Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2016, 14:38   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Tacy jak my, czyli kto? Przybysze z innego świata, czy ci, co się mają ponoć w wilki zamienić? - Jack, chcąc uściślić niektóre fakty, ruszył za Taminą do kuchni. Miał nadzieję, że ta nie odeśle go do pozostałych. Niektóre kobiety nie lubiły, gdy mężczyźni kręcili się po kuchni, bez względu na powód, dla jakiego się tam zjawili.
Nela oczywiście wpakowała się do kuchni razem z Jackiem, podczas gdy Barb milcząco stanęła u jej progu by móc przysłuchiwać się odbywającej się tam rozmowie.
Wyglądało na to, że Tamina ma odpowiedzi na wszystkie dręczące Alexa pytania. Wsłuchując się w każde jej słowo, jakby było objawieniem, podążył za nią.

Chata z wewnątrz prezentowała się tak samo przyjemnie, jak z zewnątrz. Szeroki korytarz prowadził do dużej przestrzeni, w której dominowały wyglądające na wygodne, sofy i fotele. Był tu także ogromny kominek, półki z księgami, trzy małe stoliczki i puszysty dywan na drewnianej podłodze. Od owego pomieszczenia prowadziły schody wiodące na piętro, a także dwie pary drzwi, każda po przeciwnej sobie stronie. Tamina skierowała się do tych, które były pierwsze z lewej, a zza których wydobywający się zapach świeżego pieczywa, był najsilniejszy.
- Nowi - wyjaśniła, uchylając drzwi i wchodząc do kuchni, bowiem ewidentnie kuchnia to była. Pod sufitem pyszniły się kiście zielska i różnego rodzaju rondle oraz patelnie. Był tu też zlew, chociaż dość prymitywny. Od strony dużego pieca bił żar, jednak nie taki, którego nie dałoby się wytrzymać. Obok pieca, na drewnianym blacie, stała patelnia pełna plastrów boczku. Obok znajdował się koszyk z jajkami. Na stole pośrodku kuchni czekały na pokrojenie pomidory, grzyby i całkiem spory blok boczku. Okno zaś wychodziło na tył chaty, gdzie widać było cześć ogródka warzywnego i jedną, dorodną jabłoń. Można się tam było dostać przez uchylone drzwi. Nie były ona jedyne w tym pomieszczeniu. Po prawej znajdowały się bowiem drugie, zapewne prowadzące do jakiegoś schowka lub składziku.
Tamina zdjęła jedną z luźnych patelni, a po namyśle dobrała kolejną. Wszystkie wstawiła na piec, a następnie zabrała się za dokrajanie boczku, korzystając z długiego, ostrego noża. Bez wątpienia miała w tym wprawę, bowiem równe plastry raz po raz lądowały na przygotowany zapewne w tym celu, talerz.
- Przemienieni i sprowadzeni do naszego świata - kontynuowała rozmowę, nie przerywając pracy.
- Pomóc w czymś? - zaproponował Jack. - Co prawda moja sztuka gotowania... nie istnieje - przyznał szczerze - ale a nuż na coś się przydam.
Przez ramię spojrzał na Nelę. A nuż ta coś umiała...
- Mógłbym pokroić chleb... - dodał.
Śniadanie, nie wymagające patelni, potrafił sobie zrobić. Kolację również.
- Eeee… - wyjąkała Nela pod wpływem spojrzenia Jacka. - Właśnie, pomóc w czymś? Może pokroić pomidorki? - No dobra, była kobietą, ale przecież nie każda musi być zaraz ekspertem w kuchni. Kanapki i pizza na telefon też wystarczą do życia.
- Dlaczego ktoś miałby chcieć nas tu sprowadzić? - Kontynuowała podjęty wątek. Tym razem nie tkwiła w jej słowach nieufność, a zwykła ciekawość. Jeśli ktoś miał im powiedzieć na czym stoją, z pewnością mogła być to właśnie Tamina.
- Dla rozrywki zapewne. Nie naszej - rzucił Jack tonem niezbyt wesołym. - Przepraszam, Tamino. Mogłabyś odpowiedzieć? Znasz ten świat.
- Nie ma potrzeby, poradzę sobie - odparła Tamina na ich oferty pomocy, machnąwszy przy tym dłonią w stronę grzybów i pomidorów. Jak na zawołanie otwarła się jedna z szuflad umiejscowiona pod blatem stołu, z której wysunął się nóż podobny nieco do tego, którym kroiła boczek, tyle że zdecydowanie krótszy. Nie próżnował przy tym i czasu nie marnował, zabierając się od razu do pracy, którą mu najwyraźniej zlecono.
- Po co zostaliście sprowadzeni? - Powtórzyła pytanie, odchodząc od pieca i sięgając po głęboką patelnię wiszącą nad stołem. - Zapewne po to, by namieszać. Po cóż innego ktokolwiek miałby łamać zasady? Bez wątpienia dobrze by było zdobyć pewne informacje, w tym nazwę sfory, która was przemieniła. To by przynajmniej pomogło w wyśledzeniu ich i ewentualnej zemście, lub oddaniu straży. Z pewnością ludzie Vellandrila będą chcieli was dokładnie wypytać - skrzywiła się przy wypowiedzeniu imienia króla, wyraźnie ukazując przy tym, że stosunki między nimi do dobrych nie należą.
- Jeżeli chcecie to możecie czas do śniadania spędzić na przebraniu się i oporządzeniu. Na piętrze mam wolne pokoje z których możecie skorzystać. Jeżeli jednak któreś drzwi się przed wami nie otworzą, radzę je omijać - dorzuciła z uśmiechem, odwracając się ponownie plecami, by zająć wbijaniem jajek na patelnię.
Sugestia, by sobie poszli w diabły, była aż za dobrze widoczna, przynajmniej dla Jacka.
- Mam nadzieję, że po śniadaniu będę mógł zadać jeszcze parę pytań - powiedział.
Obdarzywszy wiedźmę skąpym uśmiechem wyszedł z kuchni.
- Nieezłee… - pokiwał głową Dave gdy w sumie w ich świecie to trochę ucharakteryzowana i przebrana blondzia nagle ot, tak sobie machnęła rączką a tu się szuflady i zielsko zaczęły same latać po kuchni i wirować jak miały wirować. - To mówisz, że to jest świat z magią tak? I umiesz tego używać? Noo… Niezłe… A często to się tu zdarza? - Polak musiał przyznać, że tak naoczne udowodnienie tego faktu z lekka przynajmniej zrobiło na nim wrażenie. Niby oczywista oczywistość i te skrzaty i insekty już jakieś ciężko było uznać za normę w ich świecie. I też mówili coś o magach i innych takich. Ale do tej pory widział i słyszał tylko słowa. Teraz zaś stał się naocznym świadkiem tego tubylczego fenomenu który raczej nie miał odpowiednika w ich rodzimym świecie. Właściwie praktykologicznie jak tak sama zamiatała magią po tej kuchni to ich pomoc chyba byłaby czysto grzecznościowa. Na razie więc przepuścił wychodzącego Jack’a i czekał co dalej sprezentuje im gospodyni. No a zwłaszcza co odpowie.
Nela zacisnęła pięści słysząc za plecami pytanie Dawida. Przez krótką chwilę wyobraziła sobie jak patelnia wylatuje z rąk gospodyni i klepie jej rodaka po głowie. Wolała wprost nie odnosić się do tego co myśli o zadawaniu dla niej już dość oczywistych pytań, zamiast tych ważnych i nie oczywistych. Zaczęła odwracać się najwyraźniej z zamiarem opuszczenia kuchni, w której wiedźma nie pragnęła ich towarzystwa.
- Możemy się przebrać w cokolwiek… - zmarszczyła lekko brwi - znajdziemy?
- Nigdzie się nie wybieram, więc o ile będę miała czas, to oczywiście - Tamina zapewniła Jacka, zaś przed odpowiedzią na pytanie Dawida, odwróciła się w jego stronę. - Częściej niżbym sobie tego życzyła. I, jak widzisz, potrafię to i owo - puściła do niego oczko, a następnie roześmiała się wesoło. - Wasza niewiara i zaskoczenie zawsze poprawiają mi humor.
- Oczywiście, że tak - zwróciła się następnie do Neli. - Jeżeli pokój pozwoli ci do siebie wejść, to możesz korzystać z wszystkiego co się w nim znajduje. Nie tyczy się to jednak wspólnych pomieszczeń, więc zasada w nich obowiązuje taka jak z drzwiami. Jeżeli coś nie chce być niepokojone, nie powinno się tego niepokoić.
- Okej - odparła zaskoczona Nela, po czym skinęła w podziękowaniu głową do Taminy i wyszła z kuchni.
 
Kerm jest offline