Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2016, 20:09   #29
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Daniel x Bless(3 - Noc, niedaleko portalu)


- Dobra robota - Daniel uśmiechnął się, opierając kij o swój bark. Uderzył kilka razy dłonią o dłoń, otrzepując rękawiczki. Dopiero po chwili, gdy wyłoniła się z nich nieproporcjonalna wręcz ilość kurzu, uznał to za wystarczające przygotowanie. Złapał broń raz jeszcze i spojrzał na Bless.
- Cóż to za abominacja? - zapytał, wskazując palcem na ogromne ostrze łowczyni.
Diablica ustawiła swą lekko licząc trzy i pół ręczną zabawkę na sztorca i oparła na niej swój ciężar. - Ciągle miałam wrażenie, że mój wkład w walkę jest za mizerny. A to próba rozwiązania tego problemu. Za ciężka. Za wolna. Ale jak przypadkiem trafię nikt nie odmówi efektu.
- Za ciężka, za wolna… Nie brzmi, jakbyś była z niej zadowolona - zauważył, ruszając powolnym krokiem w stronę teatru. Ich plany nie zmieniły się.
- Wiesz może do czego należał tamten ryk? - zapytał w trakcie jednego z pierwszych kroków.
- Nie jestem zadowolona z siebie. Na pewno da się tym machać skuteczniej. Ot moja forma jeszcze do tego nie dorasta. - dołączyła do niego - Co do ryku nie brzmiało to jak coś małego, puchatego i skorego do zostawania najlepszym przyjacielem diablicy. Słyszałam to po raz pierwszy.
- Może lepiej na dzisiaj sobie go odpuścić? - zaproponował, pierwszy raz od dawna zachowując chociaż pozoru umiaru. W praktyce bowiem miał zupełnie inne i bardziej praktyczne wytłumaczenie. Skoro wszystkie diabły znajdowały się teraz w tej dzielnicy, zapewne ktoś był już w trakcie walki z potworem, a kilku dziewiczych psów Justice pewnie warczało we wszystkie strony, raz za razem szczekając “sprawiedliwość”.
- Wydaje mi się, że teatr nadal pozostaje najlepszym wyjściem - zaproponował.
- Teatr. Teatr. - zgodziła się z nim diablica - O ile nas to dziadostwo nie napadnie lub nie znajdziemy go konającego na naszej drodze. - mrugnęła porozumiewawczo kontynuując marsz ku skrajowi dzielnicy.

Teatr był ogromnym budynkiem. Daniel i Bless zawitalni do niego od lewej strony, idąc przez las prosto od statuły wewnątrz której kryły się drzwi do korporacji. Do teatru prowadziło ogromne wejście, obok którego znajdował się za ładnie przyciętymi krzakami pomnik boga poezji, a przed nim aleja z mały trójkątnych statuł prowadzących do teatru.
Bramę przyozdabiała dość komiczna scena. U dołu pilnowały jej trzy duże roboty obronne zaś na dachu znajdowały się dwa bardziej bojowe modele. Wszystkie pięć traciło zmysły kręcąc się w okół własnej osi, próbując wycelować w roześmianych przedstawicieli plagi. Owe “sukienki” były bardzo podobne z wyglądu do tych które dopiero co uciekły w lesie.

- Może powinniśmy próbować znaleźć inne, chociażby boczne wejście? - zaproponował Daniel. Miał nadzieję, że wewnątrz teatru znajduje się jakieś centrum obsługi robotów, z którego będzie mógł zdalnie przeprogramować chociaż część ich skryptu.
- Poza tym, nie mam pojęcia jak działają te sukienki - dodał, wskazując gestem dłoni jedną z istot.
- Od prawej strony będzie lepiej.- diablica podążyła za tokiem rozumowania kompana. - Lepiej nie paradować przed frontem licząc że roboty nie zrezygnują z dotychczasowej zabawy. Do tego cały czas mam wrażenie, że coś nas obserwuje i nie są to te roboty. Lepiej żeby nie dobrało się nam do tyłków podczas przekradania między całą tą szopką.
Chłopak kiwnął tylko głową, ruszając w obranym kierunku.
Dwójka ruszyła by wziąć budynek z flanki starając się przy tym zlokalizować nietaktownego obserwatora.
Daniel zatrzymał Bless ręką, widząc coraz pewniej wychodzących z ukrycia diabłów. Wziął głęboki oddech, czy to łowcy, czy też uciekinierzy? Jeśli należą do firmy, to czy podlegają Justice? Mrugnął kilka razy oczyma, jego spokój powrócił.
Czekał na rozwinięcie się sytuacji, nie wyłączając swych zdolności.
- Znajomi? - zapytała diablica pomna wcześniejszej wypowiedzi Daniela na temat jego odwzajemnianej miłości do Justysiów.
- Może jeszcze mają dobre intencje? - odparł wyraźnie rozbawiony tym faktem Daniel. Przez jego głowę przemknęła dość drastyczna myśl. Jak to jest zabić diabła? Nie wiedział.
Domniemany przełożony zbliżającej się grupy zapewne ściąłby go na miejscu za tego typu dywagacje. On jednak miał być królem, symbolem. Czy musiał przejmować się zwykłymi pachołami, którzy śmieją stanąć na jego drodze? Czy może powinien traktować ich jako przyjaciół?
- Wycisz się, jak próbowałaś to zrobić wtedy na dachu i zacznij celować w tego po lewej stronie. Nie strzelaj, póki nie dam Ci sygnału. - dodał, odnajdując raz jeszcze spokój ducha.
- Jak zobaczą lufę to nie wmówisz im pokojowych zamiarów. Sprawdź w takim razie telefon czy jeszcze mamy kontakt z firmą. Jakiś telefon do Owla czy coś i niech słucha rozwoju wypadków.
- Wszystko nagrywam. - odparł chłopak zgodnie z prawdą. - My po prostu zabezpieczamy swój interes, póki nie wystrzelisz, będziesz tylko bronić swoich interesów. - wytłumaczył.
Diablica włączyła swe wytłumianie Ex i czmychnęła susem w żywopłot. Dobyła broń i wycelowała w nadchodzących starając się zogniskować celność w skrajnie lewego z nadchodzących.

Trójka zbliżała się dość powoli, dwóch osobników miało dość ciekawskie wyrazy twarzy. Wszyscy ubrani byli dość stylowo, niemal wykwintnie, choć w stylach opartych na innych kulturach. Dwóch z nich paliło, jeden posługiwał się do tego fajką, drugi delektował papierosem. Tylko na trzecim osobniku widać było uzbrojenie, zwisający z tyłu miecz był najprawdopodobniej półtora-ręczny. Ten osobnik nie był specjalnie pewny siebie i dość bacznie się rozglądał. Kompania była młoda z wyglądu. Ich krok dość powolny, niby to niema wiadomość o braku wrogich zamiarów. Czas pokaże, czy prawdziwa.

- Co tutaj robicie? Jako członek wydziału badawczego mam możliwość zażądania tej informacji. - zapytał, spoglądając na drugą grupę. Prawdopodobnie był równie ciekaw, nie mógł jednak założyć że znajdują się po jego stronie. Pozostało tylko stać na baczność, emanować swą dumą i obserwować osobników.
Nie zwalniając kroku trójka dalej się zbliżała. Osobnik wysunięty na lewo, w krótkich czerwonych włosach wyjął rękę z kieszeni i przyłożył palec do ust. Najwidoczniej nie chciał aby Daniel robił hałas. Wszyscy byli dość blisko plagi. Lider z kolei, a przynajmniej osobnik najbardziej wysunięty na przód, o długich blond włosach wyjął zza swojego kimona telefon. Na wyświetlaczu znajdowało się coś...coś...Gdy Daniel przyjrzał się dokładniej zidentyfikował obraz jako licencję łowców, tą, której używa się do otwierania drzwi. Byli z wydziału sprawiedliwości.
- Co jest waszym celem? - zapytał, tym razem już znacznie ciszej. Nadal utrzymywał swe zdolności, nie pozwalając trójce przemknąć do jego imperium.
Diablica także trwała na posterunku. Nie do końca zdziwiło ją, że trójka justysiów potrafi ukrywać Ex. W końcu nawet ona to potrafiła. Nie zmieniało to faktu, że była to zdolność idealna do podchodzenia nie tylko plagi ale i innych diabłów. Czy na pewno nie byli egzekutorami?
Mężczyźni zatrzymali się czując przed sobą aurę Daniela. - Teatr. I metro. - odpowiedział ten po środku. -Zdejmij to na moment. - zaproponował, stukając fajką w aurę. - Chyba, że nieszkodliwe? - spytał.
- To moja sfera osobista. - chłopak przekręcił głową, odrzucając propozycję swego rozmówcy. Po chwili namysłu, przemówił raz jeszcze, starając się zmienić temat. Najwyraźniej chciał ominąć narzucony przez przybyszy kierunek rozmowy.
- Jak się nazywacie? - zapytał.
Na komentarz sfery mężczyźni spojrzeli na siebie i lekko się zaśmiali. - Mercer. - przywitał się blondyn.
-Jim. - ukłonił się po angielsku palacz papierosów.
-Mien - skinął głową uzbrojony chłopak.
Jim podrapał się po głowie. - A ty, paranoiku? - spytał.
-I czy tu nie był ktoś jeszcze? - zaciekawił się Mercer.
- Daniel - kawaler odparł krótko, nieznacznie kłaniając się jegomościami. Patrząc z innej perspektywy, jego reakcja faktycznie była nieco przesadna. Czyżby konflikt z Justice zaczynał wyrabiać efekty na jego osobie?
- I tak już jest nas za dużo, by dobrze zarobić. - odpowiedział Mercerowi z rozbrajającą szczerością.
Trójka zawiesiła się na imieniu “Daniel” i zaczęła szeptać między sobą. W końcu jednak wzruszyli ramionami. - Bariera. Nie będę o tym krzyczał. - poprosił blondyn, ponownie stukając w zasięg Daniela.
Chłopak rozłożył ręce na boki. - Biorąc pod uwagę waszą reakcję, możecie uznać ją za uzasadnioną. - przemówił z rozbrajającą wręcz szczerością. Reakcja trójki była wręcz idealnym dowodem na słuszność niepewności chłopaka.
-Nie jesteśmy tu na misji. - obiecał Mercer. - Nie chcę krzyczeć, bo prawie na pewno był tu ktoś jeszcze oprócz ciebie. - dodał, zaciągnął się fajką i uwolnił trochę dymu. - Ten dym ukrywa EX. - poinformował.
- Czy to ty nie nazwałeś mnie czasem paranoikiem? - zapytał wyraźnie rozbawiony Daniel. Wykonał pojedynczy krok w ich stronę, wpuszczając ich w najbardziej skrajny element swego królestwa. Przynajmniej na kilka chwil.
- Skoro nie jesteście tutaj na misji, możecie śmiało zmienić teren swoich łowów. - zauważył, uśmiechając się. - Nie mam jednak nic przeciwko rozmowie, przecież wszyscy jesteśmy diabłami - dodał, zmieniając ton głosu. Skupił się na dymie, czy był to wytwór technologii, patentu, czy oryginalności prawiczka? Daniel skłaniał się ku pierwszemu.
-Be just, or be dead. - zacytował Mien. Mercer uśmiechnął się, wyjaśniając po nim - Jesteśmy tutaj szerzyć sprawiedliwość, nie kapitalizm. Większość na naszym wydziale nawet nie zbiera rdzeni. - poinformował. Zaciągnął się fajką, aby wypuścić sporo dymu na Daniela.
-Przyszliśmy tutaj, bo cała reszta tej dzielnicy to strefa wojny. Łowcy łowców, grupy przetrwańców i plaga grasują po lesie i łapią wszystko co się w nim zgubi. Zejście do metra główną bramą jest niemal niewykonalne. - ostrzegł Mercer.
-W zamian za to, pod teatrem powinien być niedokończony tunel metra. Z czasów, gdy projekt miał obejść całe miasto. - wyjaśnił Jim. - Dlatego będziemy przez teatr przechodzić. Musimy dostać się do piwnic a potem odkryć gdzie zrobić dziurę.
- A wy? zapytał, niemalże ignorując resztę tej konwersacji. Zdawało się, że to właśnie ta kwestia miała zadecydować o tym, jak wiarygodnymi są kontrachentami.
- Jesteście tutaj szerzyć sprawiedliwość, nie szukacie więc zysków, a pomocy w osiągnięciu celu? - zadał kolejne pytanie.
-Po to cie męczymy. - wyjaśnił Mercer. - Mam wyjebane na rdzenie. - wzruszył ramionami.
-Język. - ostrzegł go Jim. - zbieram duże albo wyjątkowe, jeśli sam to zabije. - określił się.
-Jeśli sam to zabiję. - powtórzył Mien.
Mercer odchrząknął. - Obserwowaliśmy te stworzenia pod bramą kilka godzin. One tak non-stop. To nie jest normalne zachowanie czegokolwiek. - wyjaśnił. - Wewnątrz prawie na pewno jest matka.
Blasphemy nie zamierzała puki co się odsłaniać. Wolną ręką wyciągnęła telefon i wyłączywszy wszystkie dzwonki napisała Danielowi wiadomość. ”Mogą mnie wykryć jeśli spróbuję szeptać. Pisać raczej mogę. Nie podoba mi się ich obecność jak są bliżej jak kilometr” Wystukała wprawnie nie odrywając wzorku od “celu”.
- Z tego co wiem, ta plaga potrafi niesamowicie szybko uciekać, jest praktycznie nie do złapania bez odpowiedniego planu - Daniel wyraźnie zmienił ton, najwyraźniej akceptując przedstawicieli wydziału sprawiedliwości. Przynajmniej na kilka chwil.
- W jaki sposób chcecie rozprawić się z matką? Chcecie oddać jej “sprawiedliwość” i pozostawić ją dla spełnienia widzimisię waszego przełożonego, czy faktycznie przyczynić się walce z plagą? - zapytał.
-Matka ma kontrolę nad plagą. Tworzy jej więcej, a sama plaga rani innych. Naszym celem przy kontakcie jest eksterminacja. - wyjaśnił Mercer. - Powinniśmy być w stanie unieruchomić jedną jednostkę na raz. Poza tym, nie za bardzo mamy zdolności na łapanie szybkich przeciwników. - przyznał Mercer.
- Czy jesteście w stanie przekazać ewentualny rdzeń dla rozwoju badań nad plagą? - Daniel był jedynym diabłem posiadającym dwie oryginalności. Jego druga, uśpiona, zdolność żydowskiej krwi, budziła się właśnie w takich momentach.
Trójka spojrzała na siebie na wzajem. Powoli jeden po drugim przytaknęli do siebie. - Umowa stoi. - obiecał Mercer.
- Zobaczmy więc, jak wygląda wasza sprawiedliwość. - chłopak spojrzał w kierunku znajdującej się przed budynkiem straży. Miał nadzieję, że nie ugryzie go to w tyłek jeszcze tego wieczoru.
- Zapewne nie odkryjemy wszystkich kart, zaufanie przecież trzeba zyskać - stwierdził, dając tym samym znak Bless, by ta pozostała póki co w ukryciu.
Diablica była ciekawa czy to zaufanie nie wyjdzie diabłowi bokiem. Razem z resztą flaczków. “Jak się zacznie, mam nadzieję, że będą bardzo okrutni i przynajmniej dane będzie mi to zobaczyć.” Wysłała mu półżartobliwą wiadomość. Nie podobała jej się bierna rola obserwatorki. A jeśli do tego Daniel postanowi ją wydymać na zyskach z tego wieczora sama zaniesie justysiom jego półdupki.
Nie myśl, że się tego nie spodziewam. Nie mogę jednak porzucić wszystkiego dla swojego bezpieczeństwa. Muszę, nie, musimy piąć się w górę. Tylko tak zdołamy zmienić. Podanie ręki diabłowi nie brzmi wcale tak źle” - chłopak odpisał, nie starając się nawet ukrywać tego faktu. Zawsze mógł wykorzystać przykrywkę romansu. Jego wiadomość w wielu uniwersach niosła by dużo większe, skryte za jedną z warstw, przesłanie.
- Poinformuję was tylko, że moja sfera nie odróżnia plagi i diabłów. - odparł enigmatycznie blondyn. - “Sprawiedliwość” dosięga przecież wszystkich - w myślał dokończył zdanie, wykluczając z tego zbioru samego sędzię.
Diablica poczekała na moment dogodny do dramatycznego wejścia. Czyli jak grupka z grubsza zwróci swe oblicza w inną stronę i jak najsprawniej opuściła krzaczory. Wolnym krokiem ruszyła w stronę zebranych diabłów przewieszając obie dłonie na trzymanym na karku karabinie. - Zostawiam cię na chwilę i już mnie zdradzasz. - zwróciła się do nie do końca na poważnie do Daniela - I to… w kwadracie? - dodała z udawanym zaniepokojeniem w głosie. - Choć punkt dla ciebie, że palący. - dodała umieszczając w kąciku ust wymiętego “jak diabli” papierosa.
Mien póścił Blasphemy krótkie, ostrze spojrzenie po czym wrócił do przyglądania się pladze. Pozostała dwójka praktycznie nie drgnęła. Zespół nie poczuł się zagrożony, więc skupił się na robocie.
- Co mogę powiedzieć, wolę posiadać przewodników - kawaler rozłożył ręce na bok w geście bezradności. Najwyraźniej sam nie był pewien, czy jego decyzja była odpowiednia, a niemalże każda komórka w jego mózgu spodziewała się czegoś dokładnie odwrotnego. Mimo tego coś innego, chyba dusza, podpowiadała mu że sam może ich wszystkich wykorzystać. Patrząc na swoje… Na ich… Na dobro jego królestwa.
[i]- To co misiu? Sukieneczkę? - diablica zapytała retorycznie Daniela składając się do strzału. Zaczęła uważnie celować w najbliższą przedstawicielkę plagi licząc na dokładniej mierzony strzał.
Gdy ekpia przygotowywała się do działania i obserwowała kreatury, zgromadzenie w pobliżu czwórki diabłów było niespokojne i niechętne. Z kolei jednak osobnicy w pobliżu Daniela najzwyczajniej...zniknęli.
Nim ten się zorientował stworzenia były za nim, a polujące na nie maszyny poszukiwały ich jako celu wypalając w nie i lekceważąc przeszkodę pomiędzy nimi. Na szczęście Daniel był dość zwinny, aby uniknąć jakichkolwiek obrażeń.

TTblue -4hp

Diabeł z fajką nadał części dymu wytworzonej przez kompana solidności zmieniając go w ścianę i przygotował się do kontry. Jego uzbrojony w miecz towarzysz pozbawiony osłony dymu również wydawał się gotowy na ostrzał przeciwników. Co więcej oczekiwał go. Na sam koniec i Bless wypaliła ze swojej broni. Nie celnie! Wołając w myślach o pomstę do Egzystencji przeładowała broń.

Sukienka Red -12EX
Sukienka Red -1PA (Jolted)
Daniel -25CP

Blondyn ruszał się wyraźnie inaczej niż poprzednio. Nikt, kto widział go przez dwa ostatnie dni, nie mógł temu zaprzeczyć. Chłopak stawał się wyraźnie silniejszy, jego ataki zaczynały mieć jakiś sens. Obecność na polu walki przestała ograniczać się do samej natury jego istnienia. Najwyraźniej bonus, który otrzymał od Owla, płynął teraz w jego żyłach.
Obrotowe kopnięcie z wyskoku zdawało się nadawać chłopakowi odpowiednie tempo, zmuszając przeciwnika do uniku, pozwalając Danielowi przejść do następnego ataku. Moment przewagi wystarczył, by chłopak zdołał zranić jedną z Sukienek.


Daniel -20EX
TTblue -1hp
Daniel -15CP
TTblue -1hp
TTblue -3hp
Mien -55,5EX

- Nie macie czegoś co rozwali te roboty nieco szybciej? Wątpię, byśmy robili im cokolwiek - Daniel westchnął, widząc kolejne odbijające się na bok pociski. - Jak tylko go ściągniemy, możemy spróbować wyeliminować tą plagę. Tak szybko, jak tylko opuśćimy dym, inaczej zaczną uciekać. - polecił.
Jim zareagował błyskawicznie, a jego nowa, wyraźnie silniejsza broń, wystrzeliła z głośnym hukiem.
- Na pieprzoną egzystencję!- Blasphemy ponownie przeładowała broń i celując strzeliła do wybranej sobie maszyny. Przecież musiała trafić w coś tak dużego! W tym czasie Mien zabrał się za bardziej kreatywne wykorzystanie swych szermierczych zdolności.

TTblue -56hp
TTblue -8hp
SukienkaPink -39EX
Mien -40CP

TTblue ded
TTgreen -10hp
Mien -23EX
Mien -105EX

- Czy wy nie potraficie walczyć we własnej formacji? - mruknął pod nosem wyraźnie zirytowany Daniel. Troska o dobro tego trio sprowadzała się do dbania o własne ego i niechęć odpierania niesłusznych zresztą posądzeń o porażkę w dowodzeniu plebsem. Każdy diabeł miał jakąś, niemal zawsze większą niż jego ekwipunek wartość. Czemu królewicz miałby prowadzić do zmniejszenia bogactwa jego potencjalnego królestwa.
-Liczyłem że będziesz pomocny, a zamist tego tylko ograniczasz nasze ruchy. - zrzucił Jim na Daniela. - Wyłącz tą pieprzoną aurę, to może będziemy w stanie coś zdziałać. - zasugerował.
- Mien! Zamiana! - Bless przeskoczyła przez żywopłot i częściowo skrywszy się za statuą przycelowała krócej i wypaliła do robota który chwilę wcześniej ostrzelał diabła. Liczyła, że ten odciągnie za to od niej plagę a jego towarzysze osłonią go swymi dymami i barierami.
- Mien, zrób to gdy przejdę w tamtą stronę - krzyknął głośnym, pełnym nieodpowiadającego randze tego starcia majestatu w głosie.
- Po prostu wykluczcie wszystko, co nie jest robotem na dachu, bez ściągania na siebie jego uwagi - westchnął, skacząc w stronę otaczających Bless sukienek. Dwójka minęła się tak, by sukienki nie pozostały same nawet przez chwilę.

Daniel -55W
Daniel -15CP
SukienkaG +Respekt(curse)
ATPink -18,75hp
TTGreen -59hp
TTGreen ded
SukienkaR -117EX
Sukienka R - ded
SukienkaY -55EX

- Dobra robota! - krzyknął, wyraźnie zadowolny takim rozwojem sytuacji blondyn. Kątem oka widział jak trójka rozpoczęła działanie odpowiednie do swojego potencjału. Kto by pomyślał, że pojedyncza uwaga tego typu pozwoli im tak szybko zacząć bym użytecznymi? Królewicz uśmiechnął się, widząc co potrafi zrobić urażona ambicje. O dziwo, był również świadom jak często ta metoda manipulacji odnosi się do jego osoby.
Jedno urządzenie wpłynęło na znajdujące się w okolicy sukienki, te zaś momentalnie stały się jedynym możliwym celem dla Attacktype, ściągając na siebie prawdziwe piekło. Jim wystrzelił raz jeszcze ze swojej drugiej broni.
Daniel odczuł ukłucie zazdrości, sam również potrzebował dobrego ekwipunku.
Wyglądało na to, że Justysie postanowili pokazać co potrafi ich trio w większej części pomijając Naukowców. Bless jednak nie zamierzała przerywać dokładania swojej cegiełki lićżąc, że plagą zajmie się Daniel. Ponownie wycelowała i wypaliła do nadmiernie ofensywnego robota na dachu.


ATpink - 15hp
SukienkaP -1EX
SukienkaP ded
Daniel +1Gressilion
SukienkaG -9EX
Sukienka Y -12EX
Sukienka Y -10EX
Sukienka B - ded
 
Zajcu jest offline