Próba nowej broni zrobiła na Waightstillu wrażenie. Już w chwili, gdy ją chwycił, poczuł się mocarzem jakich mało, ale tego nie spodziewał się... nie dość, że z łatwością przeciął stwora wpół - ale zabawnie było by kogo żywego przeciąć tak wpół: facet biegnie - świst! ciach! - nogi lecą w jedną stronę - korpus w drugą - nie wiadomo dlaczego wydało mu się to cholernie zabawne - to ostrze jeszcze łatwiej wylazło z truchła niż wlazło, a walił z taką mocą, że aż się zaiskrzyło... - Ho, ho, ale ostre cudeńko... - wymruczał do siebie pod nosem, co ostatnio weszło mu w krew, i postanowił bliżej przyjrzeć się robocie nieznanego mistrza rzemiosła. Nawet Konradowi spdobało się. Ale co to?! Waightstill zauważył, że coś tam jest u dołu. Chyba coś się przylepiło... Czyżby w tym ścierwie - rzucił okiem na trupa stwora - tliło się jeszcze jakie życie? - znowu mamrotał pod nosem - a może to jaka ozdoba? Pono szlachcice dekorują se broń... - zastanawiał się. Podniósł broń toporem do góry, stylisko uderzyło ciężko w ziemię, zbliżył twarz... - Hę?! - Zanim na dobre zrozumiał, co widzi, nie wiadomo skąd zaświtało mu w głowie pytanie, ilu ochotników zdąży zabić, zanim ci zdążą wyciągnąć broń. A jeden właśnie sam pchał mu się w łapy...
Felix był jednak szybki jak błyskawica, w mgnieniu oka chwycił broń za rękojeść i równie szybko odskoczył jak oparzony.
- Ha ha ha ha ha! - Waightstill wybuchł tubalnym śmiechem na widok zdziwionej miny Felixa, który z grymasem na twarzy wyrażającym najgłębsze zdumienie przyglądał się swojej dłoni. Mordercze myśli gdzieś się ulotniły. Zarzucił broń na ramię. - Jasne, mały! Gdzie ta czaszka! - odrzekł Felixowi rozbawionym tonem.
Na ostrzeżenie Konrada poczuł przypływ euforii. Wciągnął głęboko w płuca mroźne powietrze. - No to mamy gości! - zdjął z ramienia broń i chwycił ją oburącz, przyjmując pozycję bojową.
Ostatnio edytowane przez snake.p : 05-07-2016 o 22:39.
|