Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2016, 22:36   #43
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie


Jelling


Droga do kolejnego etapu ich podróży długa nie była. Zdawać się jednak mogła dłuższą gdy pomiędzy drzewami kluczyli by kierunek właściwy utrzymać. Zimowy las z pniami z listowia ogołoconymi sprawiał nierealne wrażenie. Ciężko było ciszę zachować, gdy woły ciężko w błotnistą kałużę ciężko stąpnęły, lub gdy wozy toczące gałęzie na ziemi łamały. Stąpanie i pochrapywanie koni dodawało jedynie do odgłosów. Ludzie cicho rozmawiali przez czas jakiś lecz im dalej w las się zagłębiali, tym mniej rozmów się toczyło. Jedna Chlo spała jak zabita, jasny czubek głowy widoczny na udzie Grima. Mimo to, mniej niż pół ćwierci nocy upłynęło gdy z lasu przez prześwit się wytoczyli by w końcu na trakt nieco bardziej ubity wydobyć się. Jeszcze chwila i faktycznie trzy głazy: jeden wielki, jeden średni i jeden najmniejszy z tej trójcy, widoczne się stały.
Miejsce, w którym Sigrun ostatni raz w wizji ujrzała… Volva rozejrzała się dookoła i pierwsza z konia zeszła by do głazów podejść i ziemię i śnieg dookoła nich dokładnie obejrzeć. Frey za to nie schodził z wozu strzalając wzrokiem w różnych kierunkach by wypatrzeć Gudrunn. Powstał jeno.
Gdy ujrzeli głazy, Pogrobiec, w rynsztunku już za podróży, idąc z tyłu dotychczas, hird wyprzedzać począł, spokojnie zrównując się z wozem, w którym Jarl Bezdroży jechał.
- Wkrótce na miejscu będziemy. Rzekłeś, że szał lupinów przez pohańbienie jednego planujesz.
- Tak. Nadzieję na to mam. - Położył rękę na rękojeści wciąż skupiony i gotowy skokiem volvie na pomoc ruszyć.
Wóz toczył sie powoli.
- Ogni… Szalony Jarl, jako rzeką, służbę mą za kunszt w krwawych orłach cenił. Ty wiesz najlepiej, czy i kiedy czas po temu. Jestli zechcesz… rzeknij tylko. - wytłumaczył Volund, czekając chwilę jeszcze na ewentualną odpowiedź, by potem wyprzedzić wóz nieco, z włócznią już nie swobodnie w dłoniach spoczywającą, lecz w gotowości.
- Można i tak uczynić. - Skald skinął głową. - Do tego oni naturze, sile i płodności chołubią. Męskośc mu odjąć, w wilczy ryj wsadzić, jedno z drugim swoje może zrobi.
Volund idąc obok wozu jeszcze szedł, wysłuchując Freyvinda. W końcu skinieniem przytaknął tylko, by w awangardzie miejsce zająć.
- Byli tu niedawno... - Odezwała się po chwili. - Co najmniej dwa wilki… Smród jeszcze czuć. - Skrzywiła się lekko i w głaz wpatrzyła. Musi wiedzieć, po prostu musi. Oczy przymknęła i głazu dotknęła. Westchnęła cicho. - Mąż ciemnowłosy. - Dodała i zwróciła się w stronę pozostałych podchodząc do nich. - Tyle wiem.
- Na Gudrunn nam mus poczekać. Przystaniem tu i tak trzeba się do walki będzie przygotować.

Do Freyvinda Ødger się zbliżył wzrokiem uśpioną wciąż Chlo wskazując:
- Ją też do walki brać planujesz? - mina jego neutralność wskazywała i nie wyglądał jakby zwady szukał.
Sven za to uszu nadstawił i brew uniósł nieco spoglądając to na Rudego to na swego Stwórcę.
- Nie, ostanie, tak jak i woźniców i poganiaczy brać nie będziemy ze sobą - skald odpowiedział również neutralnym i spokojnym głosem.
- Może kogo do ochrony dla niej ostaw… - wampir spoglądał wokół lecz słowa do Lenartssona kierował.
- Obaczym to, na razie czekać musimy jeno.

- On nie powinien iść. - Elin mogła wcześniej słyszeć kroki pozostającego w pobliżu czoła wyprawy Volunda, lecz teraz, gdy zaprzestała Widzenia, wyraźnie usłyszała słowa do niej, cichszą mową skierowane.
- Kto? - Odwróciła się ku berserkowi.
- Jarl. Jako Freyvind ich szał sprowadzić chce… i oni mogą poprzez Sigrun szał na Agvindura ściągnąć, szał, który już widzieliśmy.
- Nie ostanie z tyłu, gdy jego ludzie walczyć mają… - Pokręciła głową ze smutkiem. - Poza tym psy raczej nie wiedzą jak ona ważna. - Ostatnie zdanie niemal szeptem wypowiedziała.
- Gdyby nie wiedzieli, nie byliby jej porwali. - odparł Pogrobiec - My jeno nie wiemy, co lupini wiedzą, ni nawet czego chcą. Ty jedyna z nas możesz to jarlowi powiedzieć. - Volund mówił jednostajnie, nie naciskając, jak gdyby jeden tylko raz chcąc pokazać wszystko, co już im wiadome było, i ściągnąć wspomnienie nocy szału Agvindurowego.
Pokiwała powoli głową.
- Spróbuję. - Rzekła ku jarlowi kroki swe kierując.


Volund, Hróðleifr

Do Volunda zaś Hróðleifr podszedł.
- Czemuż włócznię żeś wybrał do walki?
- Musiałżeś widzieć, jak rogatyny biorą, gdy na niedźwiedzie idą. - odparł spokojnie wojowi Volund, mając na myśli lud mieszkający na ziemiach przez waregów władanych.
- Tyś długo w tamtych stronach siedział?
- Długa jest Ładogą i Wołgą przez Ruś podróż. Dalej żem i chazarów uświadczył, ale z nimi jedynie wojować szło.
Ciemnowłosy głową skinął.
- Dziw, żeś wrócił… - spojrzał koso na wampira.
- Wówczas jeszczem za dnia kroczył… - berserker powiedział z namysłem, wspominając podróż, która odmieniła życie. Przez chwilę ścieżce, która ich przywiodła się przyglądał.
- A Ciebie cóż przegnało z rodzinnych stron?
Nic nie rzekł na to, jeno grymas lekki twarz mu wykrzywił.
- Kiedyś ostatni raz tam był? - spytał z wyczuwalną choć pokrytą ostrym tonem tęsknotą w głosie.
Ponownie Volund był się namyślił. Oczy jak nieraz obłokiem mu zaszły… gdy w przeszłość sięgał.
- Nie pamiętam dokładnie. - odparł szczerze, odwracając się, by zerknąć na wojownika i wzrokiem go otaksował - W Rusi… lata temu, i chwilę jeno.
Zasępiony pokiwał głową i westchnął ciężko.
By smutkom nie dać dojść do głosu spytał:
- Z tarczą walczyć planujesz?
- Tylko jak dystans skrócą. Jestem berserkerem, lecz widziałem, co są w stanie uczynić. - rzeczowo odparł Pogrobiec - Zależy mi, by pierwszy raz zadać. On zadecyduje.



Elin, Agvindur

- Co planujesz? - Spytała Agvindura, gdy obok niego się znalazła. - Ruszasz z ludźmi swemi?
Spojrzał na nią zdziwiony:
- Cóż to za pytanie? A gdzie miałbym być? - pytania w oczach nie zgasiła nagła świadomość - Wiesz coś? Wizje jakąś miała?
- Jeno tą, gdy Sigrun tu ujrzałam. - Odparła spokojnie rozglądając się po polanie. - Wiesz, że oni ją jako tarczę mogą wykorzystać? - Wzrok ponowie ku panu na Ribe skierowała.
- Elin… - odwrócił się całkiem do volvy z zaciśniętymi szczękami - Ja nie mam wątpliwości, że ona nie żyje… - rzekł cicho - Pomścić ją i zakończyć Freyvindowi sprawę rozpoczętą przyjechałem.
- Ludzie boją się tego miejsca… - Odparła jakby nie usłyszała słów jarla. - Gdzieś tu pewnie musi mieszkać ten, któregom widziała… i który mnie widział… - Wzrok wbiła w kamienie i zaklęła nagle. - To nie ta polana. - Rzekła nagle patrząc na Agvindura. - W wizji młot z kamieni był. Mówiłam.
- To miejsce co spotkać się z Gudrunn mamy, Elin. - uśmiechnął się lekko jarl - Jeszcze nie czas. Gudrunn musim znaleźć. Tu wskazała miejsce.
Pokiwała powoli głową.
- Jeśliby chaty jego nie znalazła, poszukać ja bym mogła. W walce przeszkadzać jeno będę.. A tak... Może Sigrun tam chowają.
- Sama? - po chwili dodał - Z Freyem pomów. On wódz wyprawy. - ponownie zrzekł się przywództwa.
- Gdybym jednak się myliła... i by ciało Sigrun wykorzystali tak jak my zamiar mamy… - Powiedziała cicho patrząc uważnie na Agvindura. - Lepiej dla Twych ludzi by było, byś ze mną szukał chaty. - Skłoniła lekko głowę. - Pomówię z bratem Twym.
Jarl został wpatrzony za nią z zadumą.


Elin, Frey

Elin moment wypatrzyła, gdy Sven zajęty był przy Chlo i Bjarkim, by podejść do Freyvinda.
- Miałabym prośbę. - Odezwała się cicho zerkając ciągle w stronę nowoprzebudzonego.
- Spełnić się ją postaram. - Skald uśmiechnął się. - Jeżeli w stanie będę.
- Jeżeli psie syny użyją Sigrun żyw bądź martwej jako tarczy, nie wiadomo jak jarl zareaguje… - Powiedziała zwracając się twarzą ku Freyovi. - Być może się opanuje… być może nie. Jest też szansa, iż Słoneczko żyw gdzieś schowali, ku uciesze swojej. - Ostatnie słowa volva z wysuniętymi kłami powiedziała ale opanowała się po chwili. - Wtedy, gdy walka się zacznie mogłabym spróbować ją poszukać, a jarl mógłby mi towarzyszyć.
- Jak ku uciesze… to przy sobie trzymać prędzej będą - odpowiedział głosem w którym przebłyskiwały nutki współczucia. - Utrata takiego woja w walce potężnym osłabieniem by była dla nas. Wiesz przynajmniej gdzie i czego tu szukać gdyby faktycznie trzymali ją gdzie indziej?
Na twarzy Elin malował się smutek.
- Nie wiem… Jeno podejrzewam, że może tu wieszcz mieszkać… Może u niego. Gudrunn być może na ślad jakiś trafi… - Westchnela cicho. - Wiem, że oderwać Agvindura od ludzi jego to ciężka sprawa i że potrzebujemy każdego zdolnego do walki… Wierzę że Sigrun ciągle żywa ale jeśli… - Głowę spuściła. - Boję się o niego…
- A on? Pytałaś co o Twoim zamyśle sądzi?
- Tobie decyzję ostawił, choć nie wspominałam, że jego zaproponuje. Ciągle w Ciebie wierzy. Przemyśl to na spokojnie. Być może niepotrzebnie się martwię i nie wpadną na to by Sigrun użyć…
Wahał się.
- Plan taki jest, by do niczego zdolni nie byli prócz krwawej furii. Ale może być i tak, że nie wyjdzie. Ta ich wadera zimna i opanowana. Może być tak jak mówisz, że Sigrun gdzie indziej trzymana. Tak tedy jak z nimi jest w obozie, to Twoje i jarla chodzenie po lesie bezcelowe. A jak trzymają ją na uboczu, to w walce przeciw Agvindurowi nie użyją by w szał go wprowadzić - rozłożył ręce. - A chcesz jeszcze Gudrunn wziąć, aby ślad podchwyciła. - Spojrzał na nią miękko. - Pomysł, byś sama szła szukać to wielkie narażanie Cię. Tu dla nas bardzo niebezpiecznie.
- Gudrunn myślałam że jak przyjdzie to wiedzieć coś będzie… - Westchnela cicho. - Dostosuje się do Twej decyzji. - Powiedziała cicho.
- Jak nie przyjdzie to cofnąć się nam pewnie będzie trzeba… - mruknął lekko sfrustrowany.. - Dobrze, prośbę jeno mam do Ciebie, gdyby Twoje poszukiwania poza bitwą dojść do skutku miały i Agvindur z Tobą wyprawiony został. - Wskazał na wozy. - Tam młodziki-woźnice co ich jarl wziął i poganiacze zwierząt jakie rześmy w podróży wymieniali. Pewnie pożywić przed walką nam się na nich przyjdzie i ostawić tu gdy w bój pójdziemy. Gdyby kto z pomiotu Valiego obóz ten naszedł, jest szansa, że odpuści, nie wymorduje ich krwi naszej w nich nie czując. - Spojrzał jej w oczy. - Gdyby jednak tak się stało, a Chlotchild tu była, noga z nich jedna nie ujdzie, a w bitwę brać jej nie chcę. Weźmiecie ją w trójkę nas odstępując. Pod opiekę ją weźmiesz na ten czas. Zgadzasz się Elin?
- Dobrze. - Głową skinęła. - W razie czego… obie też możemy się gdzieś schować by woznicow nie narażać… bo ja w walce też nieprzydatna… - Dodała ze smutkiem.
- Każden woj za dwóch by stanął inspiracją przepełniony i aby jak najwscieklej w obronie pięknej volvy stanąć - rzucił skald celowo przesadzając z uśmiechem. By może z czarnych mysli wieszczkę wybić. - Ale rację masz. Nikogo bez potrzeby narażać nie lza. Proś ze mna Najwyższego z Asów, by Gudrunn szybko przybieżyła. Nie wiem co ja wstrzymac mogło, niepokoić się zaczynam.
Odwzajemniła uśmiech ale gdy wspomniał o aftergangerce ponownie spoważniała.
- Może jest jeno ostrożna i temu tyle czasu jej to zajmuje. Bądźmy dobrej myśli. - W głosie Elin troska pobrzmiewała.
- Mam nadzieję… - urwał nie chcąc kontynuować tematu. By nie zapeszać.
- Jeszcze jedna rzecz…- Volva rozejrzała się czy nikt nie podsłucha i głos zniżyła. - Po walce z lupinami ostrożny bądź z Sighvartem. Pomsty pragnął za to co ze Svenem się stało lecz nie wiem ku komu ją skieruje.
- Będzie co ma być, ale tedy bardziej trzeba podsycić jego gniew na Twego wroga.
Skinęła lekko głową.
- Najpierw jednak skupmy się na obecnym wrogu. - Usmiechnęła się delikatnie. - Nie będę więcej Twego czasu zabierać. - Skłoniła głowę i oddaliła się nim Sven przy skaldzie ponownie się znalazł.


Elin, Sighvart
Po rozmowie ze skaldem do Sighvarta volva podeszła.
- Przykro mi z powodu tego co spotkało Svena, tym bardziej iż pojęcia nie mam kto mógł mu polecenie wydać.
Karl przyjrzał się wampirzycy:
- A twa rola w tem wszystkim jaka, volvo?
- To mi pakunek dostarczył - obciętą rękę kobiety jakowejś.
- I nie wiesz czyją? - spytał uprzejmym tonem - Często przesyłki takowe otrzymujesz?
Pokręciła ze smutkiem głową, choć czujna się zrobiła.
- Zawsze starałam się wrogów sobie nie narobić. Jak widać, niestety nie udało mi, a ja nawet nie wiem kto zacz. Sama run sobie postawić nie mogę.
Sighvart w oczy volvy wpatrzony, spojrzenie jej przykuwał.
Przez chwilę trwali wgapieni w siebie, gdy karl wydukał:
- Tyś… tyś też? - zmarszczył brwi w srogim wyrazie - Volvo...przebacz… sprawdzić musiałem. - skłonił się by odejść.
- Też? - Zapytała zdziwiona i przypomniała sobie co o Svenie powiedział. - Nie potrafisz nic odczytać? Cóż to znaczy?
- Że ktoś Twe wspomnienia pozmieniał i splótł nowe. Widzę wzór. Rozplątać nie mogę. Kogoś z większą mocą szukać musisz. I on też.
Zamarła wpatrzona w niego i nic już nie rzekła, gdy chciał odejść.

Zamyślona przygotowała kolejną dawkę wywaru dla wojów i równie nieobecna podała im do wypicia. Miała wrażenie stąpania po kruchym ludzie, który zaraz pod nią pęknie. W końcu usiadła w jednym z wozów, z dala od reszty i zapatrzyła w las.


Wszyscy

Czas mijał.
Ludzie i zwierzęta powoli się niecierpliwili.
Lodowookiej wampirzycy nadal nie było.
Sighvart w końcu podszedł do skalda z zapytaniem:
- Co jeśli Gudrunn nie stawi się?
- Wycofamy sie do Jelling by dowiedzieć się co się stać z nią mogło i przygotujemy tam schronienie na dzień. Lub gdy kto pewien jest, że trafi w miejsce jakie widziała Elin w wizji, bez Gudrunn, pójdziemy tam sami. - Freyvind zamyslił się. - To drugie ryzykowne wielce bez Flageaug zwiadu. Miast znienacka zaatakować w zasadzkę wpaść możemy. Oby Asowie i Wanowie sprawili, że się zjawi. Bez niej ciężko być może.
- Masz tropiących innych niż ona?
- Volund z jej rodu, a Volva zmysły ma czułe i “widzi” więcej. Agvindur zaś podobno wie gdzie miejsce z wizji.
- To zamiast wycofywać się ruszyć można. Plan realizować i bez Gudrunn?
- Można. Choć w zasadzkę wpaść wtedy możemy.
- Może by tegoż Volunda wysłać by jej śladów poszukał?
- Mam inny pomysł - Frey zoczył volve siedzącą na wozie i w jej stronę się udał.

Skald zblizył sie do pogrążonej w zadumie volvy.
- Elin, prośbę mam do Ciebie. Czy dar Twój od Odyna otrzymany mógłby zdradzić co z Gudrunn się teraz dzieje?
Wieszczka wzdrygnęła się lekko wyrwana ze swych myśli i spojrzała przytomniej na Freyvinda.
- Mogę spróbować, choć łatwiej by mi było gdybym miała jakiś przedmiot do niej należący.
Freyvind zdjął flakon z którego krew stara nad Engelsholm wypił, a który od Gudrunn otrzymał.
Elin kiwnęła głową.
- Powinno pomóc, daj mi chwilę. - Odrzekła biorąc flakonik i sięgając po runy. Przeniosła się na drugi koniec wozu, sztylet wyciągnęła i rękę sobie rozcięła. W drugiej flakon trzymała, a ranioną kości rzuciła szepcząc do siebie po cichu.


Freyvind tymczasem skinął na jednego z woźniców.
- Kopnij się do osady ku halli Pani na Jelling i pytaj co z nią, czy jej nie widziano.
Nie czekając na odpowiedź do Agvindura podszedł.
- Mówiłeś, że wiesz o jakim miejscu Elin mówiła. To które w wieszczbie widziała. Dalekoż to?
- Tu większość słyszała o tym miejscu, ale jak dotrzeć nie wiem. Elin może z podrózy będzie wiedzieć. Ale Gudrunn najpewniejsza w tym względzie.
Volva podeszła powoli do mężczyzn.
- Wiem, jeno tyle, że w lesie jest… Być może tym samym co i my. - Wyciągnęła rękę z flakonikiem, by oddać go Freyvindowi.
- Wyczułaś zali w pełni sił, czy w innej kondycji. W niewoli może krwi pozbawiona?
- Widok lasu był jakby z poziomu ziemi widziany… - Powiedziała z namysłem.
- Ale stanu jej nie wyczułaś? Prawdziwą śmiercią mogła zostać złożona?
- Żadnych odczuć ani emocji nie czułam… Ni dźwięków czy zapachów. Kości tym razem niechętne.
- Wiesz jak dojść do miejsca, które w wizji widziałaś gdyś Sigrunn chciała wypatrzeć?
Pokręciła głową.
- Niestety, tylko pogłoski słyszałam… - Zamyśliła się na moment. - Z wizji wiem jeszcze, że na drzewach znaki winny być wymalowane a może pazurami zrobione… - Palcem na śniegu obok nich narysowała.



Skald zaklął szpetnie.
- Który z Was był ostatnio w Halli Gudrunn, co by słżba was znała i wiedziała, że druhami jej jesteście? - spytał patrząc to na Agvindura to na Sighvarta.
- Obaj tam znani jesteśmy - rzekli prawie jednocześnie, a karl dodał: - Moi ludzie też.
- Wyślij zatem Sighvarcie syna swego Heminga do halli Flageaug. Niech sprowadzą ile sie da służby jaka Gudrunn na krew trzyma. Oraz przewodnika co zna dojscie ku miejscu jakie volva w wizji widziała. Hróðleifr, Halfdan, Gorm, Njal, Orm, Einar i Anders, przeszukajcie las jak najdalej od głazów czy czego nie znajdziecie. Ale czujnie i ostrożnie. Spodziewajcie się wroga. Elin, Ty zioła naszykuj, wodę przygotuj ale nie parz ich jeszcze nim nie dowiemy się jak daleko ta diabelska polana i czy czasu nam tej nocy starczy.
Służący Sighvarta jeno spojrzeniem potwierdzili u swego pana, co skinieniem głowy plan wodza wyprawy przypieczętował.
Kilka chwil później już ich nie było.
Elin lekko przestraszona przysłuchiwała się poleceniom brata jarla.
- Wiesz co to za znak? - Spytała?
- Nie, nie znam go.
Wieszczka na skalda pojrzała po czym ponownie na znak na śniegu. Widać było,że nad czymś się zastanawia.
- Wojowie dostali już zioła. Starczy im do świtu, one wolno działają. - Odezwała się w końcu jakby nigdy nic.
- Volundzie, potrafiłbyś Gudrunn wytropić? Oferowałes się wszak gdy Chlotchild w las pierzchła.
- To co innego całkiem. Nie odnajdę Gudrunn gdyby ta odnaleziona być nie chciała… albo gdyby kto od niej wprawniejszy w łowach ją pierwej odnalazł. - odparł Gangrel bez cienia wstydu czy wątpliwości, opierając się na włóczni.
- Czy jak ona w wilka przemianiać się umiesz?
Pogrobiec pokręcił przecząco głową.
- Ziemia mi schronieniem, lecz nigdy bestii tak nie uwolniłem.
Frey kiwnął głową na zrozumienie.
Czekał.

Sven kręcący się wokół swego stwórcy jak pszczoła wokół kwiatu, w pełnym momencie się wstrzymał w pół kroku. Syknął cicho i ruch zrobił ku skaldowi. Wskazywał na ciemność pomiędzy drzewami na wschód od ich miejsca postoju.
- Tam… - szepnął i skoczył między wozy, by wykorzystać je jako zasłonę.
Frey miecz wyciągnął i w dłoni go dzierżąc ostrożnie w kierunku z którego dźwieki go naszły, podążył.
Elin co Svena gdzieś w kącie oka cały czas miała, dostrzegła wpierw jego zachowanie i napięte zapatrzenie w ciemność lasu. Zmysły swoje wzmocniła i w las się wpatrzyła, tam gdzie Sven wskazywał. Agvindur obok niej stanął i powoli z drugiej strony ruszył znak dając Sighvartowi.
Pogrobiec cały czas oparty na swej włóczni, jak przyjrzeć się mu, był w kolejnym ze swych lunatycznych, podobnych transowi zgłębień własnych myśli. Z oczyma wpatrzonymi w nicość zdawał się nawet nie spostrzec działań Svena czy Freya, tylko jak gdyby machinalnie na znak Agvindura do wyruszenia jął włócznię w obie ręce, idąc równolegle jak Ci najważniejsi afterganger.
Ciche szuranie lekkie i przerywane.
Sven kilka kroków bliżej znów uczynił wykorzystując wszelkie bariery by skryć się za nimi. Sztylet w dłoni zacisnął i spiął do skoku czekając chwili odpowiedniej.
Wieszczka ręką dała znać, by się zatrzymali na chwilę. Oko zmrużyła i okolicę wokół widzianego kształtu omiotła. Frey nie zwolnił jednak do odgłosów się przybliżając. Choć wzrok miał czujny, to postawę śmiałą i zdecydowaną.
Pogrobiec zaś na ruch volvy, tak nieprzytonie jak na gest Agvindura wpierw wyruszył, teraz przystanął.

Sven w końcu napięcia nie wytrzymał. Gorączka rodu dała o sobie znać. Ruszył w głąb, gdy pomiędzy drzewami w krąg pełgającego światła pochodni ciemny kształ powoli wszedł. Czarny wilk z futrem mokrym i posklejanym ze złotymi ślepiami kuśtykał to czołgał się. Sven skoczył ze sztyletem wciąż w dłoni, lecz skald wpół skoku uderzył weń barkiemi i na ziemię obalił. Schował miecz i zblizył się do wilka. Ręce wyciągnął i podniósł zwierzę, co piśnięcie wydało, po czym niosąc je ku obozowi się z powrotem skierował.
- Cóże to czynisz? - Sven poirytowany Freya nie odstępował. - Można było na spytki wziąć! - zgrzytnął zębami.
Volva widząc, że skaldowi udało się potomka powstrzymać odetchnęła cicho z ulgą i ponownie zaczęła las obserwować czy nikt za Gudrunn nie przybył.
Grim stojący w pogotowiu przy Chlo do tej pory również w las spoglądał. Niedostatek oka zadania mu nie ułatwiał. Sighvart i Agvindur w las ruszyli sprawdzić i znaleźć ludzi wysłanych na zwiad. Pogrobiec zaś jak gdyby na to i widząc ich działanie, mimochodem do volvy znacząco podszedł, wspomnienie w pamięci mając nocy thingu i Słoneczka zgubę.
Elin głową kiwnęła słysząc podchodzącego Volunda ale wzrokiem las cały czas omiatała. Powoli ruszyła na obchód, by drugą stronę polany sprawdzić.
Wilczyca zaś miała głęboką ranę co zasklepić się nie zmogła. Ranę co jak ugryzienie wyglądała i plac sierści wyrwany gołe mieśnie poszarpane ukazujący na lewej łopatce.
Sven nie otrzymawszy odpowiedzi na przeciw Freya kroczącego wybiegł wstrzymując go.
- Jak to na spytki? - warknął skald.
- Na wilkiśmy tu przybyli. TO lupin! - wskazał na czarnego wilka w ramionach Lenartssona. - Gdzież go niesiesz? Ranny... szybko wyśpiewa co trzeba. Na cóż go w środek obozu taszczysz?
- To Gudrunn durniu - Lennartson znów warknął, ale już bez złości. Sven mógł wszak nie wiedziec. Skald przecież sam w Ribe ciął ją mieczem gdy dla krotochwili w tej formie do niego podbiegła. - Trzymaj ją mocno. Bardzo mocno. Bjarki! - zawołał gdy złożył wilczycę na ziemi.
- Rany twe widzę krwią uleczyć nie zdolnaś - Słowa skierował znów do Gudrunn. Wiedział coś o tym gdy wilkołak pod Viborgiem go ranił. - Wypiłem całość twego daru, krew we mnie stara, mocna, mnie uleczyła z ran jakich nie powinna. Ale wiesz z czym to sie wiąże… - powiedział do wilczycy głaszcząc łeb. - Musisz zdecydować. - Podstawił przegub pod jej pysk.
Volva doskonale Freya słysząca pojrzała w tamtym kierunku i uśmiechnęła się leciutko do siebie, by dalej okolicę sprawdzać.
Sven zamilkł wpatrując się to we Freya to w waderę.
- Tegom nie wiedział… - mruknął pod nosem - … że tu wszyscy się wzajem krwią swoją karmią.
Na te słowa Bjarki podszedł:
- Panie?
Wilczyca pysk od nadgarstka skalda odwróciła z parsknięciem, ułożyła go na ziemi, nos wolną łapą nakrywając.
- Ludzkiej krwi chcesz?
Ciche szczeknięcie potwierdziło intencje wampirzycy. Na Svena zaś zębiska ukazała bezłgośnie, nos marszcząć i dziąsła w dzikim “uśmiechu” ukazująć. Sierść na karku stanęła.
- Chodź tu! - skald krzyknął do jednego z woźnic wzrok na niego obracając.
Młodzik podbiegł żwawo:
- Tak, panie?
- Rękę daj - po czym chwycił go za przedramie i sztyletem przeciagnął po nim. - Trzymał go mocno by sie nie wyrwał. Młodzian przerażony przyglądał się z początku poczynaniom Freya, szarpnął się lecz w pół ruchu zastygł słysząc głos skalda:
- Einherjar się przysłużysz.
Miast przegub do pyska wadery przystawić, spływającą krew z rany wystraszonego chłopaka do flakonu łapał. Zamieszał to i wlał w wilczy pysk aftergangerki, a potem dopiero dał jej pić z człowieka uważając by nie za dużo go wypiła. Gudrunn zaś chłeptała ściekającą krew przez dłuższą chwilę. Bjarki wciąż stojący obok ponownie zwrócił uwagę skalda:
- Panie? Krwi trzeba?
Sven po reakcji gwałtownej Gudrunn na skalda spojrzał:
- Czego ona chce?
- Nie Bjarki, masz być silny do walki. A Ty Sven, lekcja Twoja pierwsza. Więź krwi. Kto wypije krew aftergangera zbliża się do słuzby jemu. Gudrunn dumna jest. I mądra. Tedy to odrzuca.

Z lasu zaś niedługo z różnych kierunków nadeszli zwiadowcy z minami różnymi. Agvindur zmartwiony nieco na Gudrunn spojrzał.
Wampirzyca po wychłeptaniu spadającej ciurkiem ciepłej juchy młodzieńca chwilę bez ruchu leżała, siły zbierając. Wkrótce do swej ludzkiej formy wróciła i z ziemi podnosić się zaczęła naga dziewczyna.
- Ubrania potrzebuje - wycharczała niespecjalnie jednak się swą nagością przejmując. Skalda w ramię walnęła:
- Rozum Ci odjęło by mi krew ofiarować swą? - lodowe oczy ciskały pioruny.
- O rany mi twe szło - prychnął zirytowany.
- Gudrunn… co się działo? Czegoś się dowiedziała? - dopytywał Agvindur, a Bjarki ruszył by wygrzebać jakieś skóry do okrycia wampirzycy.
Elin z wracającym jarlem podeszła. Widząc nagość kobiety płaszcz swój zdjęła i ją okryła.


 
__________________
Nikt nie traktuje mnie poważnie!

Ostatnio edytowane przez -2- : 06-07-2016 o 22:52.
-2- jest offline