06-07-2016, 19:02 | #41 |
Reputacja: 1 | Elin Podchodząc do jeziora włosy rozpuściła i potargała je w niemym geście frustracji. Przysiadła na kamieniu wielkim, co na granicy wody i piasku stał i wpatrzyła się w toń. Zbyt dużo na raz się działo… Coś się zbliżało albo... Ktoś… Porwanie Sigrun, teraz zły duch w Chlo… Jak to Volund powiedział? Daemon… Elin zmarszczyła brew przypominając sobie, jak Freyvind wspominał o okolicznościach, w których odnalazł Frankę… I o tym co mówił berserker na temat wypędzania daemona przez kapłanów Krysta… A jeśli oni próbowali…? Na Bogów... nie ma mowy, by pozwoliła na jakiekolwiek działania na Chlo bez pewności, że przyniosą zamierzony skutek. Przecież jeśli zrobiliby coś źle, zły duch mógłby zabrać duszę dziewczyny ze sobą… Pokręciła powoli głową. Powoli. Najpierw psie syny, w międzyczasie skald będzie musiał rozmówić się z Sighvartem. I oby nie było z tego kolejnej walki… Nie po to zgodziła się na... Zadrżała i objęła się ramionami. Wypili jej krew… otrzymają dar od jej Pana. Będzie musiała się upewnić, że dar nie odbierze im całkowicie rozsądku i nie sprawi, że staną się niebezpieczni dla wszystkich dookoła.... A jeśli… Będzie musiała powiadomić Agvindura… Agvindur… Uniosła wzrok ku migoczącym gwiazdom nad nią. Akceptował ją, taką jaką była. Dał dom, schronienie i poczucie bezpieczeństwa. Nie odwrócił się od niej nawet gdy związała się więzią z dwoma innymi Einhejahr, by uratować ich istnienia. Prawdopodobnie rozumiał motywy jej postępowania… Tak jak ona wiedziała, że zostawienie brata na pastwę lupinów, będzie leżało mu na sumieniu. Westchnęła cichutko. Nie powinna go całować… (Ale on wszak złożył usta na jej czole.) On nigdy nie będzie mógł wypić jej krwi.... Była tabu… Przekleństwem. |
06-07-2016, 19:14 | #42 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
06-07-2016, 22:36 | #43 |
Reputacja: 1 |
__________________ Nikt nie traktuje mnie poważnie! Ostatnio edytowane przez -2- : 06-07-2016 o 22:52. |
08-07-2016, 16:23 | #44 |
Krucza Reputacja: 1 | Gudrunn, otulając się płaszczem volvy, wciąż miotała wzrokiem pioruny w stronę skalda. Freyvind miał wrażenie, że jeszcze porozmawiają o tym “o co mu szło” później. Nim ku Agvindura się zwróciła, zbliżyła się do Freya obwąchując go niemal jak wilczyca. - Całość wypił… - zdumienie wypełniało jej głos - … nic dziwnegoś nie postrzegł? - odsunęła się z niejakim przestrachem w lodowych ślepiach. Do Agvindura zwróciła się wciąż Freya z oka nie spuszczając. Z niej z kolei wzroku nie spuszczała większość mężów zebranych. Bjarki wycofał się ku wozom by Chlo na oku mieć. Gudrunn zaś zaczęła opowieść: - Do miejsca, do polany całkiem niedaleko stąd. Bez wozów w kilka dłuższych chwil będziemy. Jeno podróż ta ni dla słabych serc ni umysłów. Las zagęszczać się będzie jakby bronił dostępu. Przed świtaniem jeszcze atak można przypuścić - Gudrunn na śniegu patykiem rysować zaczęła. - Polana otoczona lasem gęstym z każdej strony. Drzew całe morze, mrok panuje, więc z widnością trudno będzie. Szepty słychać od czasu do czasu co mamią i drogę mylić chcą obietnicami. Ze ścieżek lepiej nie schodzić, bo z głębi lasu grozą wieje i rozkładem. Groby pomiędzy nimi leżą, znaczone kamieniami... Gudrunn w składaniu sag sprawna nie była jednak każde jej słowo padało na uważające uszy: - Na środku głaz, co mocą wielką emanuje, siłą, wigorem…wiatr zapach krwi mocnej i ludzkiej nawiał... - Gangrelka wzrokiem potoczyła wokół - W cztery strony świata trakty wydeptane wiodą. Zbliżyć się ku polanie ciężko. Bo choć lupinów wielu nie widziałam kręcących się wokół niej po śladach, to miejsce zda się być strzeżone i z innego świata. Moc pełga po skórze i w nos, język kłuje. Strażników nie widziałam, wyczułam. Na wschód i południe chaty po lesie porozrzucane, na północ jakby mniejsza polana, a za nią większa chata. Łuna od niej światła bije bez końca. Wycofywałam się już gdy wilk spomiędzy drzew wyskoczył. Wywinąć mi się udało ledwo co… Przez chwilę patykiem w ziemi grzebała by dodać: - Walka łatwą nie będzie. Zaplanować dobrze trzeba... |
11-07-2016, 18:57 | #45 |
Reputacja: 1 | Gdy Gudrunn mówiła skald chłonął jej słowa lecz nie patrzył na nią. Po jej reakcji wzrok jego stwardniał i chłodem czuć było z niego. - Iluś ich widziała? - spytał głosem bez emocji patrząc w ciemność lasu skąd wyszła jako wilk. Volva słuchała ze zmarszczonymi brwiami. Miejsce tak niesamowite wyjaśniałoby wizję niczym sen momentami będącą i mężczyznę, który ją ujrzał. - Galdor… - Szepnęła. - Mają galdora… - Mówiłam, że niewielu. Trzech na wschodzie, jednego na zachodzie. Ale chaty stoją ukryte. Nie wiem ilu w nich się chowa. Na północ się nie odważyłam sama iść. - Galdora? - wampirzyca oczy zwróciła na Elin. - Mąż zajmujący się magią, rzucający klątwy i wieszczący. - Odparła wieszczka. - Czterech zatem, więcej to niż “niewielu” - Freyvind zamyślił się. - A po śladach miarkować zdolnaś czy może być ich więcej niż dziesiątka czy mniej? - Wiele śladów tam było, Złotousty. Nie jeno ludzkich, ale i wilczych. Zmiarkować ciężko dokładną liczbę. Jak poznać czy lupin w wilku to ten samże jako człek? Ja nie wiem jak bo zapachy różne. - rzuciła nagle podejmując jego grę i brak emocji okazując. - Z braku Sigrunn w Twej opowieści rozumiem, że jej ni wzrokiem ni węchem nie wyczułaś? Gudrunn przecząco pokręciła jasną głową. - Plan by przed świtem atakować dobry, jeno nie wiem czy tego ranka. Może czujki wystawić by poobserwować mogli dłużej okolicę polany? Potoczyła wzrokiem po zebranych. - Ja pójdę - zgłosił się Bjarki. - I ja - syn Sighvarta skory do działania był. - Gdzie? - zainteresował się skald. - Jak Gudrunn mówi… - wzruszył ramionami młody Sighvartson. - Tedy Gudrunn zadecydowała, tak? - Freyvind pokiwał głową, niby ze zrozumieniem. - Elin dwa wilki tu wyczuła. Nie za długo przed nami przy głazach były. Bywają tu, wokół Jelling chodzą. Dziś nie spodziewają się, że tak nas wielu się zebrało by ich utrupić. W dzień wywąchają. W najlepszym przypadku ostrzeżeni będą. W najgorszym przeciwuderzenie na miasto gotowi zrobić gdy w dzień spać będziemy. Jeżeli to w miarę blisko, a ćwierć nocy przed nami jeszcze… to mus nam dziś uderzyć. - Potoczył wzrokiem po zebranych. - Jednakże ciągle mało wiemy… - Odezwała się cicho volva czując się częściowo odpowiedzialna za tą wyprawę, wszak jej to wizja ich tu sprowadziła. - O ich liczebności w zasadzie nic. - Patrzyła skaldowi w oczy. - Podejmiesz to ryzyko? Lodowooka pokręciła głową: - To nie jest zwykłe miejsce jako rzekłam. - spojrzała na skalda i Agvindura. Sighvart się wtrącił: - Obiecałem pomoc ale bez wiedzy atak to wysokie ryzyko. - Zaskoczenie jednak przewagę dać może - rzucił Agvindur sam niecierpliwością przepełniony. - A może… posłańca wysłać i ugodę dać? - mruknął z boku Rudowłosy. - Ugodę? - Sven niemal się roześmiał sądząc, że to żart. - Wiedzy nie mamy. I mieć nie będziemy. - Skald zmarszczył brwi. Wskazał na Gudrunn. - To Pani tych ziem, z rodu aftergangerów co przyrodzie najbliższy. Pod postacią wilka zwiad czyniąca. Bystra, chyża i spostrzegawcza. Kim chcecie przeszpiegi robić, gdy ona prawie prawdziwą śmierć spotkała nawet liczby ich nie zdoławszy ustalić? Nie ma skąd i jak wiedzy o nich wziąć. Mamy tylko zaskoczenie - popatrzył na Agvindura. - Przygotujcie się, ruszamy czym prędzej, gdy wszyscy gotowi będą. Elin skinęła głową jeno i nic nie rzekła, nim odeszła na bok zatrzymała się jednak i na amulet na szyi pojrzała, po czym ściągnęła go i Gudrunn podała. - Dla ochrony. - Rzekła. - Dzięki Ci, volvo - Gudrunn wisiorek zawiesiła na szyi, opadł pomiędzy niewielkie piersi. I uśmiechnęła lekko do nadchodzącego do volvy Ødgera. - Elin, słowo można? - spytał uprzejmie wrokiem Gudrunn odprowadzając. Skinęła głową. - Oczywiście. - Odparła uśmiechając się delikatnie. - Wybacz, iż nie wisiorek… - Dodała wyciągając amulet z sakiewki przy pasie. - Alem nie sądziłam, że ruszasz z nami… - Czemuż to? - zdziwił się Rudowłosy. - Myślałam, że od razu do Hedeby ruszać będziesz. - Tam i tak z Sighvartem i Gudrunn ruszę. Ale… Elin… - zawahał się - … nie sądzisz, że ugoda byłaby rozsądną? Tyś widząca… Co teraz widzisz? Volva oko przymknęła odcinając się od odgłosów wokół niej i po Dar swój sięgając. - Widzę… męża ciemnowłoswego w bliznach całego… - Zaczęła mówić powoli. - Stoi przed Freyvindem… wokół nich my i psie syny… Rzucają się na siebie…. - Błękitne ślepko się otworzyło i pojrzało ze smutkiem na Odgera. - Niestety… - Pokręciła głową, ramiona jej opadły niżej. - Nic z tego nie będzie… Przykro mi… Nienawiści zbyt wiele… - Nic więcej nie widać? Kto wygrał? - naciskał wampir. Elin zadrżała. - Tak jasne wizje rzadko się zdarzają… ale spróbuję. - Przymknęła oczy ponownie lecz po wizje nie sięgnęła, choć bardzo pragnęła pomóc Rudowłosemu wiedziała, że takie pytania kosztują zbyt wiele. Po chwili pokręciła delikatnie głową. - Walczących jeno widzę… Nie wiadomo kto wygrywa, a kto nie… Norny zazdrosne o tą wiedzę. - Skłoniła głowę przed Odgerem. - Przepraszam… - Szkoda… szkoda krwi rozlewu… - mruknął Ødger i skłoniwszy się Elin odszedł bez dłuższego pożegnania. Do volvy zaś Volund krwią nieco pachnący podszedł: - Gotowa na wyprawę? Skinęła lekko głową patrząc ze smutkiem za oddalającym się Rudowłosym. - Tak, bardziej już nie będę. - Pamiętaj byś bestii swej w chwili potrzeby słuchała. - powtórzył ich wcześniejszą rozmowę. - Spróbuję… - Pojrzała na Pogrobca. - Myślisz, że oddaliby nam Sigrunn po dobroci? - Zapytała nagle. Spojrzał na nią ogniskując wolno wzrok: - Zapewne coś w zamian chcąc. Duży wykup skoro sam jarl po nią ruszył. - Jeśli w ogóle - dodał po chwili ciszy. - Jeśli w ogóle. - Zgodziła się. - Sami ją znaleźć musim. Pomożesz? Skinął jeno głową, słów więcej nie marnując. Skłoniła głowę również i Freyvinda poszukać ruszyła. Thrallów sześciu przybyło z synem Sighvarta, a wśród Aftergangerów czwórka największego głodu doświadczała. Freyvind i Volund co krwi się wiele pozbawili w czasie walki ze sobą jeszcze tego wieczora. Sven, ledwo przemieniony, w którego żyłach jedynie pośledniejsza zwierzęca krew krążyła i to tyle jedynie co z jednego wołu utoczył. Oraz Gudrunn przez wilkołaka dziko poszarpana. Skald drżał z niecierpliwości, ale nim obrał śmiertelnika, który miał napoć go płynem życia wstrzymał się i do Svena podszedł. - Nauczyć się pić musisz - powiedział. - Każden z nas wiedzieć musi kiedy przestać, aby nie wypić za dużo i człowieka do śmierci tym doprowadzić. Gdy połowę jego krwi wypijesz, to może i ducha wyzionąć, nawet bardzo prawdopodobne to. Wyczuć musisz kiedy przestać. Bo choć to thrall jeno, to lepiej żywcem trzymać aby krew w nim rosła, co jakiś czas spijać gdy potrzeba. Zamiast na raz wszystko wychłeptać i zakopać trupa. Rozumiesz? Sven rwał się tak, że chłop przestraszył się i krok w tył zrobił. - Rozumiem, rozumiem, rozumiem… - powtórzył szybko ruszając żwawo ku mężczyźnie. Skald zagryzł szczęki. W tym stanie w jakim był nowoprzebudzony, mógł mu tłumaczyć i dwa dni. Głód był straszny. Zbliżył się do Svena gdy ten wpił się w szyję mężczyzny i uważnie kontrolował upływ płynu życia, zmieniający się odcień na twarzy, słabość… Szarpnął za aftergangera by głowę jego i wbite kły oderwać od szyi thralla gdy uznał, że dość już i źle może z nim być gdyby dalej pito z niego. Potomek szarpnął się z oczami zasuntymi śpiewem krwi: - Więcej!!! - wycharczał dziko kły szczerząc. - Spokój - huknął na niego skald przytrzymując. Na drugiego thralla wskazał kiwając nań palcem. Młody, wysoki i chudy członek halli Gudrunn podszedł powoli z miną jakby obojętną. Ciemnoskóry był i drżący wciąż jakby. Nadgarstek podstawił bez nadziei w oczach. Nie wiadomo czy to pasywna postawa chłopca czy głód powodowały Svenem. Z taką pasją wgryzł się w wystawione ramię, że w pierwszej chwili rozdarł skórę, mięśnie do kości niemalże się dostając. Ciemnoskóry wrzasnął z bólu by zaraz głośno jęknąć z przyjemności. Jednak nawet dalsze chłeptanie wampira bólu z rozerwanej ręki nie usunęło z jego jęków. Brujah nie zwracał uwagi na to co wokół niego. Niewiele upić zdążył bo skald zniecierpliwiony odgiął jego głowę. - Starczy! Cierpliwości musisz się nauczyć - warknął. Potomek oderwany od ciemnoskórego przełknął po to tylko by splunąć mu pod nogi. - Zejdź mi z oczu, ergi! - wrzasnął do wciąż jęczącego z bólu chudzielca. Ten niemalże zgięty w pół posłusznie odwrócił się by odejść. Ramię swe poranione w dłoni trzymając. Sven szarpnął się za nim przymierzając się do kopniaka w wypięty zadek czarnoskórego. Syk przy tym wydał głośny. Skald trzymał go mocno. - Zawrzyj ryj- rozkazał mu twardym głosem z ledwo tłumioną wściekłością. - Jakże to… tolerujesz strodhinn w swej obecności? - Sven też wściekły był i nie krył tego. - Rzekłem coś. - Freyvind wysunął kły i wpatrując się w ‘potomka’ swą twarz do niego zbliżył. - Zawrzyj się i do walki sposób. Dość na dziś twej biesiady. Volva widząc wściekłą postawę obu aftergangerów w bezpiecznej odległości czekała aż skończą, by do skalda podejść. Sven mamrocząc pod nosem ruszył do wozów, gniewnie kopiąc po drodze kamień. Skald popatrzył za nim czując się tak jakby miała eksplodować mu głowa. Zaklął pod nosem i popatrzył na posilających się Gudrunn i Volunda, którego sękate palce szponami wyrosły i teraz silnie obejmowały jak ofiarę jednego ze sług. Wolał nie ryzykować picia z thralli “gospodyni” Wśród niewolnych zdażali się czasem chrześcijanie, a na samą myśl, że mógłby pić ich posokę… Kły znów się wysunęły, przed oczyma przeleciały krwawe plamy. Ruszył ku woźnicom. Jeden oddał płyn życia Flageaug, było jeszcze dwóch. Do tego dwóch poganiaczy wołów. Oni nie byli thrallami, na drużynników Agvindura chowani. Podążył w ich kierunku choć rozglądając się volvę zoczył stojącą w pobliżu i patrząca na niego. Głód silny w nim był i chciał jak najszybciej zatopić kły w ciele ssąc ciepłą, ożywczą krew, lecz od posmakowania krwi volvy nader często wzrok sam mu uciekał w poszukiwaniu sylwetki jednookiej aftergangerki. Pewnie dlatego zoczył ją choć w czasie jego scysji ze Svenem na uboczu stanęła. - Elin? - spytał. - Chciałam jeno, byś wiedział, by ludziom szczególną ostrożność nakazać. Jeśli galdor rzeczywiście tam jest, to on mamić może… - Skrzywiła się lekko. - Plugawa ich magia jak i oni sami plugawi. Takie miejsce pasuje do nich. Runy ochronić winny lecz ostrożności za wiele nigdy. - Dziękuję. Wiem, że niełatwo będzie. Wiem, że zginąć możemy. Dawnom nie słyszał by kto wilki w ich lezu zaatakował. Ale… - pokręcił głową, spojrzał na volvę ze smutkiem. - Twe pragnienia, wciąż te same? Sama słyszałaś jak tu niebezpiecznie wokół. W trójke choćby iść w ten las, można nie wrócić. Każdy zbrojny einherjar odebrany głównej grupie naszej co uderzyć ma na pomiot Fenrira… jak cios jest przed walką zadany. - Ja nas tu sprowadziłam. - Odparła spokojnie wieszczka. - Więc i ja za to co się wydarzy odpowiedzialność ponoszę. - Wzrok w las wbiła. - Być może przydam się bardziej niż myślałam… Ruszę z wszystkimi alem Sigrun wypatrywać na miejscu będę. - Spojrzeniem wróciła ku Freyvindowi. - Oby Odyn nam pobłogosławił… - uniósł dłoń i ścisnął nią ramię Elin, tak jak zwykle między wojami to zwykle bywa. - Pewien jestem, że Twe poświęcenie - przelotnie zerknął na jej martwe oko - na marne nie poszło. Możeś ulubienicą Jednookiego. On rozdawca zwycięstw. Przemówisz ze mną do ludzi przed wyruszeniem? W powadze Cię wszyscy maja. A pokrzepić ich trzeba. - Przemówię. - Skinęła lekko głową. - Pożywić się muszę. Czasu mitrężyć nie możemy - skinął jej głową odchodząc. Volva uznała, że jeśli któryś z niewolnych Gudrunn jeszcze będzie do użytku posili się troszkę, bo być może walka z innym wieszczem ją czekała. Znalazła jednego jeszcze co nieco więcej sił miał. Lecz zanim się w niego wpiła z wozu Chlo się wychyliła i zamachała do niej. - Elin… - wyszeptała - … Elin…. Wieszczka wzrok podniosła i zaciekawiona do dziewczyny podeszła. - O co chodzi? - Zapytała przyglądając się jej uważnie. - Elin, nie wiem …. - Chlo złapała volvę za dłoń - … nie wiem zupełnie ale śniłam o Tobie… Objęła jej dłoń swymi. - Co widziałaś? - Zapytała łagodniejszym tonem. - Ciebie. Smutną i samotną chodzącą po łąkach - Franka spojrzenie wpiła w volvę. Po czym mówić wprost w jej oczy mówić poczęła: Wiedząca cofnęła się z przestrachem w oczach, gdy Franka skończyła mówić. Przerażenie na chwilę kompletnie nią owładnęło. Cóż takiego uczyniła? Gdzie błąd zrobiła? W końcu przemogła się jednak i odrzekła niemal szeptem Chlo. - Rzeczywiście smutny sen… - Pogłaskała dziewczynę delikatnie po policzku. - Mam nadzieję, że kolejny będziesz miała weselszy. - Uśmiechnęła się do niej, choć w błękitnym oku ciągle strach się czaił. Franka pokiwała głową i znowu pod skóry się zapadła. Gdyby kto nie wiedział, pomyślałaby, że volva przyszła niedomagającą zobaczyć mimo, że ta ciągle śpi. Ostatnio edytowane przez Blaithinn : 11-07-2016 o 19:11. Powód: Literówki |
11-07-2016, 19:31 | #46 |
Reputacja: 1 | epicki opis krwawego orła by - 2 -
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
13-07-2016, 11:00 | #47 |
Reputacja: 1 | Wszyscy Gudrunn ruszyła by zgodnie z poleceniem wydanym przez skalda poprawadzić towarzyszące jej wampiry i drużynę wojów w głąb lasu. Im dalej od trzech kamieni granicznych, tym las zacieśniał się, roślinność choć pokonana przez zimę próbowała wychylać się spod śniegowej i błotnej pierzyny. Gołe krzaki, wiecznie zielone zarośla, bezlistne drzewa nie w pełni dopuszczały blade promienie księżyca. Szli wąską, wydeptaną z rzadka ścieżką, którą jedynie w najpochlebniejszych pieśniach możnaby nazwać traktem. Pozostawienie wozów za nimi było jedynym wyjściem w tym miejscu. Gudrunn co chwilę bez słów nakazywała ciszę wskazując przed siebie kolejne etapy drogi. W pewnym momencie poczuli zmianę w otoczeniu. Jakby przeszli przez niewidzialną barierę. Elin otoczenie szczególnie zaskoczyło. Wrażenie przeskoczenia energii na twarzy i dłoniach było wyraźne. Rozglądała się uważnie, szukając znaków ze swej wizji, a także czuwała, by tym razem nikt jej nie zaskoczył. Gangrelka ponownie zatrzymała się przyhamowując wyprawę i wskazała dłonią przed siebie. Gdzie niegdzie widać było w głebinie lasu niewielkie kamienie. Z rzadka obok takich kamieni wbity w ziemię były miecze. Teraz już oplecione roślinnością lub okryte kopczykami śniegu i lodu. Volva trudów nie miała z zauważeniem znaków, co jak blizny na konarach drzew wysoko i nisko widoczne były. Rozglądała się za znakami, gdy czy to błysk czy to ruch niezbyt typowy dla roślin uwagę jej zwrócił. Wieszczka syknęła cicho i ręką machnęła, by uwagę przyciągnąć najbliżej siebie stojących i kierunek wskazała na prawą stronę ku południu. Frey przyczaił się i zerknął w te strone, gestem samym przykazał i innym to uczynic. Wszyscy przypadli do ziemi by przez chwil kilka bez ruchu przyczaić się. Gudrunn i Elin powoli rozglądały się. Gangrelka lekko volvę traciła i wskazała krótko zagajnik krzewów. Bezgłośnie na oczy wskazała. Gdy Elin spojrzała uważniej, zauważyła poblask odbicia światła co ślepia objawił. Póki co strażnik nie zdawał się ich zauważyć. Volva głową skinęła na znak, że widzi i ostrożnie ku Freyvindowi się zwróciła powtarzając gest Gudrunn i pokazując jeden palec dodatkowo. Skald zaciął usta w kreskę i miał ochotę złożeczyć. Atak na sukinsyna, mógł zaowocowac tym, że ten ucieknie i zaalarmuje resztę, a dalsze podążanie ku lezu zauwazenie ich i to samo. W najlepszym wypadku mieliby jednego na plecach… Po chwili oczekiwania Freyvind z bólem serca podjął decyzję. Połozył palec na ustach i gestem polecił aby inni przekazali to dalej. Wskazał Gudrunn drogę przed siebie aby skradając się kolumna ruszyła dalej. Sam spięty patrzył w kierunku strażnika. Gotów puścic sie w dzika pogoń skradał sie sięgając ku mocy krwi aby jego ruchy stały sie bardziej płynne i zwinne. Wieszczka coraz gorsze przeczucia miała ale skradała się ze wszystkimi spokoju na twarzy nie tracąc. Czujność wzmocniła śladów zagrożeń wypatrując. Krok za krokiem, mąż za mężem ruszyli dalej. Faktycznie, Gudrunn daleko zajść musiała w swych poszukiwaniach, bo sami zaczęli dostrzegać jak las gęstnieje, a powietrze wokół zaczyna przenikać… moc. Nie było innego określenia na to. Ludzie niepokój odczuwać zaczeli co dało się raczej poznać po ich ruchach co znacznie ostrożniejsze się stały. Jeden Sven co pochód zamykał humoru i tryskającej z niego energii nie tracił. Ponownie uwagę volvy i Gudrunn zwróciły tym razem odgłosy wiatru lecz niósł on szepty jakby i przenikał do szpiku kości. Sven z tyłu też nagle kroku wstrzymał. Elin niepewnie rozglądać się poczęła czując wzrok zmarłych na sobie. Hell gniew wzbudziła, a teraz umarłym spokój zakłócała… Nie było dobrze. Dreszcz ją przeszedł przy kolejnym podmuchu, który odczuła niczym dotyk martwych dłoni na swej skórze. Wciągnęła cicho powietrze i recytować bezgłośnie modlitwę za zmarłych zaczęła. Skald choć czuł się niepewnie znać po sobie tego nie dał. Nie mógł. Gdyby i on zaczął się wahać i okazywać zdenerwowanie inni tym bardziej mogli zwątpić. Czuł się niepewnie, ale przezwyciężył to. Jedynie z tyłu głowy czując moc tego miejsca. Uniósł głowę tocząc twardym spojrzeniem po innych i wysforował się naprzód by przykład dać. Volund również odczuwając nienawistne muśnięcia lodowatych powiewów rozgladać się zaczął z chwilowym niepokojem. Spojrzenie skalda jednak pomogło mu. Mocniej włócznię schwycił by gotowić się do dalszej drogi gdy… … przez las przetoczyło się wycie… Drugie… ….odpowiedziało mu trzecie…. A napór powiewów nasilił się i chłostać ich zaczął po twarzach… Gudrunn nadal nie mówiąc ni słowa miejsca wskazała: ku południowemu skraju widniejącej niedaleko przed nimi polany. Wieszczka w tamtym kierunku pojrzała przypatrując się uważnie. Elin co jako jedyna z nich wyglądała na najmniej młoceniem wiatru dotkniętą oko zmrużyła. W południowym krańcu dostrzegła większą zasiekę drzew co niejaką osłonę być dać mogły gdyby atak pojawić się miał teraz. Tymczasem polana zaczynała powoli ożywać… Volva gest Gudrunn powtórzyła starając się na pewną siebie wyglądać i w kierunku wskazanym ostrożnie ruszyła chcąc pokazać co reszta robić ma, rozglądała się cały czas nie chcą zostać zaskoczoną. Patrząc gdzie wskazywały skald kiwnął głowa i sam wskazał reszcie gestem tym polecając ku osłonie sie ruszyć. Leże wilków było tuż, afterganger znów siegnął ku mocy krwi dodając swym martwym mieśniom siły godnej łamać okręty drakkarów. Gdy reszta przemykała we wskazanym kierunku. Od Grima przejął dyszel wozu z przywiązanym doń trupem wilkołaka. Sam jako jeden z ostatnich pobiezył w miejsce które wskazały wpierw Gudrunn i Elin. Agvindur i Sighvart ruszyli po bokach, Volund tuż koło volvy, ghoule po zewnętrznych, Sven zaś nieco się ociągał jakby nie chcąc skalda zostawiać. Przed nimi odgłosy warkotów dzikich bestii słychać poczęło być, pokrzykiwania co w charkoty gardłowe się przemieniały i krzyki … ludzi dać się poczęły. Z obrzeży lasu wycie co na intensywności nabierać zaczęło jak wezwanie do boju. Szczególnie jeden głos, który swym niskim, gardłowym brzmieniem jakby wyzywał wywołując przerażenie wśród ludzi towarzyszącym im. Ci, co zioła Elin pili wcześniej jednak otrząsnęli się z przerażającego wrażenia. Wieszczka włosy potargała i jakby chcąc zagłuszyć wycie poczęła zaklęcia i klątwy rzucać ku wilkom. Wokół rozpętało się piekło. Pieprzony Ragnarok. Skald jednak nie panikował i stalowym spojrzeniem po ludziach potoczył. Zaczynającą szeptać volvę wzrokiem zmierzył do granic duszy docierąjacym kręcąc krótko głową. Wciąż widział szanse w tym, że to strażnik wyczuł ich trop i zaalarmował resztę jaka odpowiadała mu i wyciem i bieżeniem w jego stronę. Nie na nich. Przyparł głowę Gorma będącego obok. Bliżej ziemi i uspokajającym gestem potoczył do wszystkich. Bezgłośnie modląc się do Odyna. Elin czuła rosnące przerażenie, jak powoli, powolutku zaczynało brać ją w swoje objęcia. Rozzłościła Hell, nie uczyniła nic by dopomóc swemu Panu i jeszcze teraz wywiodła wszystkich prosto do leża lupinów. Jeśli przegrają będzie to jej wina. Spojrzenie skalda zatrzymało szept, którym próbowała dodać sobie i innym odwagi. Zamarła słuchając wycia i kontynuując w myślach modlitwy za zmarłych, by przynajmniej oni nie przeszkadzali. Wnet poczuła volva dłoń cudzą na własnej, lecz gdy instynktownie spojrzeć, prepiękne oblicze Volunda zobaczyła, kroczącego blisko cały czas, i pamiętać mogła, jak był sprzysiągł pomóc Słoneczko za wszelką cenę ocalić. Twarz jednak teraz mniej kamienna była, łagodna jakoś, nieomylnie i wiezią jaką i z Freyvindem dzielili uczyniona bardziej życzliwą. Od razu gdy szli wciąż naprzód uczynił krok jeszcze do volvy Pogrobiec, tak że niekomfortowo blisko byli bardziej nawet niż dłoni jej trzymania by wynikło by szeptem z nią móc mówić. - Szzzz… - patrzył kobiecie prosto w oczy, a ton jego był bardziej uspokajający, niż kiedykolwiek - Nie istnieje w najmroczniejszych krańcach ziem potworność, która strachem dobroć i troskę byłaby w stanie zgasić. Elin zapatrzona w niego uspokoiła się na tyle, iż jej bardziej opanowana i chłodna część osobowości wychynęła na wierzch. Myśli ponownie wróciły do głównego celu jakim był ratunek Sigrun i analizowania sytuacji, w której się znaleźli. Musiała panować nad sobą, gdyż ludzie patrzyli. Musiała, choć ciągle strach czuła. Skinęła głową berserkerowi w podzięce i szła dalej. Zarośla tworzące niewielkie zakole na południowym krańcu polany zobaczyli przed sobą, pomiędzy dwoma z czterech dębów co volva w wizji swej ujrzała. Wiatr przybierał na sile z nienawiścią wprost rzucając się na Volunda, Agvindura i Sighvarta. Zwiewał włosy, gałęzie, wył potępieńczo i zdało się, że na wietrze głosy słychać jakoweś. I choć wszyscy wystawieni na jego działanie było, Elin jako jedyna najmniej powiewami szturchana była. Volva dostrzegając różnice w zachowaniu wiatru zastanawiać się poczęła nad przyczyną i jak mogła tą niewielką przewagę wykorzystać najlepiej. W skryciu zarośli rozejrzała się ponownie wypatrując miejsca ukrycia się lupinów. Gudrunn z prawej strony się wychyliła i szeptem relację zdawała: - Ze wschodu sześciu chłopa biegnie. Trzech w stronę kamienia, trzech… na północ - schowała się ponownie. - Jak z lewa? - rzuciła do Sighvarta lecz Rudowłosy szybszy był. - Z północnego-zachodu dwa wilki wypadły. Coś z kamieniem… się...dzie….- nie dokończył wpatrując się przed siebie bez ruchu. Gudrunn Ormowi gestem nakazała by go walnął. Zdziwiony mężczyzna posłuchał wypłacając wampirowi solidną sójkę w bok. Volva zaś za plecami pośród gałęzi dwie rzeczy dostrzegła: Pierwsze to czarnego kruka co raz i drugi okiem pacirowkowym spoglądał na nich. Widząca z szacunkiem głową skinęła, by dalej patrzeć. Drugie to rosnącą sylwetkę pomiędzy drzewami. Wielkie cielsko prostowało się właśnie by z rykiem okropnym, kłapnięciem potężnymi szczękami ruszyć na nich. W wielkiej łapie błysnął wielki, zakrzywiony nóż. - Za nami, idzie na nas w formie bestii… - Szybko szepnęła Elin wskazując kierunek i po moc krwi sięgając. Volund słysząc to odwrócił się oczyma wiodąc za wskazanym kierunkiem i włócznię wprawnie obniżając, wychodząc kilkanaście kroków naprzeciw nowemu zagrożeniu, tyle tylko by pewność mieć, że ominąć go w drodze do volvy nie zdoła, a w nagłej żwawości jego moc krwi dało się dostrzec - oczy jego własne zaś szkarłatem zajaśniały. - Szyk czynić jak rzekłem! - rzucił twardym głosem skald zdejmując tarcze z pleców i mocniej chwytając dyszel przerobiony na pal z e zwłokami wilkołaka. - Frontem do tego sukinsyna, po ubiciu do kamienia szyku nie gubiąc. - Uniósł pal z ciałem w stronę nadbiegającej bestii, kły obnażył i splunął w twarz trupa. Heming szybko ruszył ku volvie by wedle wcześniejszych rozkazów skalda Elin chronić. Gudrunn syknęła cicho i płaszcz narzucony odrzuciła. Z jej dłoni poczęły wyrastać pazury co nagość jej nagle dziką niezwykle uczyniły. Sven za Elin i Hemingiem się ustawił plecami by od ataku z polany możliwego chronić. Wilkołak zaś susami przemierzał odległość między aftergangerami i ludźmi. Im bliżej był tym bardziej kły ukazywał i widać wpatrzony był w wystawione pokaleczone truchło. Kruk zaś zleciał ostrym lotem wyprzedzając szarżującą bestię i lecąc w głąb polany. Jeszcze trzy metry, jeden - dwa susy… Jak gdyby rozmowę ze śmiertelnym co z Rusi wspominając, Volund mierzył zmrużonymi, szkarłatnymi oczyma ruchy przerażającego lupina kalkulując, jakie ruchy ten wykonać może. Grot jego włóczni delikatnie w każdej sekundzie się przesuwał, by celować coraz lepiej w tors bestii, spokój aftergangera zdawał się przeciwieństwem szału… Wtem, gdy nadszedł moment by się zetrzeć, berserker w chwili obranej doświadczeniem raptownie oręż skierował i naparł, ruszył, całą siłą rąk i ciała, by jeśli zdoła, przeciwnika uderzyć pierwej. Obok niego zdumiony obecnością Volunda i trochę przez to wściekły, Freyvind wyczekawszy najlepszy moment gdy wilkołak się rzucał już na nich, pochylił pal i uderzył by nabić nań pędzącą bestię swym pędem tym mocniej na drzewce się nabijającą. Afterganger pędzący do skalda i berserkera by formację całą odwrócić akurat się z nimi zrównywali gdy Freyvind z łatwością wynikłą z nadludzkiej siły długi palik z nadzianym wynędzniałym truchłęm w ludzkiej postaci skorygował w chwili ostatniej na trasę opętańczej szarży lupina, który z chyżością przeczącą ogromowi swej postaci obrócił futrem obrośnięy tors bokiem i o milimetry zaostrzony szpic minął. Grot włóczni Volundowej na ramieniu mu pas futra wyciął gdy i Pogrobiec prawie równie prędki trafił wilkołaka lecz nierówno, bruzdę raptem wyrywając że stal karmazynową wstęgę wzbrygnęła. Obrońca caernu między drzewcowym orężem zdążył oszponione łapy sięgnąć ku dwóm afterganger. Sam rosły jarl Ribe w biegu ku bratu swemu miecz tylko w jednym ręku uniósł sztychem ku bestii i z okrzykiem na nią wpadł, ostrze w tors nawet głęboko zagłębiając, lecz bez wyraźnej bestii reakcji. Jak gdyby niczym to było. W tych ułamkach sekund gdy między trzema wampirami się znajdował, nawet garou Agvindura spostrzec nie zdążył mimo rany jak cień Gudrunn wściekej, z blond włosami rozwianymi na wietrze jak bicze z przeciwko jak jarl wyskoczyłą swymi pazurami na odlew ramię wilkołaka przeorała gestem zamaszystym. Rozpętało się piekło. Rosłe cielsko garou okręcało się łapami zamachując by roztrącić afterganger, tak że Agvindur raz po raz razy mieczem czyniący uskoczył w tył i zatoczył się by jak tylko lupin ku reszcie zwróci podbiec. W chwili tej krótkiej Gudrunn sama od szponów się chcąc opędzić jak wilczyca prawdziwa na plecy pad uczyniła, nie ulegle jednak lecz własnymi pazurami jeszcze rozcinając ścięgna i mięśnie wielkich łap czyniącego sobie miejsce, zasypywanego gradem ciosów wroga. Freyvind końcem piki wbitym glebę przeorał by ją cofnąć i sam o krok odsąpił by ledwie zaostrzonym palem obojczyk zajętego lupina zahaczyć z taką siłą, że ciało i kość zostały przebite i wyrwane tak łatwo jak gleba u drugiego końca makabrycnej, zdobionej trupem broni aż skalda źrenice w ciemności nocy niewidoczne rozszerzyły się w osłupieniu jego z własnej mocy. Volund sam był się cofnął i przypatrywał włócznię prawie do chrzęstu potężnych dłoni ściskając, szkarłatne ślepia patrzyły miejsca pomiędzy afterganger by uderzyć i jak gdyby zdradzały zamysł jak uderzyć by cokolwiek znaczącego uczynić. Albowiem wilkołak pomimo wszystkich razów i faktu, że bronił się jeno, wciąż nie był znacząco raniony, razy Freya i Agvindura prawie na oczach bólu nie zadawały i tyle znaczyły równo prawie co szponów Gudrunn, przedłużenia Bestii z jej duszy. I nim Agvindur powrócił o krok, nim Gudrunn w sekundy ułamek na nogach była, nim Freyvind w myśl się nawrócił błyszczące od gwiazd zwierzęce ślepia skrzyżowały się z oceniającymi je Volundowymi i na Pogrobca wilk się rzucił z taką prędkością jak gdyby nogi jego w miejscu zaprzeć się nie musiały, a szpony były burzą. Tak był prędki, że Pogrobiec ślepiami jak zahipnotyzowany nie miał szans zorientować się nawet, że jest atakowany. Pięciocalowe pazury pierś jego przeorały skrząc skry i zahaczone oczka z kolczugi wyrywając gdy Volund został potęgą ciosu obalony tak prędko, że nie zdążył jeszcze przestać myśleć jak zaatakować ciosem, który mógłby go wobec ran dotychczasowych z miejsca zabić na zawsze. Agvindur chyżej nawet niż na początku, jak gdyby chcąc zdążyć berserkera ocalić zamachnął się przecinając tylko powietrze gdzie wilk był przed chwilą, prawie potykając by nadążyć za prędkością walki. Freyvind prędki, lecz nie aż tak na bok oskoczył i chcąc wilkołaka co towarzysza miejsce tuż obok zajął, z zaskoczenia mocą swoją do zaskoczenia lupinem prędkim jak wiatr przypadkiem palik w udo Gudrunn wbił, martwe ciało biegnącej ku potworowi wyrywając wraz jej skrzekiem drobnego bólu i większej furii. Nim go opadła, volva co za plecami afterganger walkę obserwowała z bezsilnością własną się mierząc, w skupieniu oczy na chwilę przymknęła, a gdy je rozwarła, teraz ona patrzyła prosto w ślepia lupina, akurat w sekundzie, gdy Pogrobiec jej w swym mniemaniu strzegący przed nią padł. Nawet nań nie spojrzała gdy bezgłośnie, w ciemności, widząc ślepia wilkołaka, który i oczy jej widział zapragnęła by strach nad nim zapanował, jednakże nie panowała w pełni nad skutkami swego Daru i garou ogarnął szał taki, że wydał z siebie ryk jak tryumf i śmierć dla afterganger gdy nienawiść zawładnęła samotnym obrońcą. Dla reszty to wyglądać mogło jedynie jak radość z Pogrobca ubicia. Wtem Gudrunn ryk w skowyt przemieniła, szponami na krzyż i miną jak Vóðarr, i gdy nogi się pod lupinem ugięły i padał na dokładkę gardłu jego swe zakończone śmiercią nadstawiła by sam upadek żywot jego zakończył. I to było tyle. Agvindur dyszałby, gdyby żył i spojrzenie z Gudrunn wymienił, nim ta przestrzegające skaldowi posłała. Ku zdziwieniu niektórych Pogrobiec włócznią podpierając się podniósł, jak gdyby nic mu wilk poza dumą nie uszkodził. Wszyscy - również Ci zbyt z boku, teraz ich widać było po krótkiej a dramatycznej walce, afterganger i śmiertelni, gdy potęgę raptem jednego lupina ujrzeli...czekali na Freyvinda rozkazy. Skald niewiele czekając po polanie rozejrzał się, wychodząc z powrotem na czoło i bez słowa ciągnąc za sobą korowód wojowników. Ostatnio edytowane przez Blaithinn : 13-07-2016 o 11:15. |
16-07-2016, 14:32 | #48 |
Reputacja: 1 | Kamień
__________________ Nikt nie traktuje mnie poważnie! |
16-07-2016, 14:46 | #49 |
Reputacja: 1 | Rozmowa z czarnowłosym
Po bitwie
Ostatnio edytowane przez Blaithinn : 21-07-2016 o 17:28. Powód: Obrazek |
16-07-2016, 15:03 | #50 |
Reputacja: 1 | Ziemianki
__________________ Nikt nie traktuje mnie poważnie! Ostatnio edytowane przez -2- : 16-07-2016 o 17:40. |