Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2016, 15:06   #195
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
W czasie gdy Lajos był zajęty dyskusją z szeryfem do miedzianego smoka dotarła pewna złotowłosa elfka. Wpierw wyglądała na zadowoloną z ich obecności w zajeździe jednak potem dostrzegła w jakim “stanie” aktualnie byli, westchnęła i podeszła do ich stolika.
- Widzę że znów… “odreagowujecie” wyprawę czy coś. Będziecie mieć chwilę ?
Arabel wstała i rzekła uśmiechając się szeroko
- Właściwie to my cię szukaliśmy, bo mamy pewną sprawę do ciebie, chodzi o jaśnie pana inkwizytora i jego problemy, usiądziesz? Wędzonej rzepy?
Elfka przyjrzała się oferowanej rzepie z zupełnie obojętną miną po czym usiadła.
- Chyba podziękuję. Więc macie problemy z Greganem ? To nawet dobrze się składa. Co się stało ?- zapytała spoglądając na chwilę na padniętego Caldwena, więc jej pytanie mogło dotyczyć tak inkwizytora jak i powodu tak wczesnego “świętowania”.
- Bo podobno tą elfikę co on zatrudnił pirwały jakieś Fey, i chcą ogólnie byś pomogła mu w negocjacjach z pięknym ludem… Choć to też elfy… Że są piękn czy się nie ty tylko tak ogólnie… To jest ty też jesteś piękna… Hotarubi!
Czemu oni nie mogą choć raz być trzeźwi lub zdalni do sensownej rozmowy…” - pomyślała Shalelu słuchając “wyjaśnień” Arabel oraz brak reakcji ze strony reszty.
- Elfka ? Jak pamiętam ostatnim razem gdy sprawdzałam w jego grupie była tylko jedna i raczej niezbyt miła. Ponadto masz błędne wyobrażenie o fey zwłaszcza tych mieszkających w okolicach… niektóre mogą przypominać elfy ale tylko niektóre. Tutejsze fey nie mają w zwyczaju porwań… Hotarubi może ty mi wyjaśnisz o czym ona mówi ? - elfka spojrzała się z nadzieją na minkankę.
- To długa historia związana z pewnym nieporo…. - spróbowała wyjaśnić Hotarubi zanim przerwała jej Arabela.
- Hej, nie ja wymyśliłam tę historię tylko ten koleś od Gargana, ja robię tu za gońca. To miała być jakaś Sofie, dziwne imię jak na Elfkę, pewnie dlatego jest taka nie miła bo się z niej śmiali w dzieciństwie? - rzekła Arabela.
- Różnie toczą się losy pani Arabelo. Kto wie co skłoniło rodziców pani Sophie być jej takie imię. Czy też sama je sobie wybrała z jakiegoś powodu. Nam nie ma co dociekać. - Hotarubi starała się skorzystać z dyplomatycznych metod.
Arija w ciszy dokończyła swój posiłek, który następnie opłaciła i wyszła z tawerny zostawiając pijaną część drużyny samym sobie.

Shalelu zadumała się chwilę po czym odparła.
- Jeśli dobrze się orientuję to mieli w obozie dziewczynę na którą wołali Sophie tylko że wyglądała na tutejszą i na pewno nie była elfką. Więc mówicie że zaginęła a jeden z ludzi Gregana przyszedł wam o tym powiedzieć i prosić o pomoc tak ? Podejrzane choć rzeczywiście zrobił się ostatnio bardziej aktywny, możliwe że mieszkańcy lasu spróbowali się mu tak odpłacić za wyprawy ale powinna raczej wrócić ot takie straszenie. Chyba że… hmmm możliwe że moja znajoma będzie umiała wam powiedzieć co się tam stało w sumie już wczoraj chciałam się spytać czy mogliście by dostarczyć jej jeden pakunek… tylko chyba przy waszym obecnym stanie nie wiem czy jest na to szansa…
- Stanie? - zapytała paladyn zaskoczona - A nie, ja taka zawsze jestem. To wynik pławienia się w chwale Serenae i poczucia misji walki ze złem… To do kogo mamy zanieść tę paczkę - zapytała uśmiechając się.
- Aha… normalnie prosiła bym was byście pozostawili go w jednym miejscu z którego by go odebrała jednak skoro chcecie się od niej czegoś dowiedzieć to mogę wam wyjaśnić jak dojść no i dać to… - położyła na stole coś co w sumie można by było uznać za bubel jaki można kupić od przewoźnego pseudo magika. Kawałek drewna owinięty sznurkiem z kilkoma paciorkami i piórem na końcu do tego całość wyglądała na trochę zmaltretowaną - Mam pewne układy z tamtejszymi mieszkańcami i udało mi się kiedyś wynegocjować bezpieczne przejście dla moich znajomych jeśli będziecie mieć to na widoku to powinniście mieć względny spokój. Chociaż nawet jeśli nie uznają za intruzów to mogą się zdecydować na przyjacielskie żarty… nie muszę chyba wyjaśniać że w ich rozumieniu przyjacielski żart to dość osobliwe pojęcie ? - następnie zaczęła tłumaczyć z której strony lasu powinni wejść by dotrzeć do polany z której powinni znaleźć zarośniętą ścieżkę do pewnego głazu od którego mieli by iść na wschód. Oczywiście elfka nieprzekonana stanem reszty obecnych wyjaśnienia kierowała głównie do Hotarubi. - Chyba dobrze wam wytłumaczyłam, powinniście wiedzieć że jesteście na miejscu jeśli podążycie zgodnie z instrukcją tylko powtarzam. Gdy tylko tam dotrzecie od razu mówcie że was przysłałam nawet jeśli w okolicy nie widać żywego ducha. Czy to jasne ?
- Oczywiście, pani Shaelu. Rozumiem, że pozorna łatwość tego zadania ma się nijak do potencjalnej możliwości zaszkodzenia waszej reputacji ? - Hotarubi lekko się ukłoniła.
- Takie żarty jak ten, gdy bracia Dukes, którzy wysmarowali wychodek smołą gdy - rozpamiętywała Arabel, ale Shalelu jej przerwała
- Nie przypominaj mi - odparła elfka, a paladyn znacząco kopnęła Hotarubi, aby ta nie zadawała durnych pytań i z nabożną czcią ujęła przedmiot, który uznała za magiczny artefakt.
- Bardziej jej zależy na spokoju inaczej by mieszkała na obrzeżu lasu, a nie w głębi. Dlatego może nie być zadowolona z waszej obecności w licznym gronie. Kiedy byli byście gotowi ruszyć ? To przekażę wam pakunki. - wyjaśniła Shalelu czekając na ich odpowiedź.

Arija wracała razem z Lajosem, ale jednak osobno.
Ponura czarodziejko-wojowniczka, okryła się szczelniej ubiorem, czując powoli wdzierający się chłód do jej wiecznie rozgrzanego ciała. Świecące oczy, przygasły, niczym dwa wypalające się węgle, wpatrzone w plecy mężczyzny przed sobą.
Kapłan był w świetnym humorze. Tanecznym pląsem przemierzał alejki mieściny, podśpiewując pod nosem pijacką piosenkę. Najwyraźniej jemu chłód nie doskwierał, bo rozchełstany pod szyją, wywijał kolejny piruecik, falsetując refren przyśpiewki.
Jak gdyby nigdy nic wparował z impetem do karczmy, to znaczy spróbował to zrobić bo za pierwszym razem za słabo nacisnął klamkę, przez co pęczniejące od wilgoci drewno nie do końca ustąpiło przed przybyłym. Niezrażony jednak Lajos, walnął mocniej z bara w drewnianą konstrukcję, która ze zgrzytem otworzyła się wypuszczając na zewnątrz chybotliwe promienie światła.
- Kto nie zaznał chmielu w płynie, ten prze-e-egrał życie, na, na, na! Wróciłem! - zaśpiewał radośnie, podchodząc do stołu przy którym siedziała reszta drużyny.
Arija, zamknęła za kapłanem drzwi, po czym podeszła do wielkiego paleniska by rozgrzać zgrabiałe dłonie.
- Panu Szeryfowi było bardzo smutno z powodu dziecka bo mógł złapać zabójcę zanim zabił małego więc trochę się pokłócililiśmy ale już ześmy się pogodzili od razu bo ha! Ja to człek bezproblemowy jestem a wieści przykre to mu przebaczyłem że się na mnie wyżywał. Poprosił żebyśmy Gargana przepędzili na cztery wiatry najlepiej całego i zdrowego w okolice jego domu żeby się tu nie pałętał. Kochany z Pana Szeryfa człowiek ale naiwnie wierzy że ten gałgan Garagan jest tu niewinną dobrą duszą a jego towarzysze mu umysł zatruli... - Zaczął relacjonować ze swojego punktu widzenia po czym, już bardziej obiektywnie przytoczył wszystkie informacje przekazane mu przez Hermlocka.

- Pani Arijo, mam nadzieję, że okazaliście temu dobrodusznemu szeryfowi odpowiednią dozę szacunku.Panie Lajosie, proszę skończyć z tym stanem upojenia…. -zauważyła Hotarubi -Czy powinniśmy o czymś jeszcze wiedzieć?
- Skąd pomysł, że w ogóle do niego poszłam. - mruknęła popielatowłosa odwracają twarz od ognia.
- Mówiłem że dzisiaj już nie pije bo to byłoby za dużo ale muszę czcić mojego patrona tak jak on sobie tego życzy! Gdyby nie jego łaska to nie byłoby latającej czachy szukającej skarbów ani magii ukrywającej was przed trupami czy błogosławieństw w walce z Simonem więc proszę z łaski swej nie obrażać alkoholu który jest świętym napojem mej wiary i chroni mój umysł przed ingerencją mrocznych sił!- Odpowiedział Mikance z dumą w głosie.
- Ale takie codzienne spożycie trunków… Czy wasz patron dba również ostan waszej wątroby? - spytała ninja.
- Ano są zaklęcia leczące i usuwające trucizny jedno to chyba dla pana Caldwena muszę wymodlić na jutro… do tego mamy ABSOLIUTNY zakaz upijania się do nieprzytomności i uzależnienia. Tylko pod humorek i dla rozluźnienia. - Wyjaśnił z uśmiechem.
Elfka pokręciła głową obserwując całe zajście po czym odezwała się:
- Dla wszystkich było by lepiej jeśli Gregan poszedł by w swoją stronę. Chyba nie muszę dodawać byście byli w miarę “dyskretni” gdy będziecie odwiedzać moją znajomą ? Mówiłam już że nie przepada za gośćmi i na pewno nie będzie dobrze jeśli ściągniecie jej na głowę Gregana wraz z jego całą zgrają. Jeśli będzie się interesował co tam robicie lub próbował was śledzić to spróbujcie go zbyć lub przyjdźcie innego dnia.
- Jak najbardziej rozumiemy. Czy powinniśmy jeszcze o czymś wiedzieć, co do jej zwyczajów? - spytała.
Arabel wybuchnęła śmiechem i uderzyła się w uda.
- No cóż, nie ma na co czekać. Udajemy się na wyprawę! A Gargan nic się nie dowie! - rzekła paladyn.
- Panie Lajosie może dolejcie na tyle pani Arabeli, by usnęła ?
- Hoatarubi, wiesz, ja ma twardą głowę. Jak chcesz, to może zrobimy konkurs na picie? Pewnie wygrasz dzięki swym tajemniczym techniką z Minkaj - objęła kupelę ramieniem.
- Dobry pomysł bo ja po nocy się nigdzie nie wybieram… muszę jeszcze moją kruszynkę nakarmić… - wtrąciła Arija, odchodząc od paleniska. - Właściwie to… nic tu po mnie. Do jutra. - płomiennooka, machnęła ręką w kierunku towarzyszy po czym jak gdyby nigdy nic wyszła z karczmy i udała się do siebie.
- Alkoholu nie powinno się używać do tego by utracić przytomność! Zamiast rozważać świętokradztwo i bluźnierstwa trunku idźmy spać. Wy odprowadzicie Arabel do łóżka ja zniosę i okryje biednego gnoma którego muszę nawrócić że złej drogi przesady. Dobranoc pani Shalelu dziękuję za pomoc do zobaczenia Arijo.-Pożegnawszy się spróbuje wziąć Caldwena na ręce i ruszył na górę.
Shalelu słuchała ich wywodów pogrążona we własnych rozmyślaniach w końcu sama wstała od stołu dodając tylko:
- Będę się też zbierać bo mam jeszcze coś do obgadania z Ameiko i innymi. Co do pytania, to jak mówiłam nie przepada za gośćmi więc może spróbować was odstraszyć dlatego nie róbcie nic głupiego gdy dotrzecie na miejsce tylko od razu mówcie że was przysłałam. - następnie skierowała się na zaplecze karczmy by dowiedzieć się gdzie może znaleźć nieobecną właścicielkę.

~~*~~

Biorąc pod uwagę ograniczoną dyspozycyjność niektórych kompanów oraz fakt, że ten dzień dostarczył im już wystarczającą dawkę nieprzyjemności postanowili zająć się swoimi sprawami oraz odpocząć zaś pakunki dostarczyć dnia następnego. Zresztą przyniesione przez elfkę rzeczy nie robiły wrażenia, jakiego mogliby się niektórzy z nich spodziewać, ot spory worek oraz średniej wielkości tobołek opakowany w tkaninę i obwiązany sznurem.

Zgodnie z ustaleniami następnego dnia z rana ruszyli w stronę Lasu Kleszczy by dostarczyć otrzymaną paczkę, zgodnie z instrukcjami Shalelu zbliżyli się do lasu od zachodniej strony wypatrując wspomnianej przez nią ścieżki, w oddali widzieli obóz inkwizytora w większości pusty tylko dwie osoby pozostały by pilnować dobytku. Wyglądało na to, że Gregan niezrażony niepowodzeniami kontynuował swe poszukiwania, na pewno nie można mu było odmówić determinacji.
Sami także skierowali się między drzewa docierając wkrótce do niewielkiej polanki, o której im wspomniano znalezienie ścieżki nie zajęło im długo jednak mogli stwierdzić, że przeprawa przez nią może być problematyczna była ledwie widoczna i wyraźnie rzadko używana.

Lajos: Stuka przetrwania: 12+5=17



Na szczęście dla nich Lajos miał na tyle dobrą orientację w terenie, że udało im się uniknąć zgubienia ścieżki lub zbłądzenia w głębszych częściach lasu. Przeprawa jednak i tak zajęła im więcej czasu niż by oczekiwali biorąc pod uwagę, że czasem musieli się przedzierać przez zarośla. Nie dało się też nie zauważyć, że im bardziej zagłębiali się w las tym bardziej mieli wrażenie, że byli dalej od cywilizacji niż powinni, drzewa jak i zarośla były tutaj znacznie większe wokół rozbrzmiewały dźwięki natury.

Percepcja:
Caldwen: 18+7=25 Zdany
Arabel: 2
Lajos: 20+3=23 Zdany
Arija: 16+1=17 Zdany
Hotarubi: 3+5=8



Część z nich miała jednak wrażenie, że są obserwowani ich obserwuje kapłan oraz gnom mogli przysiąc, że sporych rozmiarów świerszcz siedzący na mijanym drzewie w rzeczywistości był dziwnym stworzeniem o owadzim odwłoku i odnóżach oraz tułowiu miniaturowej elfki ? Nie byli pewni czy mieli zwidy, ponieważ zanim zdążyli się lepiej przyjrzeć istota po prostu znikła im z oczu, zresztą nie mieli czasu nad tym myśleć, ponieważ zbliżali się właśnie do wspomnianego głazu. Właściwie przypominał on obelisk, na którym dano temu wyrzeźbiono jakieś wzory obecnie zatarte przez czas i przykryte mchem oraz innymi porostami. Był to prawdopodobnie jeden z niewielu punktów orientacyjnych w okolicy jednak, gdy zaczęli się doń zbliżać niektórzy z nich usłyszeli chrapanie i mogli dostrzec, że po drugiej stronie znajdo się coś, co wyglądało na pusty skórzany bukłak oraz wystającą zza głazu nogę… tylko, że wyglądała ona na należącą do kozy a nie człowieka.
 
Rodryg jest offline