Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-04-2016, 23:25   #191
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Kapłan odebrał przekaz od gnoma i podzielił się informacjami z obecnymi.
Arabel uspokoiła się nieco i czekając na resztę pogwizdywała podenerwowana.
Gdy Lajos opowiedział im o wszystkim pozieleniała
- Chyba głupio byłoby przynosić kowallowi takie coś

Zaczęli się rozglądać po pokoju poza trofeami mordercy znajdowały się też tutaj dzienniki większość zawierały niezrozumiały bełkot o nienawiści i palącym gniewie wobec poszczególnych mieszkańców miasteczka który pewnego dnia zawładnął rzeźbiarzem. Jednak te bardziej zrozumiałe mówiły o jego pierzastym patronie Pazuzu oraz jego sługach. Kilka rysunków było bardzo realistycznych przedstawiały różne demoniczne postacie choć jeden zapisek przyciągał tutaj uwagę. Przedstawiał dziwaczną humanoidalną istotę o smukłej sylwetce i skrzydłach przypominających motyla lub ćmę, opisany był jako “Szkarłatny Prorok” i według zapisu był tym który pomógł mu ukierunkować jego gniew oraz przedstawił mu kult Pazuzu...


- Ok… to jest tekst dla kapłana - zadecydował Caldwen któremu, tak na prawdę, po prostu nie chciało się czytać całego dziennika. Po przeszukaniu pomieszczenia pod kątem pułapek, tajnych przejść i ciekawostek opuścił pomieszczenie i dał księgę Lajosowi
- Lekturka na później… - powiedział w przelocie i zabrał się za kolejne pomieszczenie.
Arabel zaczęła chodzić tam i z powrotem, aż nagle wbiła miecz i wrzasnęła
- Przestań kurwi synie udawać, że płaczesz. Gdy cię dopadnę, to wbiję ci ten miecz w zad i wyjmę ustami bydlaku - krzyczała rozpaczliwie. Wtedy dźwięk przycichł
- Chyba się wystraszył - powiedziała paladyn.
Gdy tylko miał okazję Lajos wyciągnął różdżkę i i wykorzystał ją na wciąż poobijanej minkance. Nie było to łatwe biorąc pod uwagę że pod pachą trzymał dzienniki przytaszczone przez gnoma.

Lajos Leczenie: 6+1=7
Hotarubi 19/20 HP


Po otwarciu drugich wrót ujrzeli znacznie krótszy korytarz który prowadził do niewielkiej wnęki w której znajdowały się kolejne spiralne schody, prowadzące zarówno w górę jak i w dół...
- To jaki mamy plan? - zapytała z głupia frant Arija, której nie do końca uśmiechało się bezczynne stanie.*
- Mogę iść na zwiad. Ktoś ze mną? - zaoferowała Hotarubi.
- Demokracja to piękna idea, ale nie podnośmy tego do rangi absurdu - skomentował, nieco kąśliwie, gnom i wszedł, kierując się w dół. - Jeśli czujesz się dosyć pewnie to sprawdź górę. Ja mogę swobodnie się poruszać bo, w razie czego, łatwo wezwę pomoc i, zgodnie z tradycją, prawdopodobnie dół jest niebezpieczniejszy… - zadeklarował gnom i ruszył na swój zwiad.*
- To chodź… my pójdziemy na górę a karzełka niech wpierniczą pająki - odparła kąśliwiwie płomiennooka, zapraszając, Hotarubi, gestem na schody.*
- Jeśli nie znajdzie się tam nic ważnego, to pójdę za panem Caldwenem - odparła Hotarubi mrurząc oczy.

Zbliżyli się do schodów gdy tylko gnom przekroczył próg ogarnęło go uczucie niepokoju jak gdyby miało się stać coś złego.

Caldwen: Percepcja: 2+11=13 Udany


Spoglądając w górę schodów dostrzegł niewielki przerdzewiały nóż zaś tuż nad nim ciemną plamę która kiedyś musiała być zaschnięta krwią dostrzegł też coś na granicy wzroku jak by cień który stawał się coraz bardziej wyraźny. Postać w brudnym płaszczu z ptasich piór z impetem uderzała głową w okrwawioną ścianę, wydając z siebie stłumiony śmiech i bełkot, w jednej chwili mężczyzna zwrócił się w jego stronę ukazując skrwawioną twarz z pustymi oczodołami jak by w niemi i szeroko rozwartymi umym okrzyku z których wodowała się obficie posoka. Błyskawicznie wydobył spod swego płaszcza małe ostrze i zaczął zbiegać po schodach w jego stronę, Caldwen miał tylko parę sekund na reakcję nim upiorna postać go dopadnie !

Zjawa ? Inicjatywa 10
Caldwen:Inicjatywa 7+4=11 Wygrana
MAPA: http://pyromancers.com/media/view/main.swf?round_id=162343


Reszta obecnych obserwowała jak gnom po przekroczeniu drzwi nagle się zatrzymał i zaczął wpatrywać coś w mroku u góry schodów…

- Ruszże się karzełku… kolejkę robisz - Arija pochyliła się nad Caldwenem niczym gargulec - Zobaczyłeś bazyliszka czy jak?*
Paladyn ruszyła na dół wraz z resztą, czując, że na pewno wydarzy się coś straszliwego, czego można było się spodziewać po świątyni księcia ptasich demonów.
Potem Ajira oczywiście złośliwie skomentowała poczynania Caldwena, choć przecież sama nie była nikim innym jak nieopierzonym nowicjuszem… i jej demoniczne pochodzenie jej nie usprawiedliwiało!
- Oby cię pająk w tyłek dziabnął - mruknęła paladyn
Potem nagle Caldwen zamarł...

- Osz ty...! - warknął Caldwen odskakując w tył. Jego dłonie i oczy już lśniły błękitnym blaskiem i promień czystej energii zimna prosto w zjawę...

Bez ostrzeżenia dla innych gnom cisnął promieniem lodowej energii gdzieś w górę schodów po czym zaczął panicznie się cofać…

Promień energii przeszedł przez widmo jak by było tylko złym omamem, upiór znalazł się tuż przed gnomem gotowy go pochwycić i zadać cios….

Caldwen: Wola: http://kostnica.eu/roll/56bb2f87a641b/ 14 vs 16 Niezdany
Obrażenia: http://kostnica.eu/roll/56bb2fc5d6286/ 10
Wytrzymałość: http://kostnica.eu/roll/56bb32cc6120c/ 11vs 16 Niezdany
Caldwen HP: 4/14


Ogarnęła go niemoc został pchnięty na posadzkę ostrze opadło i zaczęło tańczyć po jego ciele.
Niespodziewanie gnom padł na ziemię wrzeszcząc jak szalony i wymachując rękoma jak by próbował odeprzeć niewidzialnego napastnika. Po chwili przestał za to obficie krwawił z okolicy szyi gdzie dostrzegli paskudną ranę przypominającą… sokoła gotowego pochwycić zdobycz ?

Caldwen pomimo bólu widział jak widmo uśmiechnęło się zadowolone ze swego dzieła po czym po prostu powróciło do niebytu…
- Pa… Caldwen? -powiedziała podchodząc do Caldwena. Zobaczyła, że nagle gnom zaczął krwawić. potem zaczęła się rozglądać za napastnikiem.
- Łaaaah… - zakrzyknął ostatni raz gnom zrywając się do siadu, gdy już widmo uciekło… spojrzał w dół na swój pocięty tors ciężko oddychając - Panie Lajos - syknął z bólem - jakieś leczenie?
Przed oczami Ariji śmignęła zamazana sylwetka, nie był to duch, do których była przyzwyczajona, dlatego spanikowana krzyknęła dobywając broni. - Co do czorta! - rozejrzała się wokoło, nie widząc nigdzie zagrożenia. - Co to było? CO TO BYŁO? - nic tak w życiu nie lubiła jak niewidzialny napastnik, nie wiedziała skąd ta nienawiść, ale podświadomie czuła, że niedostrzegalny wróg równa się ogromne kłopoty, ból i cierpienie.*
Arabel zerwała się na okrzyk gnoma
- Odsuńcie się, muszę go zobaczyć i podleczyć - Arabel pchała się do Caldwena.

Gdy tylko wrzeszczący gnom wypadł na korytarz Lajos aż upuścił wręczone mu wcześniej księgi, z niepokojem rozglądając się za źródłem tego ataku.Gdy tylko gnom poprosił o pomoc dobył różdżki i przyklęknął.
- Niech się pan nie martwi zaraz pana uzdrowię !
Lajos Leczenie: 7+1
Pozostałe ładunki: 45
Caldwen 12/14hp


 
Arvelus jest offline  
Stary 22-04-2016, 18:37   #192
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Walka z Simonem

Caldwen Wiedza: Religia 18+11=29

Gdy Lajos zajmował się jego ranami gnom miał chwilę by pomyśleć nad niespodziewanym zjawiskiem, które napotkał, szybko stwierdził, że mieli do czynienia z nawiedzeniem. Fragmentem duszy, który pozostał po zgonie osoby odtwarzający jej ostatnią chwilę, sposób śmierci lub pewne specyficzne czynności. Nie był to w pełni zamanifestowany duch lub upiór, dlatego jego atak zawiódł, choć mówiono, że w pewnych okolicznościach ten fragment duszy może ściągnąć z zaświatów resztę duszy i zamanifestować się, jako pełnoprawne widmo. Z tego, co pamiętał nawiedzenia takie potrafiły być problematyczne w rozprawieniu się, jako że można było im zaszkodzić tylko egzorcyzmami lub przekazując pozytywną energię jak innym nieumarłym. Nawet takie działania nie były jednak wystarczające by unicestwić to zjawisko a tylko je rozproszyć lub wprowadzić w stan letargu. Unicestwienie nawiedzenia wymagało specyficznego działania odpowiedniego do osoby lub też okoliczności jego powstania tylko wtedy można było by unicestwić więź trzymającą resztki duszy w tym świecie… W tym przypadku? Być może był to osobisty nóż zabójcy lub groteskowy sposób, w jaki dokonał samookaleczenia, który utrzymał jego fragmenty po tej stronie, ale możliwe, że było tu też coś jeszcze.

- Ok… mamy tutaj parszywego widmiaka. Ale to nie go spotkaliśmy. Tylko pewne jego echo i już go nie ma. Ale prędzej czy później spotkamy właściwego bydlaka. Musimy być bardziej ostrożni… Ok. Dostałem prztyczka w nos. Chodźmy dalej razem… Pójdę kilka metrów z przodu, panienka Harutobi trzy kroki za mną.
Zaproponował gnom i ruszył przodem.
- Ej… stój… fakt plan chodzenia w grupach jest dobry, ale miałyśmy razem iść na górę… nie wiem, weź Se Lajosa… albo tą… - cholera jak jej było na imię… Arija zwiesiła się na chwilę -...Mirabel? Falafel? A-Arabel! O!
- Idę za pa… za tobą Caldwen - przytaknęła ninja
- Nie, to nie… Chodź pijaczyno… - łapiąc za rękę Lajosa, Arija pociągnęła za sobą kapłana w górę schodów. “Się kurwa zachowują jak puszczone samopas gęsi… a później będzie tylko ‘gdzie był kapłan, gdzie był wojownik, gdzie mag jak był potrzebny’’ Banda niedojebanych jełopów”.

Wkroczyli na schody Caldwen wraz z Hotarubi zaczęli schodzić w dół reszta zaś skierowała się schodami wiodącymi do góry. Te dość szybko się skończyły prowadząc ich do krótkiego korytarza, na którego końcu znajdowała się kolejna para ciężkich kamiennych wrót te były w trochę gorszym stanie i wymagały więcej wysiłku by je uchylić.

W czasie, gdy Arabel i inni mocowali się z wrotami gnom wraz z kobietą żwawym tempem schodzili po ciemnych krętych schodach jednak nie ujrzeli żadnych odnóg prowadzących na kolejne poziomy ku innym tajemnicom. Dodatkowo im głębiej schodzili tym otaczające ich kamienie były w gorszym stanie zdawało się też, że powietrze było wilgotniejsze. Wkrótce mogli potwierdzić swe przypuszczenia, gdy zaczęli słyszeć szum wody końcówka schodów była zawalona oraz zalana morską wodą oznaczało to, że zeszli aż do poziomu plaży…

W końcu kamienne wrota ustąpiły i mogli oświetlić kolejne pomieszczenie światłem latarni było ono okrągłe nieznacznie mniejsze od tego piętro niżej jednak strasznie zagracone. Szybko też poczuli zapach rozkładu i popsutego powietrza po podłodze walały się kawałki pergaminu oraz kości, cześć z nich była połamana, ale niektóre… były miniaturowymi rzeźbami jakichś monstrualnych lub demonicznych ptasich postaci. Na samym środku pomieszczenia znajdował się niewielki otwór jednak to, co zwróciło ich szczególną uwagę znajdowało się naprzeciw nich. Tuż pod popękaną i częściowo zapadłą ścianą znajdowała się sterta koców wyglądająca na prowizoryczne posłanie, coś musiało się pod nimi znajdować...

Ariję od razu zaintrygowały rzeźby, które uznała za słodkie i potrzebnej jej w życiu, dlatego schyliła się po parę z nich, by schować je do torby na później. Następnie rozejrzała się ostrożnie po pomieszczeniu, skanując je czujnym spojrzeniem, czerwono ognistych oczu. Kupka kocy, wyglądała dość podejrzanie. Kobieta postanowiła, więc wyśledzić jakiś ruch świadczący o obecności kogoś pod nimi, ale nic niezwykłego nie dostrzegła.
- Dziwne… - szepnęła do towarzyszy, wyciągając broń i dając znak by i oni się przygotowali -...Arabel… czyń honory.
Arabel była nawet dumna z siebie, że w znacznym stopniu przyczyniła się do wyważenia drzwi, zwłaszcza, że Lajos głównie kibicował, bo przy jego posturze prędzej by sobie krzywdę zrobił, a potem weszli do środka. Pomieszczenie było przerażające, pełne brudu i co gorsza, demonicznych figurek.
- Wywal to! - warknęła, gdy Arija zaczęła z typowym dla niedoświadczonych poszukiwaczy przygód napadem pazerności zbierać, co popadnie - W najlepszym razie jak ktoś to przy tobie znajdzie zostaniesz wzięta za kultystkę demonicznego lorda, a w najgorszym są przeklęte i zmienisz się w coś potwornego. Potem wszystko spalimy
Następnie podeszła do koca i sceptycznie dźgnęła go mieczem
- Sama się wywal, podoba mi się to biorę i nic ci do tego. - warknęła płomiennooka, która nie miała zamiaru oddawać znaleźnych figurek.

~ Figa. Nic tu nie ma. Schody są zawalone i zalane. Wracamy do was - dał znać Lajosowi Caldwen.
- W porządku Harutobi. Nic tu po nas. Chyba, że czujesz nieodpartą potrzebę by się wykąpać. Ja na pewno nie.
- Nie mam przesadnego zamiłowania do wody, więc możemy wracać.

Caldwen wraz z Hotarubi ruszyli w górę schodów by dołączyć do reszty w tym samy czasie ich kompani zastanawiali się, co mogłoby się czaić w odkrytym pomieszczeniu zaś Arabel przystąpiła do “sprawdzania” sterty koców przy pomocy bardzo skomplikowanej metody, jaką było szturchanie ich końcówką miecza. Jeśli ktoś z obecnych miał przeczucie, że to się źle skończy to na potwierdzenie tych obaw rozległ się przerażający dziecięcy wrzask… za ich plecami.

W korytarzu za sobą ujrzeli niewielką postać, której wcześniej tam nie było, wyglądała na szkielet dziecka odziany w zniszczone ubrania z jedną różnicą zamiast głowy znajdowała się tam groteskowo duża ptasia czaszka.

Wiedza Religia
Arabel: 18+5=23
Lajos: 12+5=17

Evangelista i paladyn od razu zorientowali się, że mają do czynienia ze specyficznym rodzajem nieumarłego, który powstaje w chwili śmierci dziecka na skutek zaniedbania lub złego traktowania, chyba właśnie odnaleźli Simona. Ten zaczął ponownie wydawać z siebie niepokojący płacz połączony ze śmiechem, przez chwilę wyglądało jak by doznał spazmu, po czym z jednego “Simona” zrobiło się sześciu. Szlochając i chichocząc stał tak w korytarzu przyglądając się obecnym w szczególności Arabel…
- Widzisz Arijoo nic tu… - rzekła arabel a potem krzyknęła. Czuła bijącą od szkieletu dziecka rozpacz i smutek… Zastanowiła się, dlaczego Simon przemienił się w taką istotę, skoro miał być ofiarą mordercy.
- Zakończę twoją udrękę! zawołała Arabel i zdała cios. Poczuła w jej sercu wzbiera nienawiść do tego potwora jak i całego jego rodu. Kowal powinien zdechnąć, za to, że spłodził tak żałosną kreaturę. Zadała cios i zniszczyła jedną z iluzji
- Ty mały bydlaku. Dorwę cię, zobaczysz!

- Przybastuj do cholery ty tępy cepie nadający się jeno do orania pola. Rusz łbem a nie dupą, do cholery ile można! - Arija miała dość rębajły, jakim była Arabel. - Nic tylko byś zabijała, paliła, niszczyła, przepędzała, odpędzała i bogowie wiedzą, co jeszcze! - fakt obecności nieumarłego dziecka wcale nie peszył zaklinaczki, która była przyzwyczajona do ‘drętwego’ towarzystwa. Dochodząc do wniosku, że prawdopodobnie zebrała dziecięce zabawki, postanowiła na razie odstawić je na miejsce i sprawdzić czy chłopiec zniknie.
- “Panie, Caldwen niech się pan śpieszy mamy problem…” - przekazał mentalnie wiadomość zamierzał zagrzewać do walki swych kompanów tylko przypomniał sobie, że szlochy tego nieumarłego potrafiły skutecznie zniwelować jego zabiegi na tym polu. Zamiast tego zaczął zmawiać prostą modlitwę prosząc swego patrona o błogosławieństwo dla tutaj obecnych.

Arija odłożyła wcześniej zabrane wcześniej figurki, lecz nie przyniosło to żadnego efektu za to płacze i szlochy przybrały na sile. Nieumarły zwrócił się w stronę Arabel raniąc ją lekko swym dziobem, po czym wyciągnął małe dłonie i po prostu jej dotknął, lecz nic się nie stało.
Hotarubi wpadła pierwsza na korytarz za nią na schodach był Caldwen oboje widzieli teraz tą dziwaczną walkę z nieumarłym szkieletem dziecka z ptasią czaszką…
Arabel spojrzała na Ariję jedyną zdrowo myślącą osobę w drużynie zawierającej wiecznie pianego Konusa, Gadatliwego Niemotę, Ogoniastą dziwaczkę z cyrku i tą kretynkę Arabel.
-Złociutka, daj spokój z tymi figurkami i lej cholernego bachora - warknęła i zamachnęła się mieczem, lecz nic nie trafiła

- Nie mam zamiaru, żywy czy nieumarły… nie atakuje, więc nie widzę potrzeby siłowego rozwiązywania sytuacji. - odparła płomiennooka, zastanawiając się czy istnieje szansa na jakąś werbalną komunikację z dzieckiem.

Hotarubi widząc ducha postanowiła ogień zwalczyć ogniem i przywołała własne cienie.
Wokół minkanki zjawiły się jej trzy identyczne kopie.
- Wiesz to nawet nie jest prawdziwe ciało, które jest zapewne tam… - Evangelista wskazał na stertę kocy wcześniej obruszoną przez Arabel mówiąc do Ariji - To manifestacja jego bólu i samotności przed śmiercią bliżej temu do cienia lub upiora niż ducha osoby, którą był ! - to mówiąc dobył pałki i spróbował pomóc Arabel w wyprawieniu Simona na wieczny spoczynek.

Cios przez niego wymierzony o dziwo zdołał dosięgnąć prawdziwego nieumarłego jednak Lajos nie miał zbyt dużo siły w dłoniach, więc zostawił tylko małe pęknięcie w ptasim czerepie.
Umarły tylko zachichotał, po czym niespodziewanie przemówił swym zbolałym głosem, w którym dało się wyczuć nutę obłędu jak i zrezygnowania.
- A wiec czas na test? Rzeźbienie w ciele nie w kościach? Nie chcę a muszę, nie ma końca...
- Blablabla -mruknęła paladyn.
- Niech se będzie nawet i krasnoludem w elfiej kiecce. - mruknęła pod nosem kobieta, która nie miała zamiaru walczyć, bo komuś się tak zachciało.
Pytanie dziobo- dziecka zbiło go z tropu - Chodzi ci o masaż? Mówią, że to rzeźbienie ciała - Powiedział w nadziej, że zdanie testu uspokoi ducha.

Gdy Caldwen przybiegł walka już trwała. Dziwił się widząc, że Arija nie walczy, ale nie miało to znaczenia… walka już trwała i może i przyjąłby jej postawę, gdyby dotarł tu wcześniej i zobaczył, że to nie dziecko zaatakowało…, ale nie widział tej sceny.
Spojrzał na kamień, który leżał obok i ten wystrzelił jak z procy w nieumarłego.

Kawałek gruzu kierowany wolą Caldwena “zaatakował” nieumarłego jednak cios był niecelny, choć wyraźnie zaprzątnął jego uwagę.
- W kamieniu? Gołymi dłońmi nie w ciele? Ciało i kości lepsze… - kontynuował swoje bredzenie, po czym ponownie zwrócił się ku Arabel. Dziób ponownie dosięgnął kobiety raniąc ją dotkliwie za to małe dłonie już nie sięgnęły.
- Mógł związać… nie wtedy było by za łatwo. - nieumarły skomentował zupełnie obojętnym tonem.
Ból przywrócił Arabel do rzeczywistości i zobaczyła, że ktoś unicestwił jedno z odbić. Zaatakowała i zniszczyła drugie.
Kamień ponownie nie sięgnął celu, lecz tym razem przeleciał na tyle blisko by delikatnie dotknąć jeden z wizerunków, który natychmiastowo się rozmył w powietrzu.
Hotarubi wyciągnęła miecz. Następnie ruszyłaby wesprzeć Arabel w ataku. Zdołała się bić znienacka w Simona.
Nieumarły zapiszczał tak jak by cios Hotarubi zadał mu realny ból, po czym zaczął łamanym głosem szeptać.
- Wcale nie myślę o ucieczce! Rzeźbie jak karzesz ch..Chwała pierzastemu panu ! - po czym ponownie natarł na kobietę jednak bez sukcesu dziób nie sięgnął ciała a gdy próbował ją pochwycić jednak z marnym skutkiem samemu prawie tracąc równowagę.
- Nie wyszło, ale następna będzie lepsza… - kontynuował już spokojniejszym głosem swoje majaczenie z czasów, gdy jeszcze żył.
- Śmierć tobie i twojemu panu ścierwojadowi - zawołała arabel i zaatakowała, Zadała straszliwy cios, który powinien zdekapitować tego małego nieumarłego, ale udało jej się zniszczyć tylko kopię
- Od piątego roku życia nie lubię iluzji!
Hotarubi w ślad za paladynką ponowiła atak. Cios normalnie powinien okazać się fatalny i odciąć przeciwnikowi głowę od karku. Jednak przekonała się, że zaatakowała tylko iluzję.
- To zaczyna być nawet zabawne… - prychnęła rozbawiona, Arija, która zaczynała się świetnie bawić podczas oglądania zmagań towarzyszy. - Może ten mały nieumarły nauczy cię trochę pokory szanowna pani rycerz… - odparła z niekrytą ironią w kierunku Arabel, przy okazji zbierając ponownie kościane zabawki.
Ewangelista był niezadowolony podobnie jak Rycerka - Nieumarli! Czemu ostatnio spotykamy samych nieumarłych?! MOJE PRZEMOWY NIE DZIAŁAJĄ NA TRUPY MAM ICH DOŚĆ! - krzyknął i zamachnął się z całej siły na trupo - dziobo dziecko. W swojej złości jednak stracił skupienie i choć trafił cel to ledwo zadrapał mu czaszkę.
Na szczęście nie tylko Lajos trafił kawałki gruzu kontrolowane przez Caldwena trafiły umarłego na tyle mocno, że przez chwilę zdawało się im, że musiało pęknąć kilka kości. Ten jednak nie przejmując się tym faktem zaczął ponownie śmiać się jak obłąkany próbując pochwycić Arabel. Dłonie jej nie sięgnęły, ale dziób już tak rana nie była dotkliwa jednak kobieta poczuła jak nagłe traci oddech i opuszczają ją siły tak jak by już walczyła lub ciężko pracowała przez kilka godzin…
Arabel dyszała ciężko po kolejnym ataku potwora. Broń i wszystko straszliwie jej ciążyło. Cięła jednak nieludzkie monstrum. Lecz atak poszedł nad głową.
Ninja nie ustawała w atakowaniu, zwłaszcza, że paladynka wydawała się tracić ducha walki.
- Jestem z wami, pani, Arabelo! Teraz przynajmniej wiadomo, kogo ciąć - zawołała dalej tnąc nieumarłego.
Tym razem cios Lajosa nie sięgnął celu za to kawałki kamienia ponownie trafiły poważnie raniąc nieumarłego. Ten jednak odpowiedział tylko żałosnym jękiem, który zmienił się w obłąkańczy śmiech, gdy ponownie rzucił się na Arabel. Zranił ją bardziej dotkliwie niż ostatnio jednak to, co ją martwiło to fakt, że po ciosie dzioba poczuła się zupełnie bezsilna jak by mogła ledwo utrzymać miecz w dłoniach. Jednak, gdy ten dosięgnął ją małymi dłońmi poczuła jak głos więźnie jej w gardle zaś wszyscy obecni z niepokojem mogli stwierdzić, że do symfonii lamentów i obłąkańczych śmiechów dołączył nowy żeński głos…

Tego im było trzeba. Arabel odpłynęła… i nie wiadomym było, czy to było jej naturalne popieprzenie, czy może jakaś sztuczka nawiedzonego domu. Arija jednak miała dość.
Chrypiącym, szorstkim głosem wypowiedziała magiczne słowa, celując w śmiejącego się, chłopięcego duszka.
Fala wody wystrzeliła spod palców kobiety, gnając w kierunku celu. Arabel poleciała niczym szmaciana laleczka na ptasiego chłopca, gnana siłą fali, która zalała cały korytarz i pobliskich awanturników.
- Lajos… weź ty te wariatkę odciągnij ja się zajmę tym gnojem, bo tak się z nim cackacie, że zaraz tu skisnę!
Arabel czuła jak potwór ją powoli zabijał. Była taka słaba, czuła, że umiera. A potem ta kretynka, Ariję oblała ją wodą. Normalnie by ją zbluzgała, ale nie miała siły. Zadała tylko leniwie cios, który nawet nie trafił i odskoczyła. Pokazała jej obraźliwy gest i szykowała się do obrony.
Hotarubi w pierwszej chwili ucieszyło, że woda nie poszła na nią. Chciała zawołać za paladynką, ale zdała sobie sprawę z tego, że Arabel znalazła się w trudnym położeniu. Trzeba było szybko zaatakować. Bez wsparcia paladynki nie udało się jej zaatakować z zaskoczenia. Cięcie wbiło się słabiej niż liczyła.
Lajos także zdecydował się zaatakować nim ustąpi miejsca Arabel jednak tym razem cios był nie skuteczny trafiając gdzieś między gnaty bez żadnej szkody. Nieumarły jednak nie wyglądał najlepiej, co było widać po jego niezgrabnym ataku przeprowadzonym na Arabel i próbie pochwycenia Hotarubi. Nie mówił już nic tylko zaczął żałośnie łkać.
Arabel też się chciało płakać. Miała ochotę zadeptać tego potwora, tylko nie miała dość siły. Wzięła zamach i niespodziewanie od jej ciosu głowa kościo trupka odpadła.
Arabel uklękła i zaczęła się modlić do Serenae. Potem na poły przytomna usiadła pod ścianą.
Czaszka upadła na posadzkę zaś reszta ciała stała przez chwilę, usłyszeli słabe łkanie, po czym słabo słyszalne słowa wymawiane przez zgładzonego nieumarłego.
- Czy to kolejna kara? Nie otwierał drzwi od kilku dni jestem głodny i jest mi zimno… zdrzemnę się tylko na chwile przecież nie zauważy… chcę do domu. - po tych słowach ciało padło na kolana i ku ich zaskoczeniu zaczęło się rozpadać. Wkrótce w jego miejscu znajdowała się tylko sterta brudnych szmat, kurzu i kawałków połamanych kości podobnie rzeźbionych jak te porozrzucane w jego celi. Także wielka ptasia czaszka zmieniła się stertę kurzu pod, spod którego wystawała tylko już normalnych rozmiarów ptasia czaszka...



Runda 1:
Simon: Lustrzane Odbicie 3+2=5 Kopi
MAPA: http://pyromancers.com/media/view/ma...ound_id=164973
Caldwen i Hotarubi dotrą do reszty dopiero w następnej rundzie.
Arabel: zwyczajny atak zweihanderem Kostnica zagrożenie krytykiem Kostnica
Pudło, zabita iluzja
Lajos: Błogosławieństwo: +1 do trafienia [Arabel, Lajos, Arija]



Runda 2:

Simon: Aura płaczu -1 do trafienia, obrażeń i rzutów na wolę dla istot na polach z nim sąsiadujących
Simon Atak Arabel:
Ugryzienie: 12+9=21vs17 Trafienie Obrażenia: 3-1=2 Kradzież oddechu: 12+4=16vs16 Odparty
Dotyk: 14+4=18 Kradzież głosu: 14+4=vs16 Uniknięta
Arabel HP: 24/26
MAPA: http://pyromancers.com/media/view/ma...ound_id=165616
Hotarubi i Caldwen dotarli do korytaża
Arabel ataken i pudło Kostnica
Hotarubi: Shadow Clone: 3 Kopie
Lajos Atak: 18+4 Trafienie Trafienie oryginału !
Obrażenia 4-2=2
Simon : 43/45 HP
Caldwen: Control Object. działa 2 rundy, traf +6, obr k6+5
Atak: Kostnica 8 Pudło

Runda 3:
Simon atak Arabel:
Ugryzie: Kostnica 19vs17 Obrażenia: 3 :Kostnica Kradzież oddechu: Kostnica 19vs16 Odparty
Dotyk: Kostnica 5 Pudło
MAPA - http://pyromancers.com/media/view/ma...ound_id=166475
Arabel atak simon Kostnica trafienie
Kostnica iluzja zamordowana
Simon 3 Kopie
Lajos: Atak: 7+4=11v19 Pudło
Caldwen-Object: Kostnica 16v19 Prawie trafienie Kopia zniszczona
Simon 2 Kopie
Hotarubi Flanka z Arabel Atak: Kostnica 21vs 19
Odbicia: Kostnica Trafienie oryginału
Obrażenia:Kostnica 7 z ukradkowym
Simon 36/45 HP

Runda 4:
Simon atak Arabel:
Ugryzienie: 4+9=13 Pudło
Dotyk: 1+4=5 Pudło
Simon: 36/45 HP - 2 kopie
Arabel ataken Kostnica pudło kopia chyba zniszczona
MAPA: http://pyromancers.com/media/view/ma...ound_id=166739
Hotarubi Atak 19+7=26 Zagrożenie Krytykiem
Iluzja ? Kostnica Iluzja
Simon - 0 Kopii
Caldwen: Ponownie: Control Object. działa 2 rundy, traf +6, obr k6+5
Atak: 16+6=22 Obrażenia: 2+5=7
Lajos atak 24 Kostnica
obrażenia 1 Kostnica
Simon HP 28/45

Runda 5
Simon
Ugryzienie 8+9=17 Trafienie Obrażenia 2-1=1 Kradzież oddechu: 6+4=10 Nieodparty
Arabel 20/26 HP-Zmęczenie [Nie może szarżować i biegać -2 do siły i zręczności]
Dotyk:5+4=9 Pudło
Atak Arrabel Kostnica Pudło
MAPA: http://pyromancers.com/media/view/ma...ound_id=167176
Hotarubi Atak: 14+7=21 Trafienie Obrażenia: 5+2-1+1=7
Simon: 21/45
Lajos: Atak: 11+4=15 Pudło
Caldwen Atak: 14+6=20 Trafienie Obrazenia: 4+5=9
Simon 12/45 HP

Runda 6
Simon
Ugryzienie: 19+9=28 Trafienie Obrażenia: 4-1=3 Kradzież oddechu: 4+4=8 Nieodparte
Arabel 17/26 HP - Wyczerpanie [Nie może szarżować i biegać. Ruch ograniczony do połowy, -6 do siły i zręczności]
Dotyk: 14+4=18 Kradzież głosu: 7+4=11 Nieodprata
Arabel Niema
Atak arabel Kostnica Pudło
Arija; hydraulic push
17 vs Arabel - Udany, 6 vs Simo Nieudany
Hotarubi Atak 15+5=20 Obrażenia: 5-1=4
Simon 8/45 HP
Lajos Atak: 2+4=6 Pudło


Runda 7:
Simon
Ugryzienie: 2+9=11vs14 Pudło w Arabel
Dotyk: 4+4=8 Pudlo w Hotarubi
Arabel atak Kostnica hit!
Kostnica 8 damage!
Simon - Zniszczony

Mechanika:
Arija; hydraulic push
17, 6, 13


 
Brilchan jest offline  
Stary 16-05-2016, 13:20   #193
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
- Biedny grzdyl… - stwierdził krótko Caldwen - Przynajmniej ukróciliśmy jego parszywy byt i teraz powędrował do zaświatów. Już dawno powinien się tam znaleźć. Ktoś mi przypomni, bo nie do końca was dotąd słuchałem… co tu się stało. To syn kowala, tak? Tego co jest w mieście, czy coś pochrzaniłem?
Arabel odwróciła się Caldwena chcąc mu wszystko wyjaśnić, jednakże głos uwiązł jej w w gardle. Najwyraźniej straciła na zawsze mowę. Cóż, taki jest los poszukiwacza przygód. Trzeba się z nim pogodzić. Pokazała, że nie może mówić i uklękła pod ścianą aby podrzemać.
- Już dobrze, odpoczywajcie pani Arabelo. Dobrze się spisaliście - Hotarubi uklękła przy paladynce gładząc jej włosy.
Arabel oparła głowę na ramieniu Hotarubi. Dobrze mieć tak dobrych przyjaciół.
Lajos również podszedł do paladynki, pocieszająco poklepał ją po ramieniu i powiedział- Kojarzę ten typ trupa z opowieści mojego mentora, ukradł wam głos i odebrał siły, ale to wszystko tymczasowo! Przejdzie wam po godzinie więc się nie przejmujcie- Zapewnił.
Arabel wstała, radośnie ścisnęła Lajosa i Hotarubi usiłując ich unieść, ale upadła. Potem wstała i zapytała brwiami.
Lajos uznał, że Bella próbuje językiem ciała spytać się co dalej. - Możliwe też, że synem był ten drugi duch, który wyglądał jak dorosły? Może porwał i uwięził dzieciaka? Zapewne w grę wchodzi tutaj opętanie, pytanie czy było ono dobrowolne czy przymusowe? Odpowiedź jest w tym dzienniku. - Stwierdził i zabrał się za czytanie wcześniej powierzonego mu woluminu.
W końcu było po walce, Arija mogła w spokoju zająć się sobą i swoimi nowymi zabawkami. Stojąc spokojnie pod ścianą przyglądała się rzeźbieniom w kostkach, czekając, aż drużyna podejmie następne kroki.
- Ok - stwierdził Caldwen - Co tu jeszcze mamy do zrobienia? - spojrzał na Lajosa czytającego dziennik i rozejrzał się wokół. Po czym skierował się aby przeszukać śmieci w celi Simona… na prawdę martwił się co tam znajdzie, ale jak trzeba to trzeba.

Lajos zaczął przeglądać dzienniki i zapiski większość zawierała w sobie bełkot szaleńca zmieszany z rysunkami różnych bestii, nawet niesławnego Czarta z Sandpoint, który miał postać demonicznego konia ze skrzydłami nietoperza, dziwnie zdeformowanymi przednimi kończynami, najdziwniejsze jednak było to, że na rysunku demon stał na tylnych nogach w pozycji będącej karykaturą ludzkiej. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się zawartości dostrzegł dwa fragmenty które mogły go zainteresować:

“Chwała Pazuzu ! Dopadłem dziewkę kowala, ale jeszcze z nim nie skończyłem. Posłuchałem rady proroka, miał rację, że powinienem znaleźć sobie pomocnika lub akolitę by ukończyć me dzieło. Pan mi sprzyja, dzieciak kowala ma talent… trzeba go tylko odpowiednio oszlifować, ale coś się wymyśli… “ - w dalszej części rozważał jakimi metodami przekonać dziecko do współpracy, kapłan raczej nie miał ochoty czytać całości tych rozważań.

Drugi fragment był trudny do odczytania i musiał być oryginalnym dziennikiem rzeźbiarza zanim został mordercą, większość zapisków była zamazana rysunkami lecz z tych fragmentów, które były jeszcze czytelne pisał o tym jak od kilku dni męczą go przerażające koszmary i rozważał czy nie odwiedzić tutejszych kapłanów. Biorąc pod uwagę jak potoczyła się historia, nie zdążył tego zrobić nim postradał zmysły…

Caldwen w tym czasie wraz z pomocą reszty przystąpił do przeszukania pomieszczenia, tak jak niektórzy z nich mogli przypuszczać pod kocami znaleźli Simona, a przynajmniej to co z niego zostało po tylu latach, małe dłonie wciąż ściskały szmacianą lalkę psa, która przypominała Hotarubi trochę psy, które ujrzała nie tak dawno u kowala…

Większość celi była zaśmiecona kościanymi rzeźbami lub zapiskami na temat Pazuzu, wyglądało na to, że morderca próbował “reedukować” Simona, jednak jedna z kartek była inna. Zawierała dość realistyczny rysunek przedstawiający sporego węża ze skrzydłami i niewielkimi rogami ciągnącymi się przez cały grzbiet, otoczony był on kilkoma symbolami…

Caldwen Wiedza: Arkana: 12+11=23 Sukces
Zwój Wezwania: Otchłannego uskrzydlonego węża dusiciela [Działa jak Wezwanie Potwora III ]



Po bliższych oględzinach Caldwen mógł stwierdzić, że nie było to fałszerstwo lub amatorszczyzna domorosłego kultysty i symbole były prawdziwe, reprezentowały Pazuzu i jeśli dobrze rozumiał pozwalały kultyście na wezwanie z czeluści otchłani uskrzydlonego demonicznego węża w razie potrzeby.

- Ok. Panie. Panowie. Ja mam dość. - zadeklarował Caldwen - Pochowajmy dzieciaka, rozpieprzmy posąg mrocznego boga i wszystko z nim związane i wróćmy do miasta. Ktoś protestuje przeciw temu planowi?
Arabel zaklaskała, aż z radości na myśl, o zniszczeniu posągu bóstwa.
Lajos westchnął i pomodlił się za biedną duszę dziecka, po czym oznaczył kluczowe fragmenty w dzienniku kawałkami szmatki.
- Nic z tego Panie Caldwen, zanieśmy ciało zawinięte w koc jego ojcu i niech wyprawi małemu odpowiedni pogrzeb, tylko to ukoi ducha i zapewni mu godziwe życie pozagrobowe. Niszczyć i palić możemy potem, bo Pani Arabel jest teraz zmęczona, w sumie to ten rzeźbiarz też był niewinny, demon opętał go nim zdążył uzyskać pomoc, smutna historia.- Evangelista wydawał się przybity wyciągnął bukłaczek, lecz nawet porządny łyk gorzałki nie poprawił mu nastroju.
- Obojętnie mi. - płomiennooka wzruszyła ramionami. Już od jakiegoś czasu przestała wabić się kostkowymi rzeźbami i po prostu wpatrywała się tępo w ścianę naprzeciw siebie.
Caldwen przewrócił oczami. Już miał otworzyć usta i się wykłócać, że to nie tak działa, a kapłan powinien to wiedzieć, ale odpuścił. Za mało mu zależało by się kłócić.
- W porządku. Zrobimy jak uważasz, ale sprawimy mu tym tylko ból karząc oglądać kości swego syna. Ja umywam ręce.. To jak? Ustaliliśmy już i możemy się wynosić, czy coś jeszcze?
Arabel zawinęła zwłoki w tobołek i ruszyła na górę.
- Nie podejmuj decyzji za kowala. Może nie uwierzyłby nam na słowo i będzie chciał zobaczyć? A może chce pochować małego obok matki? Ważne żeby miał wybór, nie będę mu przecież machać trupem dziecka przed twarzą.- Skomentował Lajos i ruszył za Arabel.
- Mówię… jak uważasz - stwierdził Caldwen ze znudzeniem. Nie zgadzał się z Lajosem, bo nie wierzył w ludzki rozsądek w takiej sytuacji i spodziewał się, że kowal sam zrobi sobie krzywdę gapiać się pół nocy na zwłoki syna, ale nie zależało mu na kowalu tak bardzo aby specjalnie dla niego wykłócać się z kapłanem - Ale ja go nie niosę… i Mohawe także nie.

Kończąc dyskusję, ruszyli w dół schodów prowadzących do głównego poziomu lochu, ci którzy szli za Arabel niosącą zawiniątko ze szczątkami Simona mogli przysiąc, że wcześniej wyraźna plama krwi stała się wyblakła i dosłownie nikła w oczach...
- Poczekajcie chwilę - zagadnął Caldwen gdy przechodzili obok posągu Pazuzu.
Stanął przed nim i złożył ręce. Zamknął oczy i skupił się. Z początku wyglądało to jakby chciał się pomodlić do boga, ale powoli rozwarł dłonie. Kto spojrzałby pomiędzy nie dostrzegłby ćwierćrealną kotłującą się energię. Podróżnicy usłyszeli narastający wizg na granicy słyszalności. Rozwarł ręce całkowicie. Moc buzowała wokół lewej dłoni. W tym czasie wokół drugiej powietrze zafalowało. Zaczęły wznosić się iskry. Czuć było jak nadpala mu się rękaw.
Skierował lewą dłoń na posąg. Energia została uwolniona. Wizg narósł do nieprzyjemnego poziomu.
TRZASK.
Drewno pękło, kilka palców demona spadło na ziemię. Kolejne pęknięcia pojawiały się i rozszczepiały drewno.
Zamknął dłoń i posłał falę ognia w demona. Nadruszone drewno szybko zajęło się ogniem.
- Pozdrowienia z pierwszej materialnej, bydlaku - rzucił jeszcze Caldwen i zostawił płonący posąg.
- Dobra robota Panie Caldwen.- Pochwalił kapłan. - A to wezmę ze sobą, będziemy mieli na stypę po tych biedakach u Pani Ameiko bo po tym co wyczytałem w tych dziennikach potrzebuje się upić na smutno. - Rzekł Lajos wygrzebując za pomocą rapiera dwa ciemne kamienie z oczu zniszczonej statuy demona. Było z tym trochę roboty bo płomień rozszerzał się niezwykle szybko, a klejnoty rozgrzały się niczym węgle, ale przy odrobinie pracy rapierem udało się je wydostać z ognia i ochłodzić.


Wkrótce znaleźli się na powierzchni, po krótkim spacerze do urwiska ujrzeli linę tak jak ją pozostawili. Jakiś czas później zaś znaleźli się na plaży, choć wyczerpana Arabel miała pewne trudności z zejściem na dół, to dzięki pierścieniowi oraz pomocy innych udało się jej uniknąć nieprzyjemności.

Pozostawało tylko przekazać kowalowi wieści o tym co znaleźli...

~ * ~

Wracając drużyna zabrała czekającego dotąd Mohawe. Caldwen przywitał się wesoło ze swoim dzikiem i dalszą drogę kontynuował na jego grzbiecie.
Gdy dotarli pod dom kowala w wiosce postanowił trzymać się z tyłu i blisko drzwi… tak aby móc się cicho ulotnić, gdyby sytuacja zrobiła się zbyt niezręczna jak na jego nerwy.
Hotarubi przywołała z powrotem swojego sokoła, który czekając na nią na cmentarzu upolował parę szczurów. W drodze powrotnej siedział na jej ramieniu.
Arija jak zwykle postanowiła podpierać ścianę, pozwalając bardziej wygadanej części, załatwić całą sprawę.
Arabel była wyczerpana całą tą wędrówką powrotną i słaniała się na nogach. W pewnym momencie z jej ust wymsknęło się:
- Napiłabym się czegoś.
Odzyskała mowę, co było niewiarygodnie cudowne. Zaczęła na cały głos z radości śpiewać, aż do granic Sandpoint.
- Pijany Szczęściarzu udziel mi swej łaski abym mógł stworzyć święty trunek, który zwilży usta moich towarzyszy, a ich serca napełni radością.- Pomodlił się Lajos po czym poczęstował Arabele i pozostałych towarzyszy cudownie napełnionym bukłaczkiem. Wtórował paladynce w śpiewie, choć fałszował okrutnie, a w jego sercu brakowało radości.
Gdy dotarli do kowala weszła do wnętrza i powiedziała.
- Znaleźliśmy szczątki pana syna i przynieśliśmy tutaj, aby mógł pan je pochować . - rzekła ze współczuciem.
- Bardzo mi przykro, przyniosłem ze sobą dziennik z którego wynika, że rzeźbiarz został opętany przez demona, którego imienia nie powinno się wymawiać, ta sama osoba, która skrzywdziła pańską małżonkę porwała i zamęczyła waszego syna. Jestem jednak przekonany, że dusza biednego dziecka odzyskała już spokój, jeszcze raz bardzo mi przykro - Dodał Evangelista.
- Oby jego duch mógł teraz spoczywać w pokoju. Przynajmniej tyle mogliśmy dla was zrobić, mistrzu - Hotarubi lekko się skłoniła przed kowalem.

Das popatrzył się na stojącą przed nim zbieraninę jak na wariatów, przynajmniej przez chwilę, zanim zareagowali zajrzał do worka, który przynieśli. Zamknął oczy milcząc przez chwilę, po czym odpowiedział zbolałym głosem.
- Dziękuję… przyjdźcie jutro… - mówiąc to podszedł do drzwi wywieszając tabliczkę informującą, że sklep jest zamknięty. Jeden z jego psów zaskamlał żałośnie na co mężczyzna poklepał go delikatnie po głowie, po czym wraz ze szczątkami syna znikł na zapleczu. Po chwili wrócił niosąc sakiewkę w dłoni, popatrzył się na nich i rzucił.
- Chyba nie będziecie tu sterczeć jak kołki do jutra? Wiecie gdzie są drzwi, ja mam coś do załatwienia… - mówiąc to wyszedł kierując się w stronę świątyni.
-Chodźcie trzeba znaleźć szeryfa, żeby pokazać mu ten dziennik. Potem mam ochotę pójść do Ameiko i złamać święte przykazanie o nieupijaniu się do nieprzytomności... A przynajmniej oderwać myśli od tej tragedii.- Szepnął do towarzyszy i wyszedł z kuźni.
Arabel ukłoniła się nisko i wyszła.
- Nie głupi pomysł. - rzekła Arabel do reszty - Myślałeś, aby zaprosić Ameiko na obiad Lajosie?
- Ja i Pani Ameiko? Chyba raczycie żartować?! Tak wspaniała bohaterka i szlachetna właścicielka karczemnego przybytku to zbyt wysokie progi jak dla prostego syna kupieckiego! Jedyne na co liczę w swych najśmielszych marzeniach to to, że pozwoli nazwać siebie przyjaciółką i że dam radę jej pomóc w ramach moich skromnych możliwości!- Powiedział wyraźnie wstrząśnięty tym pomysłem.
- Rozumiem, że to wy potrzebujecie jak to się mówi… “przestrzeni”, panie Lajosie. Przestrzeni na wasze wielbicielki? - spytała Hotarubi z sarkazmem.
- W tej chwili nikogo nie mam, jeżeli jesteście zainteresowane, po prostu Pani Ameiko jest w zupełnie innym miejscu w życiu zbyt wielka i potężna abym smalił do niej cholewy. - Odpowiedział koleżance puszczając do niej oko.
“Nie nie nie. Lajos powinien być z Ameiko. Ona potrzebuje normalnego faceta, nie stukniętej dziewczyny” pomyślała zrozpaczona paladyn.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 21-06-2016, 13:27   #194
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Odreagowywanie stresów dnia w karczmie

Zgodnie z propozycją skierowali się do “Miedzianego Smoka” by odreagować ostatnią wyprawę w środku było trochę bywalców jednak nie był to taki ruch jak w godzinach wieczornych. Szybko zdołali zająć stoliki zaś ktoś z obsługi był gotowy przyjąć zamówienie, choć nie dostrzegali Ameiko, być może była na zapleczu lub pomagała w organizacji wyprawy. Kilku z nich za to dostrzegło jak by znajomą twarz, w rogu siedział pół-elf obok niego sterta tobołków, która musiała być zapasami. Zajęło im chwilę by skojarzyć, że widzieli go na cmentarzu w towarzystwie inkwizytora obecnie oderwał się od swego kufla i zaczął przyglądać się ich grupie z miną świadczącą jak by nad czymś się zastanawiał...
- Czy to nie kumpel Gargana? Myślicie, że coś knuje czy poznał się na szefie - rzekła Arabel, zamówiła smażone ziemniaki i kufel piwa. Obserwowała, półelfa czujnie, licząc na to. źe pozna jego zamiary.
Arija usiadła przy wolnym stoliku, dalej nie odzywając się do towarzyszy, bo w sumie nie miała, po co, ani o czym z nimi rozmawiać. Zamawiając pieczone ziemniaki z okrasą, szarlotkę z kwaśną śmietaną i dzbanek kompotu, przyjrzała się uważniej półelfowi. Najwyraźniej jednak, szybko znudziła się jego widokiem, bo, podparła głowę na ręce i zapatrzyła się w ścianę.
Caldwen pierwsze, co zrobił po przybyciu do karczmy to postanowił, najwyraźniej, przypomnieć drużynie jak się poznali, gdy na ochotnika zgłosił się do zadania, będąc zbyt pijanym by stać prosto na nogach. Teraz też powoli, sukcesywnie się spijał.
- Może dotarło do niego, że to idioci? - zaproponował
W międzyczasie pół-elf dopił swój trunek, po czym z miną świadczącą, że chyba podjął jakąś ważną decyzję podszedł do stolika zajmowanego przez grupę.

A new quest!


- Można ? - wskazał na wolne miejsce przy stoliku, po czym przystawił krzesło nie czekając na odpowiedź - Trochę musiałem na was czekać, ale w końcu jesteście. Mam do was pewną sprawę, jeśli jesteście zainteresowani. Od razu mówię, że nie przysłał mnie Gregan.
Arabel zmarszczyła brwi.
- To czy jesteśmy zainteresowani, to się okaże, gdy powiesz nam, czego od nas chcesz - zapytała paladyn.
- Wysłuchać możemy, ale nic ponadto zaoferować wam nie zamierzam - Powiedział Lajos smętnym głosem. Wciąż był smutny i żałował, że święte śluby nie pozwalają mu wziąć przykładu z Caldwena, choć wiedział o tym, że na dłuższą metę to żadne rozwiązanie.
- Mówżeszpan… -zachęcił gnom już nieco bełkotliwie.
- Prosilibyśmy o bardziej szczegółową historię, panie… -Hotarubi próbowała pozostać uprzejma.
Płomiennooka zdążyła zjeść i wypić wszystko, co zamówiła, najwyraźniej jednak dalej miała na coś ochotę, po od pewnego czasu polowała na kelnerkę.
- Henric. - odpowiedział na pytanie Hotarubi, po czym kontynuował - Wiem, że macie kontakt z Shalelu i chciał bym byście pomogli znaleźć moją znajomą. Jednak po kolei Gregan zostawił cześć ludzi w obozie, gdy szedł sprawdzić, co się wyprawia na cmentarzu. Oczywiście nie był pocieszony tym, że nie zastał tam sługusów wiedźmy lub kultystów i miał ochotę jeszcze raz pójść w ten cholerny las, ale dał się przekonać by poczekać z tym do następnego dnia. Wystawiliśmy wartę Dortlin najpierw a potem Sabina mieli pilnować obozu przez noc, ponieważ fey zaczynały się panoszyć i kraść z obozu. Gregan twierdzi, że to, dlatego ze jesteśmy na właściwym tropie i próbują nas powstrzymać, może mieć trochę racji. Tak czy inaczej rano jej nie było zaś wszystkie zapasy były popsute, więc mnie posłali po nowe, zaś szef nie chciał słyszeć by jej poszukać twierdząc, że nawiała, gdy tylko wyszli z lasu. Uważam, że nie uciekłaby tak po prostu, bo nie była taką osobą i dlatego obawiam się, że mogło się jej coś przytrafić. Znacie, Shalelu a ludzie mówią, że ona ma kontakty z tutejszymi mieszkańcami lasów wiec pomyślałem ze moglibyście spróbować się dowiedzieć czy któryś z nich jej nie porwał czy coś. Dobra to brzmiało lepiej jak tutaj siedziałem czekając na was…
- Nie wiem czy to wy gadacie bez sensu czy ja jestem podpity, ale nie za bardzo wiem, o co wam chodzi, wróżki zepsuły wam żarcie i chcecie żeby Shalelu ich poprosiła żeby tego nie robiły tak? - Spytał Lajos.
- Nie piłem aż tyle… no przecież mówię wy macie znajomości z Shalelu a ona z tutejszymi wróżkami czy innym dziadostwem, co po lasach mieszka. Więc moglibyście się jej spytać lub poprosić by wskazała wam jak się skontaktować którymś z tamtej okolicy by dowiedzieć się, co stało się z Sabiną. Czego tu nie rozumieć ? - zaczął tłumaczyć pół-elf.
- Ty nie, ale oni tak. - wtrąciła kwaśno Arija, zajadając się nową porcją ciasta.
- Gdzie ja! Ja się nie upijam! Ja czczę moje bóstwo, które nie raz ocaliło nam wszystkim skórę! Ja uwznioślam mój umysł na wyżyny poznania! To on nam niepotrzebnie pierdoli o jakiś zapasach zamiast od razu do rzeczy - Odpowiedział bełkotliwie Ariji wyraźnie urażony jej uwagą - Panienko Harutobi to wy się znacie z Shalelu myślicie, że pomoże? W waszej gestii czy wstawicie się za zaginioną, ale z pewnością byłby to miły uczynek dobry słusznym bogom czy jakoś tak... - Lajos miał wrażenie, że coś pomieszał, ale doszedł do wniosku, że to nie istotne i pociągnął kolejny łyk piwa z kufla.
- Dokładnie. To tylko sposób na walkę ze stresem i koszmarami, które prześladują nas każdego dnia - rzekła smętnie Arabel i zapytała - Rozumiem, że nie dopuszczacie do siebie myśli, że mogła zrezygnować z pracy dla Gargana? On nie jest osobą, z którą chce się kooperować. Jednakże pogadamy z Shalelu, i zobaczymy jak możemy wam pomóc. Opowiedz nieco o tych fey -zapytała Paladyn.
- Bla, bla… - Arija przedrzeźniała Lajosa bez większego entuzjazmu.
Hotarubi siliła się, aby nie przyznać na głos racji Ariji, a tym bardziej się nie uśmiechnąć. Starając się utrzymać powagę oświadczyła:
- Znam Shaelu, albowiem zawdzięczam jej życie. To szlachetna osoba, więc mam nadzieję, że i tym razem wykaże się szlachetnością. Ja ze swej strony postaram się wstawić u Shaelu za sprawę zaginionej
- No widzicie? I sprawa załatwiona… - odpowiedziała z sarkastycznym uśmieszkiem, oblizując widelec. - Wypijcie za to! - podpuściła pijaną trójkę Arija.
- Tyyy to pszrzestań się wymundrzać, bo w jednej walce leżałaś jak kłoda i musieliśmy cię ratować a w drugiej to, bawilaś się figureczkami a jak w końcu zdecydowałaś się zgrabny tyłweczek ruszyć to jedyne, co rzeście zrobiły to pchnęły Arabel na wroga! Ni masz prawa mnie przedrzeźniać kobito - Parsknął na Arije pijackim sepleniącym głosem, po czym położył rękę na ramieniu Arabel - Kochana, przyjacióółko Pijany Szczęściarz uczy, że trunek ma być lekiem na frasunek, lecz jeżeli będziesz go używać zbyt intensywnie i bez umiaru to zniszczysz swoooje pikne ciało i ducha. Piwo to moje ogniwo, ale nadużywanie błogosławionych płynów to obraza dla nich - Powiedział sentencjonalnie, po czym spojrzał się ze smutkiem, na Caldwena po chwili przeniósł wzrok na półelfa a jego wzrok wyrażał zdziwienie - Aaa ty jeszcze tutaj? No, skoro już jesteś to nie stój tak usiądź i opowiedz nam o tym Garganie twoim:, O co chodzi z tą wiedźmą? Kim on w ogóle jest? Musimy wiedzieć, w jakie bagno tym razem się pakujemy - Spytał.
- No popatrz… przynajmniej nie muszę chlać jak prosie by leżeć jak kłoda. - odparła wyszczerzając zębiska. - I nie muszę szukać pociechy u kogoś, kto jest wiecznie pijany… jak widać miałeś nosa w doborze bóstwa… lub to bogowie mieli… nie przyjmując cie do siebie. - niezrażona blondynka, ciągnęła rozmowę i nawet czerpała z niej dziwną przyjemność.
- Zgłupiałaś dziewczyno? Nie upijam się do nieprzytomności to wbrew mojej wierze! To po pierwsze, po drugie mój patron został po Pijaku bóstwem, co dowodzi bezsprzecznie, że upojenie jest wyższym stanem świadomości, który odpowiednio dawkowany i kontrolowany pozwala na osiąganie wielkich rzeczy. Jak najbardziej posiadam łaskę dobrych bogów w szczególności Pijanego szczęściarza i ty tylko dzięki temu jeszcze dychasz, więc okaż należy szacunek bóstwu, które uratowało twój leniwy tyłek - Złość najwyraźniej przywróciła Lajosowi zdolność wyraźnej mowy.
- Właśnie widzę ten twój wyższy stan świadomości… - zarechotała, zbierając okruszki z talerza.
- Lajos, nie czepiaj się Ajirki. To młoda dziewczyna, stracha miała, tak to bywa z pierwszymi przygodami. Następnym razem się nie zawaha się i zabije swojego goblina. A co do picia to jest tak, że jest stan upicia i tak przeciwny, czyli knurdności i po prostu niektórzy sę za bardzo przesunięci w stronę knurdności i muszą się doprawić by funkcjonować normalnie. Namówić panu elfovarisianowi szparagi na maśle? To ostatni tydzień!, Potem będą łykowate - zapytała rozglądając się po karczmie.
- A ja popieram poparcie dla umiaru. Choć nie spodziewałam się jej u wyznawcy Pijaskiego Boga… - stwierdziła Hotarubi.
- Hę? Chyba musiałbym się więcej napić żeby cię zrozumić, ale nie mogę, bo się mój przewspaniały patron obraził za nadużywanie jego świętego eliksiru. Co do Ariji to ja nic do niej nie mam dopóki nie zaczyna się do mnie przywalać za to, że czczę moje bóstwo tak jak mnie ku temu przyuczono! Brak szacunku jeszcze zdzierżę, jeżeli wobec mnie, ale Pijany Szczęściarz uratował nam wszystkim skóry obdarza mnie swą łaską i jego obrażać nie pozwolę! - Rzekł z emfazą.


Henric wysłuchiwał “wymiany zdań” między kompanami z pewną dezorientacją na twarzy, która powoli ustępowała miejsca grymasowi, który zdradzał, że stwierdził coś w rodzaju “To ja chyba się będę zbierać…”, lecz na jego nie szczęście wtedy padło pytanie Lajosa. Wysłuchał jeszcze przez chwilę dyskusji, po czym stwierdzając, że może się odezwać zrobił to.
- Weź nawet nie zaczynaj spytać się go o to to zaczyna biadolić i rozwodzić jak plugawa wiedźma zżarła jego ukochaną narzeczoną Melissę jak to poprzysiągł zemstę za jej śmierć i jak mu nikt nie chce pomóc zgładzić plugastwa. Dokładniej, że niby się pokłócili i poszła w las by mieć trochę spokoju gdzie ją wiedźma dopadła. Poluje na nią już jakiś czas bez sukcesu, znajomy mnie namówiłby się z nim dogadać na tą robotę, bo miała być łatwa kasa, bo niektórzy już gadają, że może se wyobraził całe zajście. Wiecie posiedzieć z nim połazić po lesie by był zadowolony, że ma niby kogoś pod dowództwem, że się dałem namówić i jeszcze wciągnąć Sabinę… Tak czy inaczej cała historia w moim odczuciu trochę śmierdzi Gregan gada jak to planował ożenek i w ogóle, ale jak słyszałem w mieście to z Melissy było trochę ziółko. Ale też, że nic takiego nie planowała. Ale to musieliście by się spytać jak było kogoś, kto ją znał osobiście. Jak Shalelu to też jest dziwne, bo wpierw chyba do niej poszedł po pomoc, a ta go odprawiła jak już udało mu się spotkać ja się domyślam ze nie może się zajmować wszystkimi plugastwami, co w okolicy siedzą?. Ale jak rozumiem była jej znajomą wiec chyba powinna się zainteresować akurat w tym przypadku. No chyba ze jest tak oziębła jak niektórzy twierdzą, ale to może ja za dużo nad tym myślę... - podrapał się po głowie wzdychając ciężko - Wszystko się zaczęło pieprzyć jak wpierw zatrudnił tą długouchą sukę i jeszcze skądś wytrzasnął tego gadającego szczura, jako przewodnika… gorsza ze chyba w dobrą stronę to coś nas prowadzi, bo zaczęliśmy natykać się na Fey…
- Czy macie sugestie, kogo powinniśmy wypytać po za Shaelu? Z kim była najbliżej Melissa pomijając jej domniemanego szanownego narzeczonego? - spytała ninja.


Wszystko zaczęło nabierać sensu. Czyli miała rację, że gałgan sobie wszystko uroił. Może to on nawet zamordował Melisę i wyparł to z pamięci? Takie rzeczy się zdarzają
- To niech może Lajos i Arija prze… porozmawiają z panem, a my z Rubi poszukamy Shalelu, - zaproponowała Arabel szukając zła.
Lajos słuchał historii półelfa z uwagą - Gadający szczur? Taki z twarzą starego dziada? Skittuś wrócił! I nawet szuka przygód tak jak mu radziłem! Tylko trzeba go nawrócić na właściwą ścieżkę a teraz mamy kolejną szansę! - Ucieszył się Ewangelista następnie zaczął zastanawiać się, kogo jeszcze przepytać w sprawie złego paladyna.
- Może odwiedźmy Szeryfa? I tak mu trzeba powiedzieć o dzieciaku, proroku i przekazać dzienniki to można się wypytać o sprawę Gałgana i Melissy. Po za tym, jak Pani Ameiko wróci warto się spytać właściciele tawern i zajazdów dużo plotek słyszaaą - Rzekł Lajos następnie wstał od stołu jak na ilość wypitego alkoholu poruszał się bardzo pewnie - To idziemy do Szeryfa? Trzeba starać się żeby miejscowa władza, która jak na razie najlepiej nam płaciła wiedziała, co trzeba to o gałganie i zaginionej też mu możemy powiedzieć - Rzucił i skierował się do wyjścia. Choć nie był pewien gdzie jest posterunek doszedł do wniosku, że miejscowemu bohaterowi każdy przechodzień drogę wskaże.


- Przecież jej nie znałem oto pytaj się Shalelu, ale chyba miała kilku znajomych tutaj… - Henric tylko tyle miał do powiedzenia na pytanie Hotarubi. Słysząc wywód Lajosa dodał za to.
- Czyli rozumiem, że znacie tę kreaturę? Nie wiem, czemu Gregan nie ubił lub nie pogonił gadziny od razu chyba jest tak zdesperowany by znaleźć wiedźmę. Jak by jeszcze brakowało to poczwara dogaduje się z Zecarą się dobrali jak w czeluściach piekieł. Mniejsza, jeśli nie macie więcej pytań to nie będę wam przeszkadzał. - pół-elf zaczął powoli zbierać się do drogi z pewną nadzieją, że nikt go nie zaczepi. Słyszał, że ta grupa jest osobliwa, ale nie spodziewał się…, że prawie tak bardzo jak jego obecny pracodawca.

Lajosa z Hermlockiem pijane dialogi

Lajos zaś udał się na spotkanie z szeryfem, nie musiał daleko szukać garnizonu w końcu znajdował się on naprzeciwko hali miejskiej. W środku było kilku strażników zajmujących się swoimi sprawami lub szykujących się do patrolu, wskazali mu gdzie znaleźć szeryfa. Hermlock siedział za biurkiem przeglądając jakieś papiery, gdy zauważył ewangelistę odłożył je, co pozwoliło mu zobaczyć, że była to ulotka informująca o możliwym spotkaniu z nieumarłymi na trakcie.
- Witam w czymś mogę pomóc? Zresztą i tak się domyślam że masz jakąś sprawę więc o co chodzi ?
- Dobry, wieczór Panie Szeryfie wybaczcie mój “błogosławiony” stan, lecz dzisiaj doświadczyliśmy zaprawdę tragicznej przygody i musiałem nieco stępić ból istnienia nim zebrałem siły, aby wam opowiedzieć, co się stało kojarzycie kowala z kuźni Czerwonego Psa? Okazuję się, że jego mały synek został porwany, torturowany a w końcu zagłodzony na śmierć przez kultystę ptasiej demonicy, który zabił również jego matkę. Udręczona dusza malca powróciła, jako groźny niespokojny duch na szczęście udało nam się go pokonać a ciało zwrócić ojcu, aby zostało należycie pochowane dnia jutrzejszego - Wyjaśnił a Hermlock mógł zauważyć, że zwykle gadatliwemu Lajosowi słowa ledwo przechodziły przez gardło ze smutku - Niestety to jeszcze nie koniec kłopotów w notatkach oszalałego rzeźbiarza jest wzmianka o jakimś proroku, który podpowiedział mu te wszystkie okropne czyny nie wiem czy to jakiś majaki czy prawdziwa osoba, lecz pomyślałem, że warto was ostrzec zbrodniarz popełnił samobójstwo rozwalając głowę o ścianę też został duchem, lecz jego nie udało nam się stamtąd przegonić… Przyniosłem dzienniki Tam odnalezione, jako dowód zbrodni - Powiedział smutno, po czym położył wspomniane tomy na brzegu biurka.


Jeśli szeryf tego dnia miał, choć odrobinę dobrego nastroju to wyparowała ona zanim Lajos mógł zakończyć swój wywód. Przez chwilę milczał ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, po czym się odezwał wpatrując w stertę starych ksiąg.
- Więc wybraliście się na wysepkę… czy poza biednym Simonem i notatkami tego wariata znaleźliście coś jeszcze ?
- Tak, Panie Szeryfie: Sporo słojów z zamarynowanymi oczami i językami ludzkimi na oko ponad dziesięć nie liczyłem dokładnie, małe figurki ptaków zrobione z kości, które zgarnęła, Arija oraz jakiś magiczny zwój, który zagraną gnom znając go pewnie zastawi w lombardzie. Był też tam pomnik demona, który to wszystko spowodowała, ale której imienia lepiej nie wypowiadać na wszelki wypadek - Lajos przewertował dziennik szaleńca odwrócił go do rozmówcy i pokazał imię “Pazuzu” - Pomnik został przez nas zniszczony. Czy mógłbym was spytać, o Gargana? Wojownika króla kłamstw, który ściga wiedźmy? Chcemy sprawdzić czy rzeczywiście jakąś znalazł czy nie męczy jakiś niewinnych byłbym wdzięczny za wszelkie informacje - Poprosił.
Szeryf słuchał wywodu Lajosa z uwagą przynajmniej do chwili, gdy ten zmienił temat na poczynania inkwizytora, gdyby kapłan był trochę mniej podpity mógłby stwierdzić, że jego mina zdradzała nadzieję, że kolejna osoba, która przyjdzie do niego w ważnej sprawie będzie trochę bardziej trzeźwa.
- O posągu wiem tylko, że nie bardzo mieliśmy czas cokolwiek zrobić w tym temacie, bo ktoś był bardzo chętny do puszczenia budynku z dymem, gdy tylko stamtąd wywlekliśmy trupa Jarvisa to był zupełny chaos. Mieszkańcy byli wściekli, gdy dowiedzieli się, kto był mordercą a potem nie bardzo było jak się tam dostać, bo zaraz po podpaleniu zaczęli demolować schody… gdyby się od razu po wyjściu nie wygadali to być może moglibyśmy coś z tym zrobić. Już ja znajdę “ochotników” do odzyskania tych słojów… - Lajos mógł się zastanawiać czy szeryf mówił do niego czy głośno rozmyślał o feralnej nocy, której “awansował” na szeryfa wracając do rzeczywistości dodał - Rozumiem, że mówisz o Greganie… on jest “problematyczny” na początku jeszcze nie było źle, ale jak zniknęła Melissa to rzeczywiście zaczął przysparzać problemów nawet go aresztowaliśmy parę razy za zaczepianie podróżnych. Jednak nie robił nic, co by pozwalało nam go stąd odprawić zresztą słyszałem, że kończą mu się już pieniądze, więc możliwe, że w końcu da sobie spokój, chyba już nie będzie mógł nająć nikogo więcej…, Czemu się o niego wypytujesz?


- Wybaczcio Szeryfie, że ja aż tak błogosławiony, bo zwykle to tylko na lekkim rauszu tak jak Pijany szczęściarz przykazał, ale z tym biednym dzieckiem i jego ojcem to taka przykra sytuacja, że musiałem się znieczulić mocniej. O Gałgana to ja się pytam, bo jego człowiek z tej pożalcie się bogowie drużyny do nas przyszedł, że się ktoś tam zgubił w lesie podobno leśne duchy zaczęły ich atakować. Bo teraz to się Gałgan zakumplował z chowańcem zmarłej zielarki z bagien toż widzicie, że to kłamliwy wariat i wcale nie walczy z plugawą magią to trzeba go skontrolować i powstrzymać. To się pytam bo chciałem wiedzieć czy wolicie żeby go żywcem sprowadzić do lochu czy wolicie żeby miał wypadek gdyby stawiał opór ? - Wyjaśnił całą sytuacje przepraszającym tonem.
Lajos już po wyrazie twarzy szeryfa mógł stwierdzić, że ostatnie zdanie nie powinno paść i że może tego pożałować, wyraz twarzy sugerował, że Hermlock kontemplował złapanie ewangelisty za kudły i pokazanie mu “wypadku” jak na przykład przypadkowe zderzenie jego twarzy z kantem biurka oraz kilkukrotnie z butem. Gdy mordercze spojrzenie otrzeźwiło już mężczyznę szeryf odezwał się mówiąc powoli i stanowczym głosem.
- Wybacz wietrznie dziś, bo chyba słyszałem coś o “śmiertelnym wypadku” Gregana niedorzeczne prawda? Nie wiem, co w twoim durnym łbie się zrodziło i czy to część twojej wiary ci podsunęła taką myśl czy może alkohol. Jeśli to ostatnie to może bym poprosił chłopców by odprowadzili cię do pokoju “gościnnego” aż wytrzeźwiejesz i powtórzymy całą tę rozmowę jutro z samego rana po paru kubłach zimnej wody na oprzytomnienie. Nie wiem czy w waszych stronach każe się okaleczeniem lub śmiercią za bycie wrzodem lub upierdliwcem, który jednak nie robi nikomu poważnej krzywdy. Więc jak? Uznamy, że się przesłyszałem prawda? Wracając do rzeczy to dla wszystkich było by dobrze gdyby inkwizytor zdecydował się na powrót w swe rodzinne strony DOBROWOLNIE lub przynajmniej w jednym kawałku. Czy taka odpowiedź satysfakcjonuje pana Steelwell? Co do szczurzego plugastwa to może je spotkać zasłużona kara może to zadowoli pańską krwiożerczość a przepraszam… wypadkowość ?

- Gałgan pierwszy chciał mnie zabić! On i jego zawszona elfa rasistka! Więc wybaczcie, jeżeli nie pałam do niego miłością! Jeżeli na tyle rozumu mu zostanie żeby wiedzieć, kiedy się wycofać to z chęcią go puszczę. Taak niesamowicie krwawy ze mnie gość szczególnie wtedy, gdy pozbywam się goblinów zagrażających temu miastu albo pomagam nieumarłym odnaleźć spokój! Do tego przynoszę ci dowody na to, co się działo a tu taka wdzięczność?! Grozić mi będziecie Szeryfie?! Skoro tak wygląda wasza wdzięczność, że bardziej wam zależy na jakimś szmatławym pseudo paladynie bóstwa kłamstw i obrażaniu mojej wiary to moja noga więcej w tym gabinecie nie stanie żegnam ozięble! - Zakończył tyradę, którą pragnął zafascynować słuchacza, ale ten wydawał się niewzruszony, więc wściekły mówca ruszył do wyjścia.


Rzut na fascynacje wynik 12 Kostnica
Hermlock Wola: 19+3=22 Sukces



- Wdzięczność masz w tym, że udaję, że nie słyszałem, że snujesz sugestie o morderstwie w obecności przedstawiciela prawa, czego żeś oczekiwał? Oklasków? To ty wpadasz tutaj opisując Gregana różnymi tytułami jak jakiś fanatyk, który znalazł wroga swej wiary. Z tego, co pamiętam z waszych wyjaśnień wziął was za kultystów, ale odpuścił, gdy tylko się zorientował w pomyłce. Otrzeźwiej i przemyśl swoje słowa, bo chyba o parę łyków za dużo miałeś. Fakty są takie ze Gregan nie zrobił nic, co w świetle prawa czyniłoby kimś, na kogo można wystawić list gończy z napisem “Poszukiwany żywy lub martwy - w szczególności martwy.” Jeśli rzeczywiście zdecyduje się was zaatakować i nie złoży broni to będzie jego wybór jednak pomimo swej obsesji jest dość “rozsądny”. Bardziej bym się martwił o jego kompanów na twym miejscu. Więc jeśli jeszcze nie dotarło to tak preferuję by był sprowadzony tutaj żywcem. - szeryf wyjaśnił niewzruszony wybuchem Lajosa jak się sprawy mają.


Słysząc spokój w głosie rozmówcy Lajos podświadomie dostosował się do jego tonu uspokajając się po wcześniejszym wybuchu - Tjaa cholernie rozsądny słuchaj nie zrozumieliśmy się ja nie morduje bez powodu wypuściliśmy te parę, goblinów które złożyły broń i się poddały, Skiterfoot chowaniec wiedzmy z bagien też dostał drugą szanse. Niby w jej notatkach było coś, co mogło sugerować, że zabijał ludzi, ale nic nie było napisane wprost a nie wiemy ile kontroli wywierała na niego starucha, która go więziła magią, więc dostał drugą szanse. Mówię to po to żeby uświadomić ci, że nie jestem jakimś mordercom, który z radością pije krew każdego, kto nie podziela jego poglądów. Po naszym spotkaniu Gargan wcale nie wyglądał w moich oczach na takiego rozsądnego szukał tylko wymówki żeby mordować ludzi posługujących się magią po prostu chciałem się upewnić, że nie wystawisz listu gończego za mną, jeżeli ten mroczny świr rzuci się z mieczem na mnie albo jakąś niewinną rusałkę czy inną magiczkę. Jeżeli się okażę, że goni za kolejną wredotą podobną do tej z bagien to wtedy mu pomożemy, ale nie zezwolę mu mordować niewinnych albo tych, którzy mają szanse na powrót ze ścieżki mroku niestety, Gargan raczej jej nie ma, bo zaprzedał duszę mrocznym mocom. W każdym razie ja spróbuje to rozegrać pokojowo - Wyjaśnił na swą przydługą modłę dochodząc do wniosku, że nie ma, co z lokalną władzą iść na noże.


Płomiennooka postanowiła odszukać kapłana, by sprawdzić czy nie wylądował w rowie lub nie pobił się z szeryfem z religijnych pobudek. Na szczęście Lajos jeszcze kontaktował i być może, nie wyzwie na gołe klaty aktualnego stróża porządku we wsi.
Stojąc pod oknem, przysłuchiwała się w ciszy dyskusji, opierając się plecami o ścianę i strasząc każdego swoim świecącym w ciemności spojrzeniem. Nie miała zamiaru się wtrącać, jak i się kryć ze są osobą.
Ot zmieniła nudne otoczenie… na być może mniej.

Szeryf westchnął, po czym kontynuował.
- Jak już mówiłem jest problematyczny i wolałbym by wrócił już do siebie, ale mimo wszystko nikogo nie zabił ani nie torturował, więc nie klasyfikuje go to, jako kogoś za czyją głowę można wystawić nagrodę. Może przekonacie go by dał się spokój z tym wszystkim, ale jego pomagierzy mogą nie być zachwyceni, kilku z nich wydaje się podejrzanych. Zwłaszcza ta cała elfka… widziałem już kilku czarodziejów z przerostem ego i przekonaniem, że są nie wiadomo, kim. Musieliśmy ją przymknąć by ochłonęła, gdy zaczęła się awanturować w Pierzastym Wężu, bo część towarów nie była na sprzedaż a w jej mniemaniu upośledzony właściciel odrzucił jej wielce “hojną” ofertę. Znaczy się jak ona to ujęła? „Pokaże tępej małpie jak naprawdę powinno się używać magii” czy coś w tym stylu. Tak czy inaczej po obowiązkowej odsiadce i spłacie szkód daliśmy jej znać, że nie jest zbyt mile widziana. Nawet wysłałem raport do Margimaru na wypadek gdyby tam się skierowała, ale ta musiała na moje szczęście dogadać się z Greganem. Zapewne liczy, że zdobędzie bibliotekę czarownicy czy coś w tym stylu z drugiej strony możliwe ze liczyła, że zdobędzie jakieś zaklęcia od podróżnych, których zaczepiają. Zresztą sam miałeś okazję zobaczyć, jakie ma nastawienie do ludzi…


Lajos słuchał uważnie słów Szeryfa - To tak jak byśmy znali innego Gargana, bo na cmentarzu miałem wrażenie, że Arije zamordowałby na miejscu za używanie magii, Caldwena za to, że jest gnomem i zbyt podobny do maga a ledwo się wstrzymał żeby mnie z Arabelką nie siekać na miejscu za to, że nie lubi naszych bóstw. Może to faktycznie to jego nowe towarzystwo? W każdym razie nie martwcie się przepędzę dla was te szumowiny z okolic w ramach czynu społecznego! Dziękuje za informacje i przepraszam za nerwy - Lajos skłonił się głęboko zamiatając podłogę czapą z piórkiem jakby był aktorem w przedstawieniu, po czym, ruszył z powrotem ku Miedzianemu Smokowi z zamiarem przekazania reszcie, czego się dowiedział.
Arija ruszyła za Lajosem kilka metrów dalej.
- Tylko nie puśćcie lasu z dymem, gdy będziecie próbować go przekonać do poddania lub tłumaczyć mu to w inny sposób, choć wtedy to Shalelu się z wami rozliczy nie ja… - rzucił szeryf kręcąc głową do odchodzącego kapłana.
 
Brilchan jest offline  
Stary 07-07-2016, 15:06   #195
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
W czasie gdy Lajos był zajęty dyskusją z szeryfem do miedzianego smoka dotarła pewna złotowłosa elfka. Wpierw wyglądała na zadowoloną z ich obecności w zajeździe jednak potem dostrzegła w jakim “stanie” aktualnie byli, westchnęła i podeszła do ich stolika.
- Widzę że znów… “odreagowujecie” wyprawę czy coś. Będziecie mieć chwilę ?
Arabel wstała i rzekła uśmiechając się szeroko
- Właściwie to my cię szukaliśmy, bo mamy pewną sprawę do ciebie, chodzi o jaśnie pana inkwizytora i jego problemy, usiądziesz? Wędzonej rzepy?
Elfka przyjrzała się oferowanej rzepie z zupełnie obojętną miną po czym usiadła.
- Chyba podziękuję. Więc macie problemy z Greganem ? To nawet dobrze się składa. Co się stało ?- zapytała spoglądając na chwilę na padniętego Caldwena, więc jej pytanie mogło dotyczyć tak inkwizytora jak i powodu tak wczesnego “świętowania”.
- Bo podobno tą elfikę co on zatrudnił pirwały jakieś Fey, i chcą ogólnie byś pomogła mu w negocjacjach z pięknym ludem… Choć to też elfy… Że są piękn czy się nie ty tylko tak ogólnie… To jest ty też jesteś piękna… Hotarubi!
Czemu oni nie mogą choć raz być trzeźwi lub zdalni do sensownej rozmowy…” - pomyślała Shalelu słuchając “wyjaśnień” Arabel oraz brak reakcji ze strony reszty.
- Elfka ? Jak pamiętam ostatnim razem gdy sprawdzałam w jego grupie była tylko jedna i raczej niezbyt miła. Ponadto masz błędne wyobrażenie o fey zwłaszcza tych mieszkających w okolicach… niektóre mogą przypominać elfy ale tylko niektóre. Tutejsze fey nie mają w zwyczaju porwań… Hotarubi może ty mi wyjaśnisz o czym ona mówi ? - elfka spojrzała się z nadzieją na minkankę.
- To długa historia związana z pewnym nieporo…. - spróbowała wyjaśnić Hotarubi zanim przerwała jej Arabela.
- Hej, nie ja wymyśliłam tę historię tylko ten koleś od Gargana, ja robię tu za gońca. To miała być jakaś Sofie, dziwne imię jak na Elfkę, pewnie dlatego jest taka nie miła bo się z niej śmiali w dzieciństwie? - rzekła Arabela.
- Różnie toczą się losy pani Arabelo. Kto wie co skłoniło rodziców pani Sophie być jej takie imię. Czy też sama je sobie wybrała z jakiegoś powodu. Nam nie ma co dociekać. - Hotarubi starała się skorzystać z dyplomatycznych metod.
Arija w ciszy dokończyła swój posiłek, który następnie opłaciła i wyszła z tawerny zostawiając pijaną część drużyny samym sobie.

Shalelu zadumała się chwilę po czym odparła.
- Jeśli dobrze się orientuję to mieli w obozie dziewczynę na którą wołali Sophie tylko że wyglądała na tutejszą i na pewno nie była elfką. Więc mówicie że zaginęła a jeden z ludzi Gregana przyszedł wam o tym powiedzieć i prosić o pomoc tak ? Podejrzane choć rzeczywiście zrobił się ostatnio bardziej aktywny, możliwe że mieszkańcy lasu spróbowali się mu tak odpłacić za wyprawy ale powinna raczej wrócić ot takie straszenie. Chyba że… hmmm możliwe że moja znajoma będzie umiała wam powiedzieć co się tam stało w sumie już wczoraj chciałam się spytać czy mogliście by dostarczyć jej jeden pakunek… tylko chyba przy waszym obecnym stanie nie wiem czy jest na to szansa…
- Stanie? - zapytała paladyn zaskoczona - A nie, ja taka zawsze jestem. To wynik pławienia się w chwale Serenae i poczucia misji walki ze złem… To do kogo mamy zanieść tę paczkę - zapytała uśmiechając się.
- Aha… normalnie prosiła bym was byście pozostawili go w jednym miejscu z którego by go odebrała jednak skoro chcecie się od niej czegoś dowiedzieć to mogę wam wyjaśnić jak dojść no i dać to… - położyła na stole coś co w sumie można by było uznać za bubel jaki można kupić od przewoźnego pseudo magika. Kawałek drewna owinięty sznurkiem z kilkoma paciorkami i piórem na końcu do tego całość wyglądała na trochę zmaltretowaną - Mam pewne układy z tamtejszymi mieszkańcami i udało mi się kiedyś wynegocjować bezpieczne przejście dla moich znajomych jeśli będziecie mieć to na widoku to powinniście mieć względny spokój. Chociaż nawet jeśli nie uznają za intruzów to mogą się zdecydować na przyjacielskie żarty… nie muszę chyba wyjaśniać że w ich rozumieniu przyjacielski żart to dość osobliwe pojęcie ? - następnie zaczęła tłumaczyć z której strony lasu powinni wejść by dotrzeć do polany z której powinni znaleźć zarośniętą ścieżkę do pewnego głazu od którego mieli by iść na wschód. Oczywiście elfka nieprzekonana stanem reszty obecnych wyjaśnienia kierowała głównie do Hotarubi. - Chyba dobrze wam wytłumaczyłam, powinniście wiedzieć że jesteście na miejscu jeśli podążycie zgodnie z instrukcją tylko powtarzam. Gdy tylko tam dotrzecie od razu mówcie że was przysłałam nawet jeśli w okolicy nie widać żywego ducha. Czy to jasne ?
- Oczywiście, pani Shaelu. Rozumiem, że pozorna łatwość tego zadania ma się nijak do potencjalnej możliwości zaszkodzenia waszej reputacji ? - Hotarubi lekko się ukłoniła.
- Takie żarty jak ten, gdy bracia Dukes, którzy wysmarowali wychodek smołą gdy - rozpamiętywała Arabel, ale Shalelu jej przerwała
- Nie przypominaj mi - odparła elfka, a paladyn znacząco kopnęła Hotarubi, aby ta nie zadawała durnych pytań i z nabożną czcią ujęła przedmiot, który uznała za magiczny artefakt.
- Bardziej jej zależy na spokoju inaczej by mieszkała na obrzeżu lasu, a nie w głębi. Dlatego może nie być zadowolona z waszej obecności w licznym gronie. Kiedy byli byście gotowi ruszyć ? To przekażę wam pakunki. - wyjaśniła Shalelu czekając na ich odpowiedź.

Arija wracała razem z Lajosem, ale jednak osobno.
Ponura czarodziejko-wojowniczka, okryła się szczelniej ubiorem, czując powoli wdzierający się chłód do jej wiecznie rozgrzanego ciała. Świecące oczy, przygasły, niczym dwa wypalające się węgle, wpatrzone w plecy mężczyzny przed sobą.
Kapłan był w świetnym humorze. Tanecznym pląsem przemierzał alejki mieściny, podśpiewując pod nosem pijacką piosenkę. Najwyraźniej jemu chłód nie doskwierał, bo rozchełstany pod szyją, wywijał kolejny piruecik, falsetując refren przyśpiewki.
Jak gdyby nigdy nic wparował z impetem do karczmy, to znaczy spróbował to zrobić bo za pierwszym razem za słabo nacisnął klamkę, przez co pęczniejące od wilgoci drewno nie do końca ustąpiło przed przybyłym. Niezrażony jednak Lajos, walnął mocniej z bara w drewnianą konstrukcję, która ze zgrzytem otworzyła się wypuszczając na zewnątrz chybotliwe promienie światła.
- Kto nie zaznał chmielu w płynie, ten prze-e-egrał życie, na, na, na! Wróciłem! - zaśpiewał radośnie, podchodząc do stołu przy którym siedziała reszta drużyny.
Arija, zamknęła za kapłanem drzwi, po czym podeszła do wielkiego paleniska by rozgrzać zgrabiałe dłonie.
- Panu Szeryfowi było bardzo smutno z powodu dziecka bo mógł złapać zabójcę zanim zabił małego więc trochę się pokłócililiśmy ale już ześmy się pogodzili od razu bo ha! Ja to człek bezproblemowy jestem a wieści przykre to mu przebaczyłem że się na mnie wyżywał. Poprosił żebyśmy Gargana przepędzili na cztery wiatry najlepiej całego i zdrowego w okolice jego domu żeby się tu nie pałętał. Kochany z Pana Szeryfa człowiek ale naiwnie wierzy że ten gałgan Garagan jest tu niewinną dobrą duszą a jego towarzysze mu umysł zatruli... - Zaczął relacjonować ze swojego punktu widzenia po czym, już bardziej obiektywnie przytoczył wszystkie informacje przekazane mu przez Hermlocka.

- Pani Arijo, mam nadzieję, że okazaliście temu dobrodusznemu szeryfowi odpowiednią dozę szacunku.Panie Lajosie, proszę skończyć z tym stanem upojenia…. -zauważyła Hotarubi -Czy powinniśmy o czymś jeszcze wiedzieć?
- Skąd pomysł, że w ogóle do niego poszłam. - mruknęła popielatowłosa odwracają twarz od ognia.
- Mówiłem że dzisiaj już nie pije bo to byłoby za dużo ale muszę czcić mojego patrona tak jak on sobie tego życzy! Gdyby nie jego łaska to nie byłoby latającej czachy szukającej skarbów ani magii ukrywającej was przed trupami czy błogosławieństw w walce z Simonem więc proszę z łaski swej nie obrażać alkoholu który jest świętym napojem mej wiary i chroni mój umysł przed ingerencją mrocznych sił!- Odpowiedział Mikance z dumą w głosie.
- Ale takie codzienne spożycie trunków… Czy wasz patron dba również ostan waszej wątroby? - spytała ninja.
- Ano są zaklęcia leczące i usuwające trucizny jedno to chyba dla pana Caldwena muszę wymodlić na jutro… do tego mamy ABSOLIUTNY zakaz upijania się do nieprzytomności i uzależnienia. Tylko pod humorek i dla rozluźnienia. - Wyjaśnił z uśmiechem.
Elfka pokręciła głową obserwując całe zajście po czym odezwała się:
- Dla wszystkich było by lepiej jeśli Gregan poszedł by w swoją stronę. Chyba nie muszę dodawać byście byli w miarę “dyskretni” gdy będziecie odwiedzać moją znajomą ? Mówiłam już że nie przepada za gośćmi i na pewno nie będzie dobrze jeśli ściągniecie jej na głowę Gregana wraz z jego całą zgrają. Jeśli będzie się interesował co tam robicie lub próbował was śledzić to spróbujcie go zbyć lub przyjdźcie innego dnia.
- Jak najbardziej rozumiemy. Czy powinniśmy jeszcze o czymś wiedzieć, co do jej zwyczajów? - spytała.
Arabel wybuchnęła śmiechem i uderzyła się w uda.
- No cóż, nie ma na co czekać. Udajemy się na wyprawę! A Gargan nic się nie dowie! - rzekła paladyn.
- Panie Lajosie może dolejcie na tyle pani Arabeli, by usnęła ?
- Hoatarubi, wiesz, ja ma twardą głowę. Jak chcesz, to może zrobimy konkurs na picie? Pewnie wygrasz dzięki swym tajemniczym techniką z Minkaj - objęła kupelę ramieniem.
- Dobry pomysł bo ja po nocy się nigdzie nie wybieram… muszę jeszcze moją kruszynkę nakarmić… - wtrąciła Arija, odchodząc od paleniska. - Właściwie to… nic tu po mnie. Do jutra. - płomiennooka, machnęła ręką w kierunku towarzyszy po czym jak gdyby nigdy nic wyszła z karczmy i udała się do siebie.
- Alkoholu nie powinno się używać do tego by utracić przytomność! Zamiast rozważać świętokradztwo i bluźnierstwa trunku idźmy spać. Wy odprowadzicie Arabel do łóżka ja zniosę i okryje biednego gnoma którego muszę nawrócić że złej drogi przesady. Dobranoc pani Shalelu dziękuję za pomoc do zobaczenia Arijo.-Pożegnawszy się spróbuje wziąć Caldwena na ręce i ruszył na górę.
Shalelu słuchała ich wywodów pogrążona we własnych rozmyślaniach w końcu sama wstała od stołu dodając tylko:
- Będę się też zbierać bo mam jeszcze coś do obgadania z Ameiko i innymi. Co do pytania, to jak mówiłam nie przepada za gośćmi więc może spróbować was odstraszyć dlatego nie róbcie nic głupiego gdy dotrzecie na miejsce tylko od razu mówcie że was przysłałam. - następnie skierowała się na zaplecze karczmy by dowiedzieć się gdzie może znaleźć nieobecną właścicielkę.

~~*~~

Biorąc pod uwagę ograniczoną dyspozycyjność niektórych kompanów oraz fakt, że ten dzień dostarczył im już wystarczającą dawkę nieprzyjemności postanowili zająć się swoimi sprawami oraz odpocząć zaś pakunki dostarczyć dnia następnego. Zresztą przyniesione przez elfkę rzeczy nie robiły wrażenia, jakiego mogliby się niektórzy z nich spodziewać, ot spory worek oraz średniej wielkości tobołek opakowany w tkaninę i obwiązany sznurem.

Zgodnie z ustaleniami następnego dnia z rana ruszyli w stronę Lasu Kleszczy by dostarczyć otrzymaną paczkę, zgodnie z instrukcjami Shalelu zbliżyli się do lasu od zachodniej strony wypatrując wspomnianej przez nią ścieżki, w oddali widzieli obóz inkwizytora w większości pusty tylko dwie osoby pozostały by pilnować dobytku. Wyglądało na to, że Gregan niezrażony niepowodzeniami kontynuował swe poszukiwania, na pewno nie można mu było odmówić determinacji.
Sami także skierowali się między drzewa docierając wkrótce do niewielkiej polanki, o której im wspomniano znalezienie ścieżki nie zajęło im długo jednak mogli stwierdzić, że przeprawa przez nią może być problematyczna była ledwie widoczna i wyraźnie rzadko używana.

Lajos: Stuka przetrwania: 12+5=17



Na szczęście dla nich Lajos miał na tyle dobrą orientację w terenie, że udało im się uniknąć zgubienia ścieżki lub zbłądzenia w głębszych częściach lasu. Przeprawa jednak i tak zajęła im więcej czasu niż by oczekiwali biorąc pod uwagę, że czasem musieli się przedzierać przez zarośla. Nie dało się też nie zauważyć, że im bardziej zagłębiali się w las tym bardziej mieli wrażenie, że byli dalej od cywilizacji niż powinni, drzewa jak i zarośla były tutaj znacznie większe wokół rozbrzmiewały dźwięki natury.

Percepcja:
Caldwen: 18+7=25 Zdany
Arabel: 2
Lajos: 20+3=23 Zdany
Arija: 16+1=17 Zdany
Hotarubi: 3+5=8



Część z nich miała jednak wrażenie, że są obserwowani ich obserwuje kapłan oraz gnom mogli przysiąc, że sporych rozmiarów świerszcz siedzący na mijanym drzewie w rzeczywistości był dziwnym stworzeniem o owadzim odwłoku i odnóżach oraz tułowiu miniaturowej elfki ? Nie byli pewni czy mieli zwidy, ponieważ zanim zdążyli się lepiej przyjrzeć istota po prostu znikła im z oczu, zresztą nie mieli czasu nad tym myśleć, ponieważ zbliżali się właśnie do wspomnianego głazu. Właściwie przypominał on obelisk, na którym dano temu wyrzeźbiono jakieś wzory obecnie zatarte przez czas i przykryte mchem oraz innymi porostami. Był to prawdopodobnie jeden z niewielu punktów orientacyjnych w okolicy jednak, gdy zaczęli się doń zbliżać niektórzy z nich usłyszeli chrapanie i mogli dostrzec, że po drugiej stronie znajdo się coś, co wyglądało na pusty skórzany bukłak oraz wystającą zza głazu nogę… tylko, że wyglądała ona na należącą do kozy a nie człowieka.
 
Rodryg jest offline  
Stary 07-07-2016, 18:48   #196
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Arabel piła, ale tym razem położyła się spać względnie trzeźwa. Nie miała też żadnych typowych dla niej snów, za co tylko mogła dziękować Serenae. Rano wstała rześka. Kupiła słonecznik i maś na klescz dla wszystkich, a potem wędrowała wesoło podśpiewując i częstując wszystkich słonecznikiem.
Potem Arabel zobaczyła włochate nogi. Podrapała się po głowie I zawołała
- Pani Kozo, przysyła nas tu Shalelu - zawołała Składając dłonie w krxyk.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 31-08-2016, 20:28   #197
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Arabel piła, ale tym razem położyła się spać względnie trzeźwa. Nie miała też żadnych typowych dla niej snów, za co tylko mogła dziękować Serenae. Rano wstała rześka. Kupiła słonecznik i maś na klescz dla wszystkich, a potem wędrowała wesoło podśpiewując i częstując wszystkich słonecznikiem.

Potem Arabel zobaczyła włochate nogi. Podrapała się po głowie I zawołała

- Pani Kozo, przysyła nas tu Shalelu. - zawołała Składając dłonie w krzyk.

Widoczna za obeliskiem noga na chwilę drgnęła chrapanie ustało… by wkrótce powrócić do swego specyficznego rytmu, wyglądało na to że nawet wrzask paladynki nie był wystarczający do przebudzenia.

- Chyba trzeba ostrzej. - poszukała patyka i jeśli go znalazła podeszła i szturchnęła stworaka w nogę.

- Co ty robisz?! - Sykną na paladynkę chwytając dłoń z kijem - Tu trzeba sposobu Pijany Szczęściarzu ześlij trunek na frasunek nowo poznanego bo potrzeba wina na klina. - Zmówił krótką modlitwę a pusty bukłak w dłoni fauna cudownym sposobem wypełnił się.

Gdy okrążyli głaz mogli ujrzeć satyra w pełnej jego “chwale” to znaczy ledwie opierającego się plecami o kamień wciąż jakimś sposobem trzymającego w drugiej dłoni całkiem ładny drewniany kubek który był jednak dość suchy. Dosyć głośnio chrapał, a z kącika ust wydobywała się stróża śliny dość leniwie skapująca po jego bujnej brodzie, na daną chwilę jego twarz “przyozdabiał” sporych rozmiarów siniak wokół lewego oka. Gdy modlitwa kapłana wypełniła bukłak trunkiem ten pociągnął parę razy nosem wyczuwając woń wylewającego się z niedomkniętego pojemnika wina. Powoli odzyskując przytomność zachichotał paskudnie potrząsając ponownie pełnym bukłakiem po czym nie zdarzając na ich obecność napił się.

- Przynajmniej znów mi se śni że mam wina pod dostatkiem choć to nie elfia księżycówka ehehe… - chichot został przerwany przez głośne beknięcie gdzie wreszcie zauważył kapłana i paladynkę - Nawet ładna dupeczka mi się śni… tylko czemu ten dandys tu jest ? Będzie kibicować ? Bo faceci mnie nie kręcą. - zaczął znowu rechotać, wyglądało na to że nie był jeszcze na tyle przytomny b uświadomić sobie ze nie był to pijacki sen.

- W końcu patron pana Lajosa wykazał swoją przydatność. Tylko, czy takie stwarzanie alkoholu nie narusza prawa?

- To Elfy robią księżycówkę. - zapytała Arabel i dodała - To miło nam pana poznać, ale nie jest pan w moim typie i w ogóle to chyba jesteśmy naprawdę. - uśmiechała się szeroko.

Lajos uśmiechną się na widok reakcji koźlaka -Nie gdy się go nie nadużywa. - Odpowiedział Harutobi mimo uszu puszczając słowa o przydatności nie czas aby jej wyliczać ponownie błogosławieństwa użyte na bagnach.


Skłonił się przed Faunem - Ja też wolę niewiasty, nie śni waszmość Pan a wino w bukłaku to mój dar dla was zapewniony mocą mojego patrona Caydena Caileana którego jestem kapłanem. Przysyła nas Shalelu abyśmy przepędzili Garagana co wam spokój zakłóca! - Wyjaśnił.


Satyr popatrzył się jeszcze przez chwilę aż w końcu odzyskał na tyle przytomności by wypowiedziane słowa mogły wreszcie do niego dotrzeć. Przestał się śmiać wciągając naglę powietrze jak by mu nagle zabrakło tchu po czym zerwał się na równe nogi, całkiem zwinnie zdarzając na swój stan po czym szybko przetarł twarz ścierając ślinę.

- Że jak ? Shalelu ? - wybełkotał lecz dostrzegając podarowany im przez elfkę przedmiot uspokoił się po czym już bardziej przytomnie kontynuował - Shalelu was przysyła ? Miło poznać jej przyjaciół, zwą mnie Dubhagan. Więc macie zamiar pogonić tego wariata ? No i dobrze tylko się pałęta taki i nawet zabalować w spokoju nie można… choć dziewczyny ma ładne. Więc mogę wam jakoś pomóc ?

- Tak panie, przysyła nas pani Shalelu. Przyjaźnię się z nią. - Hotarubi lekko się skłoniła.

- Ładne ale wredne…Tak tylko mi się wydaje. - paladyn czerwieniąc się mocno. - A tak w ogóle to miło było pana spotkać. Może przed wyjazdem do Brinewall pogadamy trochę i może osuszymy bukłaczek albo dwa, a teraz idziemy do znajomej Shalelu. bo ktoś ponoć porwał podwładną Gałgana.

- No to zdrowie. - rzucił, pół losowo, Caldwen do satyra i sam chlustnął z butelki.

- Klin klinem mówią, nie? Od rana próbuję mojego i już podziałał, ale fajno jest. Ha hue… zaśmiał się lekko bełkotliwie. Stan wczorajszy wciąż go trzymał. - Dobra. Mamy kamień. Gdzie mieliśmy przesyłkę zanieść? - zapytał nie pamiętając.


- Porwał ? To dopiero łotrostwo by ważyć się na coś takiego wobec tak uroczych dam i mówicie że dokąd zmierzacie ? Bo Shalelu ma tu trochę znajomych i nie wiem o kim mowa.- satyr wyraźnie się oburzył wspomnieniem o porwanej jednak Lajos miał pewne dziwne wrażenie jak by nie był tym faktem aż tak zaskoczony, choć mogło mu się tylko zdawać.

- Nie wiem kto u was szefuje podobno wzięliście w jasyr jakąś ludzką kobietę? Można by ją wykorzystać żeby zastawić na wariata pułapkę! Podobno Gałgan jest pomylony i rządzą nim Skittrrfoot ex chowaniec wiedźmy z bagien i ta sexy elfka która jest podobno straszną rasistowską murwą która manipuluje wojownikiem ciemności dla zysku. Sumując przydało by się pogadać z kimś kto byłby wstanie pomóc nam w organizacji pułapki wtedy można było by oddzielić Garagana od tych co mają na niego zły wpływ i sprawdzić na ile jest groźny dla otoczenia solo- Wyjaśnił swój plan działania.


- Pan Panie kolego zdaje się coś wiedzieć o zaginionej Shopie bo coś za mocno was to porwanie oburzyło. Nie winie ani was ani Pana świerszcza który nas obserwował gdy tu zamierzaliśmy nie jestem wprawdzie pijaną inkwizycją ale mało co mi umyka a chcę wam pomóc wypędzić stąd przeklętego sługusa Asmodeo i jego chciwych towarzystwo stąd upraszam o szczerość i współpracę-
Dodał tym samym lekkim tonem.

- Ja tu nie widzę żadnych świerszczy… I raczej nie obserwują nas… Może trochę odpoczniesz panie Lajosie. - uśmiechając się przepraszająco odciągała kapłana.

- Arabellko kochana przeprowadziłem nas przez las i bagna? Przeprowadziłem! Wymodliłem dla nas czary które pomogły nam w walce oraz doprowadziły do odkrycia sekretu rodziny Pani Ameiko! Moje mowy zagrzewają was do boju nawet najmniejsze błogosławieństwa używam że znawstwem aby wspomóc naszą sprawę i grzecznie obudzić rozmówcę któregoaż ty chciała szturchać patykiem! Nie idzie mi o to żeby bić przede mną pokłony ale docenicie mój wkład w działalności tej drużyny tak ja doceniam was i dajcie ciut zaufania miast sądzić po pozorach!- Chuknął Lajos zły na to jak ostatnio go traktowano, a Arija na to parsknęła śmiechem. - Znam się na tym co robię mam oczy wokół głowy i wiem gdy ktoś kłamie. - Dodał spokojniej.

- I spiliście parę osób. - wtrąciła Hotarubi podążając za Arabelą.

- Tak, tak masz rację. Te świerszcze na pewno nas śledzą i szpiegują. Sama widziałam nieraz, jak chodziły za uczciwymi ludźmi, aby zbierać informacje dla swych władców… Może pójdziemy dalej.... Czuję się dziwnie i trochę zawstydzona. - mruknęła Rycerka.

- Ejiże dość tego! Rany pijackie to brak szczęścia zatem daj mi go uleczyć Panie a może wnet szczęśliwy potwierdzi że nie jestem wariatem? - Na szybko pomodlił się Evangelista i poklepał koźlaka delikatnie po policzku podbite oko momentalnie się zagoiło - Panie Dubhagan napoiłem Pana, wyleczyłem bolączki nawet zapewniłem odrobinę rozrywki własnym kosztem czy może pan w zamian wyświadczyć mi łaskę i potwierdź że mówię prawdę? To wtedy weźmiemy się za obronę waszego domu

- Macie mój miecz do dyspozycji przy obronie domu, o panie Dubhagan. - zadeklarowała ninja.


Satyr był dość zdezorientowany całą sprzeczką jakiej był świadkiem a gdy Lajos wziął się za jego leczenie próbował się cofnąć protestując.

- Co mnie smyra ?! Facetów nie lubię… - pomacał się po zaleczonej już twarzy sprawdzając co się stało - Przynajmniej nie będą gadać że mnie baba sprała… emm to znaczy… Cholera ! To miało wyjść inaczej, miałem jej pomóc i potem zaprosić na wino… - tutaj upił solidny łyk z bukłaka na rozwiązanie języka -Wiecie wino miła gadka i wiadomo co potem… tylko hmm nie była mną tak oczarowana jak myślałem no i jeszcze ta durna koza ciągle beczała i ją odrywała od dyskusji. Miałem nawet zamiar zgrywać bohatera i jej ją przyprowadzić ale ta mi przyłożyła, ma zamach… no i tyle rozumu by spytać się gdzie ma iść by znaleźć pomoc to jej wskazałem drogę. - tutaj wskazał na wschód.

- Aha, dzięki za wskazówkę. To czas na nas i nie martw się, że nie polubiła cię. Dla niektórych dziewczyn żaden nie będzie atrakcyjny niezależnie co uczyni lub ile ona wypije. - rzekła Arabel i ruszyła.

- A gdzie moje przeprosiny i przyznanie mi racji?! I gdzie ty w ogóle idziesz? Pań Dub będzie robił za naszego przewodnika. Co wy na to żeby ich zdezorientować butlą wiecznego dymu Pan Caldwen wykopie swoją mocą dwa doły pod pseudo paladynem i jego elfką osobno. Problem ze Skitterfootem jego kopaniem i rojem Panie Dub macie tak z tuzin wróżek które splotłby jakąś mocną siatkę i uwiesiłby w niej szczura ne drzewie? Jak się wam podoba mój plan? Najlepiej za karę zabierzmy Gałganowi i jego hałastrze cały ekwipunek i niech na golasa idą precz! - Zawołał zadowolony. W faunie i jego opowieści było coś podejrzanego, Lajos nie bardzo rozumiał o co biegało z tą kozą ale całość sprawy mało go obchodziła ważne było powstrzymanie sługi czartów i jego kompanów głupią Shopie której najwyraźniej nikt nie porwał tylko zgubiła się w lesie można znaleźć potem jeżeli będą mieć czas.

- A to praworządne i dobre? - - zapytała paladyn nie zatrzymując się.

- Jak dawno temu wyruszyła. - Hotarubi próbowała przywrócić rozmowę na tory pragmatyczne zamiast filozoficzno-moralnych.

- No dobra macie rację najpierw znajdźmy tą zagubioną babkę a potem gałgan i jego ekipa. - Stwierdził Lajos niechętnie.

Satyr w międzyczasie przysłuchiwał się tej wymianie zdań uznając to za naturalny stan tej grupy popijał sobie wino z bukłaka, następnie schylił się po kubek napełniając go i wyciągając w stronę Lajosa.

- Spięty jesteś panie kolego chyba wam potrzeba by się rozluźnić. No i chyba macie dziwne wyobrażenie o mnie i innych tutejszych mieszkańcach, widzisz tu jakiś harem wróżek ? Bo ja nie i miał bym inne zajęcia gdyby tak było zamiast przesiadywanie tutaj… - zaśmiał się wyraźnie rozbawiony taką wizją - Nie pamiętam też bym zgadzał się was gdzieś prowadzić lub pomagać organizować zasadzkę na tamtą zgraję. Hmm dziewkę odprawiłem gdzieś koło późnego popołudnia gdy mi przyłożyła aż tak daleko stąd nie jest wiec zapewne doszła tam przed zmrokiem, mam nadzieję że ta wiedźma napędziła jej stracha na powitanie Ha ! - znów zarechotał ale przerwał nasłuchując w oddali gdzieś na północy dobiegło do nich dość rozpaczliwe beczenie - Hmm w sumie jeśli tak wam zależy na jakiejś klatce czy coś w tym stylu to możecie spytać Manachana i jego zgraję czy wam nie pożyczy swojej. Za cholerę nie wiem czemu ten pokurcz tak nalegał by zabrać tą cholerną kozę ale miał tą swoją klatkę to mu pozwoliłem gadzina była z siebie taka zadowolona… mały wariat. No i Sophie chyba była by zadowolona z odzyskania swego pupila… może nawet bardzo. Hmmm... - tutaj uśmiechnął sie dość obleśnie z miną jak by nad czymś wybitnie kontemplował.

- A ten Manachan to kto? I czemu ona taka do tej kozy przywiązana… Nie wnikam, musimy być tolerancyjni -- rzekła paladyn.

- To historia o kozie nie warta opowiedzenia… - przytaknęła Hotarubi. - Klatka będzie raczej zbędna.

Lajos wziął kubek z podziękowaniem i wypilił duszkiem. Poczuł się trochę lepiej ale za chwilę znów się poddenerwował - To już zapomniałaś jak kłopotliwy jest Skitterfoot? Zakopie się w ziemi i będzie nas rozpraszać a teraz ma mocarnych towarzyszy którzy to wykorzystają! Skoro nie ma wróżek to Twój fruwający pupil będzie musiał uchwycić go za chabety i wrzucić do klatki zawieszonej na wysokim drzewie. Potrzebujemy kozy żeby znaleźć Sophie,zyskać jej zaufanie i wykorzystywać w pułapce, konieczne jest także uzyskanie pozwolenia oraz pomocy miejscowych bo w otwartej walce przegramy. Czy tylko ja myślę tu taktycznie?

Caldwen przysłuchiwał się rozmowie wciąż będąc mocno wczorajszym. A nie posiadając tła tej przygody, które przespał w pijackim transie gdy tłumaczono, miał problemy ze zorientowaniem się. Więc postanowił zdać się na Lajosa który, najwyraźniej, trzymał się swego ducha “picia ale nie spijania się” i rozumiał więcej niż on… Potem dopyta…

Satyr przyjął już pusty kubek samemu upijając ponownie z bukłaku po czym zaczął nalewać ponownie do pełna dodał.

- Spięci jacyś jesteście zwłaszcza ten tutaj chyba za ciężko myśli, zrobił wam coś ten Gregan czy Skitterfot że tak wam zależy ? Sophie to znajdziecie bez kozy jak pójdziecie drogą którą wam wskazałem, naszą czarownicę jest czasem aż za łatwo znaleźć. Mam nadzieję że trochę ją nastraszyła gdy się spotkały. - zaśmiał się pod nosem wyraźnie zadowolony z faktu że umknęło mu by wspomnieć gdzie ścieżka zaprowadzi dziewczynę - A co do Manachana to wy go byście nazwali gremlinem, przesiaduje na północy stąd bo mu bliżej do krawędzi lasu gdzie może się wędrowców czepiać ze swoją zgrają a przepraszam on to nazywa kultem. Szczerze nie wiem na co mu ta koza… na ofiarę ? Tak czy inaczej zgadaliśmy się że ja chcę zaprzyjaźnić się z młódką to ten od razu wypalił że bierze kozę walnięty kurdupel ale skoro nawet się nie targował bardziej to nie narzekałem. Po drodze nakradli jeszcze trochę żarcia oczywiście poza tym co Manachan napsuł choć i to też by zapewne zeżarły… opowiadał wyraźnie dumny z siebie a w chwilach przerwy na oddech brał kolejne łyki wina.

- Myślałem że chcesz żeby cię polubiła? No to trzeba wpierw jej kozę uratować a Gremlina przekonamy żeby złożył w ofierze Garagana! Nieee… Skitterfoota? Nieee, dobra coś tam mu znajdziemy - Lajos wyciągnął własny bukłaczek czegoś mocniejszego kupiony w karczmie z rana - A ta wasza wiedźma to co wyrabia? Dziewicę gwałci i dzieciaki morduje? - Sam pomysł że Gałgan może mieć w czymś rację sprawiła że Evangelista musiał się znów napić - Nie lubimy ich bo nas bardzo obrazili. - Odpowiedział na pytanie.

Przed oczyma Arabel stanął widok Kuleczki, jej czarno-białego kotka, którego miała jak była 4 - letnim brzdącem. Kochała go, aż pewnego dnia upolował go jastrząb… Na jej oczach.

- Hej, to już przesada. - Arabel stanęła przed satyrem biorąc się pod boki - Ja wiem, że ta kobieta jest przepnięta zadając się z Gałgan, ale to nie powód aby zabierać jej jej największego przyjaciela. Gdyby ktoś pozbawił cię czegoś co kochasz… eee na przykład tego bukłaka to co byś zrobił. - robiła wykład tonem pani nauczycielki.

-Pewno powiedzie że znalazł by nowy przynajmniej ja bym tak odpowiedział ale macie racje Arabello idziemy ratować kozę! Panie Dub proszę prowadzić do Pana gremlina Manachana przekonamy go jakoś! Koza pomoże nam odnaleźć właścicielkę a Sophie przepędzi dla nas gałgana i jego elfią kochanice.[/i] - Dumny z tego niezbyt logicznego ciągu myślowego Lajos wziął kolejny łyk wina.


- Nie no nasza wiedźma jest strasznie straszna i tyle. Najbardziej niegodziwa rzecz jaką zrobiła to pogonienie mej persony gdy chciałem jej dotrzymać towarzystwa w zimne noce. Jej strata…

Satyr wzruszył tylko ramionami po czym dodał.

- Niespecjalnie mi się chce no ale mogę wam pokazać gdzie Manachan zazwyczaj przesiaduje ze swą zgrają. - to mówiąc ruszył przez chaszcze dając im do zrozumienia by szli za nim. Po drodze nie omieszkał skomentować ich “niezdarności” ww poruszaniu się po zaroślach przynajmniej z jego perspektywy musieli na takich wyglądać.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 03-10-2016, 17:18   #198
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Walka z gremlinami

Po około pół godzinie zbliżania się do krawędzi lasu Dubhagan ich zatrzymał wskazując coś w chaszczach, była to sterta śmieci częściowo obrośnięta już roślinami wyglądało na to że niektóre karawany urządziły sobie tutaj wysypisko śmieci oraz niepotrzebnych gratów. Poza oczywistym zapachem z hałdy przednimi dobiegały chichoty zaś jak się przyjrzeli mogli dostrzec gromadę małych dziwacznych stworków. Przypominały one częściowo wyliniałe oposy głównie na głowie oraz sporych brzuchach co biorąc pod uwagę ich niewielki rozmiar czyniło je jeszcze bardziej dziwacznymi. Obecnie część z nich zajęta była konsumpcją skradzionego zapewne z obozu pożywienia jak i niektórych odpadków.

- Tam ten większy to Manachan. - Satyr wskazał na drugą bardziej uklepaną hałdę na której znajdowała się “zagroda” wykonana ze starej klatki od której oderwano jedno drewniane dno a na gołe pręty pozatykano kawałki mięsa lub zwierząt które gremliny upolowały. W środku na wyraźnie niezadowolonej kozie do której łba przywiązano kilka gałęzi na kształt karykaturalnego poroża siedział wyraźnie zadowolony z siebie sporych rozmiarów gruby gremlin. Poza faktem że był on zbliżony rozmiarem do niziołka był też odziany w strzępy ubrać i skóry, samemu nosił karykaturalną czapkę z drewnianym porożem a na szyi miał zawieszony wyraźnie zrujnowany drewniany symbol który musiał kiedyś należeć do jakiegoś kapłana Erastila. Nawet ci nieszczególne religijni mogli stwierdzić że cała sceną była swoistym bluźnierstwem w kierunku tego bóstwa.
Arabel nie była pewna, czy jest zbulwersowana zachowaniem Gremlina, czy nim rozbawiona. Stanęła więc z boku i zaczęła podrzucać miecz znacząco pogwizdując piosenkę “Miała krasnoludka dwa topory”.
- Biedna koza zupełnie nie o taką klatkę mi chodziło, dobrze drodzy państwo skoro uważacie że taki jestem nieprzydatny opij który nic robi to proszę uratujcie zwierzaka bez zabijania gremlinów co by zaszkodziło Pani Shalelu! - Lajos zaczął stroić fochy.
- A po co ci ta koza? Jak tak cię przyszpiliło to idź do burdelu albo napij się jeszcze i Zajmij tą dziuplą w drzewie co ją mieliśmy po drodze [/i]- Arija która do tej pory reagowała na te ich idiotyzmy wzdychaniem i wywracaniem oczu w końcu nie wytrzymała: - Przecież mamy ratować jakąś dziewke co zagubiła się w lesie więc przestańcie ratować wiedźmy, rogaciznę i rozpijać fauny. Czy ktoś może mi przypomnieć kiedy zgłaszałam się żeby włazić pod miecz stukniętemu inkwizytorowi bo sobie nie przypominam - Ironizowała.
- W takim razie towarzysze, wyruszam na zwiady - zadeklarowała Hotarubi dygając. Wolała odejść zanim zachowanie Ariji i Lajosa stanie się jeszcze bardziej karygodna.
- Niech panienka się tylko nie udusi. - rzucił Dubhagan za odchodzącą Minkanką odprowadzając ją wzrokiem i uśmiechając się do siebie, następnie skierował się w stronę reszty ponownie upijając z bukłaku - Tak właściwie to po Manachanie raczej nikt nie będzie płakać ani tęsknić jak to się u was to mówi ? Że jest kiepskim sąsiadem, tak czy inaczej przypałętał się ze swoją zgrają tutaj parę lat temu i został bo teoretycznie był to tak jak by teren niczyi. Tyle że poczuł się zbyt pewnie i zaczął “rozpychać” to mu “wytłumaczyliśmy” jak się sprawy mają. Biorąc pod uwagę że można się z nim tylko dogadać łamanym wspólnym to raczej nie było łatwe. No ale chyba w końcu dotarło jeśli zamierzacie z nim gadać to życzę szczęścia jeśli w ogóle was zrozumie albo wy go jeśli nie uzna was zaraz za intruzów.

Hotarubi skradanie: 18+9=27
Percepcja: 15+5=20

Hotarubi w między czasie prowadziła rozpoznanie i dość szybko mogła stwierdzić że nawet nie musiała być szczególnie ostrożna stworki były zajęte pałaszowaniem skradzionego jedzenia, spaniem oraz kłótniami między sobą. Ich wódz zaś wydawał się być pogrążony w głębokim zamyśleniu… albo po prostu spał na siedząco jeśli było to w ogóle możliwe. Kunoichi mogła doliczyć się około trzydziestu mniejszych gremlinów których wcześniej nie widzieli ponieważ chowały się po drugiej stronie hałd oraz między niektórymi gratami, które tam się walały. Jej uwagę przyciągnął też błysk metalu w pobliżu zagrodo-klatki, na szycie prowizorycznych schodów po których gremlin dostał się na grzbiet kozy znajdował się mały worek obecnie na wpół otwarty a z jego wnętrza wystawał srebny widelec oraz kilka monet.
- Dobrze więc dość już czasu straciliśmy nie możemy pozwolić na męczenie biednej kozy oraz obrażanie zacnego boga Erastila! Za kozę! Do ataku - Inspirował towarzyszy po czym, z pijacką brawurą wyciągnął rapier i pobiegł ku najbliższemu z wrogów.
Arija westchnąła nie zamierzała marnować czarów na jakiś kreatury niech się wariaci i pijacy wyżyją ona popatrzy sobie przynajmniej nie jest nudno.
- Sporo ich, musimy wodza zabić wtedy reszta ucieknie… - powiedziała Paladyn i z ogłuszającym rykiem pobiegła ku wodzowi
Caldwen miał mieszane uczucia co do takiego rozwiązania sytuacji ale niech będzie… on ostatnio i tak dosyć mocno bujał w chmurach. Zebrał energie i machnął rękę wyżłabiając głęboki dół, by oddzielić przynajmniej część przeciwników od walki.
- Arija. Jesteś częścią drużyny czy nie?! - warknął zirytowany biernością towarzyszki-w-domyśle.
Czarodziejka westchnęła głośno wyciągnęła bicz zdobyty na guholach w posługiwaniu się którego nie miała absolutnie żadnego przeszkolenia - Nie szkoda ci marnować magii na te szczury? Będziemy walczyć z inkwizytorem niech ci będzie załatwię kilka może będzie śmiesznie ? - Pobiegła dołączyć do walki.
Hotarubi korzystając z zaistaniłego zamieszania spróbowała zajść od tyłu największego z goblinów- widocznie przywódcę tej hałastry. spróbowała zadać cios ostrzem po plecach.

Gremliny były zupełnie zaskoczone gdy z zarośli wypadło kilka osób z wyraźnie nieprzyjaznymi zamiarami, Manahan zaczął wydawać z siebie nieartykułowane wrzaski obficie gestykulując w panice wskazując na intruzów oraz… wsadzając sobie palce do gardła ? Dziwaczne gest sprawiał że wyglądał jakby lada moment miał się zadławić do czego zresztą by doszło gdy Hotarubi zdołała go niepostrzeżenie podejść. A cięła bezlitośnie. W efekcie cała dłoń znalazła się w jego paskudnej paszczy zwłaszcza gdy koza pod nim zaczęła się jeszcze szamotać, jednak kunoichi mogła stwierdzić że cięcie nie było tak śmiertelne jak być poewinno. Tak jak by zwykła stal nie imała się tego stwora a część ran powoli się zasklepiła.
W między czasie Caldwen zgodnie ze swym zamiarem wyżłobił w glebie rów który miał uniemożliwić reszcie gremlinów ruszenie na ratunek swemu szefowi, przy okazji zagarniając kilkoro z nich do dołu gdy hałda śmieci zaczęła się obsuwać po nagłej utracie oparcia.
Lajos także nie próżnował dobiegając do kilku grupki gremlinów które wyglądały na skore do walki niż ucieczki, zadał pchnięcie w niewielką istotę z niemałą precyzją lecz i on mógł stwierdzić że cios nie był tam śmiercionośny jak powinien.
Arija zaś przetestowała swoją nową zdobycz smagając innego gremlina biczem, stworek jęknął z bólu wyraźnie zaskoczony i osłabiony tym ciosem jednak utrzymał się na nogach.

Niemała grupa gremlinów zdążyła się wreszcie ogarnąć i łypiąć złowrogo na intruzów - jak jeden mąż… rzuciły się do ucieczki we wszystkie możliwe strony, kilkoro dołączyło do swych kompanów chowających się w dole, reszta zaś wolała szukać szczęścia w poszyciu leśnym z dala od tego miejsca. Kilka zaś… po prostu wzbiło się w powietrze jak spłoszone ptaki uciekające przed drapieżnikiem, choć nie był to lot ani majestatyczny ani zbyt sprawny.
Mogli doliczyć się tylko sześciu na tyle odważnych, głupich lub też rozjuszonych gremlinów które były chetne do bitki.
Ten trafiony przez kapłana wydał z siebie dziwaczny bulgot szeroko rozdziawiając paszczę po czym byli świadkami dość absurdalnej sceny gdy z tak niewielkiego stworzenia wystrzeliła istna fontanna wymiotów sięgająca kilku metrów. Strumień trafił ewangelistę w okolicach twarzy i ten sam poczuł jak cofa mu się żołądek wraz z zawartością.
Inny też wydawał z siebie dziwaczne piski gestykulując przy tym i w jednej chwili grunt pod kalanem został pokryty dziwaczną tłustą podobną do szlamu substancją prawie doprowadzając do jego upadku.
Stworek trafiony przez Ariję zdecydował się jej odwdzięczyć także wydając z siebie paskudne odgłosy by po chwili splunąć kolejną smugą resztek jedzenia i innych substancji do tego w taki sposób że prawie trafił też gnoma. Jednak ten nie miał tyle szczęścia co jego kompan i paskudna substancja nie dosięgła żadnego z napastników.
Lajos niestety wciąż odczuwał gniew rozjuszonych gremlinów gdy oberwał kamieniem celnie ciśniętym przez jednego z nich oraz poczuł ugryzienie gdy kolejny postanowił się bliżej poznać z jego kostkami.
Tylko jeden skupił swą uwagę na paladyn szarżującej w stronę Manachana i zaczął wykonywać dziwaczne gest i wydawać podobne dźwięki do swego kompana.

Arabel zamierzała się właśnie na gremlina dosiadającego kozy gdy poczuła że traci chwyt na swej broni. Jednak szybko i sprawnie poprawiła go i cięła bluźniercę bezlitośnie. Akurat gdy wydobył zakleszczoną dłoń ze swej paszczy dosięgło go ostrze zakwilił żałośnie po czym zwiotczał.
Koza zaś obserwująca dotychczas ich poczynania z pewną uwagą dostrzegła swą szansę nagle podskakują i strącając ze swego grzbietu konającego gremlina.
Arabel miała już pewne doświadczenie i była pewna, że ten gremlin, tak jak w przypadku goblina czy ghoula będzie groźnym, świetnie wyszkolonym wojownikiem i walka zakończy się ciężkimi ranami lub nawet śmiercią niektórych z członków drużyny.

A ona zabiła go jednym ciosem…
Popatrzyła na miecz tak jakby stał się flumpfem półsmokiem anarchicznobaśniowym i ryknęła:
- Widzicie, co spotkało najpotężniejszego z was? Wy będziecie następni! - zwróciła się do pozostałych potworków. A potem zebrała w sobie cały święty gniew i słuszną furię i siekła straszliwie, lecz jej perfekcyjne cięcie zostało popsute przez wzrost gremlina.
Lajos był bezradny wobec wrogów i własnych wymiotów. Choć torsje nie były w jego życiu niczym nowym, to nigdy nie przeżył czegoś tak koszmarnego!
Aryjia widząc to powiedziała do gnoma - Caldwen osłoń mnie tym dzikiem pomogę naszemu kapłanowi. Cofnęła się kilka kroków następnie zaczęła rzucać to samo zaklęcie którego użyła podczas walki z duchem dziecka miała nadzieję że tym razem pójdzie jej lepiej i zmyje z kolegi gremliny oraz rzygowiny.

Usunięcie małego stwora spomiędzy nóg ewagelisty udało jej się w zupełności… wraz z samym poszkodowanym którego strumień wody zwalił z nóg. Szczęściem w nieszczęściu był fakt że zatrzymał się on tuż przy krawędzi dołu stworzonego przez gnoma gdzie znajdowało się kilkanaście spłoszonych ale i rozjuszonych stworków do których dołączył wkrótce ich zmoczony kolega. Reszta gremlinów zachichotała na widok poczynań Ariji.
“Zabić mnie chcę?!” - Pomyślał przerażony Ewangelista na szczęście zatrzymał się tuż nad dołem i z mściwą satysfakcją zwymiotował na kryjące się tam obleśne stworki odbiegł od dziury w ziemi na tyle na ile był wstanie aby uniknąć zepchnięcia po czym “uczcił” to kolejnym atakiem torsij.
Hotarubi zamachnęła sie ostrzem swojego wakizashi wobec pozostałej szóstki gremlinów.
Jej cios skierowany był przeciw najbliższemu gremlinowi który jeszcze chwilę temu miotał kamieniami w Lajosa teraz po szybkim i zabójczym cięciu pożegnał się z głową.
Zraniony wcześniej przez ewangeliste gremlin nie miał zamiaru odpuścić i cisnął w niego całkiem celnie jakimś pordzewiałym gratem wygrzebanym ze śmieci. Jak by tego było mało zauważył że z dołu wygrzebało się stadko upapranych stworków z tym wcześniej strąconym który był wyraźnie rozjusony także cisnał w niego kamieniem wywleczonym z dołu a gry trafił zawył triumfalnie by potem zacząć wrzeszczeć wściekle za pozostałymi gremlinami które wolały wziąć nogi za pas. Zresztą do tej gromadki dołączył też jeden wcześniej trafiony przez Ariję. Inny widząc śmierć kompana z rąk Hotarubi postanowił się jej odpłacić spluwając na nią niestrawionym jedzeniem trafiając ją lecz kobieta zdołała zachować dyscyplinę i nie uległa naturalnemu odruchowi. Ostatni zaś po niecelnym ciosie Arabel przeprowadził atak na jej stopy z marnym skutkiem jako ze został powstrzymany jej obuwie.

- A wy co?! - ryknął Caldwen na widok wygramolających się gremlinów - Wracać do dołu!
Machnął ręką powtarzając poprzednią zagrywkę i wyżłabiając kolejny rów pod nogami przeciwników którzy właśnie opuścili poprzedni - I nie mieszać się!
Arabel też czuła, że słonecznik podchodzi jej do gardła. Czas kończyć tą walkę. Robiła głowę gremlina jelcem niczym jajko i pobiegła do kozy.
- Wycofujemy się, bo jeszcze przypomną sobie, że jest… no że mają… rozumiecie, prawda? - uśmiechnęła się błagając w duchu Serenae aby gremliny były tak durne jak się wydawały.
Lajos zraniony przez kamienie pokazał gremlinom gest powszechnie uważany za obraźliwy, żeby wiedziały gdzie sobie mogą wsadzić te kamulce! Roześmiał się widząc jak Caldwen znów je zadołował, ale zaraz po tym, jak się roześmiał znów zaczął wymiotować. Tym razem był to sam kwas żołądkowy kapłan czuł że jego męczarnie niedługo się skończą słysząc zawołanie Arabel zaczął uciekać w stronę krzaków.
Arija przez chwilę zastanawiała się nad porzuceniem bicza i zaatakowaniem za pomocą miecza lecz doszła do wniosku że nie chcę brudzić ostrza więc ponownie zastosowała bicz na najbliższym gremlinie.
Hotarrubi szła za jej przykładem zadając kolejny cios najbliższemu gremlinowi swoim wakizashi.

Ostrze dosięgło celu jednak cios nie był śmiertelny choć gremlin nie miał powodu do radości jako że zaraz otrzymał kolejny cios tym razem biczem ze strony Ariji i kwiląc żałośnie z trudem utrzymując się na nogach próbował uciec co nie szło mu najlepiej ze względu na otrzymane rany. Caldwen otworzył kolejną dziurę w ziemi do której wpadło kilka z uciekających gremlinów oraz ten który uwziął się na Lajosa. Trzeba było przyznać że nie brakowało im zawziętości w ucieczce ponieważ zaraz wygrzebały się i kontynuowały swój bieg. Evangelista zas mógł ujrzeć swego “zaprzysiężonego wroga” wygrzebującego się z dołu i stającego tuż pod jego nogami z obłędem w oczach który obiecywał mu ból… zresztą nie zauważył nawet kolejnego który próbował go gryźć i drapać ale bez skutku. Tylko Arabel odczuła ból gdy gremlin w końcu zdołał zatopić zęby w jej nodze jednak szybkim ciosem został wkrótce unicestwiony...
-[i] A masz ty śmieciu! BLEEEEGHHHH-[/I] Lajos ponownie zwymiotował na wrogiego gremlina a potem zaczął uciekać zygzakiem żeby utrudnić celowanie.
Opluty gremlin wydarł się potwornie i zaczął coś wrzeszczeć zapewne poprzysięgając mu krwawą zemstę za ta zniewagę.
- Mam nadzieję, że nie przenoszą wścieklizny. I ty też - mruknęła rycerka i porwała bezbronną kozę i z głośnym wrzaskiem zaczęła uciekać
Arija widząc, że kapłan i paladynka biorą nogi za pas, obejrzała się za karzełkiem, dając mu znak głową, że oni też powinni zacząć uciekać… i tak nie miała już kogo tłuc po szkaradnym pysku. Lekkim krokiem udała się w ślad za Lajosem.
- Szlachetny i waleczny… oraz rzygający dalej niż widzi… gdzie tak pędzisz? Se se seeeee... - zawołała śpiewnie.*
-Pani Arabelo zdejmijcie to obrzydlistwo z nogi! -poleciła Hotarubi biegnąc z wakizashi w na uciekającego stwora.
Dopadła do uciekającego gremlina i ciosem wakizashi zakończyła jego żywot.
W międzyczasie reszta zaczęła się wycofywać zgodnie z poleceniem Arabel która uniosła zdezorientowane takim obrotem spraw zwierzę. Na pobojowisku została Hotarubi oraz Lajos próbujący też uciec od gremlinów które zdołały go dziabnąć po kostkach gdy ten się odwrócił. Zachwycone udanym atakiem zdecydowały się ruszyć w pościg wiedzione nadmierną pewnością siebie wrzeszcząc przy tym jak para wariatów. Nawet dotrzymały mu kroku na swych krótkich nóżkach ale wyraźnie zziajane nie miały okazji do ataku za to ewangelista czuł że odzyskuje już siły.
- CHOOOODUUUUUUUUUUUUUUUU - ryczała biegnąca paladyn.
“Dzięki ci Szczęściarzu wreszcie koniec!” - Nie ma mowy! Teraz się wreszcie zemszczę!- Krzyknął podjudzony przez Arije Lajos i rzucił się do ataku na goniące go gremliny.
- Na bogów, jebnij ktoś tego pijusa w ten pusty łeb! - płomiennooka zaniosła się świszczącym śmiechem, rozbawiona do granic możliwości zachowaniem kompana. Stojąc w bezpiecznej odległości obserwowała Lajosa, klepiąc się po udach i brzuchu.
- Nie wygłupiajcie się panie Lajosie - Hotarubi nadziała na swój miecz jednego z gremlinów, które nadal się kręciły przy Lajosie.
 
Guren jest offline  
Stary 06-11-2016, 23:14   #199
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Gremlin który łypał złowrogo na Lajosa zakończył swój żywot na czubku miecza Hotarubi za to cios evangelisty sięgnął celu lecz rapier zatrzymał się na brzuchu stwora po czym odbił się nie pozostawiając śladu na jego ciele. Ten ryknął triumfalnie przynajmniej do chwili gdy nie zdał sobie sprawy że pozostał sam na placu boju, cała zuchwałość od razu wyparowała i ten wrzeszcząc rzucił się do ucieczki.

- Nie żeby im się nie należało ale muszę przyznać że jesteście strasznie agresywni. Macie zły dzień czy jak ? - satyr wreszcie wyszedł ze swojej kryjówki rozglądając się po pobojowisku wyraźnie rozbawiony widokiem Arabel niosącej na plecach wyraźnie niezadowoloną kozę. Zwierzę na widok satyra wyglądało na jeszcze bardziej zirytowane i na potwierdzenie tego za meczała w jego kierunku.
- Macie zwierzaka a klatki nie bierzecie ?
- Jeszcze słowo, a sam będziesz ją niósł… Macie coś do picia? - zapytała rycerka kładąc kozę.
Arija ryknęła głośnym śmiechem, gdy atak Lajosa spełzł na niczym. Szczere łzy rozbawienia, zaiskrzyły w jej płomiennych oczach, spływając po policzkach.
- Prawdziwy z ciebie berserk, godny pijackich pieśni! - skomentowała wojenne wyczyny kapłana, zwijając bat i zatykając go u pasa.
- Sugeruję zaleczenie dolegliwości dużą ilością płynów. Tych Nie Wyskokowych. - zasugerowała Hotarubi. - Pani Arabelo, sugeruję odstawić kozę na ziemię, aby się uspokoiła po tych przeżyciach.
-Jakbyście tyle zwymiotował przez te pokraki to też byście byli wściekli Panie Dub. Tamtemu wielkiemu trzeba uciąć łeb bo skoro się tak regenerują diablątka obleśne to jeszcze wróci do życia i będzie problemy sprawiać. Wezmę też tę klatkę i poszukam czegoś cennego muszą coś takiego tu mieć! A z pijackich piosenek nie ma się co śmiać mają w sobie wielką moc.- Przepłukał usta winem ignorując radę Hotarubi. - No to idę posprzątam po walce a wy zdejmijcie ten plugawy strój ze zwierzaka
Czarodziejka machnęła ręką na wyczyny kapłana, ocierając teatralnie łezki z kącików oczu.
- Gadaj zdrów.
Koza wylądowała na ziemi gdzie zaraz przystąpiła do pozbywania się tych “ozdób” które jeszcze nie odpadły same, w międzyczasie satyr podał Arabel swój bukłak uśmiechając się łobuzersko.
- Proszę bardzo golnij sobie. No i macie kozę więc chyba powinniście się cieszyć z su… - nie skończył ponieważ zwierzak gdy tylko uwolnił się od fałszywego poroża ruszył w stronę Dubhagana wyraźnie rozjuszony mecząc cały czas tak jak by rzucał oskarżenia od jego adresem. Satyr oczywiście nie zamierzał czekać na to spotkanie ruszył do ucieczki okrążając parę razy Arabel by końcu ją złapać i użyć jako żywej tarczy oddzielającej go od rozjuszonej kozy.
- Weź ją zabierz kobieto !

Lajos zaś udał się się na poszukiwania szybko zauważył niewielką torbę na szczycie schodów teraz wręcz wyeksponowaną gdy pozbyli się Manachana i kozy. Jednak co ważniejsze zorientował się że gremlin nie krwawił już tak obficie jak wcześniej oraz że jeszcze dychał !

Arabel wzięła bukłak i piła… i piła… i piła a Dubhan znalazł się za nią. Wtedy przyklękła, wejrzała kozie w oczy groźnie i rzekła.
- Chcesz się bić, lepiej zaprowadź nas do swej pani! - pogroziła jej
Koza popatrzyła na Arabel i mogła by przysiąc że w jej wzroku była prawie że ludzka dezaprobata dla faktu że broniła satyra... a może to tylko światło przebijające się przez korony drzew sprawiało takie wrażenie pod tym kątem. Wyraźnie sfrustrowane zwierze odwróciło się od niej trochę odchodząc po czym zaczęła się przyglądać reszcie w końcu wlepiając ślepia w Caldwena z którym zapewne najłatwiej było utrzymać kontakt wzrokowy.


- Ta Wielka pokraka jeszcze żyje! Jak to dobrze że sprawdziłem!- Zawołał do reszty ekipy i rzucił się na wroga z zamiarem użyndolenia mu łba. Workiem zajmie się po zażegnaniu niebezpieczeństwa.


Lajos Dobicie: 4-1+5-1=7-5 Redukcji= 2 Obrażenia
Manachan rzut na wytrzymałość: 9+2=11 vs 12 Porażka


Mimo precyzyjnego pchnięcia ostrze rapieru nie weszło tak głęboko jak powinno normalnie, nawet w tym stanie osłabione ciało fey opierało się normalnej stali jednak to i tak nie pomogło gdyż gremlin po chwili zacharczał brocząc krwią z nowej rany tym razem nie dając już znaków życia.
- Temu to się nigdy nie znudzi… - Arija poprawiła opaskę na głowie, rezygnując z obserwacji poczynań Lajosa.
- Te… nie za wcześnie na chlanie? - czarodziejka zwróciła się zgryźliwie w kierunku fauna i nieszczęsnej paladyn. - Spasuj niedojrzała mieraleko bo jeszcze może nam się przydać twoje wywijanie mieczem…
- Wasz czyn mijał się z osiągnięciem jakichkolwiek celów panie Lajosie… -przytaknęła jej Hotarubi.


Zadowolony Lajos wytarł i schował szpadę po czym zgodnie z wcześniejszym zamiarem sprawdził worek uśmiechnięty podbiegł do reszty ekipy - Moi kochani mamy srebro! Ja sobie wezmę widelczyk schowam w bucie to następny dziad który będzie chciał mnie ugryźć albo kopnąć w kostkę grubo się oszuka! Mój mistrzu mnie tego triku nauczył łap Rubi rozdzielcie resztę pomiędzy siebie a Caldwena- Powiedział rzucając minkance worek następnie schował zdobyczny widelczyk do cholewy prawego buta.
Zdziwiła się dlaczego Lajos dźga martwego gremlina, ale widać miał powód, wyrzygał się prawie na drugą stronę.
- Adziuś, ja mam mocną głowę słoneczko. Ty sama powinnaś się napić. - wzięło trzy potężne Hausty i podała Ariji - Potem podacie ją Lajosowi, Rubi i Caldwenkowi, a potem do wiedźmy idziemy.

Płomiennooka przyjęła bukłak w milczeniu, po czym bezceremonialnie przechyliła go otworem ku ziemi wylewając całą zawartość.
- To jak się wszyscy napili… to idziemy do wiedźmy. Ruszać się.
Arabel patrzyła z otwartymi ustami jak tamta wylewa wino.
- Odjebało ci wariatko? - podeszła do Satyra - Słuchaj, przepraszam za nią, ale ona nie radzi sobie ze stresem. Obiecuję ci odkupić wino i postawić kolację - obiecała.
- Pierdol się… - syknęła, rzucając bukłak na ziemię. Miała serdecznie dość rozlazłości “drużyny”, im szybciej skończą tę cholerna robotę, tym nigdy więcej nie będzie musiała się z nimi zadawać.


Dyplomacja Arabel: 7+7=14 Niepowodzenie
Arija Wola: 2+4=6 vs 18 Porażka
Panika 8 Rund


- NIEEEEE! - wrzasnął satyr przerażony widokiem zmarnowanego wina jednak szybko na jego twarzy zagościł szkarłat i wściekłość.
- NIE ! To ty się będziesz pierdolić zdziro powodzenia w lesie może nic cię po drodze nie zabije ! - wysyczał a w jednej chwili cały świat oraz sam satyr wydał się Ariji bardzo przerażającym miejscem. Wrzasnęła jak obłąkana po czym rzucił się do ucieczki byle dalej od Dubhagana ten podniósł pusty bukłak cały czas miotając przekleństwami w swym rodzimym języku obrócił się na kopycie i rzucając im krótkie nieprzyjazne spojrzenie dodał.
- Lepiej stąd idźcie pókim mi się humor nie pogorszy jeszcze bardziej… Shalelu powinna sobie lepiej dobierać znajomych - ruszył przed siebie znikając wkrótce między drzewami.
- Szkoda dobrego wina, ale czy on nie przesadza? - spytała Hotarubi patrząc za satyrenm. Następnie zabrała się za przeszukiwanie pobojowiska. Z innej strony niż Lajos.
- Ma o co się prosiła. - Mruknęła Arabel i pomogła przeszukać pobojowisko, a następnie ruszyła za kozą… O ile ta dała się udobruchać.
- Chyba powinniśmy za nią pójść? -Hotarubi popatrzyła po towarzyszach licząc, że nie będzie musiała sama iść za Ariją. - Ale może coś ją ta podróż nauczy… i jest dorosła… A nam koza ucieknie…

Lajosa nie było przy kłótni z satyrem bo akurat razem z Harutobi przeszukiwał śmietnisko. Schował sobie do drugiego buta znaleziony nóż. Zupełnie go zatkało jak dowiedział się co zrobiła Arija - To ja się tyle namęczyłem nad stworzeniem relacji, a ta idiotka tak wszystko zniszczyła! A niech sobie biega po lesie! Żal tylko zużytych modłów jakbym tu był to bym zaradził coś choćby oddał mu własny bukłak. - Rzekł wyraźnie zasmucony.


Przeszukanie nie trwało długo wyglądało na to że większość łupów była trzymana w worku Manachana który gdy tylko został podniesiony przez ewangelistę dosłownie wypluł swoją zawartość nierównomierną do rozmiaru po czym jakby sflaczał i skurczył się. Szybko zgarnęli połowę srebrnej zastawy stertę monet z różnych zakątków świata oraz dość poniszczone pospolite kamienie, do tego zauważyli w pobliżu “tronu” upaprany flakonik z jakąś substancją być może eliksirem trzymanym przez gremlina na czarną okazję ? Następnie zdecydowali się udać na poszukiwania Sophie choć koza patrzyła się na nich z dezaprobatą przynajmniej do chwili gdy nie usłyszała imienia swej pani na które zameczała obróciła się i zaczęła człapać przez chaszcze wiedziona jakimś instynktem najwyraźniej najkrótszą możliwą drogą choć nie najwygodniejszą.
 
Rodryg jest offline  
Stary 03-12-2016, 17:48   #200
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Wędrujący z kozą


Przeprawa nie była łatwa a w paru miejscach musieli ponieść kozę gdyż nie zamierzała zmieniać drogi i z uporem godnym osła próbowała podążać tylko sobie znaną ścieżką mogli tylko liczyć że rzeczywiście dotrą do celu gdziekolwiek on by był…
Ze względu na to że szli przez dzicz zamiast utartą ścieżką tak więc dotarcie w okolicę które zdawały im się znajome zajęło im prawie godzinę, w oddali już dostrzegali znajomą ścieżkę którą mieli się kierować wcześniej zanim ruszyli z satyrem by odbić kozę. Jednak nim dotarli do ścieżki usłyszeli kobiecy krzyk a raczej pisk tuż przed nimi, spomiędzy zarośli wybiegła młoda dziewczyna w pospolitych ubraniach, obcięta na krótko z kasztanowo-rudymi włosami.
-Gertruda ! Cały czas się zamartwiałam ! - zawołała zaś koza w odpowiedzi zameczała niespodziewanie zaskakując ich szybkością z jaką dopadła do swej pani i zaczęła lizać po twarzy.Gdy dziewczyna skończyła swe powitanie zwróciła się w ich stronę badając ich wzrokiem po czym dodała.
- To są twoi wybawiciele ? Hej ! Nie nazywaj ich tak to niezbyt grzeczne… - zanim jednak mogła się odezwać dotarło do nich nieprzyjemne dla ucha skrzeczenie które było mową.

- Kolejni goście ?! I do tego nie proszeni ! Wpierw dziewucha teraz ta zgraja, pfu nikt tu nie szanuje czyjeś prywatności. Gadajta czego tu chceta albo ićta precz bo was przeklnę lub na placki przerobię. - - głos należał do staruchy a raczej czegoś co wyglądało na koszmarną karykaturę ludzkiej staruszki z zieloną skórą tak pomarszczoną że na pewno nie należała do człowieka, odzianą w tak brudne odzienie że trudno było odgadnąć jego orgyginalną barwę. Wyszczerzyła się groźnie ukazując szereg zębisk i grożąc im im szponiastą dłonią syknęła.
- Czego się tak wgapiata jak sroka w gnat ? Rodzicielki nie nauczyły szacunku dla starszych ?!
- Ale oni… - “Sophie” próbowała się wtrącić lecz wiedźma uciszyła ją spojrzeniem i kolejnym syknięciem.
- Cichaj, dziewko ! Gościem jesteś a to me podwórko. Więc czego tu szukają i po co przyleźli…
- Witam szlachetne panie - Hotarubi lekko się skłoniła. Zignorowała kolor skóry staruszki. Była i tak nie mniej dziwna niż reszta tego kraju- Jesteśmy tylko wędrowcami, których…
- Cześć pani babciu - rzekła nieco zdymiona Arabel. Nie spodziewała się, że wiedźma będzie aż tak… choinkowa… oby to była tylko choroba skóry - My tu jesteśmy po Sofie, bo szukamy jej dla tego całego Gałgana, choć to jej kumpel nam to zaproponował. A tak na marginesie, to ja jeste Arabel, a moi towarzysze to Hotarubi, Lajos i Caldwen, a gdzieś kręci się Ajira - paladyn zaczęła szukać zła w “Babuleńce”. Ta nie miała jednak zła w sercu więc paladyni uśmiechnęła się wesoło i podała dziwne zawiniątko od Shalelu
- I przysyła nas Shalelu, a w ogóle to Gałgan się tu kręci - dodała.
Kapłan skłonił się głęboko przed wiedźmą wycierając gościniec swoją czapką z piórkiem: -Jaśniepani pierwsza rzecz to że przyjaciel Panienki Sophie Henric poprosił nas żeby ją znaleźć. Po za tym, chcemy powstrzymać szalonego pseudo paladyna inkwizytora w służbie króla piekieł który chce was zabić bo twierdzi że wszystkie kobiety parające się magią są złe bo jedna podobno zabiła jego żonę- Wyjaśnił - Ma ze sobą elfkę maga - rasistkę która chce was zabić żeby ukraść waszą magię i skitterfoota chowańca zmarłej wiedźmy z bagien- Zakończył tyradę.

“Czemu ona taka zielona? Cóż pewnie tak się kończy życie w lesie trzeba wracać szybko do miasta!”- Pomyślał Lajos.
Wiedźma była raczej zdziwiona pozdrowieniem i ogólną reakcją Arabel na całą sytuację zwłaszcza gdy dołączył się do całokształtu jeszcze Lajos. Przynajmniej “Sophie” się ucieszyła z nowiny.
- Henric jest taki miły tylko tak wygląda jak by mu z oczu źle patrzyło… - na te słowa koza głośno zabeczała a w jej wzroku można było dostrzec dezaprobatę. Dziewczyna lekko się zarumieniła z grymasem niezadowolenia dodała - Jesteś chyba najbardziej pesymistyczną kozą na świecie ! Czy tylko ja tu ufam innym ludziom ?
- Ta koza swoje wycierpiała wśród goblinów -zauważyła Hotarubi, w której umyśle zanotowała się myśl, by mieć na oku Henrica i wiedźmę. Zwierzęta miewają za dobry instynkt.
Te słowa chyba wybudziły wiedźmę która szybko zwróciła się do paladyn skrzekliwym głosem:
- jeśli naprawdę przysyła was tu Shalelu to powinniście mieć coś co pozwoliło wam tu dotrzeć i powinniście mi to też pokazać. To jak ?
Hotarubi poszukała w swoim tobołku jednej z pamiątek ze spotkania z Shaelu. Jedną z nich wręczyła Arabeli.
- A mamy, mamy - Arabel walczyła chwilę tobołkami, aż wyciągnęła Rzecz od Shalelu O tu jest! - a potem zwróciła się do pięknego dziewczęcia - Ważne jest, aby ufać ludziom i nie osądzać ich po pozorach. Na pewno Henrik ma dobre serce, a pani koza może być zaborcza, dzieci często boją się odrzucenia, chowańce też pewnie -
Koza zameczała w proteście na słowa Arabel, zaś wiedźma przyglądała się pokazanemu bibelotowi po czym przemówiła już znacznie przyjemniejszym dla ucha głosem.
- To trzeba było tak od razu mówić i pokazać. - jej sylwetka zaczęła jak by rosnąć i prostować się a skóra i strój tracić kolor zgniłej zieleni, wkrótce postać wiedźmy ustąpiła miejsca młodej rudowłosej kobiecie.


http://orig01.deviantart.net/f5f6/f/...da-d55y4cl.jpg

-Wybaczcie cała maskaradę ale w tych stronach trzeba się starać by zapewnić sobie odrobinę spokoju i szacunku. No i rzadko kto tu się zapuszcza bez dobrych powodów a Shalelu dostarczała mi zapasy osobiście. - przyjęła paczkę niesioną przez Arabel, zajrzała do środka gdzie znajdowała się mąka, przyprawy i inne zaopatrzenie dla zwykłego domu.
- To mówicie że szukaliście Sophie ? A nie przypadkiem Sabiny ? Można się było spodziewać że prędzej czy później ktoś się zgłosi po zgubę, wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy wpadłam na nią zapłakaną i gadającą od rzeczy oczywiście w moim ”przebraniu” czym ją tylko spłoszyłam. To gdzie ta niecnota Dubhagan ? Z moich źródeł wiem że spotkaliście go po drodze by ratować Gertrudę a nigdzie go nie widzę. Co bał się że za uszy go wytargam za to “uwiedzenie” a raczej porwanie ? I wiem że Gregan się tu kręci ile jeszcze czasu minie zanim da sobie spokój.
- Tak właściwie to ja mam na imię Sabina moja kuzynka miała Sophie tylko babka się myliła. Henric nazwał mnie Sophie ? Chyba będę musiała z nim porozmawiać… - dziewczyna zaczęła trajkotać do siebie samej.
Hotarubi liczyła, że nie widać jak od tego trajkotu zjeżył się jej ogon pod ubraniem.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172