Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2016, 16:46   #28
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Theseus odrzucił od siebie pierzynę i powoli usiadł na łóżku. Odruchowo spojrzał za okno, szukając pierwszych promyków wschodzącego słońca. Nie dopatrzył ich.
- Dziękuję. Zaraz zejdę! - odpowiedział. Schował twarz w dłoniach i potarł ją, okazjonalnie uderzając się po policzkach. Tym sposobem próbował pozbyć się resztek snu.
Zaraz też sięgnął do niemalże wyczerpanej bez reszty świecy, która dawała nikłe światło. Za jej pomocą odpalił stojącą na stoliku nocnym lampę oliwną.
Kilka chwil później stał na środku pokoju, z nałożonymi spodniami i narzuconą czarną koszulą. Wysokie, skórzane buty o grubej podeszwie były jego jedynym obuwiem. Lśniły czystością, pomimo tego, że jeszcze wczoraj brodził w nich w okropnym błocku.
Przeczesał gęstą brodę oraz włosy grzebieniem i już wkrótce udał się do drzwi, by zejść na śniadanie.

Wielkie mieszkanie ojca Nathanka tonęło w ciemnościach i tylko dzięki lampie Theseus mógł podziwiać jego niebagatelne wnętrze. Wcześniej nie zwrócił uwagi na dwa skrzyżowane miecze na ścianie, łeb dzika, gadżety lokalnej drużyny swamballowej* oraz wielką, nabitą pałę gwoździami stojącą w koncie korytarza. Również ciekawym mogła okazać się książka złożona na stoliku “Czterdzieści twarzy twojego sąsiada”, która promowała daleko idącą ostrożność i zdystansowanie wobec ogólnie innych osób.
Duchowny zszedł po trzeszczących schodach i dojrzał światło dochodzące z jadalni jak i usłyszał rytmiczny szczęk łyżki o porcelanowy talerz.
- Ooo wstał nasz gość - rzucił kościelny w kierunku wchodzącego do pomieszczenia Theseusa i ruszył do kuchni - Już niosę talerz świeżej kaszki z mlekiem, no chyba, że co innego podać?
Przy długim stole na samym końcu siedział ojciec Nathanek. Od Cicerone dzieliło go jakieś 5 świeczników.
- Daj mu to co jest, toż nie będzie wybrzydzał nam chyba tu, nie? - Mruknął ksiądz siorbiąc zupkę i nawet nie oderwał oczu od talerza. Był również mały co kościelny, miał łysinę, którą bardzo chciał przykryć czupryną, więc zaczesywał ją w tak dziwaczny sposób, że każdego mogło to na chwilę zaciekawić.
- Ojciec kolega siada - dorzucił przełykając śniadanie.


*Swamboll: Wyjątkowo brutalna gra zespołowa odbywająca się porą letnią i narodowy sport w Bourmount.


Jeśli Theseus był zaskoczony znaleziskami wypatrzonymi na plebani ojca Nathanka, to zgrabnie nie dał tego po sobie poznać. Zamiast tego skupił wzrok na postaci samego kleryka i odchrząknął lekko.
- Dziękuję, bracie Nathanku, za gościnę. Pomogliście strudzonemu wędrowcowi - rozpoczął grzecznościowo, nie dając się zbić z pantałyku. - Jestem brat Theseus i jako wasz gość, jestem waszym dłużnikiem - dodał, podchodząc już do stołu. Co i rusz rzucał ciekawskie spojrzenia, jednak tak, by nie wyjść na nachalnego.
- Oczywiście, kaszka będzie dobra - powiedział do kościelnego, zasiadając na drugim końcu stołu, naprzeciwko brata Nathanka. Trwał tak przez chwilę w milczeniu, czekając cierpliwie na swój posiłek.
- Widzę, że macie w tych stronach zwyczaj śniadać przed porannymi modłami. Dawno mnie nie było na południu - zagaił Theseus, starając się, by nie zabrzmieć zaczepnie, a jednak zwrócić małą uwagę na nietakt.

- Ach tak? - Bąknął od niechcenia ojczulek i nastała chwilowa cisza, którą przerwał dopiero szurający butami kościelny.
- Proszę.. Kaszka z cieplutkim jeszcze mleczkiem - podsunął gorący talerz.
- Dziś robotnicy wczesnym rankiem rozpoczynają pracę przy kopaniu kanału - odezwał się Nathanek, przeżuwając jeszcze coś w buzi - Nim zaczną, trzeba tam im poświęcić narzędzia. Tak więc kolega mógłby urozmaicić swoim kazaniem ich ciężki dzień pracy. Co kolega na to?

Glaive skinął głową w podzięce i spojrzał na parujące naczynie. Nie odpowiedział jednak od razu na propozycję Cicerone. Zamiast tego, tak jak nakazywał zwyczaj, Theseus oparł łokcie o stół i złożył ręce, opierające o nie czoło. Przymknął oczy i w skupieniu zaczął mówić:
- Panie, dziękujemy ci za hojne dary, którymi obdarzasz nas każdego dnia. Dziękuję ci za ten posiłek, który mogę spożywać, dziękuję za schronienie, które mi zapewniłeś. Miej w opiece twojego sługę, brata Nathanka i jego kościelnego oraz całą parafię Chlupocic. Niech twoja opatrzność zawsze nad nimi czuwa, wspierając ich w kroczeniu twoją ścieżką.
Kończąc modlitwę, Theseus narysował kciukiem na swoim czole Znak Boga i ucałował zaciśniętą pięść. Dopiero wtedy otworzył oczy i kładąc dłonie o blat, oparł się o krzesło, by spojrzeć na ojca Nathanka.
- Nie wiem, czy moje kazania są tym, czego teraz potrzebują, ale na pewno mogę wesprzeć świętym słowem i rozbudzić ich serca - odparł, biorąc łyżkę do ręki i pochylając się nad talerzem. Nim jednak sztuciec wylądował w jego ustach, spojrzał jeszcze uważnie na ojca Nathanka i dodał - Oczywiście. Z przyjemnością odwdzięczę się za waszą gościnę.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline