Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2016, 23:48   #53
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Nightfall zatrzymał się przed dziewczyną. Zaskoczyła go. Promienie światła lampy korytarza połyskiwały na wilgotnych, nastroszonych włosach. Cień padał na pokrytą kilkudniowym zarostem twarz, a usta dłuższą chwilę nie mogły znaleźć słów. Miał poważny kłopot by nie gapić się nachalnie na te wszystkie wcięcia, które projektant umieścił ku jego zgubie, co dopiero zebrać myśli i powiedzieć coś mądrego. Przeszkadzał alkohol szumiący w głowie. Także to, że miał na sobie jedynie przewieszony przez ramię ręcznik, spodnie, które bez pasa trzymały się dość nisko na biodrach i rozchełstane, niezasznurowane buty. Nic więcej, w końcu w międzyczasie robił pranie. Był kompletnie nieprzygotowany, a ona tak cholernie blisko.

- Chętnie przetańczyłbym z tobą ten bal, co to się wybierasz, ale w najbliższym czasie za chu... - urwał, jakoś nie wypadało mu kląć, nie w jej towarzystwie. - Nie zdołam wyczarować nic, co pasowałoby do tej obłędnej sukienki - podparte komplementem alibi, by przez moment, całkiem legalnie, podziwiać krój i fason, i linię talii. Przyjemny dla oka kolor, geometryczne wzory oplatające materiał dekoltu. Okręgi, elipsy, które hipnotyzowały, prowadząc wzrok ku epicentrum. Zganił się w myślach, orientując dokąd go wywiodły. Och, zmyślna pułapko. Czuł rękę Becky w doborze kreacji. Dziewczyny wszystko przemyślały. Tylko stań w niej przed nim, a padnie ci do stóp. Tak to szło panno Ryder? Niech cię cholero, nie jesteś daleka od prawdy.

Uniósł głowę, bezpieczniej było spoglądać w błękitne oczy. Natchnęła go myśl, czy równie intensywny i głęboki jest lazur oceanów jej rodzinnej planety, czy równie kojący? Nigdy tam nie był i nie wiedział dlaczego, ale bezkresne oceany wydały mu się czymś naturalnym dla miejsca z którego pochodzi.

- Dobrze zobaczyć cię całą i zdrową - tembr jego głosu brzmiał ciepło i łagodnie. - Bez żadnych maszkar w tle - zbliżył się i przychylił ku jej twarzy. Wciągnął powietrze tuż przy policzku. Nie musiał, ale przecież każdy pretekst był dobry by znaleźć się jeszcze bliżej. - Tęskniłaś? O, na pewno. Z tej tęsknoty poszło już nawet trochę szkła. Godzi się tak, parę godzin po operacji? - zapytał z udawanym wyrzutem. Był tuż przy jej uchu, niechcący musnął ustami jego płatek, wyszeptał. - Zostało ci coś jeszcze? U mnie już tylko przygnębiające pustki.

[MEDIA]https://www.chlomo.org/chan/8/src/1437985061989.gif[/MEDIA]

Isabell zachichotała, zarzucając mężczyźnie ręce na szyję. Stojąc na palcach, wpatrywała się z bliska w jego twarz, między ich ustami były zaś ledwie centymetry.
- Też tęskniłeś, prawda? - Szepnęła zarumieniona, a strzelec wyczuł oprócz alkoholu, również delikatną nutkę perfum.
- Nie powinnam tyle pić… Doc zabronił... - Znów zaśmiała się cichutko.

- Doc propaguje abstynencje? - Night wyraził zdziwienie. - Chyba po to, by mieć więcej dla siebie. To jak? Użył słów "nie pić" i przy tym nie umarł? Powiadam wam koniec świata jest bliski - drwił wesoło. Patrzył na nią i wiedział, darzyła go równie nieobliczalnym, gorącym afektem, szalona. - Tęsknie, gdy tylko znikasz mi z oczu.

Za jakieś trzydzieści-kilka godzin przyjdzie im się rozstać. Był gotowy znieść ból. Nie mógł pozwolić jej zostać na statku. Śledztwo, obława, oskarżenie o terroryzm. Obrazy pojawiające się w umyśle mężczyzny były aż nazbyt wyraźne.
Patrzył na Isabell i znał tylko jeden sposób by zatrzymać czas. Nie myśleć już o niczym więcej. Tylko o czerwieni szminki, dotyku jej ust. Ujął dziewczynę, przyciągnął do siebie. Niknęła w jego ramionach, tak krucha i ulotna. Złączył się z nią w namiętnym pocałunku.

[MEDIA]http://3.bp.blogspot.com/-VCx2kl2cTXc/VZqULa2qqvI/AAAAAAAAEdw/Nvmz4Pmm-BM/s1600/6cd1764c97947d0f4d6843ce18f58999.gif[/MEDIA]

Była snem, z którego nie chciał się budzić, pięknym, cudownym snem. Isabell odwzajemniła pocałunek, drżąc na całym ciele. Najpierw delikatnie, spokojnie, po chwili zaś z coraz większą namiętnością, odrobinę nawet wprowadzając do zabawy języczek. Zsunęła dłonie z jego karku, wodząc nimi po nagim torsie mężczyzny.

Ręce mężczyzny podążały w dół, poniżej linii pleców. Uniósł Isabell lekko nad podłogę. Przechylił się w tył, pozwalając całemu jej ciężarowi spocząć na sobie. Powoli odkrywał wszystkie tajemnice dziewczyny, która tak nagle porwała jego serce. Na razie zmysłem dotyku, przez materiał sukienki. Ten marszczył się i odsłaniał coraz więcej, gdy Night odwrócił się, ruszył w przód, przyciskając ją do ściany. Na powrót oddał jej grunt, ale nie miał zamiaru oddać wolności, pozwolić na ucieczkę z niewoli jego ramion. Wodził palcami po aksamitnej skórze uda, zachęcając by nie tylko dłońmi go objęła.

Isabell aż zachłysnęła się powietrzem, gdy ręka mężczyzny znalazła się na jej nodze. Cała spięła się mocno w górę z jękiem wielkiego zaskoczenia i spojrzała Nightfallowi w oczy. Przygryzała wargę, jej lico było rozpalone, oczy błyszczały, szeroko otwarte.
- Pozwól - Szepnęła i pochwyciła jego dłoń, przesuwając ją coraz wyżej i wyżej, po biodrze, po brzuchu, na jedną z mięciutkich piersi. Jej palce z kolei ześlizgiwały się po jego torsie, znikając w na wpół otwartych spodniach. Pochwyciła jego nabrzmiewającą męskość, ponownie namiętnie całując mężczyznę. Po chwili zaś, gdy oboje łapali po raz kolejny oddech, dziewczyna z tajemniczym uśmieszkiem zsunęła się w dół, klękając tuż przed Nightfallem.

Zachęta przeszła najśmielsze oczekiwania. Night wiedział, że Iss była bardzo emocjonalna, w swych emocjach nieobliczalna, ale nie... nie mógł już dłużej analizować, porywany pieszczotami. Pełną seksualnego napięcia bezpośredniością. Początkowe przyjemne mrowienie przeradzało się w żądzę. Uległ jej. Chwycił dziewczynę za włosy i zbliżył do siebie. Pożądliwie patrzył, jak bierze go do ust. Jak pod dotykiem jej warg i języka twardnieje do granic. Obraz tej niewinnej twarzy i lubieżnego spojrzenia budził w nim skrajne odczucia. Jęknął z rozkoszy, gdy wykonała kolejny ruch. Szarpnął, przyciągnął raz jeszcze, odrobinę za mocno. Tak przyjemnie, że tracił kontrolę. Nie chciał. Musiał ją powstrzymać. Sprawić by to nie on, a ona nie wytrzymywała, jęczała i wiła się z rozkoszy. Nie zdołał, Isabell zignorowała jego gest, gdy próbował unieść ją z kolan. Nie przestawała. Pieściła nabrzmiałą męskość ręką, ustami, języczkiem, z góry do dołu, każdy centymetr, czuł, że długo nie wytrzyma. Spojrzała na niego, z uśmiechem w oczach, nie przerywając pieszczot, a odsłaniając zgrabnie swe kształtne piersi, by miał co podziwiać, by było mu jeszcze przyjemniej. Ssała, lizała, sprawiała przyjemność obiema już dłońmi, nie zapominając i o pieszczotkach jego klejnotów. Był już naprawdę blisko, bardzo blisko, czując gorąc jej ust, tak strasznie gorąco, jego dłonie mimowolnie objęły głowę dziewczyny…

Night nie zdołał powstrzymać nadchodzącej ekstazy. Fali rozchodzącej się gwałtownym spazmem po całym jego ciele. Rozlewającej przypływem w jej ustach. Ona jednak nie przestała, nie przestała go pieścić. I nie uroniła ani kropelki. Oddychał głęboko. Przeszył go bodziec tak intensywny, że kręciło mu się w głowie. Spoglądał z góry na tą nieokiełznaną dziewczynę, uśmiechającą się do niego słodko. Jak ona to robiła, nawet teraz pozostawała tak niewinna i piękna. Szalał za nią z każdą chwilą coraz bardziej. Isabell oblizała swoje usteczka, przekrzywiając zabawnie głowę w bok. Była jednocześnie niezwykle kokieteryjna i zarazem czarująca, była wprost jak marzenie. Uśmiechając się, wyciągnęła do niego dłoń, by pomógł jej wstać…

W oddali dało się słyszeć metalowe kroki, zbliżające się do pary. Widać TRX wybrał się na małą wycieczkę. Akurat sobie znalazł moment… W końcu go zobaczyli.
- Nightfall, Isabell, witajcie - odezwał się najzwyczajniej na świecie.

Nightfall stał tuż przy Isabell, splatając z nią palce jednej dłoni, drugą obejmując w talii, wygładzając materiał sukienki. Szeptał jej coś do ucha. Przeniósł spojrzenie na niespodziewanego gościa.
- Arhon - odpowiedział na powitanie robota. - Zaprzyjaźniasz się ze statkiem? Nic nie ugrasz stary. Feniks kocha Becky.

- Zapoznaje się z nim. Nightfall, ta jednostka nie posiada obwodu SI. Przez co nie może kogoś kochać - widać że robot nie zrozumiał żartu, o ile można na metalowej powierzchni dostrzec jakiekolwiek oznaki ekspresji.
- Coś się stało? Nightfall twoja wymiana gazów jest lekko przyśpieszona, tak samo jak u kapitan Leen’y.

- A czy androidy śnią o elektrycznych owcach? - strzelec się zaśmiał. - W szachy rozjedziesz mnie w pięciu ruchach, ale z abstrakcyjnym myśleniem u ciebie marnie. Lubimy gry słów. Połączenia, które pozornie nie mają logicznego sensu. Poczekaj, aż zobaczysz nas kompletnie zalanych. Od surrealizmu, albo przegrzeją ci się obwody, albo załączy tryb "killallhumans".
Isabell go rozpaliła, a teraz przyszło mu stygnąć w przeciągu korytarza. Spojrzał na nią, starając się wybadać jak znosi obecność robota. Sam miał zamiar jak najszybciej się stąd ruszyć, z nim lub bez. Pociągnął dziewczynę lekko za dłoń, prowadząc w stronę kajuty. Wymiany gazów nie skomentował. Maszyny sprowadzały wszystko do pospolitych procesów życiowych. To takie... pozbawione uroku.

- Spokojnie, nie musicie się bać. Posiadam tylko trzy tryby pracy: ładowania, zwykły oraz bojowy. To Ja decyduje który tryb jest włączony i kogo zabijam. Dlatego nie musicie się bać że przypadkiem to was spotka - spokój robota był…. komiczny, dla nie których mógł być nawet irytujący - Propozycja gry w szachy jest interesująca. Z przyjemnością bym ją przyjął.

Isabell stała się dosyć nerwowa. Szybciutko przysłoniła co miała odsłonięte, w trakcie rozmowy zaś jedynie od czasu do czasu przelotnie się uśmiechała.

- Innym razem - Night odpowiedział droidowi. - Chcę porozmawiać z Isabell, o… naszych organicznych sprawach, mało zerojedynkowych. Wcześniej nie było zbyt wielu okazji.
Bawiło go skrępowanie dziewczyny, po tym czego doświadczył przed chwilą. Chyba, że tylko przy nim potrafiła zrzucić wszystkie blokady. To byłoby słodkie. Schował rękę za jej sylwetkę, by ta stała się niewidoczna z perspektywy droida i złapał blondynę za tyłek. Uśmiechnął się przy tym łobuzersko. Była gorąca, a on momentalnie zdał sobie sprawę, że droczenie się z nią jest bronią obusieczną. Oczami wyobraźni widział jej pośladki wypięte zniewalająco na łóżku. Uniesione do góry, ponad wygięte w łuk plecy... wypuścił powietrze w głębszym wydechu. Trzeba było się oddalić, zanim Arhon wróci do pytań o przyspieszoną wymianę gazów.
- Chodźmy najdroższa - mówił do niej cicho, by zmieścić się poniżej granicy odbioru sensorów Arhona. - Chcę ci pokazać, jak czuły potrafi być facet, którego po wyjściu spod prysznica, spotyka coś tak... - już dobrze wiedziała jak niesamowitego.

- Co Ty na to, żebym przyniosła tą flaszkę, o której wspominałeś? - Dziewczyna uśmiechnęła się do Nighta przelotnie, zerkając gdzieś w korytarz. Może i był w niej zadurzony, wyraźnie jednak widział, że na jej twarzy malowało się jakieś podenerwowanie. Czyżby aż tak stresująco na nią działała obecność TRX-215? No chyba, że chodziło o co innego…

Arhon odprowadził dwójkę wizjerem odwracając przy tym głowę aż wreszcie całe ciało. Jednostki organiczne zaiste są bardzo interesujące…..

- Ja pójdę - Night odpowiedział. Obserwował badawczo dziewczynę, ale zrzucił jej napięcie na karb tej całej szalonej sytuacji. Może złapała moralniaka. - Kobieta, która wykorzysta cię w korytarzu, a potem jeszcze skoczy po flaszkę to... to szczyt marzeń. Nie bądź już takim ideałem - odgarnął jej włosy za ucho, pogładził po policzku. - Wszystko w porządku?

- Za chwilę przyjdę, naprawdę - Szepnęła Isabell jakoś tak dziwnie, po czym pocałowała na szybko Nightfalla w policzek - Dobrze? - Zrobiła krok od niego, choć oboje nadal mieli złączone dłonie.

- Jesteś pewna? - zachowanie dziewczyny było co najmniej niejasne, ale przecież nie mógł jej niczego zabronić, ani tym bardziej naciskać. Zbliżył się jeszcze, przytulił i pocałował w blond czuprynę. Trwał tak moment, nim w końcu ją puścił. - Wracaj szybko - odprowadził Isabell wzrokiem, gdy znikała w korytarzu. Zamyślony udał się do własnej kwatery.

~*~*~

Przez pierwsze piętnaście minut miał jeszcze nadzieję, że niedługo się zjawi. Kolejnych dziesięć przeczekał nerwowo, zastanawiając co mógł zrobić nie tak. Był zaniepokojony, w ten śliski nieprzyjemny sposób, który pełza w trzewiach i mówi, że coś jest bardzo nie w porządku. Silne złe przeczucie. Zarzucił na siebie tank top. Wygrzebał pokładową apteczkę. Równie dobrze mogła gdzieś zasłabnąć. Tak niewiele przecież minęło od operacji. On powinien być tym który zachowuje tu rozsądek. Miał sobie za złe, że przy niej nie potrafił. Wyszedł z kajuty, nawet nie zwracając uwagi na zamknięcie drzwi. Chciał jak najszybciej odnaleźć Isabell. Miejsca gdzie trzymali flaszki, jej własna kwatera, impreza u Doc'a. Może właśnie zapijali się z Dave'm, a on niepotrzebnie się martwił. Nawet by mu ulżyło.

Zarówno w kuchni, jak i stołówce jej nie było. Strzelec skierował więc swe kroki do kajuty, którą przydzielono Isabell. Stojąc przed drzwiami, najzwyczajniej w świecie nacisnął jeden z guzików na panelu obok nich. Czekał sekundę, dwie, z walącym sercem. Czy za chwilę będzie musiał ciąć drzwi palnikiem?
- Kto tam? - Usłyszał w końcu jej głos w małym głośniczku.

- Night - strzelec odpowiedział w mikrofon interkomu. - Jeśli nie chcesz mnie oglądać to okej. Już się bałem, że może gdzieś zasłabłaś i chciałem cię odszukać. Choć nie, to wcale nie okej - poprawił. - Tylko nieco lepiej niż ta druga opcja.
Stał nie wiedząc co powinien zrobić. Mimo wszystko ucieszył się, słysząc jej głos.
- Mogę wejść?

Zamiast odpowiedzi, usłyszał wyraźne westchnięcie, i jakby pociągnięcie nosem.
- No… ok - W końcu coś odpowiedziała, po czym rozległ się dźwięk odblokowywanych drzwi.

Ledwie mężczyzna wszedł, wyczuł woń alkoholu, niczym w najprawdziwszej gorzelni. Sukienka Isabell leżała w nieładzie na podłodze, podobnie butki. Całości zaś dopełniała pusta flaszka leżąca na łóżku, z której chyba nieco się wylało, sądząc po plamie na pościeli. Sama dziewczyna zaś przebywała w owym łóżku, przykryta do pasa kołdrą. Miała na sobie zwyczajną koszulkę, fryzurę w nieładzie oraz zaczerwienione oczy. Znów pociągnęła nosem.

[MEDIA]http://i.gr-assets.com/images/S/photo.goodreads.com/hostedimages/1382805371i/6216267.jpg[/MEDIA]

Nightfall minął drzwi i zamknął je za sobą. Przestępując na tym całym burdelem, zbliżył się do swego ukochanego obrazu nędzy i rozpaczy. Usiadł na skraju łóżka. Odszukał dłoń Isabell.
- No dobrze, a teraz powiedz, tak szczerze, o czym próbujesz zapomnieć? - zapytał spokojnym, choć zdecydowanym tonem. - W ten sposób piją tylko alkoholicy, albo ci, którzy próbują zapomnieć. Zauważ, że nawet Xiu nie doczekała się od nas podobnie... szalonej imprezy - spoglądał na nią wyraźnie zmartwiony. - Powód musisz mieć dobry. Opowiesz mi?

Isabell wyśliznęła swoją dłoń z jego dłoni, co stanowczo nie było dobrym znakiem. Cofnęła się nieco na łóżku, wraz z kołdrą, byle dalej od niego. Wzrok wbity w pościel, twarz nieco przysłonięta włosami. W końcu na niego spojrzała, a po jej policzkach spłynęły łzy.
- Kłamałam... - Szepnęła - Kłamałam, oszukiwałam... - Odwróciła od mężczyzny wzrok.

Skoro zrobiło się więcej miejsca Nightfall usiadł wygodniej na łóżku. Położył wyprostowane nogi jedna na drugiej. Oparł się plecami o ścianę i splótł ręce na karku.
- Aha... - przytaknął. - Pewnie kogoś dla siebie ważnego. Okłamywanie i oszukiwanie tych pozostałych, nie boli tak bardzo - pochylił się w przód, próbując dostrzec jej twarz, schowaną za potarganymi blond lokami.
-Jak myślisz, jak mu o tym powiesz, będzie na ciebie bardzo zły?

Zaszlochała, i zaczęła nerwowo przebierać palcami w swych włosach przy czole.
- Teraz już za późno… za późno… jestem wstrętna, jestem potworem... - Spojrzała na Nightfalla zapłakanymi oczami - To wszystko… zaszło za daleko… głupia, głupia… znienawidzisz mnie - Szepnęła.

[MEDIA]http://images78.fotosik.pl/730/5d5047539f981b51med.jpg[/MEDIA]

- Potworem? - Nightfall się zaśmiał. - Isabell, pochodzisz z miejsca, które potrafi funkcjonować w pokoju, które nie zna konfliktów. Całe życie zadawałem sobie pytanie, czy ono może gdziekolwiek istnieć. Ty jesteś moją odpowiedzią. Chcesz zobaczyć potwora? To spójrz na mnie. Człowiek, który chciał sprawić, aby jego własne takim się stało, ale obudził się pewnego dnia i stwierdził, że nie umie nic innego poza zabijaniem - zbliżył się do niej i otarł łzy. - Pozwól, że sam zdecyduje kogo nienawidzić.

Nagle zaczęła gwałtownie oddychać. Zacisnęła usta, zagryzła je wprost. W jej oczach, oprócz migoczących łez, pojawił się i dziki błysk, jakby… szaleństwa, gniewu? Odepchnęła go od siebie, choć nie zrobiło to na nim zbyt wielkiego wrażenia. Isabell do silnych nie należała.
- Chcesz zobaczyć potwora?! - Krzyknęła i odkopnęła kołdrę.

Mężczyzna uśmiechał się pod nosem, patrząc na Isabell.
- Głupia... - westchnął. - Do potwora ci jeszcze brakuje. Ta skala zaczyna się od dwudziestu pięciu - skomentował rozbawiony, wyrywając poduszkę zza pleców dziewczyny, którą następnie... zwyczajnie w nią rzucił. Łapiąc za przedramiona przyciągnął ją na środek łóżka i przycisnął ręce do materaca, tuż nad jej głową. Zawisł nad nią, wsparty na kolanach.
- I co, myślisz, że tak łatwo cię skreślę? Wychowywałem się w chińskiej dzielnicy. Za smarka zapuszczaliśmy się z ferajną na Czerwone Latarnie. Bardziej dla zgrywu, ale nie jedno w życiu widziałem i nie łatwo mnie zaskoczyć.
Spoglądał na zapłakaną twarz, a w jego oczach wciąż tańczyły iskierki zachwytu.
- Jesteś cudna... nawet teraz. W rozmazanym makijażu, rozczochrana z... pomińmy może zionący, alkoholowy chuch - usta Nighta uniosły się w delikatnie, by za chwilę w zapamiętaniu całować jej podbródek, pieścić językiem szyję, przygryzać skórę ramion.
- Chce się z tobą pieprzyć, jakby jutro miał się skończyć świat, rozumiesz? Każdego cholernego dnia, aż w końcu ten koniec nadejdzie, bo ci na górze zobaczą jak bardzo nam na nim zależy - odnalazł pod koszulką dwa znajome kształty, poddające się zachłannemu dotykowi jego palców.
- Chodź, pokaże ci, jak jesteś piękna.

Isabell… płakała. Płakała ze szczęścia, na przemian z chichotaniem, przyciągając mężczyznę jeszcze mocniej do siebie.
- Kocham Cię, kocham, kocham, kocham! - Powtarzała, gdy dłonie i usta Nightfalla znów pieściły jej ciało. W kilka chwil skończyły się już wszelakie popłakiwania, czy to ze smutku, czy z radości, pojawił się za to pomruk zadowolenia, wywołany pieszczotami.

[MEDIA]https://33.media.tumblr.com/409651e44cea5ba96860100dd1d78aa8/tumblr_n1t3lmCkue1qmxnz7o1_500.gif[/MEDIA]

Nightfall zwolnił tempo. Tym razem to na jego twarzy wykwitł tajemniczy uśmieszek, gdy zobaczył w pościeli porzucone majteczki Iss. Najpierw ściągnął z niej koszulkę. Zasłaniała zbyt wiele, przeszkadzała. Chyba coś uszkodził, bo gdy zrywał ją z jej ciała usłyszał dźwięk rozdzieranego materiału. Odcisnął przepraszający pocałunek na ustach dziewczyny, unosząc jednocześnie do góry jej ręce. Złączył je razem i związał nadgarstki niewielkim kawałkiem tkaniny, który jeszcze niedawno ozdabiał jej tyłek. Zadowolony spoglądał na swoje dzieło. Teraz była cała jego. Nie spiesząc się, wędrował opuszkami palców od dekoltu, przez biust, któremu znów nie mógł się oprzeć by podarować więcej czułości. Brzuch i... nogi. Bardzo mu się podobały. Chwilę rozmyślał, czy czasem to do nich nie ma największej słabości. To jak się porusza, jak układa miękko stopy na podłożu, przy każdym kroku kołysze biodrami. Pieścił i całował jej uda, tak zgrabne, gorące i rozpalające zmysły. Chwycił za drobne stópki, których rozmiar zapamięta już do końca życia i opierając je sobie na ramionach masował podbicia. Chwytał palce między wargi, drażniąc językiem.

- Och....och! Mmmm... - Pojękiwała Isabell, czasem i z zaskoczenia, na zmyślne pieszczoty, jakimi ją obsypywał jej kochanek. Oddychała głęboko, z przymkniętymi oczami, lekko rozchylonymi ustami, a jej niewielkie, lecz bardzo kształtne piersi unosiły się i opadały w rytm oddechu. Drżała z rozkoszy.
- Proszę… dłużej nie wytrzymam... - Szepnęła, leciutko obracając się na bok. Najwyraźniej miała zamiar wystawić w stronę Nighta swe dwie inne krągłości.

Nightfall spoglądał drapieżnie na Isabell. Nacieszył się nią całą, i tak, mógłby spełnić jej prośbę, ale nie w taki sposób jakby sobie życzyła. Jeszcze nie. Przygryzł paznokieć, a potem nie odrywając spojrzenia od jej błękitnych oczu nawilżył palce. Przesunęły się po jej udzie, aż znalazły pomiędzy nogami. Najpierw pieściły ją z zewnątrz spokojnie i delikatnie, coraz szybciej, aż wśliznęły się do jej rozkosznego wnętrza. Z wyczuciem, lecz mocno, intensywnie, bez końca. Night nie przerywając ani na chwilę, zbliżył do niej swe usta i dołączył miłą zabawę koniuszkiem języka. Później jeszcze, na złość wszystkim odczuciom dziewczyny, wiedziony wrodzoną ciekawością, złapał za miejsce, które czyniło ją tak wyjątkową, a o którego pieszczotach wiedział przecież tak wiele. Nie zostawił żadnego schronienia, gdzie mogłaby uciec, schować się przed burzą zmysłów.

- O tak, o tak, taaaaaaaak!! - Dziewczyna wiła się w jego dłoniach, przeżywając coraz większą ekstazę. Nie potrafiła chyba już nad sobą zapanować, jęcząc coraz głośniej i dłużej. Wygięła się niczym struna, z biodrami wysoko, zaróżowione suteczki sztywne… sztywne i co innego. Wspięła się w błyskawicznym tempie na wyżyny rozkoszy, nie dając złudzenia, jak bardzo jej było dobrze.
- Skarbieeeeeee!! - Niemal zawyła w uniesieniu, dochodząc.

[MEDIA]https://i.imgur.com/66KyF.gif[/MEDIA]

Nightfall obserwował dziewczynę z nieukrywaną satysfakcją. Położył się tuż przy niej, głaszcząc po ramieniu, obdarowując delikatnymi pocałunkami, czując jak drży pod jego dotykiem. Dał jej chwilę na uspokojenie, jednak wcale nie zamierzał pozwolić jej ostygnąć. Pokręcił głową, chcąc odgonić pewne myśli, które go nawiedziły. Przejaw mrocznych instynktów, mieszkających gdzieś głęboko, próbujących przedostać się na zewnątrz. Isabell, taka potargana, ze śladami łez zaschniętymi na twarzy, brudna i sponiewierana. Wyglądała jak ofiara napaści. Próbująca się bronić, uległa w końcu swemu oprawcy i nieokiełznanej, zwierzęcej rozkoszy. I choć nie chciał się do tego przyznać, był to jeden z powodów narastającego w nim, coraz większego podniecenia. Splótł z dziewczyną za dłonie i powoli kierował z stronę zapięcia swoich spodni.

Uśmiechnęła się do niego, słodko, niewinnie i… ścisnęła odrobinę wrażliwe miejsce mężczyzny przez materiał.
- Kocham Cię - Powiedziała, po czym obdarowała go namiętnym pocałunkiem, leciutko przygryzając jego wargę. Znów się uśmiechnęła, spoglądając z bliska w oczy Nightfalla, dłońmi objęła jego twarz. Kolejny pocałunek, i kolejny, coraz dzikszy, pełen pożądania, języczek bawiący się z jego języczkiem… dłoń wróciła na swoje miejsce i sprawnie rozpięła spodnie, wśliznęła się w nie, zaczęła masować męskość, a ciepłe piersi dziewczyny znalazły się na jego ramieniu, ocierały się o jego skórę wciąż sterczącymi suteczkami. W końcu od niego odstąpiła, ześliznęła się w dół i ciągnąc za nogawki, jednym ruchem uwolniła sterczący okaz rozkoszy.

Isabell spojrzała kochankowi w twarz lubieżnym wzrokiem. Nachyliła się nad obiektem pożądania i… wyjątkowo słodko pocałowała go w sam czubek. Zachichotała, po czym zabrała się za dalsze ściąganie spodni mężczyzny, który po chwili był już zaś całkiem nagi, samemu ściągając w międzyczasie koszulkę. Młoda dziewoja rozpoczęła zaś ponowną, powolną wspinaczkę ku jego górnym obszarom, ocierając się noskiem, a po chwili i piersiami, o jego kolana, uda, i w końcu męskość. O tak, ona również była rozpalona do białości.

Taką lubił ją najbardziej, ze śmiejącymi się oczami, zadziorną, ze słodkim uśmiechem, skrywającym obietnicę wszystkich nieprzyzwoitych rzeczy tego świata. Usiadł i przyciągnął Isabell do siebie. Gładził po udach, gdy znajdowała się tuż nad jego biodrami. Muskając wargami jej piersi, objął dziewczynę i pchnął lekko w dół. Nie mógł już dłużej się oprzeć.
- Ja też cię kocham - jęknął z rozkoszy, czując jak ciasno go opina. Taka gorąca, taka wilgotna. Nie myślał, nie prowadził już żadnych gier. Przepełniała go najczystsza żądza. Oddawał się jej coraz mocniej, spleciony z Isabell w zachłannym uścisku. Smakując jej skórę, oddychając głęboko. Brał ją bez pamięci, nienasycony.

Nie trwało długo, jak razem wspięli się na wyżyny rozkoszy, łącząc we wspólnej chwili ekstazy. Gdy opadali z sił, Isabell tuliła się do niego czule, zupełnie jakby nie chciała już nigdy więcej wypuścić go z ramion, od czasu do czasu zmysłowo całując. Oddała się mężczyźnie ciałem i duszą, pozwalając na wszystko, czego zapragnął, ale w końcu po dobrych dwóch godzinach zachwycania się sobą, zasnęli wymęczeni. Była chyba tak szczęśliwa, że nawet lekko się uśmiechała przez sen.

 
Cai jest offline