Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2016, 21:59   #31
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Gdy tylko wzeszło nieco słońce, Hippolyte zaprzągł dwa osiołki do niewielkiego powozu, załadował co trzeba i uklepał kocyki pod zacne pośladki kapłanów. Czekała ich wyprawa dwanaście kilometrów po za miasto, nad rzekę Rechotkę. Kościelny ocenił, że na popołudnie powinni wrócić.
- Wiśta wio! - Zagrzmiało w Chlupocicach i trzasnął w powietrzu bat. Dwa osiołki ruszyły ze zrywem do przodu i już za chwilę gnały piaszczystą drogą. Duchowny ze stolicy musiał przyznać, że były to dobrze wykarmione dwa osiołki, ale jeszcze bardziej był pełen uznania dla kościelnego, który dotrzymywał im tempa, biegnąc za powozem.
Dwie godziny jazdy upłynęły Theseusowi jakby dłużej. Ojciec Nathanek okazał się człowiekiem bardzo wymagającym od swoich wiernych i przez całą drogę opowiadał, jak bardzo grzeszni są jego parafianie. Natomiast Mer Chlupocic okazywał się osobą prawie świętą. Duchowny był tak bardzo zafascynowany tym człowiekiem, że każde niestosowne uwagi wobec niej mogły się skończyć wybitymi zębami.

Powóz zajechał błotnistą, rozjeżdżoną od furmanek drogą pod prowizoryczny namiot nad brzegiem Rzeki Rechot. Stał tu już tłum kilkudziesięciu mężczyzn z kilofami, łopatami, drągami i całą maścią tych wszystkich narzędzi jakie robotnicy dźwigają. Obok widać było składowisko materiałów budowlanych, stały też ciężkie konie pociągowe i kilka wozów. Theseus czuł, że jest w miejscu, gdzie jego bóg z pewnością patrzy. Bez dwóch zdań, szykowała się jakaś budowa.

Kapłan z Matrice przewiesił przez ramię swoją podróżną torbę i wyskoczył energicznie z wozu. Lądując na ziemi, ciężkie buty wzbiły w powietrze ciapki błota, które poplamiły spodnie Cicerone. Theseus spojrzał w niebo. Gęste chmury przetaczały się nad ich głowami, toteż wschodzące słońce nie zdążyło jeszcze nagrzać placu budowy. Chłód nie przeszkadzał jednak batiseiście, który nawykł do wystawiania swojego ciała na warunki pogodowe. Poza tym jego charakterystyczny płaszcz dawał niezłą ochronę.
- To dobry dzień, by zacząć budowę - powiedział, tak jakby każdy dzień mógł być na to odpowiedni. - Zanim zaczniemy, chciałbym porozmawiać z Mistrzem budowy - zwrócił się do ojca Nathanka, przeskakując ciekawskim spojrzeniem od zebranych ludzi, po sprzęt i materiały.

Duchowny tej trzódki wskazał krótką ręką krasnoluda w tłumie, który wyglądał na kogoś, kto tu mógł rządzić.
- Tam stoi. Moczymorda jeden. Normalnie pogadałby kolega z Merem, ale ten pewnie ma ważniejsze rzeczy o tej porze. Kolega idzie spokojnie. Ja poczekam na tego darmozjada, Hippolyte.

Główny majster okazał się nawet trzeźwy. Theseus, idąc w tłum czuł, jakby budził respekt, albo strach. Wszyscy nie pisnęli nawet słowa, prócz gromkiego “Chwała Budowniczemu!”. Jednak bystre oko duchownego wychwyciło, że jeden robotnik zwymiotował gdzieś z boku, innemu trzęsły się nogi, a koło trzeciego urosła żółtawa kałuża. Trzeba było przyznać, że ojciec Nathanek musiał trzymać wiernych krótko.

Glaive szedł pośród robotników wyprostowany, z założonymi za plecami dłońmi, niczym generał pomiędzy armią gotowych do walki mężczyzn. W skupieniu przyglądał się mijanym twarzom. Odbity w spojrzeniach robotników dozgonny posłuch niepokoił go. Mało rzec, że było to dość rzadko spotykane zjawisko. Ludzie pracowali, bo potrzebowali środków na utrzymanie rodziny, bądź swoich nałogów. Jednak nawet wtedy pracowali opieszale i bez większej inspiracji. Theseus dobrze to znał. Nie każdy potrafił dostrzec w wykonywaniu woli Boga szansę na zbawienie duszy. Ale to, co tu widział. Czy to był cud? Olśnienie tłumu?
- Ojciec Theseus - powiedział, wyciągając dłoń w stronę krasnoluda i mierząc się z nim na spojrzenia. - Wy tu dowodzicie?

Odpowiedział mu silny uścisk krasnoluda pracującego.
- Tommy Whyme.. do usług… - odrzekł majester. Miał oczy bystre, acz zmęczone, siwą brodę, naciągniętą czapkę majstra. Na ziemi leżała wykałaczką, którą zapewne lubił nosić w zębach, gdy czuł się nieco swobodniej.
Theseus skinął mu czołem i puścił dłoń.
- Serce me raduje się, widząc zebranych mężów gotowych, by podążać za śladami naszego Pana - powiedział, choć nie zabrzmiało to ani przyjaźnie, ani pogodnie. Nie wśród tej zestresowanej tłuszczy i w paskudnym błocku.
- A więc budujecie kanał - zaczął już bardziej gawędziarsko, zakładając ręce na piersi. - Chciałbym, żebyś mi trochę opowiedział o waszym projekcie, panie Tommy. Dawnom nie był na południu, toteż nie wiem, co się tu teraz robi i w co inwestuje siły pokornych sług Wielkiego Budowniczego.
- Ano pewnie. Mogę opowiedzieć. Kopiemy kanał i robimy niewielką przystań - Odrzekł krasnolud, który w temacie czuł się jak ryba w wodzie.
- Tam - wskazał palcem - będzie zadaszona śluza, podniesiemy nieco poziom Rechotki w tym miejscu. Tym sposobem, większe łajby z Tentacli, będą mogły tu wpływać z towarami.
Pan Whyme chwycił jakieś plany i rozwinął, kładąc na kilka desek położonych na dwóch kozłach.
- Potrzebny do tego, oczywiście jakiś port czy co... - kontynuował - na rozładunek. Na razie mamy tamę i trzeba będzie ją powiększyć też. Ciśnienie wody może wprawić wiele mechanizmów w ruch, a te znowu potrzebne są w mieście. Choćby zegar, nie?
Kapłan pogładził brodę i mruknął z podziwem, przyglądając się planom i słuchając wyjaśnień majstra.
- Odważna inwestycja. Opiekunowie muszą zapatrywać się w to miejsce łaskawym okiem - wtrącił, nie przerywając gładzić swój gęsty, poprzetykany pojedynczymi siwymi włosami zarost.
- Ale… - dodał, jeszcze raz skupiając się na papierze. - co się stanie z wyższym biegiem Rechotki, jeśli powiększycie tamę? Czy tamte tereny mają jakieś zapasowe odpływy?

- Gdzie? Tu? - Główny majster wskazał na kropkę z napisem “Szuwary”. - Tam są rozlewiska i bagna ojcze. Rzeka wzbierze na pewno i rozleje się po tych moczarach wszystkich. Zresztą teraz, kiedy jest tama, to tam cały czas się przelewa. No ale co zrobić? Ludzie co tam mieszkają, to mentalnie są jacyś skrzywieni. Nie chcą się wyprowadzać, mimo że tam tylko kiła i mogiła.
- Wyrażaj się! -
Rzucił ksiądz Nathanek, który podszedł do rozmawiających. - Bo ci wielki nasz Bóg Budowniczy tępym ośnikiem przejdzie po jęzorze...
- Przepraszam ojcze dobrodzieju -
Majster niemal dygnął.
- To dzicz w tych Szuwarach. Ludzie opętani. Współczuję koledze, że tam musi jechać - mruknął.
- Opętani? Co brat przez to rozumie? - zaciekawił się Theseus.
- No bo wiedźma tam jest.
- Ano -
potwierdził Krasnolud.
- Miałem się na poczwarę zasadzić rok temu, ale samemu, trochę trudno. Teraz kiedy i kolega jest, to pewnie zjadę za parę dni. Weźmiemy kilku chłopa, sznur i się uwolni te biedne owieczki z pod jej plugawego wpływu - powiedział podniecony duchowny, któremu aż błysnęło w oku, a pan Whyme z przerażaniem przełknął ślinę.

Glaive ponownie spojrzał na mapę, a konkretnie na zaznaczone Szuwary. Faktycznie przy obecnych planach ludzi z Chlupocic, Szuwary znajdowały się w bardzo niekorzystnej pozycji. Pytanie było, jakie konsekwencje niosła ze sobą budowa większej tamy oraz kanału? I z czym on, duszpasterz, będzie się musiał w przyszłości zmagać?
- Jeśli to prawda i wiedźma faktycznie roztacza zepsucie w tamtym miejscu, to sprawę zbadam we własnym zakresie, jako przyszły Cicerone Szuwarowej parafii. Na pewno jednak nie dokonam samosądu. Tylko Kanton Inkwizycji w swej mądrości może wykonywać wyroki na heretykach. Brat zresztą dobrze o tym wie - zwrócił się do ojca Nathanka, patrząc mu prosto w oczy.
- Wracając może do tego, po co się tu zebraliśmy… - zmienił temat, spoglądając za siebie na robotników. - Nie każmy tym mężom dłużej czekać. Na pewno chcą już zacząć, by szybciej skończyć i wrócić do swoich rodzin - powiedział głośniej, tak, by wszyscy go usłyszeli. - Hippolyte, przynieś mi proszę kropidło z wozu. A wy, moi wierni, zbierzcie się przy mnie - zawołał raźno, a jego spojrzenie się rozbudziło.- Zacznijmy modlitwę! Pod Twą obronę...
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline