Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2016, 23:46   #235
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Adar upadł ciężko w miejscu, tak, jak stali. Był wyczerpany. W kilku miejscach był grubo owinięty bandażami. Lewą rękę miał opartą na prowizorycznym temblaku.
Dyszał, trzęsąc się i walcząc z zimnem. Zbroja, tarcza, ale też sam miecz ciążyło mu i utrudniało wędrówkę. Przez całą drogę szedł jak zahipnotyzowany, jakby tylko jakaś podświadomość utrzymywała go jeszcze na nogach.

Kiedy zapłonęły słabe ogniska, Szarak odruchowo sięgnął do swoich toreb. Na postojach zawsze przyrządzał posiłki. To on dbał o to, by nad ogniem wesoło dyndał garnek wypełniony choćby cienką zupą. Palce miał przymarznięte, a zgrabiała dłoń szarpała się z wiązaniami bagażu.
Nie... nie jestem w stanie – mówił do siebie w myślach. Nie miał siły nic robić. Chciał się tylko położyć i odciąć od tego przejmującego mrozu.
Mętnym wzrokiem spojrzał na swoich towarzyszy. Nawet na Lexę, która jeszcze w Goboczujce potraktowała go jak robaka. Na Katarinę, która odepchnęła go od siebie, kiedy on tylko chciał być przy niej. I na wszystkich mężów, dla których był po prostu sługą, choć próbował udowodnić coś zgoła innego. To nie miało teraz znaczenia. To wszystko nie miało znaczenia, kiedy każdy jeden zamarzał tu na śmierć. I może faktycznie wkrótce przyjdzie im umrzeć. Czy więc do tej ostatniej sekundy życia warto podtrzymywać do siebie niechęć?

Adar zamknął oczy i zachwiał się, jakby zaraz miał zemdleć.
- To wszystko nie miało sensu... - wymruczał pod nosem jak we snie. - Atak na Krausnick nie miał sensu. Rzeź niewinnych nie miała sensu. Śmierć Franza, Willhelma, Daniela, Magnusa, tych chłopów – żadna z nich nie miała sensu - mamrotał dalej. - Gdzie są wasze piękne opowieści, bajarze? Gdzie one są, kłamliwi szubrawcy?

Szarak ocknął się jak z letargu. Zlustrował otoczenie i powiódł czujnym spojrzeniem po zmarzniętych twarzach.
- Wszyscy zmarli razem z pamięcią o nich - powiedział już głośniej, choć raczej nikt nie zwrócił uwagi na wypowiadane przez niego dziwne słowa.

Sięgnął jeszcze raz. Uparcie. Sine palce wreszcie uporały się z wiązaniem. Siłując się dalej, wyciągnął kociołek. Z sykiem i grymasem na ustach zerwał się z siedzenia. Zaczął zbierać śnieg. Nie czuł już palców. Nie czuł już prawie niczego. Tylko ten głupi, ten cholernie głupi upór.
Jak pochłonięty w transie, szarpał się ze swoimi klamotami, wyciągając po kolei resztki prowiantu i przyprawy zabrane z Goboczujki. Sam nie wiedział, co robi. Po prostu wrzucał wszystko tak, jak mu podpowiadał instynkt. Był to dla niego niesamowity wysiłek, który z jakiegoś powodu postanowił powziąć.

Nie było to dzieło. Nie mogło być. Nie w tych warunkach. Był to natomiast gest. Symbol. Coś, co miało podnieść na duchu. A przynajmniej na chwilę oderwać myśli od śmierci.
Rozdał każdemu. Po kolei. Cierpliwie. Bez wyjątku.
I tak oblepiona śniegiem sylwetka, z przymarzniętymi kosmykami włosów, jedną sprawną, siną ręką i obłędem w oczach obeszła cały obóz. Roznosząc ziarenka ciepła w strawie i beznadziejnym uśmiechu.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline