Świat poprzez zaspane, niemrawo otworzone oczy był szary paskudny i rozmazany, jak podczas deszczu kiedy z dachów spływał cały kurz... breja. Na policzku tancerki odgniótł się falisty deseń tapicerki samochodowej, którego nie udało się usunąć nawet rozmasowaniem. - No cóż, cholerstwo zejdzie z czasem. - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do Esperanzy wysiadając z samochodu.
Apartament prezentował się jak zawsze beznadziejnie. Nawet kwiatki, które Maria z mozołem starała się podlewać i uchronić od kurzu uschły i mają teraz swój osobisty cmentarzyk przed wejściem. - Co myślisz o Grubym? O tym co dziś powiedział? - spytał nagle, tak jakby mimo snu ta myśl powracała do niej natrętnie. |