Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2016, 11:23   #48
KaDwakus
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan

Pośpiesznie urwane zdanie, wzbudziło kolejną falę ciekawości. Phoebe potrafiła sobie wyobrazić bardzo wiele powodów, dla których ktoś miałby nie chcieć odwiedzać Gwen. Ale zgadywała, że ten przemilczany przez Kate, był czymś wyjątkowym.

Gdy Gwen pobiegła po konsolę, Phoebe udała się do kuchni. Usiadła sobie wygodnie na krześle i obserwowała, jak gotka krząta się, nakładając lody i najróżniejsze dodatki, do miseczek. Zapytana o ich znajomość uśmiechnęła się nieśmiało.
-Och nie, dopiero, co się poznałyśmy. Trafiłyśmy na siebie przypadkiem na długiej przerwie. Niedawno przeniosłam się do tej szkoły, więc się trochę bałam, że nie znajdę sobie żadnej przyjaciółki. Nie jestem za dobra w poznawaniu nowych ludzi. Gwen chyba też nie, więc fajnie, że na siebie trafiłyśmy. Takie z nas dwa ciche milczki.
Nie wiedziała, czemu postanowiła być taka wylewna. A tym bardziej, szczera. Może próbowała wzbudzić sympatię Kate? Przekonać ją do siebie, budząc skojarzenia z jej własną siostrą?
Jakikolwiek był powód, nie czuła się z tym dobrze. Wspominanie o własnej słabości było zawstydzające i poniżające. Do tego, przenikliwe spojrzenie dziewczyny, nie dawało jej spokoju. Jakby wiedziała znacznie więcej niż okazywała, ale starała się to ukryć.

W końcu Gwen wróciła z konsolą i cichutko stanęła w progu, jakby nie była pewna, czy i jak, dać znać o swojej obecności. Dopiero po chwili, wydukała coś na temat gier i brata. Phoebe powitała to z wielką ulgą, miała już dość przebywania z gotką, sam na sam. Kate pouczyła je tylko, by były grzeczne i poszła zająć się swoimi sprawami.

Dziewczęta udały się do salonu. Jedząc przepyszne lody, miały trochę czasu na rozmowę, oraz wybór gry.
Phoebe wykorzystała tę okazję, by dyskretnie wpleść w dialog, pytania dotyczących Kate. A później, jakby przypadkiem, zahaczyła o to, co wydarzyło się przy drzwiach.
Gwen nie wiedziała wiele, ale wyglądała na bardzo dumną z osiągnięć siostry. Za to jej współpracownicy, ewidentnie wzbudzali w dziewczynce strach. Phoebe nie uznała tego, za szczególnie warte uwagi. Nie trzeba wiele, by ktoś taki jak Gwen, czuł się zastraszony. Pewnie bała się nawet własnego cienia.

Gdy przyszło do wyboru gry, Phoebe z uwagą obejrzała wszystkie pudełka. Nie grała w żadną z nich, ale czytała trochę o serii Dark Souls. Była podobno bardzo trudna, a Bloodborne opisywano, jako jej duchowego spadkobiercę.
-Myślę, że zagramy w to - uniosła pudełko z mrocznym pseudo-Wiktoriańskim łowcą na okładce.
-Słyszałam, że jest bardzo trudna, a ja lubię wyzwania. Poza tym, skoro mamy zmieniać się po śmierci, to przy takiej grze, będziemy to robić częściej.
Gwen przytaknęła i zabrała się za podłączanie konsoli.

Oczywiście, mimo tych zapewnień, Phoebe doskonale wiedziała, że zdominuje rozgrywkę. Nie miała, co prawda wielkiego doświadczenia z grami wideo, ale uważała, że jej ponadludzki refleks i instynkt, zrównoważą braki. "Gdy ten mały nieudacznik zobaczy, jaka jestem niesamowita, będzie mnie wielbić! Co jakiś czas zginę umyślnie, by mogła sobie pograć. A gdy będzie jej kiepsko szło, dam jej kilka wskazówek i pozwolę na dodatkową kolejkę, albo dwie. To przypieczętuje jej lojalność!"

Następnych kilkadziesiąt minut, poświęciły na kreację postaci. Było to dość przytłaczające zadanie, bowiem generator okazał się znacznie bardziej rozbudowany, niż podejrzewały. Nie mogły się odnaleźć, pośród niezliczonych zakładek, suwaków i opcji.
Gdy w końcu im się to udało, z dumą popatrzyły na swoje dzieło. Lord Vernon von Venomstache był wysokim i przeraźliwie chudym mężczyzną. Miał ogromne, wyłupiaste oczy i nienaturalnie płaską, prawie pozbawioną nosa twarz. Obfite wąsiska arystokraty, przywodziły na myśl szczękoczułki pająka, a jego cera była tak bardzo niezdrowa, że ciało nieszczęśnika z całą pewnością toczyła jakaś przerażająca choroba.
Obie były bardzo zadowolone ze swojej kreacji, chociaż odrobinkę żałowały, że nie mogły dodać jeszcze paru kończyn. Z czterema, lub sześcioma ramionami wyglądałby na pewno jeszcze fajniej!

Pierwsza minuta rozgrywki, była dla Phoebe niczym wiadro zimnej wody. Gdy tylko opuściła pokój startowy, w holu piętro niżej, natrafiła na przerażającego wilkołaka. Starcie było krótkie, brutalne i potwornie nie fair! Na tym etapie, bohater nie posiadał nawet broni! Mimo przewagi zapewnionej przez jej magiczne moce, została rozszarpana na krwawe strzępy, a jego lordowska mość, odrodził się w środku dziwnego, upiornie wyglądającego ogrodu. Znajdował się on gdzieś wysoko, być może na szczycie góry, a ze wszystkich stron, otaczała go mglista pustka, z której wyłaniały się tajemnicze, sięgające nieba filary. Gwen nazwała to miejsce "Snem Łowcy" i wyciągnęła nieśmiało ręce, by przejąć kontroler.

Przez następną godzinę, heroiczny Lord von Venomstache mierzył się z niezliczonymi niebezpieczeństwami - oszalałymi, zmutowanymi wieśniakami, trollami dzierżącymi masywne bloki kamienia, oraz rozjuszonymi wilkołakami. Natrafił nawet na ogromną świnię szarżującą po ściekach, oraz gigantycznego potwora z rozwianą grzywą i cudownym, śpiewnym głosem, który pilnował skarbu na moście.

Szybko stało się jasne, że Phoebe stanowczo przeceniła swoje umiejętności. Jej magiczny instynkt na pewno pomagał, ale gra wymagała znacznie więcej, niż nieludzki czas reakcji. Kluczem do wielu potyczek, okazywały się strategia, cierpliwość oraz pomyślunek. Mimo tego, że Phoebe dawała z siebie wszystko, ginęła regularnie, odsyłana do upiornego ogrodu.
Było to na swój sposób poniżające, zwłaszcza, że Gwen (również grająca po raz pierwszy) okazała się wcale nie gorsza od niej samej. Z drugiej strony, było to podniecające i pobudzające.
Każda porażka, zmuszała ją do cierpliwego wyczekiwania na następną kolejkę. Irytowało ją to, ale jednocześnie sprawiało, że żywo komentowała poczynania koleżanki i zagrzewała ją do walki.
A z czasem, odkryła, że dopingowanie Gwen dawało jej sporo radości, samo w sobie. Niesamowite skupienie na twarzy dziewczynki, oraz subtelne reakcje na potwory i niebezpieczeństwo, bawiły ją i ciekawiły. Zaczęła nawet oddawać niektóre kolejki, zwłaszcza, gdy jej towarzyszka poległa w jakimś wyjątkowo emocjonującym, dramatycznym momencie.
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 09-07-2016 o 12:07.
KaDwakus jest offline