Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2016, 18:07   #237
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Severus siedział jak zwykle na uboczu. Co jakiś czas zerkał tylko w stronę Katariny, jakby wyczekiwał na odpowiedni moment. W końcu gdy dziewczyna siedziała sama, podszedł do niej i zapytał:
-Mogę się przysiąść? - nie czekając na odpowiedź usiadł koło niej i spojrzał na nią przez chwilę milcząc. Cisza trwała tak paręnaście uderzeń serca, by w końcu młody akolita przemówił:
-Wiem że, to nie ty sprowadziłaś na wieży tego demona. To co myśli Lambert nie ma znaczenia, ale powiedz mi, co zamierzasz zrobić po tym wszystkim?- zapytał wprost.
- Jeśli przeżyjemy - zaśmiała się beznadziejnie - Najchętniej to bym odeszła jak najdalej z tego miejsca, by zamieszkać w jakimś spokojnym miejscu, jednak na pewno tym miejscem nie byłby Kislev. Może poszłabym gdzieś na południowy-zachód?
- A może zostałabym akolitką Shallyi? - odwróciła wzrok od Severusa, ponieważ nieco się wstydziła tego wyznania.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto chciałby poświęcić swe życie służbie innych - odparł szczerze Severus, dodając - ale mogę się mylić oceniając Cię. Co zrobisz, jeśli Lambert nie będzie chciał pozwolić Ci odejść? - zapytał.
- Nawet gdybym chciała go skrzywdzić, by wyrwać się z jego szponów, to nie jestem w stanie nawet go zadrasnąć - wzruszyła ramionami - Kto wie? Zobaczymy.
- A co z tobą?
- O mnie się nie martw, Kata - uśmiechnął się - Jeśli przeżyjemy, po prostu chcę wiedzieć czy jesteś po stronie Lamberta czy chcesz uwolnić się od niego?
- Kata? - uniosła brew zdziwiona tym zdrobnieniem, ostatecznie decydując się na to, by je przemilczeć - Już dałam ci odpowiedź. Chcę się od niego uwolnić, ale jesli to sprowadza się do konieczności zabicia go, to ja nie mam zamiaru w tym brać udziału.
Severus nie odpowiedział nic
- Nikt nie zginie - odparł spokojnie, sam nie wiedząc czy mówi prawdę czy też kłamie - Mnie się nie musisz obawiać. Jeśli chcesz rady jednej, mogę Ci udzielić? - rzekł, pytając właściwie, na co w odpowiedzi dziewczyna skinęła głową.
- Znajdź kogoś, kto nauczy cię kontrolować twoją moc. Może być ona twoim ratunkiem ale i zgubą. Twój dar może być przekleństwem albo darem. Wybór należy do Ciebie - powiedział poważnie, a w jego oczach można było dostrzec współczucie do Kislevitki.
- Ale jaką moc? Ja już nie mam mocy, nie licząc magii kapłanów - odparła mu szczerze, mając na uwadze swe obserwacje z Goboczujki.
- Magia kapłanów to też moc. Nie jest tak że masz ją i sama ją będziesz rozwijała. Potrzebujesz protektora. Opiekuna, który nauczy Cię, jak nią czynić dobro - prawie zaśmiał się na ostatnie słowo. Dobro. Piękna mrzonka ludzi.
- Ja nawet nie wiem gdzie mam go szukać. Po tym wszystkim, po tym, jak mi się świat na głowę zawalił, nie mam gdzie się udać. Może tylko po to, by poszukać rodziny i żyć z nią tak, jak żyć powinnam - kolejny raz wzruszyła ramionami.
- Niech się dzieje tak, jak ona chce - dodała sobie pod nosem te zagadkowe słowa.
- Jeśli przeżyjemy i będziesz chciała, powiem Ci gdzie możesz znaleźć pomoc - odparł, cieplej niż zazwyczaj - To twoja decyzja. Ja tylko daję Ci możliwość, ale sama musisz chcieć mojej pomocy.
W odpowiedzi na jej twarzy zagościł lekki uśmiech, który szybko zniknął.
- Może powiesz, że jestem szalona, ale ona chciała, bym została jej kapłanką, więc pójdę do jakiegoś zakonu Shallyi. Może poszukam w Middenheimie... Byle daleko od sigmarytów - szybko rzuciła okiem na Lamberta - Jesli wszyscy tacy są, to ja podziękuję.
- Nie wszyscy - wszedł w jej słowo, uśmiechając się - Middenheim, dobre miasto. Jeśli Bogini Miłosierdzia spogląda na Ciebie łaskawym okiem i chce Cię wśród swoich kapłanek, to faktycznie, dobrą drogę chcesz obrać.
Dziewczyna zmierzyła go zdziwonym spojrzeniem. Jego reakcja nie należała do tych, których się spodziewała.
- Nie wyglądasz tak, jakbyś się zdziwił tym, co powiedziałam - powiedziała cicho.
- To zależy o czym mówisz ? - odparł młodzieniec
- Ech, nieważne - machnęła dłonią, którą następnie szybko wsunęła w rękaw swojego ubrania - Przynajmniej nikt mnie nie oskarża o kłamstwa.
Severus wzruszył ramionami tylko, jakby nie zamierzał kontynuować na siłę rozmowy. Nie chciał też odtrącać dziewczyny, więc rzekł tylko:
- Nigdy nie twierdziłem że kłamiesz - towarzyszył temu tylko smutny uśmiech.
- Przynajmniej ty - skrzywiła się nieco, po czym równie smutno spojrzała na akolitę.
- Może nie jesteś taki zły, na jakiego próbujesz się wykreować? Poza tym, że nie powinieneś chwytać za pośladek strzelającej z łuku kobiety, bo może się to dla ciebie skończyć źle - uśmiechnęła się półgębkiem i westchnęła głośno.
- Wiesz człowiek, który może zaraz zginąć, pragnie dotknąć szczęścia choć przez moment. Wtedy łatwiej mu pogodzić się ze śmiercią - odparł z uśmiechem - I tak, warto było. Nawet gdybyś mnie postrzeliła.
- Chyba mam za dobre serce, bo i tak bym tego nie zrobiła. Co najwyżej zarobiłbyś trafienie w twarz - odpowiedziała z lekkim zamyśleniem w oczach, gdy wpatrywała się w grunt pod swymi stopami. Minęła dłuższa chwila, nim Katarina lekko się przysunęła i pstryknęła Severusa prosto w nos z dość bolesnym efektem.
Dziewczyna szybko się odsunęła i wróciła do poprzedniej pozycji, czyli podsunęła kolana pod podbródek owijając je ramionami.
- Teraz jesteśmy kwita - powiedziała zadowolona z siebie i odwróciła wzrok, by nie musieć patrzeć na akolitę.
- Ach ten policzek..Może kiedyś ci wyjaśnię to. Wybacz że cię uderzyłem - odparł lekko przesuwając się.
- Przeprosiny przyjęte - skwitowała krótko po długiej przerwie, nasunęła zimową futrzaną czapkę na oczy i schowała twarz w kolanach, nie mówiąc już nic więcej.
Severus nic już nie powiedział. W milczeniu wstał i odszedł zostawiając Katarine samą.

Wiele myśli cisnęło mu się w tej chwili, ale jedyne co można było zaobserwować to delikatny uśmiech na jego twarzy. Co się kłębiło w głowie młodego akolity, tego nikt nie mógł wiedzieć. Wiedział że biedny Schulz nigdy się nie dowie że, to dzięki niemu zdołał pokonać Ragusha. Jego działania okrywała tajemnica i mgła. Tak jak go uczono. Działał z boku, przyglądając się, lecz teraz nadchodził ten moment, gdy być może maski opadną. Karty zostaną wyłożone na stół, a wszyscy bohaterowie ujawnieni. To co ich czekało było pociągające i mroczne. To czego mieli dokonać miało powstrzymać nadchodzący Chaos.
Lamber. Człowiek prawy. Kiedyś. Teraz wojownik ogarnięty szaleństwem, pragnący zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. A on, Severus, miał dopilnować by tak się stało. Mimo całej swojej niechęci, wiedział że, tylko z nim przy boku mają szansę odzyskać kielich. Dopiero gdy tak się stanie, będzie można działać. Do tego czasu, musiał zrobić wszystko by Ci, których szukają, zostali odnalezieni. A pamięć o nich wymazana z kart historii.

Gdy tylko akolita usiadł ponownie, jego fretka pojawiła się od razu, na jego ramieniu muskając pyszczkiem nos Pana. Marta. Zawsze była z nim w najcięższych momentach jego życia, ale teraz nie mógł ryzykować. Za dużo go łączyło z tym małym futrzakiem. Fretka jakby wyczuła myśli Pana, i wskoczyła mu za pazuchę dając znać że, nigdzie się nie wybiera. Przebiegłe zwierzątko. Severus wyjął ze swojego plecaka trochę swojego prowiantu i nakarmił nim ją. Ciche popiskiwanie towarzyszyło potem Severusowi, gdy odpoczywał. Nawet jeśli przyjdzie mu umrzeć, będzie ktoś przy nim. Nie umrze sam.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 09-07-2016 o 21:57.
valtharys jest offline