Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2016, 16:51   #16
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Przez całą drogę Rina nie odezwała się do kogokolwiek nawet słowem, skupiała się, zbierała myśli, ale przede wszystkim słuchała. Ojciec zawsze powtarzał, że nie należy umniejszać wagi plotek, nawet te przypadkowo usłyszane mogą zmienić wszystko w jednej chwili. Wzięła sobie to bardzo do serca, szczególnie teraz, gdy musieli chwytać się wszystkiego w pogoni za sukcesem.
Po wejściu do sali zajęła swoje miejsce spod rzęs obserwując przeciwników i starając się domyślić co też mają do zaoferowania…
Marcus odziany był jak w podróży, lecz czysto, w pięknej tunice i tabardzie gwardii Cailana i kolorach korony, z ewidentnie polerowanym poprzedniej nocy do błysku kirysem jak zawsze ciążącym mu na piersi - tego dnia jednak zdawał się za wszelką cenę nie dać po sobie tego poznać. Nosił się dumnie, ale nie pysznie, a jego niewieście oblicze przyjęło neutralny wyraz, popielate włosy zaś zostały zaczesane ze starannością bardziej właściwą słudze wysoko urodzonych niż żołnierzowi. Zawczasu był powitał Agigreen, nim tutaj przybyli, z uśmiechem i uprzejmością. Odziana w swój rodowy, paradny strój, odpowiedziała mu z pełną życzliwością. Gdy ujrzał jednak reprezentującą ich Rinę w jej kreacji, skłonił się tylko - jeszcze zanim tu przybyli, nic nie mówiąc, i dla obydwu kobiet znów jasnym było, iż czuł się nie na miejscu u ich boku, a strój Riny jak gdyby mu o tym przypomniał.
Nie mógł też przez czas jakiś oderwać od niej wzroku, na co kobieta reagowała lekkimi uśmiechami, chwilami zaś jeszcze delikatniejszym pąsem… chociaż o dziwo zdawał się większą uwagę poświęcać szczegółom - drobnym ozdobom, krojowi sukni i wzorowi w ruchu, włosom i fryzurze kobiety, aniżeli zazwyczaj docenianym przez mężczyzn “walorom”, a jego badawcze spojrzenie - nie kryjące zachwytu - bardziej mogło przez pewne… znastwo? Kojarzyć się z zachwyconą kreacją Riny inną niewiastą.
Niewieści oblicze i delikatna sylwetka obrońcy Cailana nie poprawiały sprawy...
Agigren skłoniła się lekko Rinie, dając jej do zrozumienia, że może zacząć. Krasnoludka doszła bowiem do wniosku, ze bardzo źle by wygladało, gdyby ludzkiego króla reprezentowała krasnoludka zamiast szlachcianki.
Rina wymieniła z Agi porozumiewawcze spojrzenia i wstała powoli, z gracją, przygładzając przy tym drogocenny strój.
- Katerina Helbert, mój panie – skłoniła się delikatnie w miejscu, na tyle lekko by nie dać odczuć Lordowi zbytniej przewagi i zaznaczyć swoją pozycję, a jednocześnie na tyle nisko by nie być posądzoną o brak szacunku i… zaeksponować w swym wyglądzie to, co zamierzała. Lord uwielbiał elegancję, przepych i drogie klejnoty, dziś więc to ona, w imieniu interesu swego towarzystwa, chciała być owym klejnotem, który przykuje jego uwagę, a następnie skusi i zaskarbi przychylność – Chciałabym przemówić w imieniu poselstwa króla Cailana – odezwała się spokojnie, acz donośnie i skromnym gestem splotła dłonie w dole brzucha – Oczywiście, mogłabym zacząć od licznych pochwał i wyrazów uznania na temat tego, co zobaczyłam wkraczając w twe progi, panie, lecz brak nam zarówno słów jak i czasu by oddać wielkość zachwytu – uznała, że delikatne lizusostwo na początku pomoże udobruchać starego gbura – Każdy przedsiębiorczy człowiek, jak ty, panie, wie doskonale, że czas to pieniądz, a każda sekunda przedłużania to monety, które potencjalnie mogłyby w tej chwili wpaść do sakwy, gdybyś zechciał przyjąć naszą propozycję – uśmiechnęła się do niego patrząc z odległości prosto w oczy – Przechodząc więc od razu do konkretów: my – wskazała tu dłonią siebie i towarzyszy – chcemy zaoferować ci, Lordzie, jedynego pewnego i niepodważalnego zwycięzcę każdej wojny w historii i przyszłości – uśmiechnęła się ponownie – Pieniądz. Dzięki naszej ofercie nie tylko będziesz miał możliwość znacznego zwielokrotnienia swego obecnego majątku bez większego ryzyka, ale również, przy odpowiednich zabiegach, pojawi się przed tobą perspektywa zmonopolizowania w swych dłoniach pewnego obszaru handlowego. Chyba nie muszę w tym miejscu podkreślać jak ogromne i dalekosiężne zalety posiada owa sytuacja i jak wiele korzyści ci przysporzy – popatrzyła dumnie w stronę mężczyzny czekając na jego reakcję, dając mu chwilę na przyswojenie. Denerwowała się okrutnie, jednak pilnowała by wyuczonymi gestami nie zdradzić się w jakimkolwiek stopniu, wręcz przeciwnie, starała się wyglądać pewnie, emanować spokojem, jakby posiadała całą rację ziemską i boską po swojej stronie. Jakby w jej rękawie był niepodważalny as… a nawet dwa… na każdą ewentualność.
Lord Waynear z zaciekawieniem przechylił głowę na bok.
- A cóż takiego Cailan mógłby mi zaproponować za moje wsparcie? - Zapytał z twarzą zupełnie bez wyrazu - Northwall jeszcze nigdy nie miało się tak dobrze - handel kwitnie, mnóstwo kupców z pozostałych krajów sprzedaje towary za moim pośrednictwem. Można by powiedzieć, że moja obecna sytuacja jest niemal idealna. Co wasz król może zaproponować mi w zamian za zaryzykowanie tego wszystkiego i poparcie go? - Wypił łyk wina ze swojego kielicha - Jestem pragmatyczną osobą i cenię sobie konkrety.
- Lordzie sęk w tym, że to wszystko, co tu teraz widzimy - Agigeen, która zabrałą głos, rozłozyła ręce by pokazać pyszną sale. - Stoi tu tak długo, jak długo nie pojawią się w okolicy mroczne pomioty. A pojawią się, jeśli nie zostaną powstrzymane. Nie wiem, w jakim celu tern potrzebuje wsparcia Waszmości - dodała jak najdelikatniej, nie chcąc wszczynać kłutni przy stole mówienie o zdradzie wysłannikom Loghaina - ale mogę Ci zagwarantować, że my tutaj staramy się zyskać każde środki, jakie tylko się uda, by uratować tak wielu, jak się da w imieniu wciąż jeszcze praworządnego władcy Fereldenu. Tylko wtedy będzie z kim handlować dalej, jeśli horda zostanie rozbita - podkreśliłą raz jeszcze. - Wszelkie inne spory muszą poczekać na później. Nie chcemy wojny domowej. Wojna domowa jest na dłuższą mete zła dla interesów i sprawi, że będziemy bezbronii wobec hordy pomiotu. I wierz mi proszę, mówię to jako krasnolud ze wszystkim, co za tym idzie: handlem, przyzwyczajeniem do tego, że politycy wciąż się ze sobą tłuką, jak i znajomością mrocznych pomiotów - wyliczyła na koniec przyjaźnie.
Starała się przedstawić sobą obraz człowieka, który naprawdę nic nie ma do wysłanników Loghaina, bo pierwsze miejsce na liście trosk ich wszystkich powinny zająć pomioty. Wiedziała bowiem, że działania tern spowodowały wielką burzę wśród ludzkiej szlachty. I podczas, kiedy Cailan stara się przede wszystkim zażegnać impas związany z hordą mrocznych pomiotów, Loghain jest na najlepszej drodze do skłócenia wszystkich ze wszystkimi...
Agigreen na chwile przerwała, zmarszczyła czoło i podjęła na nowo. - Ale prosiłeś też o konkrety... Jak wiesz, pochodzę z domu Tuhonen. Nasza rodzina jest bardzo wpływowym graczem jeśli chodzi o handel i kowalstwo w Orzamarze. Mamy też kilka kopalni czerwonej rudy, w jednej z nich własnoręcznie niedawno odkryłam lyrium. Nasze rodzinne kontakty handlowe, a także prawo pierwokupu po naprawde korzystnych cenach naszej rudy i lyrium kłade na tym stole wraz z moim zapewnieniem, że mogę każdą Twoją sprawę przedstawić bezpośrednio krasnoludzkiemu królowi, jeśli takie będzie Twoje życzenie. Wątpie bowiem, żeby jakikolwiek ludzki poseł został w najbliższym czasie wpuszczony do Orzamaru. Czasy mamy… niespokojne - dodała posępnie na koniec, kiwając ze smutkiem głową.
Rina wysłuchała przemowy krasnoludki z niemałym podziwem, na koniec pokiwała do niej głową dając znak uznania
- Sam widzisz, panie - odezwała się, gdy Agi umilkła - Przedstawicielka znacznego, krasnoludzkiego rodu nie może kłamać w tej kwestii, wiesz zapewne, Lordzie, to jak owa rasa miłuje honor i złoto. Argumenty mówią same za siebie, podobnie jak propozycja - dodała spokojnie - Dodatkowo nadmienić można, że w obliczu kolejnej Plagi wymagane będą spore dostawy broni i pancerzy. Posiadamy w tym zakresie liczne kontakty obejmujące dostawców i bezpośrednich wytwórców, zarówno w obrębie Fereldenu jak i poza nim, które w połączeniu z wymienionymi już wcześniej korzyściami dają obietnicę niebagatelnych zysków - znów sama umilkła, pozostałe argumenty lepiej było zachować na później.
Waynear splótł palce dłoni przed sobą.
- Drogie Panie, wszyscy doskonale wiemy jakie są krasnoludy i ile przejmują się losem królestwa. Byż może w obliczu bezpośredniego zagrożenia dla Orzammaru były by skłonne udzielić nam jakiejkolwiek pomocy, jednak do tego czasu zajmą się raczej swoją bezsensowną polityką wewnętrzną i grą pomiędzy rodami. Chociaż nie powiem - całkiem kuszące byłoby roztoczyć pieczę nad handlem lyrium, jednak jaką gwarancję mam, że pozostałe rody na wieść o naszej umowie nie zawiążą współpracy handlowej i nie postanowią zrujnować zarówno mnie jak i pani ród? Mówi, ze krasnoludy są stałe jak kamień, jednak wszyscy wiemy, że jeśli chodzi o interesy to nie mają sentymentów… - Rozpostarł się na krześle - Pani Helbert, proszę mi uwierzyć, że jeśli chodzi o sieć dostawców to już teraz jest ona bardzo rozbudowana i żaden wóz nie przejedzie północnym traktem bez mojej wiedzy i zgody. Poza tym, kto za nie zapłaci? Majątek królewski został w stolicy, a tam urzęduje król Loghain. Redcliff jest bogate, jednak prowadzenie wojny pochłania ogromną liczbę zasobow i funduszy.
Łysy mężczyzna, będący ambasadorem Loghaina wstał.
- Wybaczy pan lordzie, że przerwę, Lord Richard Sanders, sługa króla Loghaina - Ukłonił się usłużnie - Jednak nikt nie ma pewności, czy mamy doczynienia z plagą - nikt nie widział jeszcze arcydemona, Cailan bardzo sprytnie kreuje się na jedynego zbawcę Fereldenu w obliczu stworzonego przez siebie wroga. Jak na razie jednak przegrywa na każdym froncie.
Mężczyzna uśmiechnął się chytrze i rozsiadł się z powrotem na swoim krześle.
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline