James uniósł brwi słysząc słowa MacMoora i odpowiedział spokojnie. -Rozumiem że jest Pan wzburzony, jednak gdyby zechciał by Pan nam udzielić pomocy to morderca nie uniknął by sprawiedliwej kary.
Słysząc szept Grethy, uśmiechnąłem się i odpowiedziałem po cichu. -Dobrze, tylko wróć szybko.
Gdy Gretha wyszła, to po chwili do pokoju weszli Wolfson, Rigi i Panienka Sarenka. James spojrzał na nich zdziwiony, z tego co pamiętał mieli zajmować się sprawą kradzieży. Na słowo Bernarda, spojrzał na niego i odpowiedział. -Podejrzanego? Na razie zajmuje nas jak widać sprawa morderstwa zięcia Pana MacMoora, a jak rozumiem was sprowadza sprawa kradzieży. |