Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2016, 21:36   #139
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
WIESŁAW WELCZYŃSKI
NIE WSZYSTKO JEST TAKIE NA JAKIE WYGLĄDA


Wiesław Welczyński zwany Velem nagle ocknął się. Siedział w swoim domu, w swoim pokoju, na swoim fotelu, a na podłodze przed nim stała bomba. W ręku trzymał tulipana. Czerwony kabelek był urżnięty. Przypomniał sobie. Urżnął kabel i wtedy zobaczył wyłącznik skryty w odliczaniu. Wyłączył go i coś mu się popieprzyło w głowie od obrażeń ciała. Pewnie wstrząs mózgu. Wziął ze sobą bombę i ubranie dzieciaka i poszedł do swojego domu. Mimo dość... niecodziennego ekwipunku... bez kłopotu tam dotarł po czym usiadł w fotelu. Tak się obudził. Był na parterze, ale wejście było trochę zakamuflowane. Drzwi do jego pokoju były przymknięte. Usłyszał za nimi głos mężczyzny i głos dziewczynki. Nie było słychać o czym rozmawiali, ale rozmowa przebiega spokojnie. Nawet przy wytężeniu słuchu Vel nic nie rozumiał. Może to obcy język?

Nie wiedział co się dzieje. Był totalnie skołowany. Raz był w podziemiach, potem słyszał głos matki, choć nie mógł dać sobie ręki obciąć, że to był JEJ głos. Teraz zaś siedział u siebie w fotelu a przed nim stała sobie jak nigdy nic bomba, rozbrojona i bezpieczna. Gotowa do użycia można by rzec. Jakby mało było atrakcji w tym zwariowanym lunaparku, bo życie Vela przypominało teraz jakiś surrealistyczny lunapark, ktoś był w pokoju obok i obie osoby dziewczynka i facet rozmawiali sobie spokojnie choć Wiesiek nie mógł zajarzyć ani słowa. Po cichu wstał z fotela. Kilkoma szmatami nakrył bombkę. Ze stosu łachów wyciągnął rękawicę po czym zanurkował pod zlew w poszukiwaniu zadekowanej butelczyny. Lepiej było mieć coś w zapasie. Po schowaniu butelki przy bombie pod szmatami podszedł do drzwi wejściowych po swoja gazrurkę mając nadzieję, ze będzie na miejscu. Nie było jej. Wziął nóż rzeźnicki z umywalki. Co tam robił? Kto go tam położył? Gdyby była to uzbrojony skrada się cichuteńko ku drzwiom od pokoju, gdzie rozmawia sobie ta dwójka. Był facet. Około trzydziestoletni. I dziewczynka. Może trzynastoletnia. Rozmawiali w obcym języku, ale przerwali, gdy Vel pojawił się z nożem raptownie otwierając drzwi i pytając srogim głosem:
- Kim jesteście i co tu robicie? Odpowiadać bo wezwę policję. - powiedział Vel stanowczo, a oni spojrzeli na niego. Dziewczyna zaczęła krzyczeć ze strachu. Facet chwycił pierwszą rzecz jaką znalazł pod ręką. Butelkę po balantajnsie.
- Odłóż nóż skurwysynu. - wysyczał po cichu do Welczyńskiego.

Wiesiek i niespodziewany gość z butelczyną po łiskaczu mierzyli się wzrokiem przez dobra chwilę. W końcu Vel odsunął sie na kilka kroków od drzwi by najpierw wskazać dziewczynkę palcem, a następnie tym samym palcem wskazać jej drzwi.
- Uciekaj, on juz cię nie skrzywdzi. Moja w tym głowa. - powiedzial wolno zblizając sie ku mężczyźnie.
- No dalej, uprzyjemnij mi dzien, synku.


Jak to się mawia dla chcącego nic trudnego. Już po chwili cała ekipa (no nie tak cała, Biznesmen gdzieś zgubił się pomiędzy pustostanem, a tą nieruchomością) znalazła się przed drzwiami wejściowymi do nowo zbudowanego domu. Całkiem przyjemnie wszystko wyglądało. Tak właściwie przypominało też starą nieruchomość Vela (no, przynajmniej zajętą przez Vela). Krzaczory tutaj co prawda zostały okiełznane, a sam budynek aż emanował nowością, ale... ktoś wyraźnie starał się odbudować to co było. Ajej okrążając budynek nawet zwrócił uwagę, że jest tam studnia, z której dało się czerpać wodę. I altanka - dawniej zarośnięte i spróchniałe gówno, a teraz ładne i nowe.

W czasie, gdy reszta szykowała się do frontalnego lub flankowego ataku, a Złomokleta kombinował przy skrzynce z elektryką to już Andrzej Młot i Młody Piździelusz okrążyli budynek z obu stron i dotarli do tylnych drzwi. Te były jakby uchylone, więc bez żadnego problemu weszli do środka. Wewnątrz panowały grobowe ciemności mroku totalnego, ale jakoś dotarli do włącznika światła. Na chwilę włączyli prąd, ale wtedy po drugiej stronie budynku Złomokleta odciął zasilanie i taki chuj ze światłem. Migawka ukazała, że znajdowali się w nowoczesnej kuchni. Poszli dalej i w ciemnościach usłyszeli głos starszej osoby:
- Kim jesteście i co tu robicie? Odpowiadać bo wezwę policję!

W tym samym momencie przeprowadzono na szturm drzwi frontowych, które odbiły inwazję i nie dały się pokonać standardowymi metodami. Bebe i Czarny Henryk stwierdzili, że nie ma się co opierdalać i po prostu stłukli najbliższą szybę. Alarm nie włączył się. Wszyscy (oprócz Zadry) władowali się do środka gotowi zrobić rozpierdol, ale w budynku panowały kompletne ciemności. Bimbromanta zresztą szybko stwierdził, że coś było bardzo nie tak, bo nawet użycie ognia niewiele pomagało. To tak jakby pomieszczenie było zadymione, choć nie czuć było żadnego dymu. Może zamglone czarnym dymem? Cokolwiek to było dość mocno ograniczało wzrok. Z przedpokoju dało się słyszeć głos łudząco podobny do tego Wiesława Welczyńskiego, ale to niemożliwe, bo ten przecież nie żył. A jednak wyraźnie ekipa usłyszała groźby wezwania policji.
- Telefon też odłączyłem. - stwierdził po cichu Złomokleta, a Bebe dodał
- A to nie ten stary Vel? Myślałem, że rozpierdolił się dwa lata temu... - a po chwili usłyszeliście dźwięk pięści uderzającej w twarz i krzyk Czarnego Henryka - Kto do chuja nędzy?! - zanim jeszcze to pytanie zostało dokończone to już Bimbromanta leżał podcięty i widział jak stopy owinięte jakimś bandażem przemieszczają się wokół ekipy. Po chwili ktoś kolejny oberwał. Ryszard Kocięba zorientował się w tym momencie, że ta cała niewidoczność unosi się 10 centymetrów nad podłogą i z tej perspektywy widział cały pokój, w którym przebywali (no przynajmniej nie wyżej niż te 10 cm...). Z pokoju było jedno wyjście - do przedpokoju, a mebli było całkiem sporo. Wyglądało to wszystko na jakąś biblioteczkę z dwoma stolikami i ośmioma fotelami.
 
Anonim jest offline