Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-07-2016, 17:13   #131
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację


Już po chwili krótkiej ekipa powiększyła się o kilka nowych i starych nabytków, dzięki czemu była liczniejsza, komiczniejsza, a przede wszystkim bardziej wystrzałowa niż kiedykolwiek wcześniej. W jej skład wchodziło sporo indywidualności, ale mieli cichą nadzieję stworzyć zgrany kolektyw, który mógłby wygrać w każdych mistrzostwach, a w tym i tych europejskich. Wśród indywidualności nie było natomiast Jadwigi Bass, która przeżywała swoje własne przygody - choć już niemal połączyła się z resztą. Wszakże sama chciała porozmawiać z Ryszardem Kociębą, ale wydawało się, że nie było zbytnio szczęścia i chwil, aby zwyczajnie usiąść i pogadać. Zawsze było sporo agresji, różnych zaczepek, awantur, słownych potyczek i ogólnego rozgardiaszu. A przecież ważne jest, żeby czasem usiąść i pogadać. Warto rozmawiać o trudnych sprawach, dlaczego ja i pamiętniki z wakacji. Wszystko jedno. Czasem trzeba wskoczyć i dać się porwać strumieniowi myśli przepływającemu przez cały umysł, a potem do kolejnego i tak aż ogarnie wszystkich. W pajęczynie słowotoku. Tak się działo naprawdę po odpowiedniej ilości alkoholu. Człowiek stawał się przyjaźniejszym dla bliźniego... lub bardziej agresywny, gdy był panem agresorkiem. Tak czy inaczej nikt przecież nie stronił od zwyczajnego i przepisowego mordobicia oprócz tych, którzy stronili. Życie w ciągłym zagrożeniu było w pewnym sensie zdrowe, bo przy całkowitym spokoju ciśnienie krwi maleje do tego stopnia, że umierasz albo zapraszasz do domu islamistów i ci pomagają w umieraniu. Trzeba było na to specjalnie uważać, bo coś być musi do cholery za zakrętem. Może tam być na przykład zaparkowany spychacz, bo robotnicy mają wyjebane. Taki spychacz na przykład stałby w taki sposób, że przy odpowiedniej prędkości i braku umiejętności nie da się wyhamować i bum, rozpierdala się maska, a twoja twarz wbija się w kierownicę. Są też pajace od sportów ekstremalnych, którzy mają tak w chuj forsy, że nie mają innych zmartwień i jedyne co sprawia, że żyją to głupie ryzykowanie życia... w imię czego? Nie wiem i specjalnie mnie to nie interesuje, ale gdyby żyli w zagrożeniu to by tak nie ryzykowali. Przynajmniej tak w teorii, ale w życiu to różnie bywa. W każdym razie trzeba sobie polać i kontynuować.

Także Jadwiga Bass miała swoje spotkanie z przeznaczeniem, a William Praudmoore, Ryszard Kocięba, Andrzej Nowak i Andrzej Młot udali się w stronę zachodzącego słońca razem z pokaźną grupą znajomych i przyjaciół. W trakcie tej pieszej podróży można było się dowiedzieć kilku faktów z dupy, to znaczy z życia wziętych. Na przykład taki Bebe nie miał pojęcia o żadnych karetkach, a z telefonu to nie korzystał od roku, bo to chujowe gówno przez które można wkładać różne ohydne treści do głowy nieświadomych ofiar (Zadra przyklasnął i powiedział "O! To, to!"). Natomiast odnośnie komputerów na głowę to nie przehandlował tylko schował w bezpiecznym miejscu. Podpytany gdzie schował żachnął się, że "kurwa, znajdzie się, eee... jutro jak będzie widno, bo teraz to się ściemnia i pierdolę i wypijmy" co w wolnym tłumaczeniu znaczyło, ze pewnie zgubił, ale nie cała nadzieja stracona. Po minie też było widać, że specjalnie nie wiedział o co chodzi i jedynie coś tam mu świtało, że było jak Złomokleta mówił. A może to jego świetny węch potrafił rozpoznać, czy coś śmierdzi gówno prawdą, czy nie? W każdym razie rozmowa z Bebe potem zeszła na tory bardziej przyziemne jak na przykład: "O chuj szło z tym zawijaniem ludzi?", "Co ja robiłem w kościele?", "Ktoś ma coś do picia? Suszy mnie.", "Skroiłbym dziś kogoś. Macie kogoś takiego?", "Jestem głodny." W szczególności zwrócić należy uwagę na to ostatnie zdanie, bo było komentarzem do złożonej obietnicy. Obietnicy, która mogła być z łatwością pokryta z funduszy będących aktualnie w stanie posiadania przez Pana Ryszarda, ale był jeden mały szczegół. Kto złożył obietnicę? Kto składa ten płaci, ale nikt się nie przyznał, choć każdy był przekonany, że została złożona i należy ją uszanować. A o czym była obietnica? O kiełbaskach na ognisko. Dużej ilości kiełbachy co by można było je zjeść za siebie i za nieobecnych aresztantów. Można ją było jeszcze kupić na bazarku, który właśnie rozpoczynał nocniejszą zmianę niż ta dzienna. Zło nigdy nie śpi i tak samo bazarek.

Jeszcze zanim dotarliście do tego miejsca pełnego wyzyskiwaczy, sępów i zwykłych skurwysynów Czarnego Henryka wzięło na jesienną gawędę:
- Ja to od małolata miałem takie chwile, że po prostu czarniało mi pod czachą. W jednym momencie byłem, bawiłem się, a w drugim było czarno i później jakbym budził się w zupełnie innych miejscach. Podobno nie traciłem przytomności, a po prostu opanowywała mnie czerń i byłem w czarnej dupie. Z resztą jak ktoś pytał to odpowiadałem zgodnie z prawdą, że czarno widziałem. I stąd zaczęli mnie nazywać Czarnym Henrykiem. Teraz też tylko czarno pamiętam. Pamiętam Forda Sierrę, podróż lasem razem z Ajejem, jakiś głos mówiący coś w niezrozumiałym dla mnie języku i jeszcze... radiowóz? Radiowóz w lesie, z którego wyjebywali jakiegoś typa i chciałem z nim pogadać, ale ten zaraz ruszył. A ja chciałem dogonić Ajeja i reszta to już całkiem czarna, aż teraz zostałem spotkany przy kościele. Ta akcja policyjna to też dla mnie nowość, choć najwyraźniej z niej uciekłem. Może po winie albo dwóch (yyy, czy czterech) sobie coś przypomnę więcej, bo na razie mój umysł pracuje na słabszych obrotach niż zazwyczaj. Krew jest taka jakbym miał zatwardzenie krwiowe i procenty dobrze mi zrobią. I mojej pamięci. - jak tylko Czarny Henryk skończył to po chwili Bebe smarknął z nosa na trotuar i powiedział - No to, kurwa, było wzruszające jak jeden chuj.

I tak słuchając Czarnego Henryka - pierdolił coś jeszcze o swoich szkolnych czasach, ale komu się tego chciało słuchać? leciało jak leciało, jakby w tle - dotarliście w końcu do bazarku. Akurat był otwarty mięsny i alkoholowy, ale były i stoiska z elektroniką i różną kontrabandą, która pojawiała się i znikała. Ubrania, gadżety, papierosy, benzyna. Wszystko z azjatyckiego frontu o lepszy byt mas pracujących miast i wsi. Co prawda ze względu na masowe zatrzymania w kościele wszyscy wiedzieli, że policji już nie uświadczy się na patrolu, ale przecież byli INNI. Też w mundurkach i też mogli zabrać, choć niemal zawsze kończyło się kolegium do zapłacenia i tyle. To już nie te czasy, że za jakieś niepłacenia podatków, czy innego chujstwa szło się do pierdla. No chyba, że ktoś chujstwem nazywał alimenty jak jeden sławny pajac w kolorowych spodniach. Za alimenty dało iść się siedzieć chyba, że się było bogatym pajacem w kolorowych spodniach, a dzieci nie miały zagrożonych podstawowych potrzeb życiowych, bo w biedzie to nie żyły. Nigdy. Tylko w ośmiorniczkach. Fuj.

Przechadzając się jednak wśród stoisk pojawiło się jedno podstawowe pytanie: kto za to wszystko zapłaci? Z normalnej forsy, takiej nie tajniackiej, to wychodziło tylko tyle, że dało się kupić dla niemal wszystkich po tanim winie, ale jednym. Jak tu pić na jedną nóżkę? Jedyna prawidłowa odpowiedź to: kurewsko trudno. Trzeba było mieć na drugą, a potem za ojczyznę i rodzinę i oby nam się i co by zdrowie nie opuściło i tak dalej. O jednej na głowie nie mogło być mowy. W każdym razie pojawiała się też kwestia kiełbasek i sprzętu dla Złomoklety co by odbudować... cokolwiek on tam chciał odbudowywać, przebudowywać, dobudowywać i ogólnie bob budowniczować. Forsę na to wszystko miał Pan Ryszard, choć nocny cennik bazarku był w chuj drogi to akurat cena elektroniki w dzień nie spadała, a kiełbaski i wino to były produkty natychmiastowej potrzeby. Pytanie jednak, czy rzeczywiście wydawał swoje rezerwy teraz, czy chciał wkurwić ludzi, którzy i tak podejrzewali go o posiadanie do tego stopnia, że mogli się założyć z samym szatanem o duszę jakiejś fajnej cycatki. Czy tam o ciało. Swoją drogą ciekawe, czy dusze zawierają w sobie informacje o walorach ciała, kod genetyczny i te sprawy. No, ale nie odchodźmy od tematu handlowego, bo on teraz był niezwykle ważny. O genetyce i duszach przy innej okazji.

Po zakupach, czy tylko po obejściu się smakiem (no to zależy od decyzji Pana Ryszarda) ekipa ruszyła dalej ku przygodzie, a raczej ku kolejnemu zebraniu. To już trochę przypominało zwoływanie komisji sejmowej albo lepiej komitetu centralnego gminnej rady narodowej. Czy tam posiadówy u sołtysa. Sporo gadania, mało robienia. Jednak i tak czasem bywa. Zanim będą fajerwerki to trzeba było znaleźć bombę schowaną gdzieś kompletnie w dupie i pod ziemią przez Profesora Kolibę. Miał taką i schował. Vel wiedział lepiej jak postępować z materiałami wybuchowymi. Tym czasem Zadra zaczął opowiadać o dawno zapomnianych akcjach partyzanckich, o poniesionych ofiarach, o wybitych skurwysynach i takich co jeszcze nie zdechli, ale dzień wolności nadejdzie. Przechodząc obok starej działki Vela, już niemal u wrót do Pustostanu Świetlanej stary partyzant rzucił:
- O, tutaj często przyjeżdża Krakowski. Może po prostu tu się zaczaimy i dopadniemy skurwysyna? Słyszałem, że Pan Panie Ryszardzie masz kłopoty z tą ubecką gnidą. Zajebałem mu kiedyś dziadka i wujka, jebane gestapowsko-komunistyczne świnie. - nie do wszystkich dotarły te słowa, bo Zadra tak napierdalał jednym cięgiem, jednym monotonnym głosem przez kilka, kilkanaście minut. Po chwili jednak, już w krzakach pustostanu, wszyscy zorientowali się co zostało właśnie powiedziane. Gestapowsko-komunistyczne świnie? Nie, w sensie o to drugie chodzi, z tym, że Krakowski przyjeżdża... no dobra, każdy już się zorientował, więc nie ma co tłumaczyć jak pstrokatej krowie na rowie w kwiecistej mowie aż się dowie. To było trochę tak jakby nikt nie spodziewał się Hiszpańskiej Inkwizycji, więc dobre było to, że jeden z uciekinierów był starym partyzantem, który w niemalże paranoicznym stylu obserwował wszystko i wszystkich, a w tym i takiego ubeka jak Krakowski. Jak o tym pomyśleć to nie było nic dziwnego w tej wiedzy, bo przecież i Zadra odwiedzał nie jednokrotnie pustostan, a i samego Vela mógł znać (choć akurat na to była mała szansa, trzeba by zapytać go o to).

I w tym momencie odezwała się postać, której niemal nikt nie dostrzegał do tej pory. Postać, która wciąż była częścią ekipy, ale której nikt o nic nie pytał, ani nie oczekiwał odpowiedzi. Młody Piździelusz zawsze skory do bijatyki zarzucił:
- No co jest kurwa? Napierdalamy! Pokażcie panowie komu trzeba wpierdolić to ja spokojnie mogę iść na pierwszą falę, może nie jestem duży, ale zaskoczyć potrafię... - w tym momencie każdemu przypomniała się historia związana z pokaźną szramą na przedramieniu Piździelusza. Szramy aktualnie nie było widać, no bo było ciemno jak u murzyna w dupie (a Darek miał długie rękawy), ale za to ta postawa. W skrócie Piździelusz swego czasu kolegował się z takim jednym bandytą (no w sumie takim jak Bebe, ale bardziej pojebanym, no w sumie tak jak... eee, nieważne). W każdym razie nazwijmy tego bandytę Tomek, choć tak naprawdę miał na imię Janek. Tomek miał porachunki z jakimś kutasem i zlokalizował go pewnego wieczora w klatce schodowej jednego z bloków. Z tym kutasem to było jeszcze dwóch innych, więc Tomek zaczepił Piździelusza, żeby mieć kogoś od zabezpieczania tyłów. Piździelusz wtedy wyrwał się, że on to może wszystkich poskładać i chuj go boli, że jest ich trzech. Tomek widząc zapał Piździelusza wręczył mu paralizator, który sam miał używać. Akcja zaczęła się od tego, że Tomek rzucił kamieniem w żarówkę, a gdy zrobiło się ciemno Piździelusz podbiegł do jednego z kutasów i uderzył go w bebechy paralizatorem. Niestety dla Piździelusza baterie były wyczerpane, więc po prostu pierwszy lepszy dał mu w ryj. Po chwili jednak Tomek przybył z odsieczą niemalże jak pod Wiedniem i uratował sytuację. Nie przeciągając za długo ten konkretny kutas co miał na pieńku z Tomkiem skończył leżąc na ziemi, a Piździelusz okładał go pięściami. Tomek miał trochę inne plany i kilka razy dźgnął kutasa, a przy okazji i trafił w Piździelusza. Stąd ta szrama. I tak lepsza niż rany tamtego kutasa, bo tamten ma je na twarzy. Tomek odwiózł Piździelusza do szpitala i dał mu dwieście złoty. Tak kończąc tą przydługą historię to należy jedynie napomknąć, że pomimo trzymania mordy na kłódkę przez Piździelusza to Tomek i tak poszedł siedzieć za ten numer. Może, gdyby nie zostawił zakrwawionego noża na ladzie recepcji szpitala to byłoby inaczej. Może, gdyby tamtego pociętego kutasa nie przywieziono do tego samego szpitala to byłoby inaczej. Może, może, może. Byłoby inaczej albo i nie. Pierdolić go, może i dało się od niego wysępić kasę, ale to był notoryczny świr jakby urwał się z tego filmu Chłopcy z Ferajny. Jebany myślał, że wszystko mu wolno. Chuj z nim.

KSIĄDZ BONIFACY
CZĘŚĆ II


Z głośnym hukiem wrota kościoła uderzyły w posadzkę na chwilę po tym jak zostały wyrwane z zawiasów. Ostry poker w Małym Tokio aż się przypomniał, choć takiej sceny to tam nie było to wiadomo - jak myślimy o rozpierdolu to ten film przychodzi na myśl. W każdym razie już i tak dokumentacja fotograficzna została sporządzona, a kawałkie telefonu komórkowego zapakowane do takiej fikuśnej, przezroczystej torebki z zapięciem strunowym, którą po chwili opakowano dodatkowo w dużą kopertę z puchatym obiciem. Właściwie wszyscy mieli wyjść, gdy stało się to co się stało. Widok rzeczywiście był straszny, gdy Legendarna Teściowa Jadwiga Bass stanęła w drzwiach razem z dziećmi, a za nią panowały nieprzeniknione ciemności (chyba chwilowo zgasł prąd na ulicy). Policjanci i adw. Białas skrewili, ale Mroczny Pan i Ksiądz Bonifacy po prostu patrzyli i czekali na dalsze kroki wyłamywaczki drzwi.
- Ty! Mamy do pogadania! - krzyknęła Jadwiga Bass wskazując palcem Księdza Bonifacego. Ten ruszył w jej kierunku i zapytał o co chodzi i czemu zakłóca spokój świątyni w ten awanturniczy sposób. Reakcja Księdza Bonifacego uspokoiła adw. Białasa, a obecność Mrocznego Pana ukoiła nerwy Policjantów. Teraz wszyscy czekali na kolejne słowa Legendarnej Teściowej...
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 05-07-2016 o 17:42.
Anonim jest offline  
Stary 06-07-2016, 12:41   #132
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Złomokleta zorientował się w sytuacji podszedł do Bimbromanty i cicho powiedział - Szefie kup żarcie moralę ludzi trza utrzymać. Ją sprzedam prochy i spróbuje kupić narzędzia żeby wyciągnąć jakąś kasę z tych kart płatniczych i zorientować się gdzie mój laptop a potem postanowi się co dalej- Powiedział to co miał do powiedzenia i poszedł do stoiska ze elektroniką.

Planował korzystając ze swoich zdolności handlowych sprzedać pigułki UFO kupując w zamian narzędzia i stare Atari lub jego ruską podróbę. Kabel weźmie z golarki którą chciał przerobić na paralizator z prawdziwego zdarzenia dla pierdzisława. Potrzebował więc jeszcze źródła energii elektrycznej czy innego przenośnego zasilania oraz części do czytnika kart.

Gdyby miał problemy z uzyskaniem tegoż pozaciąga długi lub powoła się na Pana Dzielnicy.

Planował podłączyć się do budki viturilo która posłuży mu za bazę danych, ekran i klawiaturę qwerty. Najpierw trzeba było wyciągnąć kasę z kart i wysłać mocną grupowę pod wezwaniem z PINami żeby pomóc Szefowi z brakami gotowizny.

Dopiero potem zarezykuje i sprawdzi co z laptopem.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 06-07-2016 o 15:57.
Brilchan jest offline  
Stary 06-07-2016, 20:53   #133
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Rozmasowując swoje zmarszczone od trosk czoło Ryszard sapał z poirytowania. Sytuacja stawała się coraz chujowsza, bo jego orda powiększyła się znacząco, a on po prostu nie miał jak ich utrzymać.

- Szwędamy się kurwa jak jakieś sępy. - wymamrotał i dodał do Złomoklety - Andrzej, tylko się pospiesz, bo nie ma wiele czasu.

Na targowisku kupił parę bochenków chleba (wczorajszych, aby taniej było), parę ryb (taniej bo łowione z parkowych bajor) oraz flaszkę wódki (naenergetyzował ją Ręcyma Które Leczą i poprawił Berłem Władzy). Potem zarządził picie w kółku - każdy jedzie łyka i podaje dalej, aż się flaszka nie skończy. Naenergetyzowany napój dawał trochę większego kopa, ale i tak Pan Rysiu wiedział, że to znacząco nie poprawi ich sytuacji. Też napad na szpital mógł się zamienić w kompletną rozpierduchę i rozpiździawę, biorąc pod uwagę, że miał dosyć sporo wywrotowego elementu pod swoim przywództwem.
Już prawie byli na Świetlanej, już witali się z pustostanem, kiedy stary dziadyga Zadra opowiedział coś co przykuło uwagę Pana.

- Moment moment... Stary... jak to często tu Krakowski przyjeżdża? - Kocięba prawie wywalił gały, bo z wypowiedzi Zadry wynikało, że równie dobrze mogli się z tym psim chujem mijać przez ostatnie dni - O kurwa...

Ryszard palnął się w łeb, ale nie pomogło. Gniew zaczął narastać i to do tego stopnia, że żarówki w ulicznych latarenkach zaczęły migotać, a ze dwie nawet zgasły. Gniew Pana to była straszna rzecz... a kiedy jeszcze Pan jest czarownikiem i to do tego bimbrowym to już w ogóle. Przypomniała mu się akcja sprzed dwóch lat, kiedy z towarzyszami napadli na jednego takiego zboczeńca skurwysyna. Teraz natomiast miał pod ręką praktycznie kogoś na kim mógł się wyżyć.

- Dobra. Pierdolić na tą chwilę szpital. Mówisz Zadra, że tu mieszka jakiś kumpel zboczeńca? Na pewno nie jakaś dymana przez niego małolata? - Pan Ryszard prawie dzikim wzrokiem spojrzał po pozostałych szukając jakichkolwiek informacji - Mam dosyć tego szwędania się jak smród po gaciach. MAM DOSYĆ TYCH MATKOJEBNYCH ZBOKÓW W TYM MATKOJEBNYM MIEŚCIE!
Napadamy na tą miejscówę, właściciela resetujemy, chatę szabrujemy i zastawiamy pułapkę. Jeżeli się chuj złamany nie zjawi to przynajmniej będziemy mieli chlanie i hajs na sfinansowanie wyprawy!
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 06-07-2016 o 20:56.
Stalowy jest offline  
Stary 07-07-2016, 09:22   #134
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Willowi nie podobało się takie chujowe czekanie, z którym nic nie mógł zrobić. Nie przeszkadzało mu, że jest głodny. Do tego zdążył się już przyzwyczaić i to nie było jakimkolwiek problemem. Gorsze było oglądanie frustracji nowych kompan. Nie odzywał się wiele, ponieważ i wiele nie wiedział. Nagle przypomniał sobie, że któraś z dziewczyn od Ani 22latki mówiła coś, że mieszka w okolicy jakiegoś typka. Zapomniał przekazać tę nowinę i aż się trzepnął teraz z całej siły w czoło.

Co do naelektryzowanej wódki - brał niedużo alkoholu do gęby. Nie był przyzwyczajony i nie chciał czegoś odjebać później. Z resztą wódka miała, jak dla niego, paskudny smak i nie wchodziła za dobrze. Ale skoro weszły się między wrony...
Zastanowiło go, czy ta znikoma ilość, choć pobudzi w nim to, co czuł od czasu przejścia do tego świata. Może wystarczy?

- No i zajebiście! - przyklasnął planowi Bimbromanty. - Teraz czas działań! Prowadźcie panowie, już zrobi się rozpierdol!
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 09-07-2016, 23:41   #135
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Celnik lubił towarzystwo, choć nikogo poza Panem nie darzył absolutnym zaufaniem. W dowód tego słysząc "Ktoś ma coś do picia?" bezinteresownie - jak ostatni frajer - odpalił ostatniego dżuliana. Siorbnął dwa hausty i podał otwartą butlę wyschniętemu niczym mokry chomik na patelni Zadrze. Dalej to już tylko słuchał, bo zarówno Czarny Henryk jak i Zadra potrafili go ująć swoimi opowieściami. Przeciwnie Piździełusz, którego mało kto zauważyłby na tle szarej tapety. Przerwy od słuchania nie zrobił sobie nawet na krótką chwilę, w której wpierdolił z tajniaka znalezioną na chodniku niedokończoną bułę z frytkami. Poł metra dalej ktoś zaspawał murek. Takie rzeczy.

Na bazarku Ajej przykleił się do Złomoklety i robił dobrą minę do złej gry. Nie bardzo kumał o co chodziło, ale ewidentnie czasu było mniej niż to konieczne do ukończenia jednego z trzech zadań. Próbował więc podeprzeć argumenty swojego imiennika także swoją wiedzą i wyczuciem z zakresu handlu. Jeśli okazałoby się konieczne był skłonny zastraszyć kogo trzeba z użyciem opowieści o krwawym zakończeniu - takiej jak tej, której głównym bohaterem był Banzaj.

Na rozkaz Młot zareagował jak pistolet, zaciął się. Dopiero gdy trącił go przeciskający się z tylnego szeregu Piździełusz, Ajej skierował wzrok w kierunku natarcia i ruszył do boju z pieśnią na ustach (notabene zasłyszaną od lokalnych skinheadów).

- Zamknij swój przećpany ryj pedofilu. Wykastruj się sam, zanim zrobi Ci to chirurg.

Złapał Dariuszka za kark, pokazał aby ten okrążał dom z prawej strony, a sam poszedł lewą wzdłuż ogrodzenia w poszukiwaniu tylnego wejścia. Jeszcze tylko uniósł otwartą dłoń w kierunku Pana Ryszarda prosząc o chwilę czasu. Zamierzał zrobić dym na tyle posesji, aby ekipa mogła zrobić frontalny wjazd demaskujący kolejnego pederastę.
 
Avitto jest offline  
Stary 10-07-2016, 21:55   #136
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
Wściekła jak zwykle z resztą (a kiedy teściowa nie jest wściekła?) Jadwiga ogarnęła ciężkim wzrokiem zebrane w kościele towarzystwo. Niebezpieczny błysk w jej oku sugerował, ze lepiej się czym prędzej ewakuować zanim spuszczony zostanie tęgi wpierdol. Wysłannica Piekieł jakim była teściowa nie uznawała czegoś takiego jak neutralność czy ziemia poświęcona. Wpierdolić komuś można było wszędzie. Jednakoż w przypływie dobroduszności wskazała palem na tłum a następnie kciukiem na drzwi za sobą co było jasnym komunikatem: WYPIERDALAĆ! Poczekawszy aż wszyscy, poza Bonifacym, którego złapała za kołnierz by nie uciekł wyjdą już z kościoła puściła go i dłonią otrzepała wyimaginowany kurz z jego sutanny.Wolnym krokiem podeszła do konfesjonału z którego wyciągnęła stułę. Tę z namaszczeniem podała księdzu.
- Wybacz mi ojcze bo bardzo zgrzeszyłam i zamierzam zgrzeszyć jeszcze bardziej... - Tymi oto słowami zaczęła swą ostatnią spowiedź. Ostatnią, bo ruszała na wojnę, gdzie walka będzie toczona bez pardonu. Nie sądziła, że obszczymur jej zięć wraz z resztą chlorów na cokolwiek się przyda więc cały ciężar walki spadnie na nią. Podczas spowiedzi wyznała swoje grzechy i co dziwne było była tam wzmianka o zdradzie małżeńskiej. Księdza obowiązywała tajemnica więc sekret Jadwigi był bezpieczny. Powiedziała Bonifacemu o sąsiadce i swojej w całej tej aferze roli, zdradziła gdzie są dzieci polecając je opiece księdza. Na koniec dopiero powiedziała dlaczego przystąpiła do spowiedzi - wyaznła prawdę o zwyrolu, porwaniu wnuczki i o tym co zamierza z owym zwyrolem zrobić jak go dopadnie. To przedstawiła punkt po punkcie a każda z tortur była gorsza od poprzedniej.
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline  
Stary 12-07-2016, 17:56   #137
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Problem z samosądami jest taki, że zwykle biorą się za niego ludzie, którzy nie mają pojęcia o sądzeniu. W sensie, że nie wiedzą czy ktoś jest winny czy nie, ale go nie lubią, a na pewno gnój ma coś za uszami. Plus zwykle wymierzają karę znacznie cięższą niż przewiduje kodeks. Plus rozzłoszczona tłuszcza jest nieprzewidywalna i niekontrolowana może poczynić wielkie szkody.

Pan Ryszard z samosądami nie miał problemu z wielu powodów. Jednym z nich był fakt, że to przecież on jest tutaj władzą i ustanawia prawa. Kolejnym powodem był fakt, że żyli w dzikim kraju gdzie niesprawiedliwość społeczna była powszechna i wielka, a stróże prawa siedzieli w kieszeniach wszystkich, którzy mieli pieniądze i wpływy. Acha. Wypadało też wspomnieć, że poziom PKW* był tu większy niż w postnuklearnym USA, lecz o dziwo nadal nie był on w stanie zaspokoić znaczącego Popytu na tenże pośród najbogatszej warstwy obywateli. Może to dlatego, że masę PKW wytwarzali bogaci gnębiąc biednych.
Dlatego też Pan Ryszard był czasem bardzo zdeterminowany, aby niekorzystną dla społeczeństwa Tendencję odwrócić. W tym celu musiał zaspokoić Popyt wytwarzany przez establiszment dołączając się do krajowej gospodarki w sektorze usług, a dokładniej jego specyficznej gałęzi. Wraz z towarzyszami byli doświadczonymi biznesmenami, jeżeli chodzi o tą specyficzną działalność. Ich usługi były w pełni profesjonalne i obejmowały szeroką listę działań - od operacji plastycznych po windykację.
Czas był najwyższy, aby wrócić do biznesu... bez zbędnego pierdolenia.

*Produkt Krajowego Wpierdolu.


Odkładając na bok rozważania natury zarządczo-sądowniczo-filozoficznej, Pan Ryszard przeszedł do działania. Inicjatywa Ajeja była dobra. Bardzo dobra. Na wszelki wypadek jednak podzielił zadania między swoich ludzi, aby zmaksymalizować skuteczność ataku.
Jeden miał pozostać na czatach i być ewentualnym odwodem. Zadanie to zostało wyznaczone Bebe... kiedy zdołają zinfiltrować budynek dołączy do nich. Jako zaprawiony handlarz na pewno zdoła wywęszyć wiele bogactw w tym przybytku zła.
Pan Ryszard z Holiłudem, Złomokletą i Czarnym Henrykiem pójdą od przodu i sforsują drzwi frontowe. Na nich też będzie spoczywać zadanie wyłączenie z gry właściciela i ewentualne rozprawienie się z systemem alarmowym.
Zadra zaś zaatakuje od flanki wraz z pozostałymi. Będą robić za wsparcie i gdyby siły przeciwnika okazały się liczne, zwiążą wroga walką, a potem go zmiażdżą.

Taki był plan Bimbromanty. Jechali co prawda na oparach, ale było ich wielu i byli nie byle kim. Pan Ryszard pokładał wielkie nadzieje, że gdy zdobędą posterunek wroga w środku będzie dostatecznie dużo alkoholu i hajsów, aby zrekompensować im niski poziom mocy jaki trzymali przez ostatnie dni.
 
Stalowy jest offline  
Stary 12-07-2016, 21:11   #138
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- Szefie a nie lepiej byłoby jakbym poszukał przed atakiem skrzynki i odłączył prąd przed atakiem? Toby dziad sam wyszedł do nas na wpierdol - Zaproponował Złomokleta zdziwiony że zdążył dołączyć do ataku choć nie miał nic przeciwko.
 
Brilchan jest offline  
Stary 12-07-2016, 21:36   #139
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
WIESŁAW WELCZYŃSKI
NIE WSZYSTKO JEST TAKIE NA JAKIE WYGLĄDA


Wiesław Welczyński zwany Velem nagle ocknął się. Siedział w swoim domu, w swoim pokoju, na swoim fotelu, a na podłodze przed nim stała bomba. W ręku trzymał tulipana. Czerwony kabelek był urżnięty. Przypomniał sobie. Urżnął kabel i wtedy zobaczył wyłącznik skryty w odliczaniu. Wyłączył go i coś mu się popieprzyło w głowie od obrażeń ciała. Pewnie wstrząs mózgu. Wziął ze sobą bombę i ubranie dzieciaka i poszedł do swojego domu. Mimo dość... niecodziennego ekwipunku... bez kłopotu tam dotarł po czym usiadł w fotelu. Tak się obudził. Był na parterze, ale wejście było trochę zakamuflowane. Drzwi do jego pokoju były przymknięte. Usłyszał za nimi głos mężczyzny i głos dziewczynki. Nie było słychać o czym rozmawiali, ale rozmowa przebiega spokojnie. Nawet przy wytężeniu słuchu Vel nic nie rozumiał. Może to obcy język?

Nie wiedział co się dzieje. Był totalnie skołowany. Raz był w podziemiach, potem słyszał głos matki, choć nie mógł dać sobie ręki obciąć, że to był JEJ głos. Teraz zaś siedział u siebie w fotelu a przed nim stała sobie jak nigdy nic bomba, rozbrojona i bezpieczna. Gotowa do użycia można by rzec. Jakby mało było atrakcji w tym zwariowanym lunaparku, bo życie Vela przypominało teraz jakiś surrealistyczny lunapark, ktoś był w pokoju obok i obie osoby dziewczynka i facet rozmawiali sobie spokojnie choć Wiesiek nie mógł zajarzyć ani słowa. Po cichu wstał z fotela. Kilkoma szmatami nakrył bombkę. Ze stosu łachów wyciągnął rękawicę po czym zanurkował pod zlew w poszukiwaniu zadekowanej butelczyny. Lepiej było mieć coś w zapasie. Po schowaniu butelki przy bombie pod szmatami podszedł do drzwi wejściowych po swoja gazrurkę mając nadzieję, ze będzie na miejscu. Nie było jej. Wziął nóż rzeźnicki z umywalki. Co tam robił? Kto go tam położył? Gdyby była to uzbrojony skrada się cichuteńko ku drzwiom od pokoju, gdzie rozmawia sobie ta dwójka. Był facet. Około trzydziestoletni. I dziewczynka. Może trzynastoletnia. Rozmawiali w obcym języku, ale przerwali, gdy Vel pojawił się z nożem raptownie otwierając drzwi i pytając srogim głosem:
- Kim jesteście i co tu robicie? Odpowiadać bo wezwę policję. - powiedział Vel stanowczo, a oni spojrzeli na niego. Dziewczyna zaczęła krzyczeć ze strachu. Facet chwycił pierwszą rzecz jaką znalazł pod ręką. Butelkę po balantajnsie.
- Odłóż nóż skurwysynu. - wysyczał po cichu do Welczyńskiego.

Wiesiek i niespodziewany gość z butelczyną po łiskaczu mierzyli się wzrokiem przez dobra chwilę. W końcu Vel odsunął sie na kilka kroków od drzwi by najpierw wskazać dziewczynkę palcem, a następnie tym samym palcem wskazać jej drzwi.
- Uciekaj, on juz cię nie skrzywdzi. Moja w tym głowa. - powiedzial wolno zblizając sie ku mężczyźnie.
- No dalej, uprzyjemnij mi dzien, synku.


Jak to się mawia dla chcącego nic trudnego. Już po chwili cała ekipa (no nie tak cała, Biznesmen gdzieś zgubił się pomiędzy pustostanem, a tą nieruchomością) znalazła się przed drzwiami wejściowymi do nowo zbudowanego domu. Całkiem przyjemnie wszystko wyglądało. Tak właściwie przypominało też starą nieruchomość Vela (no, przynajmniej zajętą przez Vela). Krzaczory tutaj co prawda zostały okiełznane, a sam budynek aż emanował nowością, ale... ktoś wyraźnie starał się odbudować to co było. Ajej okrążając budynek nawet zwrócił uwagę, że jest tam studnia, z której dało się czerpać wodę. I altanka - dawniej zarośnięte i spróchniałe gówno, a teraz ładne i nowe.

W czasie, gdy reszta szykowała się do frontalnego lub flankowego ataku, a Złomokleta kombinował przy skrzynce z elektryką to już Andrzej Młot i Młody Piździelusz okrążyli budynek z obu stron i dotarli do tylnych drzwi. Te były jakby uchylone, więc bez żadnego problemu weszli do środka. Wewnątrz panowały grobowe ciemności mroku totalnego, ale jakoś dotarli do włącznika światła. Na chwilę włączyli prąd, ale wtedy po drugiej stronie budynku Złomokleta odciął zasilanie i taki chuj ze światłem. Migawka ukazała, że znajdowali się w nowoczesnej kuchni. Poszli dalej i w ciemnościach usłyszeli głos starszej osoby:
- Kim jesteście i co tu robicie? Odpowiadać bo wezwę policję!

W tym samym momencie przeprowadzono na szturm drzwi frontowych, które odbiły inwazję i nie dały się pokonać standardowymi metodami. Bebe i Czarny Henryk stwierdzili, że nie ma się co opierdalać i po prostu stłukli najbliższą szybę. Alarm nie włączył się. Wszyscy (oprócz Zadry) władowali się do środka gotowi zrobić rozpierdol, ale w budynku panowały kompletne ciemności. Bimbromanta zresztą szybko stwierdził, że coś było bardzo nie tak, bo nawet użycie ognia niewiele pomagało. To tak jakby pomieszczenie było zadymione, choć nie czuć było żadnego dymu. Może zamglone czarnym dymem? Cokolwiek to było dość mocno ograniczało wzrok. Z przedpokoju dało się słyszeć głos łudząco podobny do tego Wiesława Welczyńskiego, ale to niemożliwe, bo ten przecież nie żył. A jednak wyraźnie ekipa usłyszała groźby wezwania policji.
- Telefon też odłączyłem. - stwierdził po cichu Złomokleta, a Bebe dodał
- A to nie ten stary Vel? Myślałem, że rozpierdolił się dwa lata temu... - a po chwili usłyszeliście dźwięk pięści uderzającej w twarz i krzyk Czarnego Henryka - Kto do chuja nędzy?! - zanim jeszcze to pytanie zostało dokończone to już Bimbromanta leżał podcięty i widział jak stopy owinięte jakimś bandażem przemieszczają się wokół ekipy. Po chwili ktoś kolejny oberwał. Ryszard Kocięba zorientował się w tym momencie, że ta cała niewidoczność unosi się 10 centymetrów nad podłogą i z tej perspektywy widział cały pokój, w którym przebywali (no przynajmniej nie wyżej niż te 10 cm...). Z pokoju było jedno wyjście - do przedpokoju, a mebli było całkiem sporo. Wyglądało to wszystko na jakąś biblioteczkę z dwoma stolikami i ośmioma fotelami.
 
Anonim jest offline  
Stary 15-07-2016, 19:06   #140
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Zasrane nindże, pomyślał Pan Ryszard i szybko rzucił okiem na otoczenie.
Fotele.
Legendy mówiły o skarbach jakie można odnaleźć pod różnymi fotelami, a które zwykle po prostu się tam zapodziewały.
Sięgnął więc ręką pod jeden z foteli i wydobył stamtąd narzędzie zagłady, które tylko czekało aż ktoś go użyje na jakimś frajerze biegającym o gołych lub prawie gołych stopach.

Spróbuj tego, skurwysynu.

Pan Ryszard chwycił w dłoń kilka klocków Armii Zagłady i cisnął je pod stopy zasranego nindży, który próbował obronić to domostwo przed słusznym samosądem. W końcu niby dziecięca zabawka potrafiła skasować nawet największych twardzieli.

Był gotów w razie czego poprawić butelką po wódce.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 15-07-2016 o 19:30.
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172