Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2016, 12:14   #239
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację


Śmierć zawsze deptała podróżnikom po piętach, jeśli odważyli się zapuścić na kislevskie bezdroża. Niczym bezgłośna zabójczyni czekała, by zabrać życie nieszczęsnemu śmiałkowi nieznającemu drogi do domu. Jej lodowate objęcia były ostatnim, co czuła ów osoba. Rezygnacja. Chłód. Cierpienie. Chłód. Chłód. Rozpacz. Chłód. Chłód. Chłód.
I śmierć.
Biedna Katarina była bardzo młoda, gdy pierwszy raz wystawiono ją na okrutne próby rządzących krainą Lodowych Czarownic. Wiele razy znajdowała się na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej, kiedy to dookoła siebie widziała tylko gładką, ciężką śnieżną kołdrę pokrywającą grunt bez jakichkolwiek wypukłości świadczących o obecności jakiejś osady. Cudem znajdowała w sobie siłę, by przeć naprzód, w stronę horyzontu, trzymając się ostatniej iskry nadziei w jej sercu. Jednak choć znalazła w sobie wytrzymałość i upartość w dążeniu do swego celu, to zgubiła co innego. Rzecz najważniejszą, jaka może człowiekowi przyjść do głowy - pamięć o rodzinie. A kiedy raz o niej pomyślała i odkryła, że nawet nie pamiętała twarzy swoich rodziców, to odrzuciła ten fragment swojej tożsamości całkowicie.
Bo skoro zapomniała, to miała dla niej jakieś znaczenie? Tak sobie to tłumaczyła.
Mróz. Cóż on potrafił zrobić ze zwykłymi ludźmi? Zmieniał ludzi w potwory. Przyjaciół we wrogów. Łowcy stawali się zwierzyną. Z każdą godziną tracili człowieczeństwo, chwytając się coraz to drastyczniejszych sposobów, by przeżyć… jak zwierzęta. Czy taki był cel kislevskich Wiedźm? By dziewczynki, w których znaleziono iskrę magii, całkowicie straciły ludzie uczucia? By ich serca zostały skute lodem, tracąc zdolność do kochania czegokolwiek i kogokolwiek, a umysły były zdolne jedynie do chłodnej kalkulacji? Wystawione na próbę niedoszłe uczennice albo przechodziły ją pomyślnie, całkowicie porzucając poprzednie życie, albo dawały się pochłonąć straszliwemu żywiołowi zamarzając na śnieżnych pustyniach na kość. Katarina pamiętała ten makabryczny widok… Minęła w trakcie swej wędrówki wiele pozbawionych życia ciał nadgryzionych zębem czasu oraz padlinożerców, ale również równie tyle świeżych. Ich twarze zastygłe w ostatnim grymasie wyrażały różne uczucia, lecz nigdy nie były one pozytywne. Tyle młodych, ładnych kislevskich dziewcząt rzuconych prosto w objęcia wiecznie głodnej śmierci. Czy tak powinno być?
Królowa i pozostałe wiedźmy to niemające serca morderczynie, przelewające krew niewinnych dzieci tylko dla własnej uciechy.
A co z ludźmi z Norski? Oni ciągle żyli w tym klimacie i walczyli nawet z większymi niebezpieczeństwami. Ich społeczeństwo jest surowe, niemal dzikie, a niektórzy chętnie oddają się Chaosowi. Robią wypady na Kislev i grabią, co się da, włącznie z kobietami, ale mają w tym swój cel. Nie mordują osób, które nie stanowią dla nich zagrożenia. Mimo niekiedy strasznych czynów - nie tracą człowieczeństwa, a rodzina jest dla nich rzeczą bardzo ważną. Katarina kiedyś myślała inaczej. Lexa na pierwszy rzut oka pasowała do opisu okrutnej, krwiożercej osoby z Norski nieznającej jakiejkolwiek litości, jednak tylko na pierwszy rzut oka.
Ile rzeczy w trakcie jednej wyprawy może się zmienić?
Mimo wszystko - lód zawsze kiedyś stopnieje, a po zimie nastąpi wiosna.


Niemal całą podróż szła na tyłach pochodu, wpatrując się z nadzieją w plecy Adara, chcąc poczuć choćby odrobinę ciepła z jego strony, ale ten nie zwracał na nią jakiejkolwiek uwagi. Bardzo ją to bolało, jednak nie dawała po sobie tego poznać. Ciągnęła się więc za pozostałymi bez jakiegokolwiek wyrazu na twarzy, słuchając skrzypienia śniegu pod własnymi butami. Było jej zimno, choć była przystosowana do takich temperatur. Być może przyczyną był targający jej długimi włosami lodowaty wiatr, a może to po prostu pustka w jej sercu?
Ciągle czuła się winna za to, że ją porzucił, ale nie miała pojęcia cóż złego zrobiła. Kilka razy pod jej powiekami kotłowały się łzy pragnąc wypłynąć na zmarznięte policzki. Przeganiała je najszybciej jak potrafiła. Nie chciała zwracać na siebie uwagi. Nie było jej to potrzebne. Nie było to wskazane. Jej umysł nawet z opóźnieniem pojął, że ten mróz zabrał dwoje ludzi. Pomodliła się w myślach za ich dusze nie mogąc zrobić już nic więcej.

W obozie siedziała całkowicie na uboczu, chcąc pozostać sama ze swymi myślami. Zerkała co jakiś czas na niewyrażającego nią jakiegokolwiek zainteresowania mężczyznę, który tak zaprzątał jej głowę. Wzmagało w niej to jedynie uczucie żalu i osamotnienia oraz wykorzystania i oszukania przez jakiegoś szukającego towarzystwa chłopca. Po prostu się nią zabawił. Drżąc z zimna, oparła się mocniej o skałę, przysunęła kolana pod podbródek i objęła je ramionami, chowając w nich twarz. Bolesna prawda uderzyła ją bardzo mocno. Ten nieodpowiedzialny “mężczyzna” wcale nie był mężczyzną, a chłopcem. I do tego jeszcze najzwyklejszym kutasem.
Jakąś zmianę przyniosły dopiero “odwiedziny” Severusa w jej małej samotni. Przez całą rozmowę zastanawiała się czego on może od niej chcieć, ale szybko można było do tego dojść - zresztą, sam akolita o tym powiedział - chodziło o jej moc. Jak zwykle, bo cóż mag mógł mieć innego do powiedzenia? Zwłaszcza taki, który widział, że było z nią źle w trakcie wędrówki przez las? Niemniej jednak była dla niego tak miła, że aż sama sobie się dziwiła, biorąc pod uwagę zadany przez niego cios. Wolała jednak zostać sama. Severus nie był kimś, z kim chciała by rozmawiać za długo.
Była przygnębiona. Myślenie o dalekiej przyszłości nie dawało jej ukojenia, ponieważ nawet nie wiedziała czy przeżyje następny dzień. Nie rozglądała się już dookoła siebie, po prostu siedziała bezczynnie poza obrębem ogniskowego ciepła, bo kto miałby się nią interesować, jeśli nie przychodził w interesach albo prosić o leczenie?
I wtedy pojawiła się ona. W jakiś sposób zawsze była w pobliżu, kiedy najmocniej tego potrzebowała. Lexie wystarczyło tylko kilka słów w swym ostrym akcencie i gest, by wyrwać Katarinę z własnych przemyśleń i zabrać ją do swojego namiotu. Prawda była taka, że poszłaby gdziekolwiek, gdyby jakaś bliższa jej osoba wyraziła jakiekolwiek zainteresowanie. Wyglądało na to, iż zapewne Lambertowi uwierzyli wszyscy w historyjkę o demonie… Dała się po prostu ciągnąć Norsmance, kolejny raz zresztą przychodzącej jej z pomocą. Nikogo innego tu nie miała.
Popchnęło ją to do aktu spontaniczności, nad którym nawet się nie zastanawiała. Reakcja wojowniczki była zupełnie inna, niż się spodziewała. Ta chwila absolutnie odciągnęła ją od wszystkich smutków. Była ona dla niej cudowna, wypełniona uczuciem nowej, wręcz nadludzkiej przyjemności wywodzącej się z sięgającego szczytów podniecenia. Zaspokajało to jej fizyczność, ale również ta intymna bliskość Lexy dawała jej poczucie, że nie zostanie odrzucona. Ciche słodkie pojękiwania mieszały się z westchnieniami rozkoszy. Przez ten cały czas gładziła plecy Norsmanki poczynając od łopatek, kończąc na jej pośladkach. Całkowicie oddała się temu nowemu, wspaniałemu uczuciu, zakończonego przeszywającą wręcz falą przyjemności mogącą doprowadzić ją do obłędu.
Pędząca w żyłach krew powoli zwalniała, jak i również przyspieszony ciężki oddech, a ciało się schładzało. Leżąc w mocnych, ciepłych objęciach Lexy Katarina nie wróciła już tej nocy do negatywnych uczuć, jakie nią targały przez cała drogę w to miejsce. Nie czuła się już osamotniona. Jakby chcąc zatrzymać w sobie wydarzenia tego wieczoru dziewczyna objęła wojowniczkę w talii, przysuwając się do niej najbliżej jak była w stanie, a senne szafirowe oczy powędrowały, by spojrzeć w szmaragdową toń jej tęczówek. Uśmiechnęła się, pierwszy raz szczerze tego dnia, i pocałowała delikatnie Norsmankę, przesyłając tym pocałunkiem wdzięczność, której nie potrafiła wyrazić słowami.
Musiały trzymać się razem, bo kto by ich wspierał?

Następnego dnia przy prostym śniadaniu przygotowanym przez Lexę, Katarina wyznała co jej leżało na sercu od tak długiego czasu. Kobieta, którą traktowała jak przyjaciółkę, zdawała się słuchać w skupieniu jej problemu, z pewnym grymasem niezadowolenia albo złości skierowanej w sumie sama wiedźma nie wiedziała w kogo. Jej propozycja rozwiązania problemu była zadziwiająco prosta… Co zabawne, czarodziejka z lekkim wahaniem kiwnęła głową.
Tak więc dzień zaczął się od wyjątkowo krótkiej konfrontacji mającej w oczach łzy żalu i wściekłości dziewczyny z Adarem, którego uderzyła w twarz tak mocno, że ten aż się zachwiał. Wszyscy nagle przerwali swoje obowiązki, by zobaczyć co się właśnie stało, przez to zawisła wśród nich wręcz grobowa cisza przerwana głośnym klaskaniem śmiejącej się pod nosem Lexy. Nie mając zamiaru wyjaśniać niczego więcej temu człowiekowi oczekując, że sam do tego dojdzie, odwróciła się na pięcie i udała się w stronę wojowniczki.
Była gotowa do dalszej drogi… I ostatniej konfrontacji.
 
Flamedancer jest offline