Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2016, 17:03   #32
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Teaturm Mundi II


- To historia o królu… Byłeś aktorem? Czy może jest to historia bliższa twej rzeczywistości? - pytania wychodziły z ust blondyna, nawet pomimo pewności że odpowiedź nie nadejdzie. W pomieszczeniu musiało być coś jeszcze.
W odpowiedzi kreatura wykonała bardzo dostojny, wyćwiczony i mechaniczny ale zarazem bardzo, bardzo niski ukłon. Daniel i Bless byli pewni, że mieli przed sobą do zgryzienia nie prostą zagadkę. Rozejrzeli się w swoim najbliższym otoczeniu, sprawdzili czy coś ich nie pominęło. Ostatecznie mieli przed sobą osobliwą książkę którą ktoś czytał, wino które ktoś pił, mutanta plagi który sprzątał regały i wykonywał niskie ukłony, starą nieużywaną bibliotekę i...właściwie tyle? Nic nowego nie wpadło pod ich uwagę. Na pewno nic znaczącego.
- Ty byłeś aktorem, ja jestem królem. Królewskim diabłem - jedynym, który ma prawo własności nad wszystkim, co w jego otoczeniu. Nie jesteś niczym wielkim jak tylko poddanym - tym razem Daniel przemówił w zupełnie inny, pełny majestatu sposób. Jego głos był silny, a całe jego otoczenie zaczęło emanować, niewątpliwie mniejszymi niż w przypadku aktora, a jednak - cząsteczkami jego energii. Przynajmniej na chwilę.
A może to była tylko imaginacja chłopca, który pragnął stać się królem? Nie mógł tego wiedzieć.
Rozejrzał się po pomieszczeniu raz jeszcze i przeszedł w kierunku zapełnionej książkami ściany. Wybrał jeszcze jedną, tym razem opowiadającą o historii sztuk teatralnych. Podniósł ją.
- To również jest moje. - stwierdził, otwierając książkę na losowej stronie.
Stworzenie uśmiechnęło się, zaczęło chichotać, podśmiechiwać, aż wreszcie wybuchło gromkim rozbawieniem. Chwilę później otworzyły się drzwi do biblioteki. Dość prędko choć nie natychmiast “gospodarz” zamilkł. W drzwiach pojawił się osobnik bardzo podobnej postury w identycznym ubraniu, wykonał ukłon do dwójki diabłów i zaprosił ich do wyjścia z pomieszczenia. Pierwszy zatrzymał go jednak i dotknął skroni. Obydwoje na krótki moment zapałzowali, po czym jednak ‘gospodarz’ odwrócił się od Daniela i kompletnie go ignorując począł ponownie sprzątać i reperować pułki z lekturami. Nowy gość zaś w eleganckiej postawie zapraszał do opuszczenia pokoju.
Daniel dopiero teraz spojrzał na nic nie mówiący mu tytuł książki. Schował ją do przestrzeni międzywymiarowej i wzruszył ramionami patrząc na Bless. Najwyraźniej sam nie był pewien co ma zrobić. Ruszył za kolejnym “strażnikiem”, czy może bardziej kamerdynerem. Tak długo jak będą wokół nich - inna plaga chyba ich nie zaatakuje.
- Chyba nic nie zaszkodzi za nim podążać - stwierdził do swej partnerki.
- Szkoda. - podsumowała decyzję “króla” diablica. Najbardziej bolała ta jego nikczemnego wzrostu emanacja. Potencjalny Asmodeus class rzeczywiście mógł mieć więcej egzystencji od jej towarzysza. Ale nie traciła nadziei iż dane jej będzie zmierzyć się z którymś z kamerdynerów. Oczywiście najlepiej z nie więcej jak jednym na raz.
- Wchodzimy głębiej gdzie pewnie będzie więcej tych proto-Asta i pewnie królowa, a za to mniej okien? Fantazję widać “król” ma.- pozwoliła sobie na drobną uszczypliwość.
- Gdyby chcieli nas zabić, po prostu by tutaj przyszli całą armią kamerdynerów - Daniel odgryzł się, zachowując się dużo bardziej żartobliwie niż poważnie. Majestat na kilka chwil zniknął.
- Poza tym… Tamta trójka i tak idzie w kierunku matki, jeśli znajdziemy się tam razem z nimi i weźmiemy rdzeń dla siebie, nie będzie to zbyt złym rozwiązaniem? - uśmiechnął się.
- Cóż za atrakcja dla władczyni gdy kamerdynerzy zaciukają coś tam w bibliotece? A sama się przecież nie pokwapi. A trio miało inny cel zupełnie niż matka. - o dziwo nie chcąc popsuć justysiom planu Bless nie wspomniała na głos, ze ich jedynym celem było przebicie się do metra. Ew konfrontację z matką traktowali jako zło konieczne.
- Skoro nimi steruje, to chyba dużo większa niż zniszczenie nas całą swoją siłą? - zapytał, nie potrzebując nawet chwili na namysł. Kamerdynerzy ewidentnie posiadali zmysł słuchu i możliwość komunikacji z pozostałymi. Jeśli chcieli wykończyć któregoś z nich - prawdopodobnie sciągną na siebie wszystkich. Z drugiej strony… prędzej czy później i tak to zrobią.
Wyciągnął telefon i wysłał Bless wiadomość. “ Jesteśmy w stanie go ściągnąć?
” Pojedynczego Asta powinnam ogarnąć jeśli go trafię” odesłała mu odpowiedź diablica. Zawsze była to konkretniejsza odpowiedź niż “chętnie spróbuję”.
- Czy możemy wskazać ci konkretne miejsce do którego nas zaprowadzisz? - zapytał kamerdynera. Jego wzrok wrócił na sylwetkę przedstawiciela plagi. Ciekawe, czy odpowie na to w ten, czy inny sposób.
Osobnik pokręcił przecząco głową. Dwójka zbliżała się powoli do schodów. Najwidoczniej miejsce o które mu chodziło znajdowało się niżej.
- Tyle tupania do góry a teraz sprowadzą nas w dół? Pewnie do drzwi wejściowych z tablicą informującą, że wstęp tylko dla posiadaczy biletów. - diablica miała wrażenie, że nie musi wygłaszać towarzyszowi obaw, że prowadzeni są na scenę.
Daniel wszedł na schody, powoli podążając za kamerdynerem. Jego palce wklepały kolejną wiadomość, a niezrozumiały system przesłał ją do jednookiej mutantki. “Gdy dotknie palcami swoje skronie, możemy atakować. To powinien być najlepszy moment”.
Sam zaś starannie przyglądał się kreaturze, starając się znaleźć w niej jakieś preferencje, czy słabsze punkty.
Kreatura była niezwykle opanowana i wyliczona w swoim postępowaniu. Każdy jej krok pokonywał identyczną odległość co poprzedni, a ruch tułowia powtarzał skręty o tyle samo stopni na każdym zakręcie. Kreatura wydawała się być podobna w postawie do Daniela. Nie wyglądała na przesadnie ofensywną w stylu.
Królewicz zatrzymał się, dając ręką znak Bless by ta zrobiła to samo. Rozejrzał się po pomieszczeniu i obserwował reakcję przyszłego przeciwnika. Czy zatrzyma się i będzie czekał? Czy spróbuje przekazać informacje matce?
Diablica przystanęła więc. Tamten plag lubił książki więc “król” go zostawił. Ten nie ma książek więc nadaje się na wklepy? Zawsze to jakaś selekcja.
Osobnik zatrzymał się czując, że dwójka mu nie towarzyszy. Odwrócił się w ich kierunku i z dostojnym ukłonem wskazał ramieniem w stronę drogi do zejścia do sceny. Następnie zaczął wyczekiwać reakcji dwójki.
Daniel przekręcił głową, uśmiechając się szeroko i prowokująco. Najwyraźniej król miał kolejny problemem z obsługą tego teatru. Westchnął głośno,
- Scena? - Daniel zapytał retorycznie cichym, delikatnym głosem. - Sztuka? - tym razem jego słowa były nieco głośniejsze, w pewien sposób przebijając przeciętny ton głosu. Chłopak powoli budował swoją pewność siebie, zwiększąjąc rozmiar królestwa jeszcze raz. - Nie zrozum mnie źle, ale to trupa powinna zachęcić arystokrację. Rzekłbym, przekupić króla, by ten ofiarował im swą uwagę. - powiedział, mówiąc nieco głośniej niż przed chwilą.
- Czy ty nie zapominasz o czymś? - tym razem cała złość zniknęła, a chłopak przemówił poważnym, wręcz pozbawionym emocji głosem.
Bardzo powoli kreatura wyprostowała się, chowając ręce za plecami. - Wasi przyjaciele potrzebują pomocy. - jej głos był męski, czysty i dostojny. Dwójka diabłów nie urodziła się wczoraj. Stworzenie oryginalnie musiało być jakiegoś rodzaju aniołem. - W najgorszym wypadku to dobre show. - zachęcił odwracając się na pięcie i ruszając dalej swoją trasą.
- “Teraz” - napisał szybko, wysyłając wiadomość Bless. Jeśli mieli zejść na dół, nie mogli tego zrobić przyprowadzając kolejnego przeciwnika. Zwłaszcza, że matka była wystarczająco pewna siebie, by ściągać pomoc dla wroga. Przynajmniej o ile faktycznie to było problemem. W innym wypadku, cóż, stracą jedną plagę po drodze do niepotrzebnie walczących przedstawicieli wątpliwej jakości “sprawiedliwości”.
Diablica wyszczerzyła się jedynie w uśmiechu. - Chętnie spróbuję. - zacytowała znajomego. Lewą dłonią przesunęła opaskę z jednego oka na drugie. Odsłaniając zdrowe oko niczym nie różniące się od na ogół odsłoniętego. Być może. Prawdopodobnie. Albo i nie. Wyraz jej twarzy zobojętniał. Wyciszył się. Ramiona opadły niemal bezwładne. Mimo to w prawej dłoni natychmiast zmaterializował się jej przerośnięty miecz by niemal niedbałym acz natychmiastowym ruchem pomknąć w stronę celu.

??? -150EX

Miecz przeciął powietrze szybując prosto na bok przeciwnika w który uderzył z impetem, co doprowadziło do zachwiania postawy kreatury, która aby zachować balans musiała zrobić krok w bok. Wyglądało to jednak jakby miecz Bless był tępy.

Przez twarz Daniela przemknął wyraz… skrępowania. Może nawet wątpliwości. Mimo wszystko, gdy tylko otrząsnął się z dawnonieodczuwanego strachu rozpoczął działanie. Aktywował podwójnie Słowo diabła - respekt i wyciągnął z międzywymiarowej kieszeni przygotowany wcześniej miecz.
Jego dłoń dzierżyła teraz wspaniała ostrze, pierwsze wojenne trofeum Daniela. Koszta tamtej wyprawy nie były tak wielkie - znienawidziło go tylko 90% diabłów. Roześmiał się w duchu, mógł się do tego przyzwyczaić. Przecież i tak mu na nich nie zależało.
Zaatakował, licząc że Cas wykonał dobrą robotę.

??? -22EX
??? -80EX

Daniel bez problemu wbił swój miecz w bok kreatury po czym szybko go wyciągnął. Atak był skuteczny nawet jeżeli znacznie mniej niż ten wykonany przez Bless. Przeciwnik bardzo metodycznie odwrócił się w stronę dwójki, po czym wykonał dwa kroki w tył, w dalszym ciągu próbując zaprowadzić ich do sceny.

- Król-iczku słabo go rysujesz. Energia. Moc. Agresja. Bierz go. - Mimo tych słów Blasphemy nie czekając na drugiego diabła skróciła dystans i ponownie zaatakowała.
Tym razem przeciwnik złapał nadlatujące ostrze, pociągnął je nieco w swoją stronę, po czym z powrotem do Bless, uderzając ją w tors jego rękojeścią.

Bless -1PA (jolted)

- Nie zrobiłaś wiele więcej - uśmiechnął się, niemalże ignorując zmianę charakteru swej partnerki.
Daniel zdołał doskoczyć i ciąć przeciwnika, rysując ostrzem jego policzek z raną głębszą niż poprzednia. Przed drugim cięciem ten się jednak uchronił półkrokiem w tył.

??? -56EX
??? -80EX

Kreatura odchrząknęła, po czym odezwała się. - Na ten moment jedynym powodem mojego jestestwa jest pokazać państwu co się dzieje na scenie. Czy jeżeli obiecam oddać swój rdzeń w wasze posiadanie zaraz po tym, zgodzą się państwo spojrzeć na scenę? - zapytał.
- Król nie cofa swego słowa, deaktywuj sie teraz, a ja, prawowity władca Hel zobaczę tę sztukę. - odparł królewicz.
Mężczyzna przyłożył dwa palce do skroni i stał tak w zamyśleniu krótką chwilę. Zaraz po niej, jego ciało zaczęło się rozkładać i zwijać samo w sobie, aż nie zostało nic innego poza sporych rozmiarów rdzeniem z czarnym płynem wewnątrz.

+1 Astaroth Core

Bless podniosła rdzeń i obejrzała pod światło. - Dziwny. Choć powinien być słodki. - odrzuciła kulkę Danielowi i ruszyła w stronę schodów. Cóż przynajmniej chciała zobaczyć co takiego miało się tam odgrywać.
- Wątpię, byśmy mieli okazję faktycznie odmienić ich los. Przynajmniej, o ile chodzi o walkę - Daniel rozłożył ręce na boki, zupełnie ignorując dziwne zachowanie rozmówczyni. Nie miał teraz na to czasu. Nawet jeśli miałby po prostu przekazać wydziałowi Justice ostatnie chwile ich byłych kompanów - zrobiłby to z pewną dozą przyjemności. Może nawet za jakąś opłatą.
Bless uchyliła drzwi do pomieszczenia scenicznego. Podłoga była pusta, pozbawiona krzeseł. Zamiast tego znajdowało się na niej dość sporo aktorek i innych rodzajów plagi, barier porozrzucanych kompletnie losowo i samych członków oddziału sprawiedliwości. Mien, z otwartą raną na piersi leżał pod sceną absorbując samoczynnie EX z okolicy. To z kolei z uwagi na naturę jego rany zmieniało się w zakażoną formę materii. Jego przyjaciel łapał się za głowę i miotał na środku pomieszczenia. Z zdartym z twarzy bandażem dwójka mogła dostrzec dość spory rdzeń w jego drugim oczodole. Rdzeń z którego coś ciekło i z którego wyrastały macki obrastające powoli jego ciało. Wyglądał panicznie i zwierzęco. Dwójka diabłów nie mogła ocenić czy był jeszcze w trakcie przemiany czy może jego pozbawione rozsądku ciało zwyczajnie powtarzało ostatnie ruchy i czynności jakie ten wykonywał gdy jeszcze żył. Przynajmniej jako ten, którym go znali.
Koroną przedstawienia była oczywiście sama matka znajdująca się na scenie. Była to wyoską kobieta w białej sukni pozbawiona głowy. Zamiast tego wyrastało z niej coś w postaci egzotycznego i delikatnego kwiatu.

Daniel zacisnął pięści do poziomu, w którym zaczął odczuwać ból. To chyba był jedyny sposób by ciągle dał radę myśleć chociaż trochę logicznie. Owszem, nie przepadał za tamtą dwójką, ale to nie była sytuacja, z której mógł ich uratować. Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając… trzeciego z nich.
- Nie ma szans byśmy w tej walce osiągnęli cokolwiek, musimy wracać. - chłopak stwierdził, nie licząc nawet na to, że koleżanka spróbuje zaproponować mu coś innego. Nawet jeśli, musiałby zmusić ją do posłuszeństwa, dla jej własnego dobra. Nie był jednak pewien, czy obecnie jest w stanie.
W jego umyśle pojawiła się krótka, milcząca akceptacja słów Astarotha. Spełnili jego żądanie. Nie było przeciez mowy o wchodzeniu na scenę, a raczej - o ujrzeniu co się na niej dzieje.
Gdyby nie obecność matki można by tak potańczyć wśród licznych sukienek. Szkoda. Szkoda. Bless zrobiła telefonem zdjęcie matki i mutujących justysiów do kolekcji.
- Nie kłopocz się, nagrałem całą scenę - chłopak spróbował odsunąć urządzenie dziewczyny na bok. Klepnął się w skroń niczym wcześniejsze Astarothy, chcąc uświadomić ją o kamerze w jego oczodole.
Diablica w końcu klepnęła towarzysza - Nic tu po nas. - i rozpoczęła odwrót.
- Wracajmy - potwierdził blondyn.
U szczytu schodów na drugie piętro czekała już dwójka kreatur z którymi para użerała się wcześniej. - Dlaczego państwo się cofają? - spytał jeden z nich - Wyzwanie jest zbyt trudne? Boicie się wyzwania? Nie czujecie nic wobec osób na sali? - dopytał.
- Poprosiliście nas, byśmy zajrzeli na scenę. Dokładnie to uczyniliśmy - odpowiedział krótko i pewnie Daniel. Przez głowę przemknęła mu rozmazana wizja osobników na jednym z balkoników. Czyżby to byli prawdziwi dyrektorzy tego teatru? Jak to możliwe, by każdy z przedstawicieli poziomu Astaroth poruszał się w ten sam, niemalże synchroniczny poziom? Ktoś musiał nimi sterować. Jeśli była to matka - i tak nie mieli z nią szans.
-A więc powodem odwrotu jest brak innego polecenia? - dopytał ponownie osobnik.
- Nasze zawitanie na scenę było formą transakcji. Rdzeń jednej z istot, w zamian za ujrzenie spektaklu - wytłumaczył blondyn.
-Przepiękny objaw nieczułości. Czy to samo jest prawdziwe dla pana? - zapytał, spoglądając na Bless.
- Rzec by można, że cierpią przepięknie. Nie zmienia to faktu, że na tym etapie nie można im już pomóc. Nie wrócą do naszego świata jako jego świadoma część. Są niepowetowaną stratą dla firmy. Jednak nie są dla nas nikim bliskim, znanym. - odpowiedziała im diablica.
Kamerdynerzy ukłonili się lekko. - Dziękujemy państwu za wizytę i dostarczenie jako takiej rozrywki, pan na pewno uzna to zjawisko za interesujące samo w sobie. - uznał po czym obydwoje odstąpili drogi parze diabłów.
- I ja doceniam to doświadczenie jako intrygujące. - Blasphemy nie zamierzała czekać, czy kamerdynerzy rozmyślą się. Nie miała w obecnej chwili z nimi szans, a ostatnie trafienie było czystym zbiegiem okoliczności bo nawet szczęścia nie należało do tego zaprzątać. Ruszyła do wyjścia, licząc, że Daniel nie postanowi prowokować dalej nadmiernie elokwentnych istot.
- To było niezmiernie wzbogacające, przynajmniej pod względem intelektualnym - Daniel również ukłonił się dwójce, ruszając w stronę wyjścia. - Mam nadzieję, że następnym dostarczymy waszemu panu więcej rozrywki. - dodał, mijając dwójkę. -Nasz pan włada całością dzielnicy Anielskiej. Być może uda wam się spotkać ponownie. - wyjaśnił kamerdyner, kłaniając się jeszcze raz.
Gdy znalazł się już kilka kroków za nimi, dodał jeszcze. - Niestety nasz rozwój jest w pewnym stopniu ograniczony, przynajmniej bez dodatkowych… Stymulacji, jak ta ofiarowana przez waszego kolegę - dodał, machając ręką na pożegnanie.
- Czy możecie zdradzić nam imię swego pana? - po kilku krokach zatrzymał się jeszcze, chcąc zadać kolejne pytanie.
Kamerdyner przyłożył dwa palce do skroni stojąc niemo w miejscu. - Niestety mój pan nie interesuje się żebrakami. Jeśli zdobędziecie jego głębsze zainteresowanie, na pewno zgodzi się wypić z wami lampkę wina.
- Szkoda, pomyślałby ktoś że pan woli kreować swoje zabawki, szybciej obserwować ich wzrost i czerpać z tego jeszcze więcej zabawy - Daniel wzruszsył rękoma, kontynuując przerwany spacer.
- Tak więc do zobaczenia, zarówno wam, jak i waszemu panu - pożegnał się.

Oboje nie szukali więcej kłopotów na tę noc i jak się okazało poranek. Bless próbowała wyklikać cuda z zrobionych przez siebie zdjęć ale są granice tego co można uzyskać z kamerki telefonu. Tak czy tak będzie miała mordki justysiów na poprawy humoru w deszczowe korporacyjne wieczory.
 
Zajcu jest offline