Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2016, 22:32   #84
Paszczakor
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Dima dreptał tunelem w stronę światła. Właśnie minął jakiś dwóch gości, z których jeden wyraźnie pił do niego. Pomyślał sobie wtedy, że właściwie, to zachował się jak cham.
Gówno obchodziły go ich problemy, ale taki toast nie powinien zostać zignorowany. Nawet chęć szybkiego pozostawienia za sobą Kitaj-Gorodu nie usprawiedliwia jego zachowania. Nagle światło stacji, do którego tak pędził wydało mu się złym omenem. Właściwie, to
nie powinien iść w jego stronę. Kierowany impulsem zawrócił i stanął przed tymi dwoma. Żeby nie pomyśleli sobie, że liczy na darmowe chlanie, wyjął butelkę, pociągnął solidnego łyka i powąchał dobyty z kieszeni kawałek wędzonej tuszki szczura. - Ja Dymitrij - powiedzał, wyciągając butelkę do tego wesołego - A wy? - Po chwili podał też szczura.
Mężczyzna, który był pocieszycielem, podniósł rękę do góry i pokręcił głową w geście odmowy. Uśmiechnął się szeroko i Dima mógł zobaczyć, że zęby ma czarne, a te które były w dobrym stanie były złote. Pewnie jeszcze zrobione przed nastaniem życia w metrze.
-Alosza.-Odpowiedział na zadane pytanie z równie dużym uśmiechem.-Tu Żeńka. Żeńka, weź się przywitaj, e?-Kuksnął rozpaczającego kumpla pod żebro.
-Wypierdalaj!-Burknął do swojego kamrata tamten.
Zagadnięty tylko się roześmiał głośnym rechotem.
-Szuka czego?-Spytał uprzejmie Dimitrija.-Bo Żeńka powinien, a rozpacza-
Miał chyba spory ubaw
-Nie. Przechodzę tylko. Daleka droga przedemną.- Dima spojrzał na Żeńkę- A ten czego? Taki duży, a ryczy jak dziecko. Co zgubił?
-A dokąd zmierza?-zapytał zaciekawiony, pociągając ze swojej butelki i nawet się nie krzywiąc. Otwartą ręką poklepał Żeńkę.
-Zgubił coś. A raczej kogoś. Na swoje własne życzenie. Rozumiesz...-Zrobił poważną minę i zagrzebał w kieszeni spodni, wyciągając bletki i machorkę. Powoli zaczął skręcać papieroska.
-Żeńka jest przykładem, że nie wolno wierzyć w każdą be-zdurę opowiadaną przy ognisku.-
Zapalił, odpalając skręta od zapałki i zaciągnął się ciężkim dymem i spojrzał spod półprzymkniętych powiek.-Ale ja jestem jego najlepszym kumplem i go nie opuszczę...prawda Żenieczka?-
-Odejdź w pizdu!!-zaryczał tamten.
-Na uniwersytet idę- odparł Dima - W jaką to bzdurę Żenia uwierzył? Powiedzcie.
-A to, że kogo zgubił - nie rozumiem - dziwnie mówicie…- Dodał po chwili.
Alosza zarechotał. Trudno było Dimie powiedzieć czy na wieść gdzie idzie, czy na słowa swojego kompana.
-Do Uniwersytetu da? Ha! Z Żenieczką też tam byliśmy nie? -Zaciągnął się papierosem i wypuścił kłąb dymu, który w półmroku tunelu nadał rozmówcy tajemniczej aury. Wyglądał trochę blado, jak duch w oparze mgły.
Spoważniał.
-To przez tę broszkę, którą masz w kieszeni co?-Spytał i popatrzył się w twarz wędrowca. Pokiwał głową.
Spojrzał w mileczeniu na swojego rozpaczającego kolegę i znów się zaciągnął. Po chwili wzrok znów skierował na Dimitrija.
-To, że nas spotykasz to nie przypadek. Nic w metrze nie jest przypadkiem. Nigdy. Wszystko ma swój początek i przyczynę, której zwykli ludzie poznać nie mogą. Ale jest jedno miejsce... Tak...Gdzie można poznać swoje przeznaczenie. Żenia poznał. I się załamał bo wszystko, czego się dowiedział się spełniło.-Przerwał na chwilę wywód, by zobaczyć, czy zrobił wrażenie na swoim rozmówcy.-Czy jesteś gotów poznać ścieżkę po której idziesz? Los po coś cię popycha do przodu. Masz swoje zadanie, drogi wędrowcze, ale nie wszystkim udaje się dotrzeć do ostatecznego celu. Przez Jewgienija mi się nie udało. Prawda? Nie dość, żeś rodzinę zabił, to najlepszemu kumplowi niemal nóż w plecy, co Żenieczka?-Roześmiał się upiornie.
Towarzysz zawył i złapał się za rozczochrany łeb.
-ZOSTAW! ZOSTAW MNIE W KOŃCU!-zawył, energicznie wstając.
Dopadł do Dimitrija i złapał go za ramiona. W oczach miał ból i strach które doprowadziły do totalnej drżączki.
-Pomóż mi bracie! Pomóż! On mnie udręczy! To prawda! Ale tylko po części! Rodziny nie zabiłem! To przez wyprawę! To przez Szmaragdowy Gród!-
Od faceta waliło wódą. Może był naprany. Ale przecież Dima przed chwilą z tym drugim gadał.
Spojrzał ponad ramię na tory, gdzie przed chwilą siedział Alosza. Po butelce, dymie z papierosa i rozmówcy śladu nie było.
-Na prawdę tam byłeś? Jak tam jest? Warto?
-No i gdzie to jest
-Dodał po chwili.
 
Paszczakor jest offline