Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-06-2016, 20:24   #81
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Z coraz większym niesmakiem Dima oglądał ścianę oddzielającą dalszą część stacji. Tyle się mówiło o ukrytych tunelach i przejściach a tu, gdzie aż się o takie prosiło, nie znajdował żadnego. Tymczasem atmosfera na stacji zrobiła się paskudna, Powietrze wydawało się tak gęste, że można by je kroić nożem. Pozostawanie tu dłużej byłoby proszeniem się o klopoty. Zawiedziony napluł na ścianę, odwrócił się i szybkim krokiem skierował się w stronę tunelu na Kitaj-Gorod. To, że właśnie z tamtąd wrócił, zostawiając ciało Emila i truchło mutanta nie napawało optymizmem.
Mandarynka o dziwo człapała zaraz za nim.
Tunel wydawał się być odpychający i ponury. Uczucie to wzmogło się, gdy Dima przechodził tuż obok powalonego potwora i zwłok dotychczasowego towarzysza. Mandarynka zapiszczała cichutko, ale szła dalej krocząc obok Dimitra, jakby mając nadzieję, że po śmierci pana ten zadba o nią równie dobrze.
Dimitrij szedł dzielnie przed siebie. Zbliżając się do Kitaj Gorodu natknął się na jeszcze sześć porozrzucanych zwłok, które były mocno rozczłonkowane i cały tunel był ochlapany zasychającą krwią. Niestety jakoś zapomniał je przeszukać, zanim poszedł dalej.
Nie było wątpliwości, co do tego co tu się działo. Parenaście metrów dalej wędrowiec natknął się na powalonego potwora.
Można było poczuć się naprawdę niepewnie. Może pójście tym tunelem nie było jednak dobrym pomysłem? Dimitrijowi przypomniało się, że zanim nastąpił atak mutantów, to Chlor mówił coś o jakimś wyciu. Teraz było cicho.
Należało ruszyć nogami żwawiej.
Przy wejściu do Kitaj-Gorodu sytuacja była napięta i zanim Dima wszedł na stację to musiał gęsto się tłumaczyć strażnikom po co przychodzi, na co i dlaczego.
Po dłuższej wymianie zdań okazało się, że niedawno w tunelu technicznym jacyś debile odkryli właz na górę. Oczywiście, nikt z tych kretynów nie pomyślał, że trzeba go zabezpieczyć i dokładnie zamknąć. Pech chciał, że właśnie tamtędy przeszło do tuneli metra parę potworów, które bardzo trudno było ubić. Dwa z nich przylazły do Kitaj Gorodu i z trudem sobie z nimi poradzili.
Dima, by wejść na stację musiał się z żalem pożegnać z pięcioma nabojami.
Stacja ta, była typowa dla bandytów- bez prądu, ciemna, oświetlona tylko żyrandolami ze świeczkami z łoju. Panował tu straszny rozgardiasz i bałagan a ludzie nie przejmowali się zbytnio tym, gdzie śpią. Część zrobiła sobie prymitywne szałasy, a część spała na cudem ocalałych ławach.
Słychać było tu cały przekrój ludzkich emocji- od pijackich krzyków i śpiewów, po jęki z rozkoszy, po kłótnie i zwykłe rozmowy.
Na ludzi tutaj trzeba było uważać. Byli to często ludzie szemrani, którzy tutaj ukrywali się albo przed Czerwonymi, Polis lub Hanzą. Tu można było kupić wszystko i sprzedać wszystko. Nawet własną duszę.

Dima całą piersią wdychał smród stacji. Łowił uszami każdy dźwięk i starał się zobaczyć wszystko, co działo się wokół. Może trzeba tu było uważać trochę bardziej niż na innych stacjach, ale przecie nie aż tak wyjątkowo. Jak kto nie uważał, to go okradli i dostał po pysku na dużo spokojniejszej i podobno bezpieczniejszej stacji.
Dymitrij wielokrotnie bywał w takich miejscach i czuł się tam jak ryba w wodzie. Jeżeli tylko nie było się zbyt zachłannym, liczyło ze sprzedażą po trochę niższych cenach, no i oczywiście nie wszystkiego w jednym miejscu, to stacja była miejscem idealnym do handlu. Pierwszy pod młotek poszedł karabin. W bardziej cywilizowanym miejscu poszedł by pewnie za ponad 1500, lecz tu, po długich, zwyczajowych targach, wielokrotnym obrażaniu się i tm podobnym ceremoniom poszedł za .1250 . Cała oprawa transakcji była konieczna. Bez tego wyszedłby na ignoranta, jełopa, którego można oszukać albo okraść. Byłoby to, to samo, jakby rozpalić w Kitaj-Gorodzie ognisko... Jednak Dima orientował się co na jakiej stacji wolno robić, co nie i ogólnie jak się zachować żeby wyjść na swojaka.
Bardzo zadowolony ze sprzedanego karabinu zhandlował jeszcze trochę gratów po Emilu i tym drugim. Makarowa, dwa noże, latarkę i część apteki. Tu już nie było tak dobrze. Po podliczeniu wyszło mu, że za to wszystko dostał trzy butelki samogonu i 25 pestek do stieczkina. Albo go orżneli, albo tutejszy alkohol był najdroższy w metrze. Nie zastanawiając się nad tym zbytnio. Przegryzł trochę mięska gdzieś w kącie, przepił świeżo zakupionym bimbrem. Jeszcze raz przepił, po czym zgodnie z tradycją usiadł przed podróżą. Niedługo potem wstał i skierował się w stronę Tretiakowskiej.
Szedł powoli, noga za nogą. Trochę wypił, więc patrzył uważnie gdzie stawia nogi. Jak zwykle starał się sprawiać wrażenie zwykłego zbieracza, więc dodatkowo co jakiś czas strzelał oczami po ścianach i suficie.
 

Ostatnio edytowane przez Paszczakor : 03-07-2016 o 21:03.
Paszczakor jest offline  
Stary 01-07-2016, 12:01   #82
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Gdy doczepiła się do nich jakaś starsza zdesperowana baba nie wiedział, jak się czuć. Był jednocześnie podenerwowany i przerażony sytuacją miejscowych. Choć napełniało go to odrazą to tak naprawdę było to strasznie smutne. Wzdrygnął się, gdy palce kobiety spoczęły na jego ramieniu. Zabrakło mu słów. Pewnie gdyby był samemu po prostu odepchnąłby kobietę i szedłby bez słowa dalej przed siebie, byleby uciec od tego przeklętego miejsca. Albo raczej nigdy by tu w pierwszej kolejności nie trafił. Ale Simon przejął od razu inicjatywę i nie zamierzał dodatkowo dogadywać. Zdał się na niego, w tej sytuacji nie miał nic do gadania.
Musiał przyznać, że sprawność Simona w podróżowaniu po metrze była godna podziwu. Pogorzelski urodził się w metrze, ale nigdy nie zapuszczał się strasznie daleko poza swoją stację. Rodzice nie trzymali go pod kloszem i potrafił sobie poradzić, ale było widać, że dla Bunina większość sytuacji go szokujących i przejmujących to chleb codzienny. Pogorzelski nigdy wcześniej nie widział obrazków takich jak ten z Linii Czerwonej lub Tretiakowskiej. Słyszał historie i domyślał się, że ludzie żyją w takich beznadziejnych warunkach, ale pozostawało to do tej pory w sferze wyobrażeń. A teraz mógł zobaczyć brzydotę życia w metrze na własne oczy. I nie było to przyjemne. Ale szczęśliwie mógł po prostu zacisnąć zęby i z pokerową miną wbić wzrok w przestrzeń przed sobą. Nie miał żadnej ochoty rozglądać się po tym miejscu i jeszcze przypadkiem sprowokować tutejszych, ale nie mógł też wyjść na łatwą ofiarę, więc wzorując się na starszym kompanie szedł miarowym krokiem i wyprostowany, mając cholernie wielką nadzieję, że kobieta posłucha głosu rozsądku i da sobie spokój.
 
Kolejny jest offline  
Stary 06-07-2016, 19:16   #83
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
[Elektrozawodska]
Nie było już jak się z tego wyplątać. Więzy trzymały mocno a kolano tak bolało i robiło się spuchnięte. Nigdzie by nie uciekła. Mogła tylko zacząć krzyczeć i płakać z bezsilności.
To był już koniec.
Po kilkudziesięciu długich minutach do namiotu weszło dwóch obcych wielkich facetów i wyciągnęło Oksanę na środek stacji. Tam już czekał tłum, który w dziwnej, skupionej ciszy czekał.
Posadzono Okssi na środku, na krześle. Zaczęło się to samo, tylko w skrócie. Rada powiedziała swoje, świadkowie- kucharze i stalkerzy również. Rada powtórzyła słowa kobiety i spytali się jej, czy dalej się przy nich upiera. Upierała się.
Trudno było wszystkim zrozumieć czemu. Miała wybór. Mogła przeprosić. Mogła się pokajać.
Ale szła w zaparte. To wina całego społeczeństwa, nie jej. Ona przecież była niewinna. Przecież naboje były gdzie indziej, broń też, skąd to wielkie halo?
Zero refleksji, nad swoim zachowaniem. Nad tym, jak życie w metrze jest kruche, jak łatwo wywołać konflikt, jak ludzie na danej stacji żyją ze sobą w niespotykanej komitywie tylko po to, żeby przetrwać kolejny dzień. I to, że każdy obcy, który choć splunie „swojemu” pod nogi zostanie za to srogo ukarany.
Oksana chyba tego nie rozumiała. Od wielu lat żyła na uboczu i zdziczała. Nie rozumiała, jak delikatną tkanką jest metrzana stacja, jedyny, brudny i ciemny dom. Trzeba było tu żyć. Nie było wyboru. Każda inna stacja mogła okazać się rychłą trumną. Trzeba było się wspierać, iść na ustępstwa, kłaść uszy po sobie i działać wspólnie, na rzecz tej swojej stacji. Nie można było uciec, to już nie było życie takie samo jak na górze, gdzie można było pójść gdzie się chciało.
To nie była bajka, trzeba było się dostosować i współpracować albo zginąć.
Okssi już wybrała.
Schludna kobieta, którą już Oksana poznała, wyszła na środek.
Tłum zaczął szeptać. Radczyni wypowiedziała mowę o głosowaniu, o namyśle nad werdyktem.
Tłum wrzucał swoje losy do stgarego i zjedzonego przez mole kapelusza. Policzono głosy.
Uwięzionej kobiecie serce zamarło.
Winna.
Mogła przymknąć oczy i się odprężyć.
Winna, ale tłum nie chciał jej zabić. Tłum był łaskawy. Nie chciał rozlewu krwi i marnowania naboi.
Zarządzono więzienie.
Oksana została poprowadzona do najniższej części stacji, które było oddalone od reszty kompleksu i gdzie urządzono areszt. Wtrącono ją do celi. Teraz miała bardzo dużo czasu, żeby przemyśleć swoje zachowanie albo umrzeć w szaleństwie, bez wyciągnięcia słusznych wniosków ze swojego mało inteligentnego posunięcia.

--------------
[Tretiakowska]
Kobieta została z tyłu. Nie była aż tak zdesperowana. Wiedziała, należało odpuścić. Była wytresowana przez życie. Można było się narzucać, ale tylko do pewnego momentu.
-Te, Alisa!-obaj, Simon i Wasilij usłyszeli pijacki krzyk. Do dziwki zatoczył się wyjątkowo brudny ale i postawny gość. Złapał ją za jej chudy i ledwo co zakryty tyłek.
-Mam garnek pieczarek, odstąpię ci za dobrą gałę! Tylko postaraj się, bo inaczej dupa a nie pieczarki!-I roześmiał się obrzydliwie.
Dziwka zwana Alisą dała się zaciągnąć do barłogu. Nie miała ani godności ani wstydu, to z nią zrobiło marne życie.
Takiego na pewno nie chciała. Ale wystarczyło, że niefortunnie ocean życia wyrzucił ją tu, na stację bandytów, żeby musiała w taki sposób przetrwać.
Obaj wędrowcy zeszli schodkami do stacyjnego ciągu komunikacyjnego dla pieszych. Spieszyło im się, ale ludzi wszędzie było sporo i uważać trzeba było żeby na kogoś nie wpaść ani siedzących nie nadepnąć- mogła z tego powodu stać się niezła draka, której ani Simon ani Wasyl nie chcieli.
Idąc korytarzem w wyznaczonym kierunku, słyszeli strzępki różnych opowieści i historii, które udało im się wyhaczyć, przechodząc obok zbitych grupek bandytów.
A to ktoś komuś coś pożyczył i nie oddał, a to ktoś znalazł jakieś cacko na górze. Była też historia o gorącej akcji na powierzchni, gdzie grupa bandytów próbowała odbić skarby jakimś hanzeatyckim stalkerom i koniec końców, sami musieli spierdalać przed oddziałem żołnierzy, a potem przed paroma potworami.
Były opowieści o skarbach ukrytych gdzieś w tunelach i opowieści o Czerwiu oraz legendy o Niewidzialnych Obserwatorach i ich ukrytych stacjach metra.
Wasyl jednak kątem oka wypatrzył i uchem wyłapał jedną scenę, która tym bardziej go zaciekawiła.
Gdzieś w kącie stała młoda dziewczyna, trochę wyglądała na dziwkę, ale była zadbana i nie tak zniszczona. Próbowała do czegoś namówić jednego z bandytów, który niezadowlony próbował z siebie zrzucić natrętną dziewuchę.
Nie było mowy, żeby go nagabywała na seks, chociaż pewnie byłoby to o wiele śmieszniejsze.
Wasyl usłyszał nerwową rozmowę.
-Proszę cię! Znałeś mojego brata! Pomóż...Przecież wiesz, że ci to wynagrodzimy. Weź no!-Dziewczyna, a raczej młoda kobieta szarpnęła za ramię typasa, który chyba walczył ze sobą i swoim dylematem- pomóc czy olać?
-Polazł to polazł, wróci przecież.-Nieudolnie próbował się bronić.-To było z tdzień czy dwa temu, daj mu czas. Wszyscy ostatnimi czasy chcą znaleźć zieloną bajkę, daj mu się wyszaleć wróci.-
-Dureń!-Trudno było powiedzieć, czy kobieta mówi tak o swoim bracie czy o rozmówcy.-Pieprzony dureń!-Zamachnęła się piąstką na mężczyznę, ale cios nie zrobił na nim wrażenia.
-Oj weź spierdalaj mała. A bo to pierwszy raz tak ma? Że polazł? I co? Nie wrócił?-
-Ale nigdy z jakimś obcym człowiekiem, zawsze z tobą ty zjebie albo z innymi durnymi koleżkami, a tym razem dał się nabrać jakiemuś...skąd on był? Z Hanzy? Pojeb! Wypierdalaj go szukać już!-
Simon szedł przed siebie. Tak był skupiony na tym, by już stąd wyjść że oddalił się trochę od młodego towarzysza, który nieznacznie został z tyłu. On zaś wpadł na gościa, który chyba też szedł zamyślony. Był podobny wzrostem do niego samego. Ubrany był w niezbyt dobre ciuchy, jakieś podziurawione bojówki i wystrzępioną i pozaszywaną bluzę jakiegoś deathmetalowego zespołu. Na głowie miał kaptur.
-O sorcia, sorcia gościu!-zaczał nerwowo przepraszać go obcy. Spod kaptura patrzyła na Simona trochę zabiedzona, łysa postać. Popatrzyli sobie w oczy.
-Słuchaj...ja..-Facet jednak wziął się w garść. Wyglądał na zdesperowanego. Albo przed czymś uciekał, albo sam za czymś gonił. W każdym razie chyba wpadł na jakiś pomysł.
-Pierwszy raz cię tu widzę. Nie stąd?-Zagaił, ale widział, że Simon nie jest rozmowny.-Ah... Chcesz zarobić parę naboi? Dziwne pytanie nie? Że tak obcą pierwszą z brzegu osobę, nie?- Widać, miał gadane i lubił gadać.-Słuchaj, jak jesteś zainteresowany i miałbyś ochotę zjeść coś więcej niż szczura z nadzieniem z karaluchów w najbliższym czasie, to mam na to sposób. Żadna brudna robota, o nie. Wiadomo jak jest, może nie kaszka z mleczkiem, ale wiesz. No wyglądasz na takiego co by chciał dorobić troszkę. Tutejsi są za leniwi. I za pijani. Ty nie wyglądasz na pijanego.
I ostatnio są nie w sosie. Na zły czas trafiłeś, wybuchowa atmosfera hehe, ale ja nie mam z tym nic wspólnego. Nie moja sprawa-
Dodał nerwowym szeptem.-To jak coś, to czekam w barze „Pod drugą dziurką”- I zanim się ulotnił popatrzył z nadzieją na swojego prawie- rozmówcę.

[Kitaj-Gorod →Tretiakowska]

W tunelu nie było co zbierać. Były jakieś śmieci, szmaty, zeżarte konserwy i smrodek moczu.
Dima nie był sam w tunelu. Był tu spory ruch, bo mieszkańcy zajętych przez bandytów stacji przemieszczali się z jednej na drugą. Od ścian korytarza odbijały się echem śmiechy podchmielonych i różne rozmowy. Nikt specjalnie na Dimitrija nie zwracał uwagi.
Gdy ów był już niedaleko Tretiakowskiej, przed sobą dostrzegł dwie sylwetki, które siedziały na pordzewiałych od nieużywania szynach. Było to dwóch facetów, mniej więcej w podobnym wieku do Dimy i wyglądali na równie wielkich amatorów trunków wyskokowych.
Jeden się śmiał a drugi płakał, brudnym rękawem ocierając sobie nos i wąs.
-Żenia! Żenieczka!-Pocieszał go ten wesoły. Przy jego nodze stała brudna, ciemna butelka, która z pewnością musiała zawierać spiryt.
-Nu daj se spokój no! Nic się nie stało nu!-Klepał kolegę po szerokich barach, ale Żenia nie chciał posłuchać kolegi. Dalej płakał, zawodził coś bełkotliwie pod wąsem i w ogóle wyglądał na takiego, co mu bardzo daleko do dobrego humoru.
Jego towarzysz udręki tylko zaśmiał się i rzucił spojrzeniem na przechodzących.
-Tak to się kończy! Tak to się zawsze kończy, przyjacielu, ja ci przeca mówił, nu, o!-
Spojrzał na nadchodzącego Dimę, wziął butelkę i podniósł ją nad głowę w wesołym toaście. Skinąwszy głową upił dużego łyka.
-Pa, Żeńka! Ten się nie przejmuje! Dobry chłop no! A ty beksasz dalij i po chuj?-
Zaśmiał się zachrypłym głosem.
Wędrowiec był już bardzo blisko Tretiakowskiej. Gdyby minął dziwnych gości to dwadzieścia kroków i wyszedłby z tunelu.
Mandarynka dalej była nie w sosie i wiernie człapała przy nodze Dimy. Jednak była bardzo spokojna i nie dawała żadnego znaku o jakimkolwiek zagrożeniu.
 
Ravage jest offline  
Stary 13-07-2016, 22:32   #84
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Dima dreptał tunelem w stronę światła. Właśnie minął jakiś dwóch gości, z których jeden wyraźnie pił do niego. Pomyślał sobie wtedy, że właściwie, to zachował się jak cham.
Gówno obchodziły go ich problemy, ale taki toast nie powinien zostać zignorowany. Nawet chęć szybkiego pozostawienia za sobą Kitaj-Gorodu nie usprawiedliwia jego zachowania. Nagle światło stacji, do którego tak pędził wydało mu się złym omenem. Właściwie, to
nie powinien iść w jego stronę. Kierowany impulsem zawrócił i stanął przed tymi dwoma. Żeby nie pomyśleli sobie, że liczy na darmowe chlanie, wyjął butelkę, pociągnął solidnego łyka i powąchał dobyty z kieszeni kawałek wędzonej tuszki szczura. - Ja Dymitrij - powiedzał, wyciągając butelkę do tego wesołego - A wy? - Po chwili podał też szczura.
Mężczyzna, który był pocieszycielem, podniósł rękę do góry i pokręcił głową w geście odmowy. Uśmiechnął się szeroko i Dima mógł zobaczyć, że zęby ma czarne, a te które były w dobrym stanie były złote. Pewnie jeszcze zrobione przed nastaniem życia w metrze.
-Alosza.-Odpowiedział na zadane pytanie z równie dużym uśmiechem.-Tu Żeńka. Żeńka, weź się przywitaj, e?-Kuksnął rozpaczającego kumpla pod żebro.
-Wypierdalaj!-Burknął do swojego kamrata tamten.
Zagadnięty tylko się roześmiał głośnym rechotem.
-Szuka czego?-Spytał uprzejmie Dimitrija.-Bo Żeńka powinien, a rozpacza-
Miał chyba spory ubaw
-Nie. Przechodzę tylko. Daleka droga przedemną.- Dima spojrzał na Żeńkę- A ten czego? Taki duży, a ryczy jak dziecko. Co zgubił?
-A dokąd zmierza?-zapytał zaciekawiony, pociągając ze swojej butelki i nawet się nie krzywiąc. Otwartą ręką poklepał Żeńkę.
-Zgubił coś. A raczej kogoś. Na swoje własne życzenie. Rozumiesz...-Zrobił poważną minę i zagrzebał w kieszeni spodni, wyciągając bletki i machorkę. Powoli zaczął skręcać papieroska.
-Żeńka jest przykładem, że nie wolno wierzyć w każdą be-zdurę opowiadaną przy ognisku.-
Zapalił, odpalając skręta od zapałki i zaciągnął się ciężkim dymem i spojrzał spod półprzymkniętych powiek.-Ale ja jestem jego najlepszym kumplem i go nie opuszczę...prawda Żenieczka?-
-Odejdź w pizdu!!-zaryczał tamten.
-Na uniwersytet idę- odparł Dima - W jaką to bzdurę Żenia uwierzył? Powiedzcie.
-A to, że kogo zgubił - nie rozumiem - dziwnie mówicie…- Dodał po chwili.
Alosza zarechotał. Trudno było Dimie powiedzieć czy na wieść gdzie idzie, czy na słowa swojego kompana.
-Do Uniwersytetu da? Ha! Z Żenieczką też tam byliśmy nie? -Zaciągnął się papierosem i wypuścił kłąb dymu, który w półmroku tunelu nadał rozmówcy tajemniczej aury. Wyglądał trochę blado, jak duch w oparze mgły.
Spoważniał.
-To przez tę broszkę, którą masz w kieszeni co?-Spytał i popatrzył się w twarz wędrowca. Pokiwał głową.
Spojrzał w mileczeniu na swojego rozpaczającego kolegę i znów się zaciągnął. Po chwili wzrok znów skierował na Dimitrija.
-To, że nas spotykasz to nie przypadek. Nic w metrze nie jest przypadkiem. Nigdy. Wszystko ma swój początek i przyczynę, której zwykli ludzie poznać nie mogą. Ale jest jedno miejsce... Tak...Gdzie można poznać swoje przeznaczenie. Żenia poznał. I się załamał bo wszystko, czego się dowiedział się spełniło.-Przerwał na chwilę wywód, by zobaczyć, czy zrobił wrażenie na swoim rozmówcy.-Czy jesteś gotów poznać ścieżkę po której idziesz? Los po coś cię popycha do przodu. Masz swoje zadanie, drogi wędrowcze, ale nie wszystkim udaje się dotrzeć do ostatecznego celu. Przez Jewgienija mi się nie udało. Prawda? Nie dość, żeś rodzinę zabił, to najlepszemu kumplowi niemal nóż w plecy, co Żenieczka?-Roześmiał się upiornie.
Towarzysz zawył i złapał się za rozczochrany łeb.
-ZOSTAW! ZOSTAW MNIE W KOŃCU!-zawył, energicznie wstając.
Dopadł do Dimitrija i złapał go za ramiona. W oczach miał ból i strach które doprowadziły do totalnej drżączki.
-Pomóż mi bracie! Pomóż! On mnie udręczy! To prawda! Ale tylko po części! Rodziny nie zabiłem! To przez wyprawę! To przez Szmaragdowy Gród!-
Od faceta waliło wódą. Może był naprany. Ale przecież Dima przed chwilą z tym drugim gadał.
Spojrzał ponad ramię na tory, gdzie przed chwilą siedział Alosza. Po butelce, dymie z papierosa i rozmówcy śladu nie było.
-Na prawdę tam byłeś? Jak tam jest? Warto?
-No i gdzie to jest
-Dodał po chwili.
 
Paszczakor jest offline  
Stary 13-07-2016, 23:23   #85
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Tekla nie spodziewała się współpracy ani nagrody. Nie wierzyła w sprawiedliwość czy ludzką przyzwoitość. Stała z rzuconym z pogardą cukierkiem pod nogami. Była wściekła na siebie, oprychów i bezwzględne tunele metra – miejsca, w którym przyszło jej żyć. Z całej siły kopnęła leżący smakołyk i zaczęła biec za bandą. Mimo podobnych zasad jak w piłce nożnej, nie przypominało to zabawy. Nagle zatrzymała się i kucnęła opierając się o zimną ścianę tunelu.
Przymknęła oczy i obiema rękami złapała się za głowę. Nie była pewna w jaki sposób ma to pomóc, ale wiele razy widziała dorosłych zachowujących się w teaki sposób w tragicznych sytuacjach, a ona przecież nie marzyła o niczym innym, jak o braniu jej na poważnie, traktowaniu jak dorosłej...

Mimo wszystko dziewczynka powinna była cieszyć się z nieprzyjemnego zdarzenia. Jeszcze przed paroma chwilami z przytłaczającej bezradności zdolna była jak mały dzieciaczek naiwnie przekazać wszystkie zdobyte informacje, w dodatku cichutko wierząc, że może uda jej się zdobyć coś w zamian.
Uznała, że czas zmienić taktykę. Teraz stała już przy niewielkim stoisku handlarza broni.
-A ma pan coś większego? Takiego to się nawet szczur nie przestraszy-wybrzydzała mała.
Znudzony handlarz wreszcie wyciągnął i pokazał coś co najwyraźniej bardzo odpowiadało małej, bo nagle zaświeciły jej się oczy.
Handlarz popatrzył osądzająco na małą dziewczynkę. Był gruby i z pokaźnym wąsem. Zresztą sam wyglądał groźnie, bo był obwieszony bronią od stóp do głów.
-Ano-Przytaknął jej.-Mój but, który zaraz wyląduje na twoim zadku, jeśli nie wrócisz do mamusi. Idzie mi stąd i nie zawraca głowy!-
-Mam naboje. - ucięła znudzona standardową reakcją dorosłego. -Niech mi pan ten pokaże - wskazała nóż kuchenny.
-Dzieciaku, ja tu prowadzę poważny biznes. Myślisz że mam noże do masła? Naboje ma. Proszę bardzo.-Wskazał dłonią inne stoisko parę metrów dalej.-Tam może mają jakiegoś zapodzianego karmelka albo słoninkę. Idź i sobie kup. Za te swoje naboje. Pheh. Nóż by chciała.-Parsknął śmiechem.-No i na co ci nóż? Na potwora? Chcesz zobaczyć prawdziwego potwora mała? Przedwczoraj zatłukli, nie wiem czy słyszałaś dziewczynko. W tunelu bocznicy metra. W stronę Rimskiej. Idź dzieciaku, idź. Popatrz sobie. Nóż by chciała, haha dobre sobie.-
Pomimo zirytowania Tekla wzruszyła ramionami uznając, że załatwi to w inny sposób. Nadstawiając ucho, zaczęła wypytywać sprzedawcę o wiadomości z Rimskiej, ale czujnym wzrokiem obserwowała stoisko. Wreszcie znalazła przedmiot znajdujący się w jej zasięgu oraz bardzo prawdopodobne, że poza zasięgiem wzroku kupca. Nie zastanawiając się długo, po prostu wykorzystała odpowiedni moment, kiedy handlarz pokazywał małej jak trafić na Rimską i...
 

Ostatnio edytowane przez Eillif : 13-07-2016 o 23:26.
Eillif jest offline  
Stary 15-07-2016, 19:45   #86
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
[Tunel pomiędzy Kitaj Gorodem a Tretiakowską]

Jewgienij zamrugał nerwowo oczyma odsuwając trochę głowę od rozmówcy, jakby niedokałdnie zrozumiał jego pytanie.
-Ty tam chcesz iść?!-Wydusił z siebie. Popatrzył na przechodzących ludzi, jakby próbując sprawdzić, czy ci również widzą jego rozmówcę, czy aby na pewno Dima to nie duch.
-Słuchaj, to nie tak prosto...To nie jest łatwo tam iść...samemu...samemu najwyżej spotkasz śmierć. Trzeba mieć kogoś ze sobą, w grupie raźniej, lepiej, bezpieczniej...To zły pomysł. Podobno Andriejowi się udało...No i temu. Temu drugiemu. Ale Gród zawsze się upomni. Tam nie można pójść i wrócić ot tak. Za to trzeba zapłacić. Rozumiesz? Zawsze nas w życiu uczyli, że nie ma nic za darmo. Szmaragdowy Gród też nie jest darmo. Dlatego tak niewielu wraca. To miejsce powinno zostawić się samemu sobie. To bzdura. Plotka. Tak nie jest. To legenda. Zła legenda.-Facet nerwowo oblizał usta i rozejrzał się na boki.
Co jakiś czas przez tunel ktoś przełaził. Ludzie z tobołami. Jakieś typy spod ciemnej gwiazdy, ubrani w para-militarne ciuchy, obwieszeni bronią. A to straganiarze, szukający zysku. Cały przekrój ludzi zamieszkujących stację. Dimitrij słyszał, jak ktoś z kimś nieraz gadał, wymieniał uwagi, żarciki...Normalka. Tylko jak zwykle z nim rozmawiał świr.
Życie obok rozmówców przepływało leniwie. Nawet tunel w którym stali nie był taki straszny, jak te przejściowe między jedną oddaloną stacją-miastem a drugą.
-A więc jednak?-Spytał nerwowym szeptem tamten.-Więc jednak się zdecydowałeś? No to dołem nie przejdziesz, chyba że Czerwonych przekonasz żeby cię przepuścili. Przejść jest kilka, ale łączą się z jakimiś innymi tunelami i naturalnie wydrążonymi przez wodę jaskiniami, ale tam możesz się zagubić...Ale niby się da.
Zresztą, tam coś grasuje od czasu do czasu, jakieś potwory z trującymi strzałkami, czy co. Najlepiej górą. Tylko do tego potrzebujesz skafander i dobrą broń.


[Kurska]

Tekla była bystrą dziewczynką wychowaną przez tunele. Dobrze wiedziała co zrobić, by odwrócić uwagę innych- wystarczyło pozwolić gadać.
Gdy tylko zauważyła, że mężczyzna zajął się opowiadaniem, tonem wskazującym na oburzenie żądaniami nieletniej, ta sięgnęła po pierwszy z brzegu leżący towar i szybko go chwyciła.
W dobrym momencie. Gdy mężczyzna zerknął w miejsce, gdzie stała, Tekli już nie było.
Dziewczynka też wiedziała, kiedy się ulotnić. Usłyszała tylko zdziwione i oburzone „HEEEJ!” gdzieś za swoimi plecami, ale spokojnym, ale szybkim krokiem szła przed siebie, ginąc między ludźmi i straganami.
W ręce, skrywając pod postrzępionym rękawem cienkiej bluzeczki ściskała nóż sprężynowy. Był całkiem ciężki, dobrze wyważony, ale był zaprojektowany dla ręki dorosłego- nie małej dziewczynki. Będzie musiała nauczyć się z nim obchodzić. Już teraz czuła, jak jej broń ciąży w ręce i ciągnie do dołu.
Teraz musiała się wydostać z tej stacji, zanim handlarz się zorientuje i przekaże komu trzeba, co ta wredna smarkula narobiła.
Miała tylko jedną możliwość – Tagańska.
Korzystając z nieuwagi dorosłych prześliznęła się koło wartowników i podreptała dalej w ciemny mrok.
 
Ravage jest offline  
Stary 15-07-2016, 22:47   #87
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
- Tak tak, zara przyjde - odpowiedział łysemu i odprowadził go swoim znudzonym wzrokiem, w który postarał się włożyć nieco chęci. Kiedy ów rozgadany koleś zniknął w tłumie, Simon westchnął, pokręcił głową i ruszył dalej.
To nie było tak, że Bunin w ogóle z nikim nie chciał rozmawiać i nie robił interesów. Nie był jakimś ułomkiem i coś tam niby umiał, w kilku rzeczach był nawet niezły i co tu dużo mówić, korzystał z nich.
Z jakiegoś powodu nie czuł nigdy głodu. Nie zastanawiał się nad tym, od małego tak miał. Babcia zawsze wmuszała w niego jedzenie, jeśli było inaczej to zawsze kończyło się zasłabnięciem młodego chłopca. Później zrozumiał potrzebę jedzenia i starał się mieć ten jeden posiłek dziennie. Czasami szczury, zdecydowanie częściej robactwo zagryzane grzybami. Nie był wybredny. Wybredni szybko się wykańczali w tym świecie.
Normalnie z chęcią poszedłby posłuchać co tamten miał do powiedzenia. Jednak teraz był na to najgorszy z możliwych momentów. Nie dość, że zbieracz był bardzo mocno zdeterminowany by dostać się na Poliankę, co było jego priorytetem (choć zupełnie nie rozumiał tego słowa), to pozostanie teraz na Tretiakowskiej było jak siedzenie na beczce prochu w płonącym pokoju. Prędzej czy później pierdolnie. Rządzący tutaj watażkowie nadal nie mogli dojść do siebie po śmierci ich dotychczasowego lidera i Simon dosłownie czuł wiszącą w powietrzu rozróbę, która nie będzie zwykłą bójką na pięści.
Do tego czasu dawno powinno ich tu nie być. W tym momencie przypomniał sobie o młodym i rozejrzał się.
Simon musiał poczekać aż gąszcz tłumu trochę się rozluźni. Gdzieś tam w kącie ktoś groził komuś kosą pod żebro, a kilka metrów z tyłu ktoś z kimś dobijał targu, śmiejąc się cicho.
To prawda. Było czuć atmosferę niezbyt gościnną co i z lekka śmierdzącą metrzaną grzybową duchotą pomieszaną z niepranymi ciuchami od lat i niepodcieranymi zbyt dokładnie tyłkami.
Gdzieś z tyłu, parę metrów dalej stał młody towarzysz, przyglądając się scenie rodzajowej- gdzie jakaś parka kłóciła się o coś zaciekle. Może dziewczyna próbowała odzyskać zapłatę za ruchanie, albo byli parą i właśnie pokłócili się o byle pierdę.
Nie zwlekając odwrócił się do niego.
- Wasyl, rusz dupę. Idziemy.
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 17-07-2016, 22:38   #88
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Zadziwiająco sporo kręciło się tu osób i zewsząd dochodziły ich strzępki różnych rozmów. Nie wiedzieć czemu szczególnie jego uwagę przykuła rozmowa jakiejś dziewczyny z mężczyzną. Z ciekawości przysłuchując się rozmowie zdał sobie z jej tokiem sprawę, że niespodziewanie może ona dotyczyć jego ojca.
Ale może było to słowo klucz. Mogło tak być, że brat nieznajomej dziewczyny rzeczywiście skumał się z Piotrem i ruszyli razem na poszukiwania Szmaragdowego Grodu. Zgadzałoby się parę szczegółów, chociażby to, że przybysz był najwidoczniej z Hanzy, ale nie wiedział, czy warto było w ogóle próbować zagadać do nich. Nie był stąd, nie znał ich i powątpiewał, żeby udzielili mu informacji. Oprócz tego, czego nowego mógłby się dowiedzieć? I tak kierował się na Poliankę, a nie warto było teraz zwracać na siebie uwagę. Dziewczyna i tak zdawała się za dużo o przybyszy z Hanzy nie wiedzieć.
Simon zawołał za nim. Pogorzelski podszedł i przeszedł z nim parę kroków, zanim zaczął:
- Tamta dziewczyna, którą podsłuchałem akurat, miała jakiegoś brata, który wyruszył na poszukiwania Szmaragdowego Grodu razem z jakimś nieznajomym z Hanzy. To mógł być mój ojciec. Albo i nie. Ale czuję, że jesteśmy na dobrym tropie. - uśmiechnął się lekko mimowolnie. - Jesteśmy już bliżej niż dalej. Ciekawe, co się okaże.
Westchnął. Dalej wierzył, że może im się uda. Cel już nie był aż tak odległy i on miał tylko nadzieję, że cała ta podróż nie pójdzie na marne i nie okaże się jednym wielkim rozczarowaniem. Nie mogła.
 
Kolejny jest offline  
Stary 20-07-2016, 20:52   #89
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Szmaragdowy gród? To mityczne miejsce o którym krążyło tyle legend? Zaginiony laptop stracił nagle znaczenie. Jeśli połowa, co tam połowa - jedna dziesiąta opowiadań była prawdą, to znajdzie tam dziesiątki laptopów i komputerów, a wszystkie w sieci. Ale olać komputery. Dobre żarcie, ciepła woda do kąpieli, czyste kobity. Niektórzy mówią, że nieśmiertelność i spełnienie wszystkich życzeń. W jednej chwili przeleciało mu przed oczami, może nie całe życie, ale ostatnie dwadzieścia lat. Dwadzieścia pustych, nic nieznaczących lat. Wizja kolejnych i to już na pewno nie dwudziestu nie napawała optymizmem. Właściwie to nie miał tu nic lepszego do roboty. Pójdzie tam.
-U mnie nie ma skafandra. Ani pieniędzy na niego.-Dima zasępił się-Broń mam dobrą, ale cóż, jak na górę nie wyjdę. A może u ciebie jest? Pożycz - zapłacę. Chyba, że ty wrócić tam chcesz?-dodał po chwili-dawaj, razem damy radę dołem.
 
Paszczakor jest offline  
Stary 21-07-2016, 20:46   #90
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Wchodząc do ciemnego tunelu, spokojna już Tekla uświadomiła sobie, jak dawno nie robiła tego, co można by stwierdzić, że wychodziło jej najlepiej.
Uwielbiała tę ekscytację po udanej próbie, a jeszcze bardziej kochała same zdobycze.
Wyjęła nóż spod rękawa i obróciła w małej dłoni. Sztuczka nie okazała się tak spektakularna jak spodziewała się mała, bo broń wypadła jej z ręki. Dziewczynka wiedziała, że w krytycznych sytuacjach coś takiego nie przejdzie, więc radośnie podskakując w drodze na Tagańską ćwiczyła cięcia, pchnięcia, a nawet rzuty nożem.

Czuła, że nauka nie pójdzie na marne, a nowa zabawka znacznie ułatwi życie w metrze...
 
Eillif jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172