Kim był obcy mężczyzna? Wybawieniem? Zagładą? A może tylko przechodniem, który chciał popatrzeć na małpy w cyrku? Ponieważ jednak sama byłą go ciekawa, otworzyła oczy i spojrzała wprost w zielone tęczówki.
Spoglądający na nią z góry mężczyzna uśmiechał się promiennie. Był to uśmiech ciepły, wzbudzający zaufanie, na swój sposób piękny. A jednak dostrzegała w nim odrobinę tak skrzętnie ukrywanej sztuczności. Jeździec był całkiem przystojny, ze swoimi równo przystrzyżonymi włosami, gładkimi policzkami i niewielką, jakby symboliczną kozią bródką. A jednak rozumiała, że była to uroda nabyta, nie wrodzona. Efekt kosmetyków i czasochłonnej pracy, nierzadko wykonywanej przez wielu ludzi. Widywała takich jak on, gdy wychowywano ją do życia na cesarskim dworze. Mężczyzn, do przesady dbających o swój wygląd. Takich, którzy mogli sobie pozwolić na to, by poświęcić czas i pieniądze, by taki wygląd osiągnąć. Cóż w tym jednak dziwnego, skoro niczego więcej od nich nie oczekiwano. Niczego więcej sobą nie reprezentowali...
Wciąż przyglądał się jej ciekawie, więc i ona zlustrowała go wzrokiem. Był ubrany zupełnie inaczej, niż inni mieszkańcy tego świata. Miał na sobie elegancki, choć nieco pstrokaty strój z przeplatających się elementów w kolorze czerwonym i habrowym. Prawy rękaw jego koszuli i lewa nogawka spodni ozdobione były śnieżnobiałymi pasami. Wszystkie guziki zrobione były z ciemnego bursztynu. Nie było wątpliwości, że był kimś znacznym.
Dziewczyna postanowiła jednak milczeć. Już dość narozrabiała swoją spontaniczną chęcią niesienia pomocy dzikusowi. A może po prostu odczuwała z nim swoistą solidarność? - Niecodzienna uroda - powiedział patrząc jej w oczy - Rzekłbym... nietutejsza. Z pewnością zaś godna lepszej oprawy niż ten... przybytek. Czy nie zechciałabyś panienko porzucić tę obskurną kompaniję i udać się ze mną? Zapewniam, że zabrałbym cię w miejsce, gdzie traktowano by cię w sposób dalece bardziej odpowiedni dla damy. Myślę nawet, że dałoby się coś zrobić z tą małą niedoskonałością na twoim liczku. Co ty na to? Shira odruchowo spojrzała na milczącego towarzysza, starając się wyczytać jakieś emocje z jego twarzy i sylwetki.
Dzikus dyskretnie przyglądał się całej sytuacji. Bardziej niż na szlachcicu skupiał się jednak na stojących za nim bandytach. Poza Osiką było ich jeszcze trzech, w tym Łapka. Spoglądali nerwowo na przybysza, jakby nieszczególnie podobało im się, że rozmawia z ich zdobyczą. Danaekeshar obserwował ich niespokojne ruchy, rozglądał się na boki, jakby spodziewał się kogoś jeszcze. Sprawiał wrażenie odprężonego. Cokolwiek miało się za chwilę wydarzyć, on się tego nie obawiał. - Nie jestem tu z własnego wyboru - zaczęła mówić, tym razem nie kryjąc wpojonych jej manier i etykiety - Nie wiem czy mogę więc decydować o zmianie towarzystwa podróży, panie... - zrobiła wymowną pauzę.
__________________ Konto zawieszone. |