Marwald w pierwszej chwili nie widział co zrobić. Może zaklęciami wspomóc grupę? ~ pomyślał, ale w mik mu przeszło. Spojrzał na staruszkę, a jej wzrok mówił oznajmiająco ~ Użyj zaklęć z księgi, a dostaniesz kolejny raz w policzek. Śmieciarz doskonale pamiętał jak ostatnim razem zapiekło i to do tego przez sen, a co mówić na jawię.
Nie miał co za wiele dumać bo każda chwila miała znaczenie. Postanowił wykorzystać Eliasza. Tak długo już z jego pomocy nie korzystał. Zapalony przyjaciel, wykaraskał go niegdyś z opresji. W lesie niezastąpiony, wiele zwierząt położył. Niby taki cienki, a potrafi jednym ciosem powalić nie jedno zwierze, z mutantem też mógł by sobie poradzić. ~ tak zastanawiając się sięgnął po swój łuk.
Towarzysze zdawali się być zaskoczeni, bo wyciągał go po raz pierwszy tak był na jego plech zakryty lekko kapturem i ścierą. Jednak wszystko się zgadzało, Marwald posiadał łuk i co najważniejsze potrafił z niej jakoś strzelać. Może nie wybitnie, bo modlił się znacznie lepiej, ale strzelanie było lepsze niż uderzanie młotkiem czy pałką.
- W imię najwyższego …- westchnął napinając cięciwę, przy celował i strzelił
Strzała co prawda wyleciała, ale niestety nie tam gdzie chciał, w duchu tylko miał nadzieję, że przy tak mnogości przeciwników zniesiona lekko wiatrem może trafi jakiegoś oponenta w nogę, może być też głowę.
_____________________________
k100=81>22