Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2016, 21:50   #56
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Chwila przerwy...


Cygaro.. jedno z tych rzadkich cudeniek znajdujących się w “sejfie” ambulatorium. Tym tajnym sejfie, zwanym metalowym pudełkiem po anyżkowych cukierkach.
Bullit wbił już raporty medyczne do bazy danych statków, uzupełnił karty pacjentów o nową galeryjkę urazów i ran. Teraz miał przerwę…
Zaciągając się dymem cygara, rozpoczął wstukiwanie nowego kodu za pomocą wirtualnej klawiatury.
Personal encryption ON
Personal account Wilddoc, password *******

Wszedł. Wyszukał osobisty kod, jeden z kilkunastu na tym koncie serwera statku i szybko napisał krótką wiadomość.
Hej Pavv. Jestem w tym kwadrancie OMEGA 56700. Znasz może jakieś dobre kasyna lub inne jaskinie hazardu godne polecenia. Nic szykownego. Nie mam tyle zasobów do przepuszczenia by wskakiwać w garniak. Daj znać co u ciebie.
Całuski Wilddoc.
Send.

Poszło do tymczasowej pamięci i zostanie wysłane przy najbliższym postoju statku. Dave ustawił powiadomienia i przeciągnął się na fotelu lekarskim. To był cholernie parszywy zjazd i zakończył się… cóż… Xiu była wredna i złośliwa. I urocza na swój sposób. Była kimś kogo Doc dobrze znał. I której stratę kasa nie mogła zastąpić. Tę którą zarobili, bo w kasę za odstawienie Isabell, akurat nie bardzo wierzył. Pewnie jest goła i wesoła, więc należało się jej po prostu pozbyć przy pierwszej okazji. Za miękka była na piratkę.

Cygaro się dopaliło… a Doc zgasił je o metalowy mebel i wrzucił do utylizatora. Po czym ruszył pod prysznice, by się nieco odświeżyć i zrelaksować. Niespecjalnie wiele miał do roboty podczas lotu, to była głównie zabawa pilotów. Zabrał ze sobą ręcznik i szlafrok, bo też i nie widział powodu przebierać się w okolicy prysznica w świeże ubranie, tym bardziej że korzystał z prywatnego zamontowanego w jego królestwie, w laboratorium medycznym.
Wkrótce woda zaczęła się rozlewać po jego ciele, wąskimi strużkami niczym kobieca pieszczota. Owe kropelki spływały po mięśniach twardych jak skała, wyrobionych latami na prerii pełnymi fizycznego wysiłku.


Muskulaturę Doc miał wyrobioną i zwartą niczym grecki posąg… twarde życie uczyniło jego ciało równie twardym. A każdy oddech poruszał tę zwinną acz umięśnioną sylwetką. Prysznic był przyjemny.

Ledwie Bullit wyszedł spod prysznica, usłyszał brzęczenie swojego Unicomu… który w końcu ściągnął, jak przecież się z nim w uchu wykąpać. Okazało się, iż zostawiła na nim wiadomość Leena, zapraszając go do siebie na pogawędkę, i wspominając, by przyniósł flachę i zagrychę.
-Też sobie wybrała czas.- Bullit nie miał za bardzo czasu na ubieranie się, więc tylko mocniej związał sznur szlafroka i porwał pierwszą z brzegu butelkę dobrego dżinu. Gorzej było z zakąskami. Leena raczej nie gustowała w suszonym mięsie. Jakieś paluszki może?
Capnął i to po drodze kierując się wprost do kwatery kapitan.

***

Hezal czekała na niego jedynie w szortach i koszulce. Kręcąc się po swojej kajucie, wskazała Bullitowi stolik…
- Jak tam samopoczucie? - Zagadnęła w końcu do niego - Mnie coś czoło boli i swędzi, nie wiem sama, jakaś wysypka, uczulenie? No ale nic nie widać...

Stanęła przy nim, pochyliła się, żeby obejrzał. W sumie tam nic nie było, ale zaczerwieniony punkcik owszem, nawet duży, tak na samym środku czoła, może 2 centymetry średnicy. Jebła się?
-Samopoczucie lepiej… trochę.- stwierdził Doc i puknął palcem w czoło pani kapitan sprawdzając czy boli.- Chyba wiesz, że raczej niewiele zrobię bez sprzętu? Butelka alkoholu i przekąski nie nadają się do leczenie wysypki.
- Oj dobra, nie marudź - Uśmiechnęła się do niego nieco krzywo - Lepiej polej! - Roześmiała się.
- Znajdę ci potem jakąś maść.- odparł Bullit i ruszył na poszukiwanie szkła w pokoju, do którego mógłby przelać zawartość butelki. W panującym w kajucie pani kapitan burdelu, zajęło mu chwilkę, nim znalazł dwie szklanice… w tym czasie sama Leena, usiadła w końcu przy stoliczku, podciągnęła nogi na krzesło.



- Słuchaj, liczysz na to, że dostaniemy co za odstawienie Isabell? Chwilę z małą gadałam, i z tego co mi opowiadała, jej matka to ponoć jakaś tamtejsza mniejsza szycha...
- Nie bardzo…- Doc zaczął nalewać trunku do szklanic.-Została porwana więc zmyśla… w końcu jeśli nie będzie dla nas cenna jako okup, to pewnie byśmy się jej pozbyli sprzedając handlarzom żywym towarem… Teoretycznie, bo przecież byśmy tego nie zrobili. Nawet pirat musi mieć jakieś standardy.
Zerknął na Leenę dodając.- Poza tym… i tak nie mamy nic lepszego do roboty, a ona się nie nadaje na piratkę. Nie ma nerwów do tego, histeryzuje, jest miękka. Więc im szybciej się jej pozbędziemy tym lepiej.
- Anom - Przytaknęła Leena, biorąc szklankę w dłoń - Ale z Nightem to się na siebie gapią... - Zaśmiała się, wzniosła toast, po czym upiła nieco trunku - ... może jednak co za nią wpadnie, bo inaczej, to w sumie jedynie drobne z tego całego burdelu wyciągnęliśmy.
- To co? To niech wiadomości do siebie piszą.- machnął ręką Bullit i spojrzał na Leenę dodając.-Night ją zamknie w swojej kwaterze i będzie ją utrzymywał? Zamierzasz uczynić z tej Isabell część załogi?
- Nie no, co Ty… jak mówiłeś, raczej się nie nadaje - Kapitan wzruszyła ramionami, przegryzła co. Znów się napiła, szklanka była pusta - Wiesz o tym, że to nie koniec naszych problemów ze stacją, prawda? Już wkrótce… mogą nas nawet za to wszystko ścigać, może być nieciekawie, i to bardzo - Spoważniała.
-Mogą… najlepiej byłoby ją zniszczyć w drobny pył.- upił nieco trunku Dave i zerkając na Leenę dodał.-A jeszcze Night chce tę sprawę rozgłaszać poprzez swoje kontakty.
- Jak to rozgłaszać?? - Zdziwiła się kobieta - A co do całkowitego zniszczenia… no cóż, nie mamy jednak aż takiej siły ognia, a zmarnować naprawdę wszystkie rakiety, byłoby niewskazane?
-Pff… musimy żyć z tym co mamy, a nie martwić się tym, czego nie możemy zrobić.- przypomniał Dave zerkając na Leenę.-Fajnie by było rozpirzyć, ale cóż… nie da się. Więc nie ma co zawracać tym sobie głowy.

Leena spojrzała na niego, mrużąc oczy, a w kącikach jej ust czaił się uśmiech.
- Ty już coś tankowałeś, że tak filozofujesz? - Roześmiała się - Nie no, spoko... - Klepnęła go po dłoni na stole - Tak, masz rację. A powiedz, jak tam robot Uchu, sprawdził się w akcji?
-Jak każdy nakręcany automacik. Robi to co wyliczyły mu obwodki. Działa.- wzruszył ramionami Dave.- Całkiem udana maszynka.
- Dobre i chociaż to - Kapitan usiadła nieco inaczej. Poprosiła o dolewkę alkoholu, a akurat, gdy Doc tego dokonywał… pogładziła bosą stopą jego nogę pod stołem. Uśmiechnęła się zadziornie.
-Dobre… Co zamierzasz zrobić z tym blaszakiem?I co z Uchu? Trzeba by go usprawnić chirurgicznie.- Bullit pozornie nie reagował na zaczepki Leeny, pozwalając jej na swobodną eksplorację. Na razie.
- No… TRX zostanie jako pomoc, czy widzisz to może inaczej? Co do Uchu, owszem, trzeba będzie go nieco podreperować, implanty, czy coś... - Stopa pani kapitan wspięła się nieco wyżej, lądując na kolanie Doca.
-Mnie tam wszystko jedno. Roboty to nie moja działka. Jak się zepsuje, to mogę tylko zezłomować.- ujął delikatnie stopę Leeny dłonią i nakierował głębiej, by poczuła pod nią czubek wycelowanej w nią armatki. Kobieta parsknęła śmiechem, po czym poruszała nieco palcami stopy, trącając figlarnie prężący się cel pod szlafrokiem.
-Co cię śmieszy…- wystawił język Doc.- Na mnicha wszak nie trafiłaś.
- No nic no, zaskoczyłeś mnie odrobinkę - Uśmiechnęła się, a do pierwszej jej stópki, dołączyła druga, pani kapitan zaś, jakby nigdy nic, znowu się napiła procentów.
-A ty mnie… też trochę… pytanie czym znów zaskoczysz?- wymruczał wesoło Doc pieszczotliwie muskając palcami łydki nóg Leeny.
Wtedy to, niczym w odpowiedzi na zadane pytanie, odezwał się intercom.
- Becka - przedstawiła się pilotka, oznajmiając swoje przybycie.
- A wchodź! Wchodź! - Ryknęła z kajuty Leena, nie zabierając swych nóg z nóg Bullita…

Pilotka weszła do kajuty i dosiadła się do stolika, obok Leeny, koncentrując się głównie na tym co stało na stole.
- Siemka - powiedziała, dorzucając się do puli na wpół wypitą butelką beżowego trunku.

- Siadaj, siadaj - Powiedziała pani kapitan, choć nie wskazała konkretnego miejsca, pozostawiając pilotce wybór, czy usiądzie obok Doca, czy obok samej Leeny.
Blondynka dosiadła się do stolika, zajmując miejsce obok Leeny.
- Co pijecie? Ja mam jakiegoś whiskacza - zarzuciła Becka. - Mam parę kwestii do obgadania. Chyba, że macie coś co chcecie najpierw. - kobieta mówiła co prawda w liczbie mnogiej, ale spoglądała głównie na siedzącą obok niej Leenę.
-Ja nie mam nic.- odparł szczerze Bullit puszczając szybko nogi dziewczyny i wykładając dłonie na stół. Sytuacja była dość podejrzana i bez tego detalu.

Leena zrobiła zawiedzioną minę do Doca. Na chwilkę wstała od stołu, i przyniosła trzecią szklanicę, dla Becky.
- To proszę polać, panie doktorze - Uśmiechnęła się zadziornie, po czym zwróciła do Becky - No to mów, mów, słuchamy.
Bullit w tym czasie hojnie napełnił wszystkie trzy szklanki alkoholem, nie żałując go nikomu. Mówiono, że trzy to już tłum, choć Bullit nie wiedział czy chodziło o trzy osoby czy trzy kobiety.
- No więc... - zaczęła Becka i szybko uznała, że póki są trzeźwi, trzeba wybrać bardziej poważny temat. - Z tą stacją było przejebane i tak się zastanawiałam, czy chcemy pogadać o tym z osobą która zleciła nam tę dostawę. Wiemy kto to był? - powiedziała Becka, chwytając za jedną ze szklanek.
-Zdecydowanie nie chcemy o tym pogadać… Przy odrobinie szczęścia o nas zapomną zajęci sprzątaniem tego bajzlu. Źle by było więc o sobie przypominać. Takie luźne wątki jak my są zwykle ucinane.- ocenił sytuację Bullit.
- Już my.. ja się tym zajmę, spokojnie - Leena zrobiła na moment poważną minę, po czym się znowu napiła, gestykulując na moment szklanką - Najlepiej by było, gdzieś się nieco przyczaić… może w końcu ten obiecywany urlop? - Spojrzała na Doca pytająco.
-Urlop byłby miły, ale przyczajenie się to nie to samo co urlop.- ocenił Dave popijając i zerkając na Leenę.- Jak stoimy z finansami?
- Znalezione 10 patyków, niewiele… i w sumie do podziału. Macie jakieś oszczędności? - Wyszczerzyła ząbki w nieco durnowatym uśmieszku.
- Nawet flaszki mi się kończą - odpowiedziała krótko Becka, wypijając zawartość swojej szklanki. - Co to takiego? - rzuciła z ciekawością. - No, ale jeśli mamy kogoś unikać, to fajnie by było wiedzieć kogo. To jakaś organizacja, czy pojedynczy gościu? - Becka nie dawała za wygraną i chciała się dowiedzieć kogo mają przeklinać za to felerne zlecenie.
-Całej porąbanej Union of Galaxies, bo od nich było zlecenie. I nieważne jak nazywał się gość który nam fuchę zlecił. Od sprzątania to oni mają inny wydział.- mruknął ponuro Bullit. Po czym spojrzał na trunek.-Coś z moich zapasów. Butelka po dżinie, ale smakuje jak bimber z melasą i pewnie tym właśnie jest. Eksperymentem zakupionym gdzieś po drodze.
- Dobra, mniejsza z tym... - Leena ponownie wsunęła stopę pod stołem w poły szlafroku Bullita, po kryjomu do niego mrugając - Pogadamy o tym później, co jeszcze Cię trapi złotko? - Spytała Ryder.
- No cóż... - zaczęła niezdecydowanie Becka, gdyż temat był naprawdę nieprzyjemny. - Polej - poprosiła Bullita, podsuwając swoją pustą szklankę bliżej niego. - Nie mogę przeboleć, że straciliśmy Xiu. Ona... I oddała mi jedyną szczepionkę jaką mieliśmy... - Becka sama nie wiedziała co i jak powiedzieć, ale wyraźnie chciała zrzucić z siebie pewien ciężar, wygadać się, aby móc zamknąć sprawę i przestać tak o tym rozmyślać
Doc polał jej starając się zachować spokojną minę, poważną minę… co nie zmieniło faktu, że ułatwił Leenie buszowanie pod szlafrokiem rozchylając szerzej nogi.
- Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr.- stwierdził filozoficznie Doc. On już przeżył swoją żałobę i gniew. A przez całe życie zostawił za sobą wiele trupów. Miał więc doświadczenie z takimi sytuacjami.
Leena stuknęła własnym ramieniem w ramię Becky, skoro w końcu siedziały obok siebie.
- Słuchaj, czasem tak w życiu jest, i nie masz się co załamywać, ja bym tak i dla Ciebie. Każdy by tu chyba dla każdego, jesteśmy dla siebie przecie jak rodzina... - Poklepała ją niespodziewanie po udzie.
-Wyjątkowo dziwaczna rodzina, ale rodzina.- mruknął Bullit popijając trunek i dzielne znosząc figlarne ruchy stopy Leeny.
- Tak, dzięki. Niby nie mam powodów, aby się obwiniać, ale tak sobie myślę, że... gdyby... - Becka złapała swoją szklankę i jednym haustem wypiła połowę jej zawartości. - Czy ona miała jakiś krewnych? - spytała dopijając swojego drinka do końca.
- Ponoć ma jakąś rodzinę… tak twierdzi przynajmniej. Jeśli o mnie chodzi. Nie ma umiejętności i nerwów na piracką robotę i wypadałoby ją odstawić do domu. Leena… mówi że Night się w niej zadurzył, jednak to chyba nie jest wystarczający powód… kiedyś marynarz miał po żonie w każdym porcie.- wyłuszczył swe stanowisko Doc.

Leena zaś w milczeniu, ponownie do pierwszej stopy dołączyła drugą, po czym zaczęła lekko przebierać paluszkami we wrażliwym miejscu Doca, robiąc słodką, niewinną minę, do swej perwersyjnej gierki. Nawet raz teatralnie zamrugała oczkami…
- Becky, naprawdę… wyluzuj - Powiedziała, spoglądając na nią - Rozumiemy Cię, rozumiemy Xiu. Stało się, nie odmienimy tego. Jednak jesteś tu, dzięki niej, za co wszyscy ją kochamy. Ciesz się więc z tego, żyj pełną gębą, bądź… szczęśliwa - Pani kapitan uniosła swoją niemal ju4ż pustą szklankę w geście toastu.
-Taaa…. luzuj…- mruknął Doc wypijając jednym haustem swoją szklankę. Alkohol rozgrzewał i tak wrzącą w nim krew.-A ty Leena… słodziutka właśnie u mnie sobie grabisz. Jeśli myślisz że obecność Becky sprawi że nie dam ci klapsów za twe zachowanie to możesz się zdziwić.-
Był pijany i był podniecony… i co miał do stracenia?
- Dzięki Leena - odpowiedziała krótko Becka, gdyż właśnie to potrzebowała usłyszeć. Gdyby kobiety stały na przeciwko siebie, to zapewne pilotka przytuliłaby się do kapitan, ale skoro siedziały obok siebie, ograniczyła się do chwilowego położenia dłoni na barkach rozmówczyni. Nie tracąc czasu, złapała za butelkę, aby uzupełnić swoją szklankę i przyłączyć się do toastu, co oczywiście zaraz zrobiła.
- Uważam, że zachowanie Leeny jest wzorowe, dzięki - powiedziała spoglądając na siedzącą obok niej kapitan, po czym nachyliła się do niej i dodała szeptem: - Chyba, że chcesz dostać kilka klapsów?
- Taaak, jasne - Zaśmiała się Leena, i nagle rozległ się dźwięk walenia o stół - O żesz w mordę, moje kolano... - Syknęła pani kapitan. Wyciągnęła nogę spod stołu, trzymając się za obolałe miejsce, po czym… obróciła się nieco w bok, i usadowiła swoje nogi na nogach Becky - Ał, boli... - Pomasowała na moment owe miejsce.
- Zdarza się. Ja raz siedziałam sobie w banku i nagle wpadł szefuńcio z pytaniem kto tu włącza alarm... a to byłam ja, niechcący kolanem. Bardzo boli? Może niech Doc sprawdzi, czy nie masz czegoś ten - Becka chciała sięgnąć po komunikator, ale zobaczyła Bullita po drugiej stronie stołu. - Łał, szybki jesteś - zachichotała Becka... cokolwiek pili, było nawet mocne i nie pierwsze dla niej tego dnia. - Może zerkniesz? - zaproponowała spoglądając na doktora, gdyż sama nie była do końca pewna, którym kolanem Leena walnęła w stół.
Doc wstał i to był błąd z jego strony. Naruszony bowiem przez Leenę szlafrok zaczepił bowiem o opuchliznę Bullita w kroczu. Duma Dave’a częściowo okryta, częściowo z przodu odsłonięta sterczała dumnie celując twardym czubkiem w obie kobiety. Bullit powoli zaczął okrążać stolik, by dokonać oględzin kolana Leeny… nie bardzo wiedział po co, nie bardzo wiedział... którego.
- Jejku Becky, coś Ty narobiła... - Niby to oburzyła się Leena - Nie wiesz jeszcze, że z niego to konował? - Udała zakłopotaną, zasłaniając niby swe kolana przed Bullitem - Ratuj - Jęknęła do jasnowłosej.
Becka nie od razu wiedziała co powiedzieć. W pierwszej chwili uśmiechnęła się szczerze, starając się nie przyciągać do siebie uwagi. Zaraz potem oblizała usta i wyrzuciła ręce w kierunku kolan Leeny, przykrywając je swymi dłońmi.
- Dobra dobra. Poradzimy sobie, panie doktorze. Prosimy bez kar cielesnych - powiedziała ze szczerym uśmiechem.
-Nie jestem konowałem! Mój tatko… świeć panie nad jego duszą… mój tatko był lekarzem i mnie uczył, toteż ja też jestem lekarzem.- oburzył się Bullit podpierając dłonią o stolik i zaczynając wykład. I nie zwracając uwagi, że szlafrok coraz mniej zasłania bojową stójkę jego berła rozkoszy.
- O matulu! - Pisnęła pani kapitan, wskazując na celujące w nie działo, wystające z poł szlafroka - Becky, musimy uciekać, manewr Alfa 7! - Leena zaczęła się gramolić, przechodząc przez pilotkę, efektem czego, na drobny moment, znalazła się na niej, siedząc na kobiecie w… rozkroku.
- Alfa 7? To ten z... - zaczęła Becka, ale nie była w stanie dokończyć. Zgodnie z wcześniejszą sugestią chciała wstać, ale ten manewr nie doszedł do skutku, gdy pani kapitan usiadła jej na kolanach. Będąc pod wpływem alkoholu, Becka musiała się czegoś złapać aby mieć pewność, że zachowa równowagę. Tym czymś była oczywiście Leena, a konkretniej jej talia. Jako, że pani kapitan, a konkretniej jej dekolt, przykrywały obecnie większość pola widzenia pilotki, Becka nie bardzo już wiedziała co i jak zrobić, aby obie nie przewróciły się z krzesłem na podłogę.
- Ojej… dobrze, że Cię mam, pani pilotko... - Mruknęła równie już wstawiona Leena, i niespodziewanie zarzuciła Becky ręce na jej kark. Spojrzała jej z uśmiechem w oczy, po czym zaczęła zbliżać swoją twarz do twarzy pilotki.
Bullit z początku nie przerywał tyrady o swych przodkach - lekarzach, ale… nagle zamarł i wgapiał się w dół. W dwie wypięte krągłości Leeny, zamachnął się niedbale i uderzył, raz, drugi, trzeci. Klapsy były głośne i dość mocne… ale niezbyt bolesne, zwłaszcza że nie na gołą skórę, a Dave nie miał zbyt wygodnego celu dla swej dłoni. Musiał się nachylać.
Becka tylko po głosie mogła się domyślać, że Bullit spełnił swoją wspomnianą wcześniej groźbę. Nie mniej jednak mało ją to teraz interesowało, wszak miała w ramionach Leenę i to z wzajemnością. I były tak blisko siebie, że aż się jej gorąco zrobiło. Nie myśląc ani trochę, odchyliła głowę nieco do góry, aby jej usta mogły spotkać się z kuszącymi ją ustami Leeny.

Hazel pocałowała Becky. Z początku skromnie, muskając jej usta, delikatnie, ledwie górną wargę, skromnie, ulotnie, delikatnie. Pocałunek jednak szybko przybrał na sile, ich usta złączyły się namiętnie, pojawiło się pożądanie, chwila zapomnienia, uniesienia. Leena pochwyciła jej potylicę w dłonie, rozkoszując się smakiem Becky.



I wzajemnie, Becka rozkoszowała się całowaniem z Leeną. Nadal lekko przytulała ją do siebie na wysokości łopatek, wyczuwając jej biust pod swoją brodą i na szyi, gdy spotykały się te delikatne fragmenty ich ciał.
Bullit zaś… na razie mógł podziwiać widoki, od czasu do czasu podgrzewając atmosferę solidnym klapsem w kręcącą się pupę pani kapitan.
- Och Ty... - Mruknęła Leena, i więcej z siebie nie wydusiła, jej usta były bowiem zajęte ustami Becky. Wśród namiętnych pocałunków, dłonie kapitan zsunęły się z głowy Becky, na jej szyję, a potem niżej, na dwie krągłości pilotki. Masowała je łapczywie przez cienki materiał koszulki.
Pilotka zaś nie pozostawała jej dłużna i odwzajemniła się tym samym. Jej dłonie przejechały po płaskim brzuchu Leeny i zatrzymały się na zdecydowanie-nie-płaskich rejonach kobiety. Becka była delikatna, ale konkretna zarazem i znakomicie się czuła, zgodnie z powiedzianą nie tak dawno sugestią - żyła tu i teraz, zapominając o wszystkim i wszystkich, rozkoszując się upojną chwilą.
Dłonie Leeny wśliznęły się szybko pod koszulkę pilotki, zdecydowanie nie chcąc skończyć na takich pieszczotach. Pani kapitan delikatnie masowała piersi Becky, palcami szukając suteczków pod biustonoszem. Do tej zabawy dołączył języczek, wyjątkowo sprawnie harcujący w ustach Becky, badający niecierpliwie każdy zakamarek.
Kobieta nie opierała się przed pieszczotami i dając się ponieść chwili nasiliła swoje własne pieszczoty, choć nadal zatrzymując swe dłonie na zewnątrz ubrania Leeny. Ona sama, jednak nie była taka powściągliwa… nie zwracając uwagi na Doca, pani kapitan zaczęła ściągać koszulkę Becky przez jej głowę. Uśmiechała się przy tym dosyć nonszalancko, od czasu do czasu jednak muskając jej wrażliwe miejsca.
Koszulka Becky powędrowała przez jej głowę i zostawiła po sobie falujące włosy blondynki. Kobieta została od pasa w górę tylko w zdobionym w kwiatową koronkę, niebieskim staniku z cienkiego materiału. Przytuliła się bliżej do Leeny całym ciałem, chowając przed Builltem swoją twarz za głową Leeny.
- Może byśmy zostały same? - wyszeptała Leenie do ucha, ciężko łapiąc oddech.
- Nic z tego... - Szepnęła kapitan, rozpinając biustonosz Becky z perfidnym uśmiechem. Ponownie ją pocałowała pełnym namiętności pocałunkiem, nie szczędząc języczka.
- Nie masz się czego wstydzić, jesteś piękna - Dodała ściągając z pilotki bieliznę i odsłaniającą jej dwie słodkie krągłości. Biustonosz opadł gdzieś na podłogę. Przytuliła się do niej mocno, a ich piersi ze sterczącymi suteczkami oddzielała już tylko koszulka pani kapitan.

Becka jęknęła cicho, mimo wszystko zadowolona z tego co się działo. Nie pozostała Leenie dłużna, zdając sobie sprawę, że zapewne za gorąco jej w ubraniu. Zjechała rękami niżej i łapiąc za brzeg jej koszulki, zaczęła energicznie podciągać ją do góry. Po chwili obie pozbyły się swych koszulek, będąc już półnagie. Leena zaśmiała się, dosyć cicho, choć gardłowo. W końcu zeszła z Becky, po czym wpatrując jej się prosto w oczy, chwyciła jej dłoń, ciągnąc lekko w stronę łóżka. Nie zwracały uwagi na Doca, choć ten był ledwie metr od nich, sam gotowy do akcji…
Becka dała się poprowadzić dalej, była tak rozochocona, że sama właściwie się do tego garnęła. Nie potrafiła jednak całkiem zapomnieć o obecności Doca i mimo wszystko poświęcała nieco swojej uwagi, aby za bardzo nie prezentować swych wdzięków jemu, a właśnie jej - Leenie. Uśmiech zadowolenia nie znikał z jej twarzy, a spojrzenie wraz z dłońmi wodziło po ciele kobiety. Obie opadły na łóżko pani kapitan. Ta ostatnia pociągnęła pilotkę za sobą, i Ryder wylądowała na niej. Szybkie oddechy, rozpalone spojrzenia… wiele pocałunków, namiętnych pocałunków, półnagie ciała ocierające o siebie. Leena uśmiechnęła się czule do Becky, owijając ją swymi nogami. Zapomniały się obie, ignorując cały wszechświat, miejsce i czas, a przede wszystkim doktora tuż obok nich…
Doc nie zapomniał, ruszył w kierunku obu kobiet również skupiony głównie na Leenie właśnie. Ale Becky zasłoniła mu ten widok z czego zadowolony nie był. Nie bardzo bowiem miał ochotę na widok pupy Becky w dresach. Ani w ogóle na widok pupy Becky, piersi… czy reszty samej Becky. Może i pilotka była ładna, ale już nie raz wyraźnie mu dawała do zrozumienia, że “nie dla psa kiełbasa”, nawet jeśli ów “pies” niespecjalnie wykazywał ochotę by tę kiełbasę capnąć. Bullit miał swoją męską dumę i zwykle nie pchał się tam, gdzie go nie chciano. Becky więc była zaporą… broniącą dostępu do głównej nagrody. No cóż…
Głęboki oddech, powolny ruch do przodu… alkohol w tym nie pomagał. Doc capnął dresik opinający ciało pilotki i zaczął go zsuwać z pilotki. Nachylił się przy tym i musnął czubkiem języka obszar pomiędzy pośladkami dziewczyny schodząc głową w dół wraz dresami. A nuż odpędzi tym lodową pannę od Leeny prowokatorki.
Nieco zaskoczona kobieta spauzowała przez chwilę jej figlarne poczynania z Leeną i odwróciła głowę, aby zobaczyć co się dzieje. Zrozumiała jak musiała wyglądać z punktu widzenia Doca i nie mogła się niczemu dziwić, a ewentualny sprzeciw był dla niej nie lada dylematem.
Pijany Doc uwolniwszy pupę Becky od dresu i bielizny nie przestawał całować i muskać językiem wypiętego tyłeczka pilotki. Jego palce lewej dłoni sięgnęły pomiędzy uda dziewczyny, muskając intymny zakątek, którego nie mogła obronić będąc w rozkroku nad leżącą Leeną.
I pieszcząc ją na oślep, prawą ręką sięgnął niżej do obszaru szortów Leeny, by samemu prowokować prowokatorkę dotykiem dłoni na jej podbrzuszu.
Zarówno sytuacja, jak i ilość procentów w organizmie nie sprzyjały suchym analizom. Sucho na pewno tam nie było, więc Becka poddała się chwili. Mruknęła przeciągle, niezwykle zadowolona, ponownie dbając o pieszczotę biustu Leeny i ich wzajemną aktywność usta-usta, jednocześnie wypinając zalotnie swoją zgrabną pupę.
Leena w pierwszej chwili nie wiedziała, co się tam na dole działo… po chwili jednak jęknęła z rozkoszy. Bullit już jej bardzo zręcznie(i to dosłownie), uświadomił, czym się tam tak pracowicie zajmował. Becky również miło mruczała, spijając słodycz z ust kapitan, na co ta ostatnia odpowiadała równie intensywnie. Całowały i pieściły się wzajemnie, same będąc i intensywnie rozpalane przez mężczyznę… zaczynało się robić naprawdę gorąco.
Palce mężczyzny sięgnęły głębiej… przynajmniej w przypadku Becky, bo ta była bezbronna i wręcz wystawiona na jego atak. Dave dość szybko zdobył wrota rozkoszy pilotki, stanowczymi ruchami palców przyjemnie muskając jej wnętrze. No i delikatnie kąsając tyłeczek. Leena miała gorzej lub lepiej, w zależności od punktu widzenia, ubranie chroniło ją przed wtargnięciem palców doktorka, i jedynie czuła silny kciuk mężczyzny masujący jej punkcik miłości nad kwiatuszkiem kobiecości.
Becka w pełni rozkoszowała się silnymi doznaniami, nie krępując się już z niczym. Była rozpalona, oddychała szybko i nad wyraz głośno pojękiwała z rozkoszy, a na jej twarzy wyraźnie malował się wyraz ekstazy. Rozochocona, zaczęła intensywnie pieścić wrażliwe sutki Leeny, oczywiście cały czas kontynuując ich namiętne całowanie i dotychczasowo ofiarowywane pieszczoty.
Po “grze wstępnej” Bullit zabrał się za bardziej stanowcze działania. Wdrapał się na łóżko i klęknął za rozpaloną Becky. Jej rozchylone uda kusiły, jej jamka rozkoszy kusiła kropelkami wilgoci. Zacisnął więc dłonie na jej zgrabnym tyłeczku i ruchem bioder powoli zanurzył swój pal rozkoszy. Wtargnął gwałtownie, ale kolejne pchnięcia, jedynie lekko kołysały kuszącymi krągłościami dziewczyny.
- Aaa! - jęknęła Becka, zarówno z zaskoczenia jak i z podniecenia. Uniosła głowę, przerywając całowanie, a jej dłonie zrobiły pauzę i już tylko trzymały biust Leeny.
Podczas gdy Doc działał za plecami Becky, Leena miała doskonały widok na jej przybierającą kolejnych ekspresji twarz. Najpierw oczy pilotki otworzyły się szerzej a usta przybrały kształt małego “o”, zdradzając jej zaskoczenie. Zaraz potem kobieta zmarszczyła brwi, a jej usta wykrzywiły się w wyraźnym grymasie niezadowolenia i zdegustowania. Następnie przyszło zmieszanie i niepewność, podczas którego Becka gorączkowo próbowała coś wykombinować... W końcu jednak doznania wzięły górę i na twarzy pilotki zagościł wyraz ekstazy. Kobieta zaczęła współpracować i kołysała się w przód i tył, dopasowując się do rytmu działań Bullita, przy których pojękiwała cicho. Jednocześnie prezentowała Leenie swój wspaniały i rytmicznie podskakujący biust.
Leena uśmiechnęła się do Becky, po czym wyczołgała powoli spod pilotki. Będąc przed nią na kolanach, pocałowała ją namiętnie, gładząc po policzku, a następnie spojrzała na Doca i mrugnęła do niego. Z figlarnym uśmiechem ściągnęła swoje szorty, i ponownie położyła się na łóżku, tuż przed Becky, zapraszająco rozchylając nogi na boki. Kilka razy pogładziła się po swojej mokrej z podniecenia muszelce.
Zarówno Ryder, jak i Bullit, byli już blisko finiszu. Pilotka nie miała już naprawdę dawno żadnego mężczyzny, pokładowy lekarz z kolei zdobył nową kobietę, co samo w sobie podwajało rozkosze, jakie właśnie przeżywał…
Widoki jakie prezentowała przed nim Leena, były wystarczające by pobudzić Doca bardziej do działania, mocniej napierał biodrami na Becky, lekko popychając dziewczynę ku rozłożonym nogom pani kapitan i z każdym szturmem niczym taran docierał głębiej, mocniej, wyraźnie… aż do finału.
- Aaaaaah. Aaaaaah. Aaaaah - pojękiwała z rozkoszy Becka i nie było to już tak cicho jak wcześniej.
Zapomniała o całym Wszechświecie i w pełni dała się ponieść doznaniom. Nawet jeśli kobieta nie do końca wszystko kojarzyła, to było jej teraz tak dobrze, że nic innego jej nie obchodziło. Uprawiała seks i to właśnie temu się teraz poświęciła, rozchylając trochę nogi i wypinając się mocniej. A co najważniejsze współpracowała naskakując na męskość jej partnera, stosownie do jego przyspieszonego rytmu działań.
- Aaaaaaah! Ahhhhhh! - Becka pojękiwała głośno, czując, że jej spełnienie jest na wyciągnięcie ręki.
Miała przed sobą roznegliżowaną i chętną do zabawy Leenę, ale w swym stanie uniesienia naprawdę niewiele mogła zrobić. Jedynie wyciągnęła ręce i gładziła wewnętrzną stronę ud pani kapitan, jednocześnie trzymając się jej nóg dla zachowania własnej równowagi.

Leena uniosła się na łokciach, i spojrzała na pojękującą parkę. Uśmiechnęła się miło do obojga, sięgając po poduszkę, którą sobie podłożyła pod głowę.
- Wyglądacie naprawdę słodko - Mruknęła, po czym zaczęła jedną dłonią pieścić swoją pierś, drugą zaś rozpaloną cipkę. Wkrótce przymknęła oczy, również odpływając w świat rozkoszy, prezentując swym kochankom widoki warte zapamiętania.
To był ostatnia kropla która przelała czarę. Kilka głębokich oddechów, kilka jęków i Doc oddał trybut rozkoszy w głąb drżącego już od ekstazy ciała Becky. Ona też była na skraju spełnienia, a ten końcowy impuls był kroplą która przepełniła kielich.
- Aaaaaaaaaaaaahh!! - Przy akompaniamencie głośnego przeciągłego jęku rozkoszy, ciałem Becky wstrząsnęły silne impulsy orgazmu. Sekundkę po niej, Leena oznajmiła przeciągłym jękiem swój finał, który był nawet przez dłuższą chwilę widoczny niekontrolowanym drganiem jej nóg.

Gdy w końcu uspokoiły się oddechy całego trio, a podniecenie zaś miarowo opuszczało ich ciała, pani kapitan przyciągnęła do siebie pilotkę, przytulając ją czule. Położyły się na boku, zwrócone do siebie twarzami. Doktora z kolei Leena przywołała do swojej pupci, by również wziął udział we wspólnym tuleniu, po wielce udanych łóżkowych figlach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-02-2017 o 14:14. Powód: poprawki
abishai jest offline