Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2016, 19:59   #59
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Stacja Maggelan-Tethannis
poziom 47

Babcia, nazywająca się Rosalinde Nis-Pelginn, lub prościej - “Mama”, prowadziła Vis… cholera wie gdzie. Opuściły targowisko, wkrótce opuściły i całkowicie poziom 17 stacji, jadąc licznymi windami coraz wyżej i wyżej. Na pytanie dziewczyny, dokąd ją staruszka zabiera, ta zdawkowo odpowiedziała, iż do swojego domu. No dobrze, tam będzie obiad, w końcu o to chodziło prawda?

Im wyżej na samej stacji, tym liczniejsze zabezpieczenia, śluzy-posterunki, coraz większa liczba strażników. Same wnętrza również się zmieniały, na coraz bardziej czyste, cichsze, przyjemniej pachnące. Ludzi i nie-ludzi zdecydowanie mniej, spokojnie, przyjemnie… czyżby one jechały na te wysokie poziomy, gdzie to niby żyli ci bardziej majętni? Wszystko na to wyglądało! A że Vis nie czuła żadnego podstępu i strachu raczej również nie odczuwała, przyglądała się wszystkiemu z wielkim zaciekawieniem.


- Wszystko w porządku Ros? - Spytał jeden ze strażników, przy kolejnej kontroli. Czyżby ta niepozorna babcia była tu jakąś szychą?
- A tak, tak, gościa mam. Ta dziewuszka jest ze mną - Odpowiedziała “Mama”.

Vis nawet nie wiedziała, kiedy je zeskanowano. Rozległ się skromny alarm, a mundurowi stali się nieco nerwowi. Szybko jednak wyjaśniono sprawę, iż chodziło o zwyczajne narzędzia, jakie w końcu przy sobie Darakanka posiadała…

***

Apartament mieszkalny babci był przeogromny, i zdawał się ciągnąć bez końca. Tu i tam kręcił się jakiś robot-służący, stało sporo antycznych mebli (to syntetyki dziewuszko, mało kogo stać na prawdziwe, wiesz, kiedyś je ponoć robili z drewna i to ręcznie…), do tego były również i duże okna z polami siłowymi, umożliwiające podziwianie widoków na zewnątrz stacji.

- Mam małą firmę, naprawiamy statki - Wyjaśniła w skrócie Ross - Może i to wygląda wszystko całkiem całkiem, ale nam się nie przelewa. Paru chłopców, co to dla mnie robi też tu mieszka, głodomory jedne - Zarechotała.

Wkrótce dotarły do kuchni, gdzie robot którego Vis naprawiła, zaczął wyładowywać taszczone pakunki. Babcia nalała sobie kawy z automatu.
- Też chcesz? - Spytała z miłym uśmiechem - A co byś dziecinko zjadła? Jakieś konkrety?



Stacja Maggelan-Tethannis
poziom 22, areszt

Plan był niezwykle prosty. Tajemniczy gość, mający wielką władzę na stacji, wykupi Bixa z aresztu. Bix weźmie udział w walce z maszyną. Jeśli wygra, dostanie niezłą kasę, za co opłaci wszystko, co do opłacenia było, a Mama nie będzie miała już pustek w kasie przez jego wybryki. Jeśli przegra… no cóż. To nie będzie się już niczym martwił, a jego krótki żywot na tym padole przyczyni się chociaż do nakarmienia sporej ilości tutejszych dziwacznych zwierzątek bogaczy.

No ale gdzie tam, żeby on przegrał… aż takiej strasznej maszyny przeciw niemu nie wystawią, broń w pojedynku zabroniona, wszystko na szarej granicy prawa, w końcu to nie będzie nic aż tak wielce nielegalnego. On będzie miał rękawicę, robot pięści. A co, jakby tak i postawić na samego siebie, można by zgarnąć jeszcze więcej?

***

Błyskotliwe przemyślenia “Młota” przeżuwającego kiepski posiłek, przerwało pojawienie się innego strażnika, pakującego jakąś rozwydrzoną panienkę do celi na przeciw. Laska była zdecydowanie schlana lub na jakiś prochach… a może jedno i drugie?

- Heeeej bydlaku, no co się tak gapisz? - Zaszczebiotała dziewczyna - No co, cycków nie widziałeś? - Powiedziała i… pokazała Bixowi swoje piersi, śmiejąc się jak szalona.


- Za co siedzisz, zeżarłeś kogoś? - Parsknęła, chodząc od jednej ściany swojej celi do drugiej, wyraźnie nabuzowana energią - Słuchaj no, Ty sobie nie myśl, że możesz się tak na mnie gapić do woli, normalnie to kosztuje! - Omiotła dłońmi swoje ciało - Chciałbyś dotknąć? Ale gryźć nie będziesz?? Jak chcesz, ja mogę ugryźć, ale to kosztuje tak 2 dyszki więcej! - Znów się zaśmiała szaleńczo, aż na końcu zaczęła nawet gwałtownie kaszleć.





Corvetta “Fenix”
22 godziny w hiperprzestrzeni

Statek mknął do swojego celu na autopilocie, a jego załoga zbijała na pokładzie bąki. No dobrze, nie wszyscy. Niektórzy byli aktywni fizycznie. Z innymi. Wielokrotnie…


Nightfall przeniósł się wkrótce z Isabell do swojej kajuty. Dał najpierw oczywiście dziewczynie nieco podrzemać, następnie wspólnie dokończyli, co on sam rozpoczął w pralni i poszło o wiele, wiele szybciej, widać było, iż w jego życiu brakowało kobiecej ręki. Odwdzięczył się więc ładnie, na suszarce, było cudownie… po tym szybko zniknęli w jego kajucie, i już z niej nie wychodzili.

~

Doc wraz z Becky i Leeną, zalegli w kajucie tej ostatniej. Konkretniej to zaś na łóżku pani kapitan, wtuleni w siebie na wzajem. W pomieszczeniu dominowały obalone flaszki, porozrzucane ubrania i ciche chrapanie. Wkrótce jednak Bullit obudził się jako pierwszy z drzemki, ucałował delikatnie kapitan, po chwili wahania i pilotkę, zabrał swoje manatki i wrócił do siebie. Tak bowiem raczej wypadało… dwie godziny później postąpiła ponownie i Becky, choć tej się bardzo ciągnęło z odejściem. Było jej bowiem tak miło, iż nie chciała wypuszczać Leeny z ramion.

~

Uchu nie pokazywał się pozostałym załogantom. Przebywał w maszynowni, doglądając pracy wszelkiego ustrojstwa, myślał wyjątkowo intensywnie nad tym wszystkim co zaszło, i po małej burzy mózgów doszedł do zaskakujących wniosków. Ale o tym później.


TRX-215 z maniakalnym… nie, stop, źle. Z typowym dla maszyny uporem zwiedzał cały statek, pomieszczenie po pomieszczeniu, zaglądając w każdy możliwy kąt, studiując niemal każdy centymetr pokładów statku. Zbierał informacje, analizował otoczenie, zapoznawał się z nim by być efektywnym, gdy zajdzie taka potrzeba. Uczył się, a miał przed sobą jeszcze sporo owej nauki, aby zostać wartościowym załogantem Fenixa. W końcu po to został stworzony, prawda?



Corvetta “Fenix”
33 godziny w hiperprzestrzeni
kolejny dzień…

Pilotka obudziła się z wrzaskiem we własnym łóżku. Mimo, iż zasnęła naprawdę zrelaksowana i w wyśmienitym humorze, śniły jej się straszne rzeczy. Śniło jej się, iż sama była Zombie, powoli gnijącym, żywym trupem, polującym na własnych współzałogantów. Ich zżeranie zaś żywcem, przyprawiało ją nie tyle o mdłości, lecz i wywoływało chore podniecenie, graniczące ze stanem uniesienia seksualnego.


Zerwała się gwałtownie, spocona i wystraszona, krótko krzycząc. Przetarła twarz dłońmi, jeszcze moment odrobinę się trzęsąc na całym ciele, i odsapnęła. Na szczęście to był tylko zły sen, nie skończyła jak Claudia Indygo… jak Xiu. Potrząsnęła głową, by odgonić ponure myśli, i miała zamiar wstać z łóżka. Ból pleców, mocny ból pleców dał się jednak jej tak we znaki na końcu kręgosłupa, że aż jęknęła. Złapała się dłonią za owe miejsce.

Wtedy w kajucie pilotki rozległ się drugi krzyk.

Ogon.

W nocy wyrósł jej ogon. Wijący się teraz gwałtownie na boki, w rytmie szalonego bicia jej serca, najprawdziwszy ogon. Długi na około metr, pokryty drobnymi włosami, wyglądał prawie jak u jakiegoś kota. Na wszystko co święte, co to było??

~

Night został obudzony… ustami zajmującymi się jego męskością. Oj tak, tak to mógłby być budzony codziennie. Uśmiechnął się do Isabell, podciągnął ją jednak w górę, przywitali się delikatnym pocałunkiem.

- Dzień dobry skarbie - Szepnęła dziewczyna - Jak spałeś? Ja cudownie… śniadanko gotowe - Wskazała na stoliczek obok łóżka. Stała tam taca z kubkiem pachnącej kawy, było i pieczywo, wędlinki, nabiał, nawet kilka warzyw. Strzelec się bardzo zdziwił, nawet nie wiedział, że mają oprócz kawy takie rzeczy na pokładzie…



~

Bullit wstał w dobrym humorze. Ponownie wziął prysznic, wesoło pogwizdując ogolił się, a następnie sprawdził wiadomości na komputerze. Jednak żadnych nie było… no cóż, nie pozostało nic innego jak dalej czekać. Ubrał się spokojnie, po czym ruszył do kuchni, odnośnie porannej kawy… i wtedy statkiem lekko szarpnęło, gdy doszło do dosyć gwałtownej procedury wyjścia z nadprzestrzeni, a samym Davidem lekko rzuciło na ścianę korytarza.

~

“Arhon” stał w maszynowni statku. Silniki Fenixa pracowały w systematycznym rytmie, drobne wibracje również miały monotonny rytm, jednak dla niego nie miało to znaczenia. Być może, jednostki organiczne uznawały takie zjawiska za warte uwagi, za… przyjemne? On jednak został w miejscu, w którym zostawił go po ostatniej rozmowie Uchu.

Inżynier wyjaśnił bowiem TRX-215 swoje zamiary w całkiem niedalekiej przyszłości, co wywołało u robota dosyć kontrowersyjne analizy. Stał tam więc już sam, po raz kolejny odtwarzając sobie nagranie wizualno-dźwiękowe, dotyczące owej rozmowy. Inżynier wydawał się strapiony podjętą decyzją, był przejęty tym co postanowił, odczuwał ból? Jednak chyba nie fizyczny, chociaż jego rany… Arhon jeszcze nie zrozumiał do końca funkcjonalności żywych jednostek, choć starał się całym procesorem o poprawną analizę wszystkich faktów. Załoganci byli jednak niezwykle skomplikowani, i często bardzo nielogiczni. Musiał się jeszcze wiele nauczyć.

***

Unicomy oszalały:
- Co się dzieje?
- Co to było??
- Co jest do cholery??

Kto mógł, pędził na mostek Fenixa, wśród sygnałów alarmowych i monotonnego, powtarzanego ostrzeżenia głównego komputera:
- Uwaga! Nieplanowane wyjście z nadprzestrzeni. Uwaga! Nieplanowane wyjście z nadprzestrzeni. Uwaga! Nieplanowane wyjście z nadprzestrzeni...

Zamknął już by ten komputer jadaczkę. Po naprawdę dłuższej chwili, gdy odpowiednie osoby znalazły się na mostku, okazało się, iż owy manewr wywołany był “czynnikami naturalnymi”. Gdzieś na wytyczonej trasie do Bellateer 4, doszło do jakiś nietypowych wydarzeń, tych zaś mogło być naprawdę wiele. Ot, nieprzewidziane rozbłyski jakiegoś słońca, Meteoroidy, kosmiczne burze itd. w każdym bądź razie na tyle owe zagadnienie było poważne, iż komputer postanowił wyjść z nadprzestrzeni.

Obliczenie nowego kursu zajmie zaś około godziny…

- Gdzie jesteśmy? - Spytała Leena, a w jej zachowaniu było coś dziwnego. Przytrzymywała się to ściany, to pulpitu, a przy stawianiu kroków wyraźnie nią rzucało na boki. Czyżby była pijana? No i ta opaska na czole, pani kapitan takich nie nosiła.

- Sektory wspólne, kwadrant 33700, całkiem niedaleko Argisass VI… za nami nieco większa połowa skoku do Bellateer 4 - Poinformowała Becky, dziwnie siedząc na swym fotelu.
- Aha - Odparła Leena, kilka razy przetarła oczy, kilka razy nimi zamrugała. Sprawdziła na szybko najbliższą okolicę na mapach - O, całkiem niedaleko jest Stacja Maggelan-Tethannis. Może tam wpaść na kilka godzin? Zasięgniemy języka, może nieco uzupełnimy zapasy, są i kasyna - Mrugnęła do Doca - W końcu tam mamy znajomych

- Nalegam - Powiedział zjawiający się na mostku Uchu - Podjąłem bowiem decyzję, chciałbym opuścić załogę. Jak dla mnie, szczególnie po ostatnich wydarzeniach, tego wszystkiego już zdecydowanie wystarczy. Było miło, ale się skończyło, wybaczcie. To będzie dobre miejsce, bym mógł odejść. Już się nawet prawie całkiem spakowałem.







***
Komentarze "za chwilę"
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline