15-07-2016, 23:07
|
#14 |
| Gdy Oscarowi udało się wreszcie wyrwać z oczarowania, jakie spowodowała u niego starsza wioski, pirat zaczął dokładnie przysłuchiwać się co miał do powiedzenia szaman na pytanie Reetera. Chcąc zyskać w oczach tubylców - ale przede wszystkim pięknej Ix-Ciuatl - szacunek, odpowiedział bez większego zastanowienia:
- Wraz z moimi towarzyszami chętnie wezmę udział w polowaniu. Jednak wpierw pragnęlibyśmy wznieść nasze... - spojrzał na namioty - szałasy. Po powrocie wolelibyśmy mieć gotowe miejsce na odpoczynek.
W mgnieniu oka zaświtała Oscarowi w głowie kolejna myśl:
- Wracając jeszcze do waszej religii: czy są jeszcze jakieś zwierzęta oprócz węży, na które nie powinniśmy polować? Może drzewa lub rośliny, przed których wycinaniem powinniśmy się wystrzegać? - wojownik tak na prawdę nie przejmował się wierzeniami tubylców w najmniejszym stopniu. Nie chciał jednak niepotrzebnie ich obrażać. Ich pomoc była kluczowa dla przetrwania rozbitków.
Gdy zakończyli dyskusję z szamanem odezwał się Reeter. Oscar wielce się zdziwił. Nie wszyscy go kojarzyli. Młodzieniec sam ledwo go znał, ale widział, że nie odstępował Bellit na krok, choć zawsze starał się pozostawać w cieniu swojej kapitan. Przez długi czas miał go za bezmyślnego psa obronnego. Jednak doszedł niedawno do wniosku, że ktoś kto jest tak skuteczny jak Reeter, musi trochę oleju w głowie mieć. Reeter zaimponował mu tym w jaki sposób wydawał rozkazy człowiek, który po latach wyszedł z cienia. "Dobrze byłoby się go trzymać".
- No nic... Anlaf! Weź olej i chodź mi pomóc. - zwrócił się do druida podnosząc jeden z wielkich zapakowanych namiotów - poszukamy już z Kilgorem miejsca na obóz.
Gdy oddalili się na wystarczającą odległość, Oscar zwrócił się do minotaura:
- Na cholerę ci węże? |
| |