Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2016, 22:46   #962
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



- Stój KITT! - wrzasnął Jayson i moment później wszyskimi, łącznie z nim samym siła bezwładnosci rzuciła na deskę rodzielczą, przednia szybę. kierownice lub oparcie przednich foteli w zależności od tego gdzie kto siedział gdy superbryka uruchomiła superhamulce. Prawie zaraz potem bujnęło a Jaysonem kulnęło z powrotem ku tyłowi bryki gdy maszyna zatrzymała sie ostatecznie. Wreszcie!

- Przemaglowanie! - wrzasnął zdenerwowany mokol gdy wreszcie zyskali choć chwilę na przemianę miejsc której tak im brakło odkąd byli w ruchu. Steve więc mógł wyskoczyć i wskoczyć na tylne siedzenie gdy mokol czekał na zewnątrz by zająć miejsce kierowcy. Bez umięśnionego wielkoluda gniotącego chyba wszytkich swoim cielskiem i przeskakującym zwinnie czarodziejem sprawa była zdecydowanie prostsza w zastopowanej maszynie. W końcu Godzilla ponownie usiadł na swoim tronie motoryzacji i od razu poczuł się lepiej.

- Możecie coś z tym zrobić? Jak nie to z tyłu powinna być apteczka. - spytał resztę gdy wskazał dłonią na swoją ranę na piersi i zachlapaną koszulkę. Dobrze, że gliny nie widziały. Pewnie uznali ich za jedne z pojazdów mortali uciekających z miejsca strzelaniny. Zyskali trochę czasu. Mogli się przemaglować. Ale nadal byli na akci. Poza bazą z trefnym towarem za pazuchą. Stracili jeden pojazd i kontakt z Marcusem. Ale trudno. Od początku było mówione, że priorytetem jest dostarczenie paczki do szefa.

- Może ktoś namierzyć Marcusa czy dać mu namiar? Jakby był gdzies blisko moglibyśmy go zgarnąć. - spytał już nieco spokojniejszym tonem gdy zaczynała mu wracać jasność myślenia.

- Stwiałbym na Alfę Bill. - uśmiechnął się gdy zaczął również lustrować pobojowisko szczurów. Mógłby być ktoś trzeci ale wątpił. Wówczas raczej dałby im się nawzajem wykrwawić i osłabić no i zabrąłby się za tego przy kim został artefakt. A nawet jak nie Alfa to ktoś kto sprzyja Adrianowi więc praktykologicznie na jedno wychodziło. - Nieźle im poszło trzeba przyznać kimkolwiej by nie byli. - dodał z uznaniem. I zastnanowił się nad tym faktem od kiedy tu tamci z Alfy tu byli. Szczury mogły przyjechać za nimi i raczej nie spędzały całych dni czatujac hordami przy lotnisku. Więc też zbyt wiele czasu nie mieli. Alfa wiec musiałaby czekać razem z nimi albo czekać już nim to wszystko sie zaczęło. Przez myśl przeszło mu czy jak się rozstawał po zgarnieciu manta od Gnatożuja to czy na pewno pojechali wtedy na te korpy jak widział z resztą Muszkieterów jak się szykowali na jakąś akcję. A może szykowali i Adrian ich zawrócił? Zresztą to nie było istotne aż tak.

- Dobra. Jak wszyscy są cali spadamy z tąd. Nie ma co kusić losu. Pojedziemy na północ wzdłuż obwodnicy a potem na wschód ku wybrzeżu. Trzymamy się obwodnic i głównych dróg. Są szersze i trudniejsze do zablokowania. - odrzekł już prawie normalnym głosem. Byli przecież na pograniczu dwóch światów. Miejskiego, rozpalonego betonu i parnej, zielonej dżungli z mokradłami. On sam preferował zgodnie ze swoją gadzią naturą te drugie środowisko. I miałby tam kryjówek a kryjówek jak nie na bagnie to u innych mokoli. I czuł się mocny i pewny w tym zabagnionym świecie. No i tam właśnie miał swoje złmowisko. Ale nie. Nie chciał tam wieźć trefnego towaru jaki mieli u siebie. No i nijak nie urzadzało to nikogo tylko odwłóczyło efekt finalny czyli dostarczenie rekawicy do szefa. Więc wracali do planu z lotniska czyli smarówa przez miasto na wybrzeże i Indian Creek.

- Angie, weź torbę. Gdyby poszło strasznie chujowo zrób co trzeba by dostarczyć ją szefowi. Nie może wpaść w łapy szczurów czy innych śmieci. - rzucił patrząc na ładną blondynkę której w tej pozycji niezbyt widać było jej strzleiste kształty ale i jak ja ktoś raz zobaczył raczej prędko nie zapominał. Zwłaszcza jak była tuż obok.

- Michael, myślę, że teraz bardziej powinniśmy spodziewąc się pościgu niż blokady. Więc będziesz jechał za nami. Gdyby ktoś nas ścigał postrącaj im te motorki czy co tam by nie mieli. Zablokuj ich jak się da a my spróbujemy się wtedy oderwać. - rzucił do kierowcy Mustanga. Liczył na to przynajmniej. Że te szczuraki nie miały niewyczerpalnych zasobów a trochę ich poszturchali i tu ich jeszcze ktoś poszturchał. Spodziewał się, że raczej będą gonić ich ci ze skrzyżowania niż barykadowac kolejny raz drogę. Zwłaszcza na ekspresówkach jakimi zamierzał się przemieszczać nie był to takie łatwe.

- Dobra, nie ma co czekać dłużej. Spadamy stąd. - rzucił do reszty razem z ostatnim spojrzeniem po okolicy. Nie miał pojęcia gdzie jest Marcus ale jak mieliby jakiś namiar i fart, że gdzieś tu jest mogli go zabrać. Jak nie to musiał poradzić sobie sam.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline