Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2016, 22:46   #411
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Plan Wolfa bazował tym razem nie na prostocie, ale na precyzji i dużej dozie szczęścia. Każdy z członków drużyny wiedział co ma robić, gdyby pierwotny plan się nie udał. Każdy jednak liczył na precyzję elfki i jej zabójcze strzały. Pierwsza trafiła nadchodzącego szczura idealnie w brzuch. Bicie serca później druga również dosięgła celu, zatapiając się głęboko w nodze przeciwnika. To jednak okazało się za mało, bowiem wartownik nie padł martwy. I to może zaważyło na ciągu dalszym wydarzeń. Sigrid wraz z Wolfem wypadli jednocześnie szarżując na stojącego im na drodze oponenta. Miecz Norsmenki zatopił się ponownie głęboko w ciele przeciwnika, smakując krwi wroga. Ten jednak nadal dyszał. Nie długo. Tak trzy bicia serca, bowiem Wolf idealnym sztychem ostrza przeszył przeciwnikowi gardło. Ciężki skurwysyn do ubicia. To nawet kobieta z północy musiała przyznać.
Drugi z wartowników widząc co się święci nie czekał na swój koniec, tylko dał dyla. Manfred próbował jeszcze sięgnąć go zaklęciem, ale tym razem nie zdołał skupić się na tyle, by zaklęcie mu wyszło. I tak z zaskoczenia wyszła totalna dupa.


Elfka wraz z Eleną poszły pierwsze. Było to podyktowane tym że obie umiały poruszać się zwinnie, cicho i nie rzucając się w oczy. Jak się okazało wartownicy pilnowali, kamiennej kładki zawieszonej nad przepaścią. Szeroka na tyle by mogło zmieścić się czworo ludzi, prowadziła w głąb komnaty. Sala była duża i bardzo głęboka. Na bocznych ścianach, znajdowały się wykute w kamieniu, krasnoludzkie posągi, jakby pilnujące wchodzących. Same posągi miały kilkanaście metrów wysokości, widać było że zostały stworzone z wielkim kunsztem i mistrzostwem dłuta. Widać było że od wielu stuleci nikt tutaj nie zaglądał, a mimo to czas nie naruszył tego miejsca. Zarówno ścieżka, jak i rzeźby były w idealnym stanie.

Galvin jako jedyny wiedział co to za miejsce. To tu spoczywał pierwszy król tej twierdzy. Ten, który nadał jej charakter i kształt. Khazad z krwi i kości. Jak jednak miał na imię, tego nie mógł wiedzieć, ani nie mógł znać jego historii. Może potem będzie czas by uzupełnić tą wiedzę, i ją spisać w swoich notatkach.


Na samym końcu ścieżki, która biegła samym środkiem komnaty, znajdował się kamienny sarkofag. Na nim przywiązano elfa, nad którym stała dziwna istota, podpierająca się na kosturze. Poruszał się nerwowo nad uwięzionym, i coś do niego skrzeczał. Widać było że, ojciec Youviel, nie chce się poddać i walczy w jakiś sposób z tą dziwną istotą.

Koło niego stał inny szczur. Większy, masywniejszy i dość ciężko odziany. Dowódca. Nie mogło być inaczej. Spoglądał ze zniecierpliwieniem w stronę, gdzie ukrywali się najemnicy.

Przed nim, w oddaleniu paru metrów, stało czterech skavenów. Mniejszych i słabiej uzbrojonych, i to przy nich stał, ten który uciekł najemnikom. Gestykulował coś, mówił bardzo szybko, a właściwie wydawał piski i pokazywał w stronę skąd przyszedł.


Manfred gdy szedłeś poczułeś uderzenie mocy. Mrocznej i złej. Widziałeś oczami, tymi drugimi, jak wiatry magii zbierają się tutaj lecz coś je miażdżyło i przekształcało. Coś potężnego. Czułeś tą potęgę i moc. Dhar. Mistrz mówił Ci o niej. Dzika i niepohamowana. Nie dało się jej okiełznać, bowiem Ci którzy sięgali po nią, wyszarpywali ze strumieni Eteru energię, którą potem przekształcali w moc. Ten jednak kto tutaj korzystał z niej, był potężnym czarnoksiężnikiem. Młody adept nie musiał widzieć go, ale wiedział o tym. Podszedłeś jednak zaciekawiony bliżej by z daleka, z ukrycia przyjrzeć się tej istocie. Porośnięta była ona białym futrem, a z głowy wyrastały jej dwa, kręte rogi. To od niego biła ta moc, która koncentrowała się na elfim magu. Czułeś jak wysysa z niego życie i łamie jego wolę. Powoli bo powoli ale było to kwestią czasu, kiedy Mistrz Telosbaen umrze. Nie tylko cieleśnie ale i duchowo. Tylko mag, dzięki wiedźmiemu wzrokowi, dostrzegał kłębiące się strumienie magii, które wnikały w ciało elfa. Mroczna magia, mająca splugawić nie tylko ciało ale i ducha.

Najemnicy mogli się domyśleć, że czasu nie mieli dużo. Atak z zaskoczenia tym razem nie wypali i musieli przygotować się na otwartą walkę przeciw szczurzemu wrogowi. Od elfa dzieliło ich 30 metrów i siedmioro, licząc białego szczura, wrogów. Zapowiadała się ciężka bitwa. Może nawet najcięższa w ich życiu.

Zapraszam na doca graczy!!
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline