- Do okien, Piździełusz, do okien! - nawoływał Ajej po nagłej awarii światła. Sam z wrzaskiem wybiegł z kuchni a potem przebytą wcześniej drogą ruszył na front budynku. Domyślał się, że skoro Dariuszek-rauszjuszek zablokuje tylne drzwi swoją masą lekko-pół-śmieszną to jedyna droga na zewnątrz dla ewentualnych uciekinierów wiodła przez główne wejście do budynku.
Andrzej był zdeterminowany osiągnąć sukces. Przyczaił się, plecami opierając na frontowej elewacji, i czekał na entuzjastów świeżego powietrza. Do tego odpalił kocie ruchy. Zamierzał każdego dezertera z brygady Bimbromanty zawrócić na butach z powrotem w wir walek, a każdego nieznajomego
poklepać czule w potylicę.