| Marcus Baggins
Marcus w końcu zdecydował się działać I podjął próbę wejścia do laboratorium. Wśród jego ekwipunku do włamów był zestaw do ujawniania odcisków palców z powierzchni przedmiotów. Dokładnie do sytuacji jak ta. Przejechać trochę pyłem i pędzelkiem i można zobaczyć, które guziki wciskał szanowny pan Swampling. Marcus wystukał hasło. Musiał poczekać chwilę, ale drzwi z sykiem otworzyły się.
- Tak naprawdę, ta klawiatura to zaawansowany czytnik odcisków palców. – Powiedział Jackson Swampling, stojąc po drugiej stronie, z paralizatorem w rękach. – Wciskam te guziki głównie dla zmylenia takich cwaniaczków, jak ty. – I wystrzelił. Duncan O’Malley, Jimmy Deep
Ciężarówka jechała dalej, a dwójce porwanych przyszło tylko słuchać dyskusji między mięśniakiem – który miał na imię, jak się okazało, Joshua – oraz kolesiem w garniturze, Lucienem. Była to nużąca i irytujaca wymiana tyrad i narzekań na czym to świat stoi i jak żaden z tych dwóch nie dostaje szacunku, na jaki zasługuje.
- Z drugiej jednak strony, ty masz tendencje do zachowywania się dosyć nierozsądnie. Na przykład z tymi tu. – Joshua wskazał na związanych Duncana i Jimmy’ego. – Zachowywałeś się jakbyś był bohaterem jakiegoś taniego filmu akcji i zupełnie zlekceważyłeś taktyczną przewagę elementu zaskoczenia. Gdyby nie ja, byłbyś teraz w szpitalu.
- Jeśli masz problemy z moimi metodami…. – Ciężarówka zatrzymała się, przerywając Lucjenowi. Joshua zarzucił sobie na ramiona obydwu porwanych, nie zauważając albo nie przejmując się, czy są przytomni, i wyszedł, gdy kierowca otworzył mu drzwi. Szli dosyć krótko, z podziemnego parkingu do windy, a nią w górę, na piętro ze sterylnie białymi ścianami. Tam zaprowadzili ich do jakiegoś białego pokoju, pustego, prócz kilku krzeseł i ekranu na ścianie. Na jednym krześle siedział jakiś mężczyzna, ze związanymi rękami. Męśniak postawił ich i wyszedł szybko, oddychając ciężko. Może był na tyle silny, aby ich obu podnieść, ale widać noszenie ich w sumie krótki dystans, zmęczyło go. Garniak zdjął im kneble, ale pozostawił więzy i szybko wyszedł, zanim którykolwiek z nich zdołał wpłynąć na niego swoimi mocami.
Tylko dla Jimmy’ego:
Próbowałeś wpłynąć na mięśniaka bez użycia słów, jednak z braku znajomości z tym sposobem używania mocy, czułeś, jak jego umysł się opiera. Walczyłeś z nim całą drogę i w końcu udało ci się osiągnąć niewielki sukces. Niewielki. Możesz umieścić w jego umyśle sugestię długości jednego słowa. Duncan O’Malley, Jimmy Deep, Marcus Baggins
Marcus obudził się, przywiązany do krzesła ze strasznym bólem głowy. Był w sterylnie białym pokoju. Naprzeciwko niego znajdował się ekran. Na krzesłach obok niego siedziało jakiś dwóch facetów, też związanych.
Ekran włączył się. Pojawił się na nim ubrany na czarno mężczyzna w okularach-lustrzankach.
- Dzień dobry przyjaciele. Jak miło mi was widzieć. Nie znamy się i w sumie tak powinno pozostać, ale możecie mi mówić Pan J. Wiecie, jak Harley Queen do Jokera, w taki pieszczotliwy sposób. Ale dość o moich fetyszach, porozmawiajmy o was. Spadliście nam z nieba, więc przejdę do rzeczy. Wiemy o waszych kryształach, przeszukaliśmy was, kiedy byliście nieprzytomni. Jeśli będziecie współpracować i powiecie nam wszystko, co o nich wiecie, myślę, że być może zdołamy zawiązać nić wzajemnego porozumienia. Współpraca, jak pewnie wiecie, to podstawa dobrego biznesu. Phoebe Duncan
W kwestii pytań o pająka Phoebe udało się ich zalewem speszyć Gwen, która zupełnie nie wiedziała, na co odpowiedzieć najpierw, więc wyciąganie z niej wszelkich informacji o Mordce stanowiło wyzwanie samo w sobie. Z czasem jednak udało się z niej wyciągnąć , że pająk przepada za świerszczami; nie, Gwen nie myślała by ją rozmnażać; tak, strzepnie jej włoski w oczy, jeśli się zdenerwuje; nie, nigdy nie zrobiła tego Gwen (jakkolwiek z oporami Gwen wspomniała, że zrobiła to komuś innemu na jej oczach); nie, jak pierwszy raz zrzuciła wylinkę, Gwen nie za bardzo wiedziała co się dzieje i nie nagrała tego, myślała, że Mordka umiera. Gwen właśnie wyjaśniała, że to imię nadał jej brat, gdy wydarzyła się sytuacja z muzyką.
Przed powiedzeniem czegoś więcej na temat tej dziwnej sprawy, Gwen wzbraniała się jeszcze bardziej. W końcu jednak Phoebe nacisnęła na tyle, że (po odłożeniu Mordki) zaczęła mówić, z początku bardzo cicho i powoli. W miarę jak mówiła, można było jednak odczuć, że od dawna chciała się komuś zwierzyć.[/i]
- Mój brat od miesiąca…zmienił się. Zachowuje się dziwnie, ma ataki szału. Puszcza tę muzykę i zachowuje się w przerażający sposób. Z początku myślałyśmy, że to może tylko stres z powodu nowej pracy, ale potem…. – Zamilkła na chwilę. – Chciałam się tylko pochwalić Mordką w klasie. Myślałam, że wszyscy będą mi zazdrościć, a oni się śmiali. Wyzywali mnie od dziwolągów i miłośniczek robali. A Lily Thompson próbowała dźgnąć ją ołówkiem! Mówiłam, żeby przestała, ale Mordka się zdenerwowała i zaczęła strzelać włoskami i jeden trafił Lily w oko! – W miarę jak mówiła, Gwen zaczęła być coraz bardziej zdenerwowana i trzęść się, jakby zaraz miała się rozpłakać.
Phoebe z kolei poczuła, że nagle zrobiło się strasznie duszno w pokoju. Jakby zbierało się jakieś napięcie, którego źródła nie potrafiła zlokalizować, jakby wszystkie te negatywne emocje miały zaraz wylać się z jej koleżanki i udusić je obie. Czuła, że ciężej jej jest oddychać. Przerwała na chwilę, oferując, że otworzy okno. Robiąc to, zobaczyła na dole dziwną scenę – Kate rozmawiająca z kimś w samochodzie lodziarza. Ale…wydawało się jej, że jest tam ktoś jeszcze. Na krawędzi granicy wzroku, kogo nie może dostrzec, chyba, że kątem oka. Od patrzenia zakręciło się jej w głowie.
Wróciła do Gwen. Dało się wreszcie oddychać w pokoju. Pozwoliła jej kontynuować.
- Wezwali mojego brata do szkoły. A on….on złapał Lily za gardło i zaczął walić nią o ścianę jak szmacianą lalką! I cały czas mówił, że będzie mnie chronić! Zawsze i wszędzie! – Głos zaczął się jej załamywać. – Od tego czasu nie wychodzi z domu. Kate się nim zajmuje. Ona….jakoś to załatwiła, by ta sprawa przycichła.
Gwen podciągnęła nogi i zaczęła się kiwać, wyglądało jakby miała się rozpłakać.
- Ja tylko chcę, żeby Billy był znowu sobą. |