Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2016, 01:20   #40
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Istny kocioł. Pieprzyło się, przybywało kolejnych klientów. Brakowało tylko dżungli, 90% wilgotności i kurwa orka stojącego za co drugim drzewem. Wtedy Uriel musiałby biegać z wzwodem.

Nawet nie spostrzegł gdy Valeria wypaliła do przodu. Rzuciła coś o osłanianiu jej tyłka, owszem osłonił go wzrokiem. Całkiem sobie, nieźle się wiercił, wart był tych kilku wiązek w stronę snajpera. Przyszpilił go trochę, jednak jego pozycja uniemożliwiła mu bezpośrednie trafienie zdrajcy. Dało to jednak czas szybkiej dupce, by zaczęła tańczyć z typkiem ostrzanego kazaczoka. A tak przynajmniej vallhalańczycy nazywali bez składną napierdalankę przy użyciu noży. Miał zaszczyt poznać ich tylko raz, podczas przegrupowania wojsk na jednej z planet-fortec, kilka lat temu. Oni w jedną, Uriel i jego regiment w drugą. Wspaniali ludzie, pili czysty alkohol, czasami destylowali płyny hamulcowe przez przydziałowe suchary, a mimo tego nic im nie dolegało. Wzór cnót!


Nie mniej, gdy tak radośnie rzucił granatem w przód, tak o, bo mógł, nadbiegła kolejna grupka. Wygar mieli niezły, czemu nie. Catachańczyk odstrzelił jednemu łeb. Zawdzięczał to celownikowi termo, toteż ucałowal go w pełnym uczuciem.
- Dzięki Ci, gorący kurwiu - mruknął.
Ten puszkowaty poszedł na całość. Spiął się, kucnął jak na szybkiego klocka i wypalił do góry na jakimś plecaku. Jebany, miał wejście. Kto by pomyślał, że tech-kapłani są tak pancerni. Na Catachan by zardzewiał w kilka minut. Parsknął na swój żart. Te skończyły się, gdy zdradziecka inkwizytor wydarła drapaka za ten dziwny mechanizm. Coś majstrowała, klepnęła, i się zjebało.
- Opowiem dowcip, taki szybki. - rzucił do najbliższych. Las-car poszedł w odstawkę, ślizgając się na uprzęży za plecy gwardzisty. - Na miasta-kopca przyjeżdża najlepszy w sektorze cyrk. - oparł bolter o zasłonę, rozstawiając bipod. - Najlepsi cyrkowcy, najlepsze zwierzęta z sektora i gwóźdź programu czyli niespodzianka. No to co? Cały kopiec się zwalił, by zobaczyć widowisko. - Uriel załadował magazynek, odbezpieczył i przeładował. - Pokazano już wszystkie zwierzęta, cyrkowcy wystąpili, ale czekano na niespodziankę. Tuż przed na scenie pojawia się szef cyrku i mówi wszystkim. - nastawia cel na mechanizm. Oczywiście robi to tak, aby pokryć ogniem tamtejszych co gorliwych i nie trafić swoich.. - Ten szef mówi "proszę wszystkich o uwagę! Przed występem proszę się wysmarkać, wykaszleć, wykichać, oporządzić ogólnie ponieważ gdy ktoś zakłóci ciszę, sztuczka może się nie udać.
Z tego monolitu, mechanizmu, czy jak zwali to obeznani, zaczęła wydobywać się dziwna substancja. Ni to krew, ni sraczka. Herezja jak w pysk strzelił!
- Wszyscy posłuchali szefa i przyszła pora na gwóźdź programu. Światła gasną, cisza i ciemność, tylko na środku sceny mała plama światła na krześle. Nagle przychodzi gość, siada na krześle i zaczyna walić konia. Wali ostro, cały spocony, mocno trzepie. I nagle ktoś kichnął.. Koleś speszony, ogląda się i mówi: Ktoś tu jest?! - palec na spuście, zaparł się kurewsko mocno. Nacisnął spust, celując w mechanizm.

Amaros, analos, czy jak jej tam, odgrażała się hardo. Uriel na sekundę przerwał i wydarł się na cały głos.
- Poddaj się, a obiecuje, że wyjebię Cię tylko w te istniejące dziury, kurwo!
Wrócił do napierdalania.


Uriel robi ostrzał z boltera. Póki co, śle pojedyncze pociski. Pierwszym celem jest mechanizm, jeśli heretycka inkwizytor wyjdzie zza niego - ona staje się celem. Tak samo z jej ludźmi. Jeśli przeszkodzą mu posiłki w postaci heretyckich gwardzistów, Uriel zajmuje się nimi. Jeśli sytuacja się zesra/ostrzał/snajper - Hinner wykurwia w sprincie do następnej osłony

 
Gveir jest offline