Ochotnicy postanowili się bronić. Mniejsza grupa mutantów bardzo szybko została przeszyta strzałami. Pomimo tego iż tylko Konrad i Max trafili to i tak udało im się tymczasowo wyeliminować trzech atakujących. Pociski wbijające się w ciało obaliły atakujących którzy jednakże jeszcze żyli - było słychać ich jęki i krzyki. Czy jeszcze wstaną - nie wiadomo. Pozostała dwójka ruszyła dalej, jakby zupełnie nie przejmując się losem towarzyszy. Z bronią w ręku czekał na nich Waighstill.
Z drugiej strony pobojowiska sytuacja wyglądała gorzej. Tam był tylko jeden strzelec, do tego dość marny. Horst załadował pożyczoną kusze, wystrzelił i trafił, jednakże pocisk nawet nie spowolnił wroga, tylko lekko go ranił. Jeśli dobrze pójdzie to do czasu zwarcia uda mu się wystrzelić jeszcze raz zanim dobędzie miecza. Wraz z jednorękim Markusem zajęli pozycję przy Victorii, aby móc jej bronić, podczas gdy Olaf konsekwentnie pruł naprzód.
Atakujący poruszali się bardzo szybko, nie wróżyło to nic dobrego dla ochotników, jednakże z drugiej strony poprzez zmniejszenie dystansu łatwiej było wroga ustrzelić. Każdy z ochotników miał większe szanse na strzał niż jeszcze chwilę temu. Podobnie Konrad, który miał chrapkę na minotaury, teraz jego strzał z pewnością będzie bardziej celny.
Victoria trzymająca się na uboczu zaczęła szemrać coś pod nosem. Z boku wyglądało to jak modlitwa, jednakże Marwald wiedział co się święci, wiedział że babulinka próbuje pomagać czarami, nie wiedział jednak co dokładnie zamierza.