Helleven, Agvindur
Volva do jarla podeszła gdy emocje już trochę opadły po płomiennej przemowie skalda.
-
Wygląda na to, że rację miałeś co do Sigrunn… - Rzekła cicho. -
Przykro mi. Nie powinnam Was tu wieść.
-
Teraz za późno na żale - Agvindur spojrzał z góry na volvę z namysłem jakimś. -
Cóż innego zrobić miałaś? Wolę bogów spełniałaś.
Pokiwała powoli głową.
-
Wolę spełniałam. - Powtórzyła i spojrzała na niego. -
Mocnoś ranny?
-
Nie - innej odpowiedzi raczej się nie mogła spodziewać -
A Ty? Nic Ci?
-
Nic poważnego. - Uśmiechnęła się leciutko na chwilę. -
Kilka dni i śladu nie będzie. - Zamilkła na chwilę. -
Wiem, że to nie najlepszy moment ale jakbyś mógł pomyśleć o słudze dla mnie. Niespokojne czasy się nam szykują. Dobrze byłoby mieć kogoś, kto będzie czuwał.
-
Słudze? - popatrzył zdziwiony -
Do tej pory nie chciałaś nikogo. Wizję miałaś jakowąś? Coś Ci grozi?- zmarszczeniem brwi wykazywał swój niepokój.
-
Ten co “podarek” wysłał może mi zagrozić. - odparła ostrożnie.
-
Wiesz kto to? - krok bliżej do dziewczyny postąpił pochylając nieco by twarz na jej poziom obniżyć.
-
Ten, kto mię taką uczynił. - Rzekła nie wiedząc ile Elin powiedziała. -
Będzie chciał mnie z powrotem… - Przysunęła się nieznacznie bliżej Agvindura i w oczy mu spojrzała. -
by znów robić co tylko do głowy mu przyjdzie…
-
Wiesz gdzie on? Jako się on zwie? Jak to z powrotem? - pytania cisnęły się jarlowi na usta i widać było, że ciekawość hamuje. -
To przed nim się w Ribe chowasz?
-
Tyle czasu minęło… Nie wiem czemu za mną ruszył... I nie wiem gdzie teraz jest… - Czoło na piersi Agvindura ostrożnie złożyła. -
Ale blisko skoro “podarek” wysłał…
Agvindur zamknął wieszczkę w klatce swych ramion, lekko starając się siły swej nie używać.
Po włosach co na nowo wieczorem się okazały pogładził.
-
Ale wiedzieć musi, żeś w Ribe, skoro tam Svena złapać dał radę… - dumał chwilę by spytać -
czego on chce? Czego chciał od Ciebie?
Zesztywniała lekko na to pytanie, ile mogła powiedzieć, mazgaja najwyraźniej słowem nie wspominała o tym co Leiknar robił. Teraz jednak potrzebowały ochrony, a jarl zasłużył by coś wiedzieć.
-
Bym cierpiała… - Odparła z tłumiona złością. -
Uwielbiał patrzeć jak cierpię.
-
Cierpiała? Za co? Coś zrobiła? - palnął pierw by potem głos wstrzymać. -
Co się stało między wami?
Pokręciła głową i spojrzała w oczy Agvindurowi. W błękicie jej ślepka czaiła się czysta nienawiść, gdy wypowiadała kolejne słowa.
-
Bo według niego pięknie wyglądam, gdy cierpię…
-
Głupiec… najpiękniej wyglądasz nad haftem pochylona - mocniej przyciągnął dziewczynę do siebie odgarniając włosów pasmo -
głupiec. - mruknął raz jeszcze muskając wpierw lekko usta volvy swymi. Uniósł głowę wpatrując się jakby o przyzwolenie prosząc o jeszcze.
Odpowiedzią było objęcie go za szyję i przyciągnięcie do ust swoich.
Za nimi stosy płonące pozostały, lecz w tej chwili liczyli się dla siebie jeno oni.