16-07-2016, 17:35 | #51 |
Reputacja: 1 | Pożar, wszędzie wokół płomienie i trupy… Wszędzie wokół ciała mężczyzn, kobiet i dzieci… A pośród nich Sigrunn klęcząca i tuląca tych co już nigdy nie wstaną… Jęknęła bezgłośnie i klapnęła na ziemię jak stała. Oddali ją… Zaatakowali ich domy, ich święte miejsce a oni ją oddali… zabijając wszystkich innych. Elin nie potrafiła więcej znieść, nie chciała. Mogli ją tu zostawić, niech słońce spali ją na popiół, a Hell rozpocznie swą karę. Ona nie miała już sił na nic… Nim jednak ktokolwiek zareagował na zachowanie wieszczki, Helleven wstała zaciskając zęby, kręcąc głową na oferowaną pomoc i krok za krokiem powoli ruszyła w stronę pobojowiska. Bolało ją wszystko, w środku odbijało się echo pękniętego serca tej durnej mamałygi ale szła twardo. Jej Pan otrzymał ofiarę, a ona w końcu miała więcej czasu dla siebie. |
16-07-2016, 18:14 | #52 |
Krucza Reputacja: 1 | Jelling Poranieni, z gorzkim poczuciem porażki pomimo wielkiej, przemożnej wygranej dotarli do Jelling. Spieszyli się gdyż świt zaczynał już wyciągać swoje pazury, gdy Sol brał niebo znowu w posiadanie. W porównaniu z Ribe czy Aros, Jelling zdawało się być zaledwie niewielką wioseczką. Kilka ledwie chat zbitych ze sobą i otaczających langhus pośrodku. Langhus co niewiele ponad połowę halli Agvindura by zajął. Dróg nie było i wozy grzęzły co chwilę na romemlanym błocku. Kilka głosów psów się odezwało, gdy przechodzili mimo. W ciszy. Jakby pokonanymi wracali. Na pierwsze dźwięki wracających z langhusu Franka wyskoczyła. Chwilę się zatrzymawszy w miejscu, szukała spojrzeniem dwójki: Bjarkiego i Freyvinda. Gdy tych zoczyła bez chwili namysłu rzuciła się ku nim. Za nią wyszło dwóch mężczyzn: jeden siwy, z bielmem na oku, chudy i jakby zasuszony. Drugi młodszy, co sokoła przypominał, z niepokojem przyglądając się aftergangerom. Nie czekając na powitania czy przedstawienia, Gudrunn na bok odciągnął by nerwowo zaszeptać z nią. Gangrelka w między czasie ręką machnąć zdążyła, zapraszając do halli i rzucając w stronę siwego: - Egil, prowadź gości do halli. Odpocząć muszą. Upewnij się, że bezpieczeństwa ich ludzie strzegą. Starzec głową pokręcił i wrota otworzył. |
20-07-2016, 12:10 | #53 |
Reputacja: 1 | Jelling - noc bitwy w caernie Helleven przyglądała się uważnie ludziom zgromadzonym w halli w pośpiechu szykujący im bezpieczne miejsca do snu, słuchała przyciszonych rozmów, by zorientować się w plotkach. Żałowała, że jest tak poszarpana, iż wszelka próba usłyszenia co sługa mówi do Gudrunn skończyłaby się pewnie jej wyciem. W końcu podeszła do skrzyni, w której przesypiała dzień podczas podróży, by schować miecz, który zabrała z polany. Nie wiedziała zupełnie po co ale skoro go wzięła mógł się przydać. Odkładając broń dostrzegła zawiniątko w rogu skrzyni. Zdziwiona podniosła i odpakowała, by ujrzeć obciętą dłoń z wytatuowanym Algiz na niej. Dłoń drobna, krucha, obciągnięta zasuszoną skórą była jakże znajoma. Ta dłoń pomagała jej wiele razy, wskazywała zioła i pomagała je właściwie zbierać. Ta dłoń uczyła jak rozpisywać runy i jak je rzucać… jak ciosach i tworzyć. Dłoń… tatuaż… ogniste włosy… zielone oczy.... dłoń zamykającą się na jej ramieniu i machająca na pożegnanie. Dłoń ukradkiem ocierająca łzę wyciśniętą rozstaniem. Volva owinęła szybko “prezent” w materiał i rozejrzała się uważnie. Skąd? Kto? Przypomniała sobie wyjaśnienia Freya, czemu ze Svenem walczył. Zmrużyła oczy. Przypomniałeś sobie… Po tylu latach… W tym chaosie, który właśnie spowodowali może łatwiej będzie się skryć. Ponownie podziękowała Lokiemu za więzy krwi z Pogrobcem i skaldem. Przydadzą się i to bardzo… Schowała paczuszkę do skrzyni i poszła jeszcze pokręcić wśród ludzi. Musiała wiedzieć jak najwięcej nim pójdzie spać. Nim jednak odeszła pomiędzy chaty, jeden z jej braci krwi dał o sobie znać. Skoro volva się odwróciła, ujrzała spojrzenie Pogrobce na niej skupione. Prawie od razu przeniósł je na Freyvinda, lecz podszedł do niej. - Udam się poza miasto. Wiesz dobrze, dlaczego. - mówił zwykłym swym, nieobecnym tonem, tak że i wszyscy, którzy usłyszeć go chcieli byli słyszeli. Oczy prawie czarne w błękitne się wwierciły, gdy piękne lico ku volvie się zwróciło. - Rzeknij o tym Freyvindowi… gdy odzyska rezon. - pozwolił słowom swoim zawisnąć w powietrzu między Elin a sobą, jak gdyby czekając na znak potwierdzenia, zrozumienia… ale też na brak sprzeciwu. Przyzwolenie. W spojrzeniu wieszczki dostrzegł spokój, którego niedawno jeszcze próżno tam było szukać. Skinęła lekko głową. - Rzeknę… - Zerknęła na skalda. - Choć pewnie czasu trochę potrzebuje… - Ponownie zwróciła wzrok na Volunda. - Dziękuję za pomoc. - Dodała. W jakiś sposób podziękowanie to rozbroiło całkowicie berserkera, przebijając się przez paletę dawno widzianych kolorów. Na kamiennym obliczu raptem powieka drgnęła niekontrolowanie, usta ścięły się w kreskę. Zapewne tylko volva to widziała, też tyle do czynienia z Pogrobcem mając. - Wybacz moje słowa. - powiedział tylko, z jednej strony z trudem, z drugiej chcąc powiedzieć coś więcej. Nie powiedział, odwrócił się od kobiety, na chwilę do Agvindura podeszwszy, na kolano przed nim przyklęknął. - Powrócę jak tylko noc mię zbudzi. - i jakby jarl nie miał sprzeciwu, wstał, i prędko - za sprawą dnia, ale nie tylko - odszedł z wioski, w stronę kniei, pozwalając sobie raz tylko spojrzeć na Freyvinda załamanego. W oku Helleven na chwilę zdziwienie błysnęło, gdy berserker ją przepraszał ale zniknęło tak szybko, iż odwracający się Pogrobiec mógł go nawet nie dostrzec. Ponownie spojrzała na skalda i ruszyła w jego kierunku. Skaldem i Bjarkim troskliwie zajmowała się Chlotchild. Sama nadzór miała nad zaspanymi chłopami co skrzynie przenieśli i teraz wraz z brzydakiem układała Freya do snu w wymoszczonej wygodnie drewnianej pace. Całus złożyła czuły na policzku Lenartssona, lecz ten nie reagował. Powieki mu zamknęła i powoli wieko zawarła, by Bjarkim się zaopiekować. - Co z nim? - Zapytała zerkając na skrzynię. Blondynka ramionami wzruszyła w niewiedzy: - Pierwszy raz takim go widzę. Co tam się stało? - wydęła usteczka co jak Helleven zaobserwowała, nadawało jej wyraz niewinności - Związać mnie kazał - poskarżyła się - i nie mogłam być tam z wami… - Ciesz się… - Odparła spokojnie. - Widzisz jak to się dla mnie skończyło. - Odchyliła lekko materiał, którym szyję skrywała, by pokazać rany po kłach wilkołaczych. - I sama do końca nie jestem pewna… - Zerknęła na Bjarkiego. - Opowiesz nam? - Zapytała łagodnie. Ghoul spojrzał ciężko na volvę. Popłynęły słowa proste, nieubrane w zdobienia, tak różne od opowieści Złotoustego. - Lupini bronili kamienia, stając na przeciw naszego pana i pięknolicego Gangrela. Trzech ich było. Śpiew jednego wielką trwogę i wściekłość wzbudził w wielu lecz nie w tych dwóch. Gdy się ocknąłem, Tyś pani z pola uciekała. Orm i Heming Ci drogi zastąpili. Na nas ruszyły poczwary z niebytu się pojawiające co wilki wielkie przypominały. Ja, jarl, Gudrunn, Anders i Einar czoła im stawialiśmy. Podobne upiory z kamienia wyszły i dwójkę zaatakowali. Walka straszna była bo nie… - zatrzymał opowieść na chwilę - … potem pan nasz kamień odrzucił… w miejsce jego truchło na palu zatknął… - Bjarki zatchnął się jakby i zamilkł. Pokiwała powoli głową i milczała przez chwilę. - Po takim zwycięstwie tak się zachowuje… Musi świadom być, choć po niewczasie, czego się dopuścił. - Rzekła w końcu słowa ku Grimowi głównie kierując. - Niewielu by się przejęło. Doceń to. - Stwierdziła i odeszła. |
20-07-2016, 12:55 | #54 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 20-07-2016 o 13:48. |
20-07-2016, 13:01 | #55 |
Reputacja: 1 | Elin/Helleven Dwie małe dziewuszki, z kawałeczkami przaśnego placka pomknęły ponownie do wyjścia, omijając jednak grzecznie volvę. Sokolik podał kubeczek, niepełny już, Helleven. - To wszystko. Więcej nie ma. I nie będzie - rzekł unikając spojrzenia. - W lesie zwierzyna. - dorzucił. Najwyraźniej niechętny takiemu zbiorowisku, wysławiał się na granicy nieuprzejmości. - Nie lubisz nas? - Spojrzała zainteresowana na sługę wypijając podany kubek. - Nie - rzekł po prostu - Nie każdy mus ma. - Nie każdy…- Kiwnęła lekko głową. - Ale zazwyczaj jest jakiś powód. - Zgryzota i kłopot przez was jeno. - mruknął zabierając pusty kubek z rąk Helleven. - Nic więcej. - Teraz chyba jednak pomogliśmy. Bestie w lesie więcej nie powinny wam zagrażać. - Bestie w lesie nic nie robiły ludziom. To Bestie co na viking je ciągły obietnic nie dotrzymały. - gniew zaczynał w nim wzbierać. - Obietnic? - Patrzyła zaciekawiona na chłopaka. - O złocie, podbojach, wielkiej mocy i morzu krwi, ziemi i tak dalej. Sama wiedzieć powinnaś co obiecujecie naiwnym. - I dostają je… ale niestety tylko ci którzy wrócą… - Pokiwała delikatnie głową. - Więc wilki nic wam nie robiły… - Wróciła do poprzedniego tematu. - Wszak polana złą sławę miała, czyż nie? - A co z tymi co zostają? - palnął chłopak - Miała… - Musimy czekać… A jeśli nie wrócą… Umieć dać sobie radę. - Odparła łagodniej widząc jak halla wygląda. - Pierwszy raz nie czekałam. - Dodała. - Ty masz czas. Nie wszyscy go mają. A ludzi trzeba wyżywić, odziać, ochronić, zapewnić dach nad głową, szkolić by Ci co teraz młodzi mieli wsparcie na przyszłość. A nie traktować jak bydło na karmienie was… - dorzucił z gorzką pogardą. - Z bydłem postępowalibyśmy zupełnie inaczej… - Jej głos ochłódł gdy wbiła spojrzenie w młodzika i machnęła lekko ręką dając znać, że może już sobie pójść. - Taaaak, zupełnie. - uśmiechnął się cynicznie i odszedł. Wieszczka rozejrzała się po pomieszczeniu szukając jarla i gdy jej wzrok na niego natrafił uważnie mu się przyjrzała szukając wszystkich ran, by potem cicho wymknąć się na zewnątrz. Stosy pogrzebowe Stosy ułożono po północnej stronie osady, za ostrokołem. Sześć ich było, dla każdego co poległ podczas walki z lupinami. Kobiety ciałami się zajmowały, a chłopcy i kilku mężczyzn w wieku sile znosiło ciągle drewna, by odpowiedni ogień uzyskać. Volva dołączyła do kobiet, choć te niechętne były. Nie przeszkodziły jej jednak, wszak to nie ich ludzi żegnano, a obcych. Helleven ze spokojem i delikatnością obmywała ciała przyglądając się ranom jakie odnieśli. Widziała, że część z nim nie zadały wilkołacze szpony. Skald szukał wzrokiem Bjarkiego i chlotchild, ale ujrzał tylko wielką sylwetkę sługi. - Gdzie Franka? - spytał podchodząc i patrząc bez emocji na stosy. - Nie wiem Panie, gdzięś smyrgnęła niedługo po zmroku - Poszukaj jej - polecił nie odrywając wzroku od przygotowań. W końcu wszystko było gotowe i aftergangerzy wraz z ocalałymi i kilkoro mieszkańców zgromadziło się przy stosach. Volva przezornie trzymała się na uboczu. Mąż z bielmem na oku podszedł do Gudrunn pytając, kto przemawiał będzie. Gangrelka co w otoczeniu swojej psiej świty podeszła, dłonią wskazała z poczatku Freya lecz potem zdanie zmieniła widząc minę tego ostatniego. - Sighvart, ten mąż co z jarlem siedzi. Starzec odszedł by w pół drogi spotkać się ze wspomnianą dwójką. Młodzik co burczał na volvę z pochodnią stał, a obok niego thrall co Sven mu rękę rozerwał. Obaj z obojętnymi i nieco wrogimi wyrazami twarz stali. Agvindur wpierw wzrokiem sprawdzając czy są wszyscy potoczył. - Gdzie Volund? - rzucił do nikogo konkretnego, do wszystkich raczej. Helleven podeszła do jarla. - Mówił, że spać będzie na zewnątrz. - Rzekła cicho. - Nie pojawił się jeszcze tego wieczora. - Ktoś go widział tego wieczora? - spytał cicho volvy. - Nie wiem ale gdyby był tu, pierwej do mnie bądź Freyvinda by przyszedł. W między czasie Sighvart dał znak do podłożenia ognia. “Widzę swego ojca, widzę swego brata, swą matkę i siostrę Widzę pokolenia wstecz aż do początku mego rodu Wołają mnie Wzywają mnie, by dołączył do nich W wielkiej sali Valhalli Gdzie odważni żyją po wieczność.” Szorstki głos karla nie dudnił, nie porywał. Sighvart słowa modlitwy wymawiał bez zacięcia i pasji. Jakby wiele tych słów już powiedział. Obecni mieszkańcy Jelling, a było ich niewielu, również nie wyglądali na zbyt przejętych. W ich twarzach widać było, że takich pożegnań doświadczyli sporo i to całkiem niedawno. Ventrue skończył mówić i wrócił by stanąć po boku Agvindura. Zacięta mina zasklepiła jego twarz w nieruchomej masce. Do przodu wystąpił za to Skald przyglądający sie do tej pory reakcji mieszkańców Jelling ze zmarszczonymi brwiami. - Odynie, Wszechojcze, Panie Asgardu, Najwyższy z Asów - zawołał tubalnym jakby zaklętym głosem tak różnym od Sighvarta. - Rozdawco zwycięstw. Jakże wielkie zwycięstwo nam dałeś. - W głosie poczuć można było delikatne nutki szyderstwa. - Obiecaliśmy ci ofiarę i oto ona. Siegnął po uciętą głowę za włosy i cisnął ją w płomień na stosie Orma z Aros. - To co Ci należne, to co obiecane. - Cisnął wyciętym sercem lepkim od krwi. - Dla Ciebie i dla towarzyszy broni z jakimi stawać nam ramię w ramię przyszło. - Spojrzał na Agvindura, Sighvarta, Elin, Andersa, Einara. Przebiegał po nich wzrokiem wskazując stosik głów i serc. Pierwszy był jarl co do brata krwi postąpił i również uciętą, ochlapaną krwią głowę z oczami wywróconymi w głąb podniósł. Rzucił na kolejny stos, Halfdana i rzekł: - Ojcze, w imię Twe i ku Twej chwale, przyjm ofiarę w podzięce za wsparcie naszych ramion w walce! Płomienie objęły łeb z lekkim sykiem. Pozostali również dołączyli do ofiary i by podziękę zanieść Odynowi. Volva z mieczem, w wilczej chacie znalezionym, podeszła i na stos Heminga go rzuciła mówiąc - I dla Ciebie Freyo, byś więcej młodych mężczyzn nam pozostawiła, by mogli i chwałą i życiem się nacieszyć. - Przyszliśmy tu po bój, który mieliśmy stoczyć, aby ocalić życie i wyrżnąć tych co atakując ludzi, kobiety, dzieci… chcieli wojny miast pokoju. Ofiarowaliśmy swój los Odynowi. - Skald spojrzał na Elin ofiarowującą zdobyty miecz. - Dostaliśmy zwycięstwo i śmierć zamiast życia. Wojnę, zamiast spokoju. Ja i Gudrunn idziemy w dalsza wyprawę, by załatwić to do końca. Tym razem nie ofiarowuję Ci wszechojcze swego miecza ni ręki. Wzywam tym razem Ciebie Freyo o patronat i opiekę. Pójdę w bój, pójdę na wojnę, a ty przynieś mi życie, i pokój miast śmierci. Kto pójdzie z nami?! - zawołał mocnym głosem. Poruszenie wywołał wśród swoich: Agvindura i Sighvarta co wybił się nieco ze swego otępienia. Ejnar i Bjarki krok postąpili ku niemu mimo ran swych. Volva na skalda patrzyła jakby pierwszy raz go ujrzała, wraz z każdym jego kolejnym słowem pragnęła poprzeć tą szaleńczą wyprawę, nie ruszyła się jednak z miejsca dopóki Agvindur tego nie zrobił. Powoli za jarlem podążyła. - A tyś Franki szukać nie miał? - Skald spytał cicho ogromnego Duńczyka obserwując przy tym reakcję towarzyszy na jego słowa. Anders też z jakimś niechętnym nieco podziwem jakby mimo zwątpienia i zmęczenia wodza swego posłuchać rad był. - W Jelling jej nie ma. Ślady znalazłem do lasu prowadzące. - odszeptał. - Iść za nią z Andersem chcę jeno powiadomić stanąłem. - Idź tedy, sprowadź ją. Potrzebna bedzie przy tym co zamierzam. - Panie… trop nie był jeden. Wielki mąż ostrożny był - za innym ciągnął. Znajdę ją. A potem pomyśleć trzeba czy by … - głos zawiesił. - Mów. - Może męża jej znaleść, co by spokoju nieco doznała. Niespokojny duch w niej. - Za niewiastę swą chcesz ją brać? - skald zdziwił się mocno. Bjarki wyglądał na równie zaskoczonego. - Ja? Nie… kogoś innego. Równie w krwi sprzysięgłego ale nie mnie… - Sprowadź ją na razie, potem pomyślim jak niespokojną głowe ochłodzić. - Zajęcia jej stałego trza. - rzekł jeszcze na odchodnym Grim. Pociągnał Andersa co skalda w ramię klepnął z szacunkiem. - Szukać was gdzie? Tu czy w lesie? - Tu. Poczekamy, tylko szybko się sprawcie. Ruszyli bez zwłoki. |
20-07-2016, 13:35 | #56 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 20-07-2016 o 13:48. |
20-07-2016, 13:41 | #57 |
Reputacja: 1 | Helleven, Agvindur Volva do jarla podeszła gdy emocje już trochę opadły po płomiennej przemowie skalda. - Wygląda na to, że rację miałeś co do Sigrunn… - Rzekła cicho. - Przykro mi. Nie powinnam Was tu wieść. - Teraz za późno na żale - Agvindur spojrzał z góry na volvę z namysłem jakimś. - Cóż innego zrobić miałaś? Wolę bogów spełniałaś. Pokiwała powoli głową. - Wolę spełniałam. - Powtórzyła i spojrzała na niego. - Mocnoś ranny? - Nie - innej odpowiedzi raczej się nie mogła spodziewać - A Ty? Nic Ci? - Nic poważnego. - Uśmiechnęła się leciutko na chwilę. - Kilka dni i śladu nie będzie. - Zamilkła na chwilę. - Wiem, że to nie najlepszy moment ale jakbyś mógł pomyśleć o słudze dla mnie. Niespokojne czasy się nam szykują. Dobrze byłoby mieć kogoś, kto będzie czuwał. - Słudze? - popatrzył zdziwiony - Do tej pory nie chciałaś nikogo. Wizję miałaś jakowąś? Coś Ci grozi?- zmarszczeniem brwi wykazywał swój niepokój. - Ten co “podarek” wysłał może mi zagrozić. - odparła ostrożnie. - Wiesz kto to? - krok bliżej do dziewczyny postąpił pochylając nieco by twarz na jej poziom obniżyć. - Ten, kto mię taką uczynił. - Rzekła nie wiedząc ile Elin powiedziała. - Będzie chciał mnie z powrotem… - Przysunęła się nieznacznie bliżej Agvindura i w oczy mu spojrzała. - by znów robić co tylko do głowy mu przyjdzie… - Wiesz gdzie on? Jako się on zwie? Jak to z powrotem? - pytania cisnęły się jarlowi na usta i widać było, że ciekawość hamuje. - To przed nim się w Ribe chowasz? - Tyle czasu minęło… Nie wiem czemu za mną ruszył... I nie wiem gdzie teraz jest… - Czoło na piersi Agvindura ostrożnie złożyła. - Ale blisko skoro “podarek” wysłał… Agvindur zamknął wieszczkę w klatce swych ramion, lekko starając się siły swej nie używać. Po włosach co na nowo wieczorem się okazały pogładził. - Ale wiedzieć musi, żeś w Ribe, skoro tam Svena złapać dał radę… - dumał chwilę by spytać - czego on chce? Czego chciał od Ciebie? Zesztywniała lekko na to pytanie, ile mogła powiedzieć, mazgaja najwyraźniej słowem nie wspominała o tym co Leiknar robił. Teraz jednak potrzebowały ochrony, a jarl zasłużył by coś wiedzieć. - Bym cierpiała… - Odparła z tłumiona złością. - Uwielbiał patrzeć jak cierpię. - Cierpiała? Za co? Coś zrobiła? - palnął pierw by potem głos wstrzymać. - Co się stało między wami? Pokręciła głową i spojrzała w oczy Agvindurowi. W błękicie jej ślepka czaiła się czysta nienawiść, gdy wypowiadała kolejne słowa. - Bo według niego pięknie wyglądam, gdy cierpię… - Głupiec… najpiękniej wyglądasz nad haftem pochylona - mocniej przyciągnął dziewczynę do siebie odgarniając włosów pasmo - głupiec. - mruknął raz jeszcze muskając wpierw lekko usta volvy swymi. Uniósł głowę wpatrując się jakby o przyzwolenie prosząc o jeszcze. Odpowiedzią było objęcie go za szyję i przyciągnięcie do ust swoich. Za nimi stosy płonące pozostały, lecz w tej chwili liczyli się dla siebie jeno oni. |
20-07-2016, 18:09 | #58 |
Reputacja: 1 |
__________________ Nikt nie traktuje mnie poważnie! |
21-07-2016, 18:04 | #59 |
Krucza Reputacja: 1 | Las Śpiew ptaków, szum rzeki, pojedynek… Wspomnienie kobiecego głosu, dawno zapomnianego lub też zepchniętego siłą w niepamięć. Upojne szaleństwo walki… Niedowierzanie i chęć zemsty… Przez chwilę, jak przez wygodny sen, przez pamięć przebiegały mu wszystkie wspomnienia jak z innego życia czy też minionej nocy... Pojawiały się rzadko, ale były tak wyraźne. Tak prawdziwe. Leżał i zapadał się w nie z radością, bólem, gniewem, zazdrością, poczuciem zwycięstwa i zdrady. Zamknięty w kokonie stuporu, nie słyszał już gdy nad nim krakały wrony i kruki, czekające na pojawienie się pięknych walkirii. Czekały… Czekały… Kilka odważyło się na ziemię zlecieć i szczątki dziobnąć. Jeden przysiadł na ciele pięknego Gangrela, by przekręcając główkę, spojrzeć bliżej szklistym, czarnym oczkiem. Wtem grzebiący wśród wystygłych trupów padlinożercy poderwali się raptownie do lotu. Krakanie umilkło, przerwane nie przez piękne wysłanniczki Odyna - Tam… - napięty szept rozdarł zastygłą ciszę. - Chlotchild! - wielki jednooki nie bacząc na nic, ruszył na przód. Drugi mąż powstrzymał go jednak. - Pewien jesteś, że to bezpieczne? Pułapka jakowaś może to być. - Z lupinami walczyłeś, dziewki się boisz? - To miejsce… jest przeklęte...- burknął w swej obronie wiking. Ruszyli chyłkiem, pochyleni, przez martwotą wypełnioną polanę. - Bjarki... tam! - czujny wojownik rozglądał się wokół, gdy brzydok blondynkę zemdloną i brudną z krwistego błota zbierał. Grim mamrotał coś przy tym nerwowo, zgarniętym śniegiem próbując oczyścić zakrwawione liczko Bjarki zamarł na ułamek sekundy by spojrzeć we wskazywane miejsce. - Breiddjame! - Grim przeszedł szybko kilka metrów z dziewczyną w ramionach. Ukląkł i spojrzał uważnie na leżące na ziemi ciało. Chwil kilka dumał: - Dźwignij go. Ruszamy z powrotem. Jelling W dogasającym blasku stosów jeden przedmiot wzrok przyciągał. Nie pasował do ceremonii swym biednym i niepozornym, lichym wyglądem wpasowując jednak się w stan osady. Leżał opuszczony i zapomniany, nieco poza obrębem gorzejącego stosu. Zaś Freyvind zaatakowan został, przez dwójkę co strachu nie znała ni cierpliwości grama. - My rusym!!! S wami!!! - przekrzykiwaniom końca nie było. Jeden nawet postawę bojową przyjął by groźniejszym się zdać. Za nimi trzech młodzików wychynęło z postanowieniem twardym na twarzy. Ribe Wśród pożogi, płaczu, biegających ludzi, wojów walczących z najeźdźcami, zapadających się od ognia chat, siedziała młoda dziewczyna. Matkę swą, rozpłataną niemalże na pół, na kolanach trzymała. Czułym gestem twarz jej gładziła, włosy krwią oblepione z twarzy Ingeborg odsuwała. Obok nich leżał Svend strzałami naszpikowany jak jeż. Eggnir z mieczem w dłoni drogę zastępował, siostry broniąc: - Uciekaj, Sigrun, uciekaj! - wrzeszczał szaleńczo, wiedząc, że poraniony niewielkie szanse ma w nadchodzącym boju… Aros Statki dobiły do portu. Havn tym razem nie wypełniło się przyduszonymi pokrzykiwaniami mężczyzn, wyładunkiem się zajmujących. Ludzie pracowali prędko w nocnej ciszy. Na brzegu obok zakapturzonej postaci, która rozglądała się wokół z zaciekawieniem, kobieta stanęła - To… to? - rozczarowanie było wyraźnie słyszalne w cichym głosie. - Nada się. - rzekła krótko. - Cóż… Ruszyli za niosącymi kilka skrzyń ludźmi. Nie bezpośrednio w stronę osady, lecz w stronę okalającego osadę portową lasu. Statki zaś … odpłynęły. Ostatnio edytowane przez corax : 30-07-2016 o 10:32. |
22-07-2016, 17:05 | #60 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 22-07-2016 o 17:28. |