Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2016, 14:01   #2
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nikt rozsądny nie boi się trupów. Jeżeli już ktoś ma tego rodzaju skłonności, winien obawiać się raczej tego, co w trupy zmienia. Mimo to zwłoki właściwie zawsze oznaczają problem. Te, które znikają, niejako same go rozwiązują, przynajmniej z pewnego punktu widzenia, ale... Na pewno nie szeryfa.
Harl schylił się, żeby znaleźć sobie nieduży, okrągły kamyk. Przez chwilę obracał go w palcach i szukał wzrokiem przejrzystej bariery. Potem cofnął się jednak za golema.
- Podnieś kamień, Vince. Eee… Mniejszy. Rzuć nim w… Czekaj!

Z paluchem wyciągniętym ostrzegawczo w stronę golema i zadartą głową śledził tańczący w powietrzu strzęp. Szykował się, żeby go złapać, ale w ostatniej chwili cofnął rękę i pozwolił mu opaść na ziemię. Przydepnął buciorem, żeby go znów wiatr nie porwał. Schylił się, przyjrzał dobrze, po czym ostrożnie ujął strzęp w dwa palce i podniósł do twarzy. Niewiele to dało; nadal nie wiedział, co właściwie znalazł.
Na pewno nie skórę, choć włókien nie potrafił dojrzeć. Skrawek ciemnobrązowego materiału: miękkiego, poddającego się, a zarazem odpornego. Umieścił go starannie między kartkami notesu. Na później.
Dziwny strzęp sfrunął z wieży bez przeszkód, ale magiczna kopuła nadal tam była. Przy każdym ruchu powietrza połyskiwała ulotnie, drażniła wzrok i powodowała łzawienie. A szkielety i połówka psa dobitnie przypominały, że to wcale nie największy z nią problem. I nie wolno o niej zapomnieć.

- Dobra, rzucaj w ten cudaczny klosz - burknął, wróciwszy za golema, który posłusznie podniósł ramię i oszczędnym wymachem posłał kamień w stronę domu maga.
To, co się stało, raczej zniechęcało do dalszych eksperymentów, szczególnie tych bardziej bezpośrednich. Kamień z głośnym hukiem zniknął w chmurze pyłu. Bariera wciąż była niebezpieczna.

Harl przykazał Vince'owi zostać na posterunku i nikogo do niej nie puszczać. Sam niechętnie pomaszerował do Mileta.
W zasadzie mógłby po prostu zlecić mu zakopanie resztek psa, ale wolał nie wikłać moczymordy w tę dziwną sprawę bardziej, niż musiał. Starczyło, że pożyczy od niego szpadel. Miał jeszcze dość czasu, żeby samemu uporać się z tą niewdzięczną robotą i potem rozejrzeć się przynajmniej po głównej części miasteczka w ramach porannego jeszcze nie tylko z nazwy obchodu. Objazd okolicy i niedokończony raport musiały zaczekać. Zwłaszcza że przy okazji chciał zahaczyć o dom Vincenta LeBruna.
Jeżeli kogoś w Szuwarach podejrzewał o znajomość niezwykłych materiałów, to najprędzej tkacza właśnie. Gdyby on nie potrafił mu pomóc, zostawały jeszcze może siostry Leroux. Do nich jednak Manhattan miał tego dnia inny interes. Dopiero w obiadowej porze.
 
Betterman jest offline