Kobieta wciąż próbowała sprawdzać, czy jej oczy, aby na pewno pozostaną bezużyteczne. Co jakiś czas, mimo mijającego już bólu, zmuszona była do uchylania powiek i tych przykrych prób, w trakcie których towarzyszył jej niepokój. Ten jednak szybko odpuścił, kiedy to Ange zrozumiała, że cokolwiek dostrzega! Zamazany obraz, pełen kolorów i kształtów rysował się przed jej oczami. Widziała brodę Bobbyego, tak bardzo niewyraźną, a jednak mogła mieć pewność, że to była ona. Ucieszyła się. Kamień, który spadł z jej serca nie pozwolił zastąpić ulgi i westchnienia nadziei strachem. Co prawda istota śmierci stała się dla niej aż nadto realna, jednakże póki uciekli wystarczająco daleko, nie czuła się zagrożona, a jaskinia zdawała się być jakby schronieniem.Tylko czy aby na pewno?
Chciała już nawet zaproponować, że może iść sama, jednak zmartwiła się, że w stanie niedowidzenia mogłaby jeszcze być zbyt bezużyteczna. Czując wybracje w kieszeni sięgnęła do niej z myślą, że to telefon, jednak palcami dłoni wyczuła po prostu amulet. Chyba byli już blisko. Na szepty w głowie odpowiedziała jedynie do samej siebie
- Wiem
Po czym jej myśli pogrążyły się w ustalaniu jakiejkolwiek strategii i zastanawianiu się, co mogłaby uczynić, aby dać sobie i innym, jeszcze trochę czasu lub może nawet zakończyć to wszystko. Była stosunkowo spokojna, zdeterminowana, z nadzieją i wiarą w swoje możliwości. Tylko czy tą wojowniczką od amuletu, była też w świecie realnym?