Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2016, 17:14   #50
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Byli blisko triumfu. Doskonale widział, jak pociski z boltera szatkują przeciwników, jak reszta oddziału rozstrzeliwuje ostatnie punkty oporu. Valeria zabiła snajpera. Drugi z przydupasów, były gwardzista z Kriegu przyjął na siebie ogrom, by zniknąć w wybuchu granatów. Krieg.. oni zawsze byli tam zbyt poważni, zgorzkniali. Jak powiedział pewnego razu sierżant Krondz "Ci pieprzeni nihiliści są odpowiedzialni za większą część ponurej atmosfery ciągłej wojny, robią to samym swoim pojawieniem się". Amaros została usmażona. Szkoda.. miał zamiar wcielić w życie swoje plany.

Mechanizm uległ zniszczeniu, ucichł, zamilkł. Wydawało się, że wygrali, ale potem się zjebało. Totalnie. Nie umiał tego opisać. Dziwna poświata, która rozszerzała się z każdą sekundą, o niebieskim poblasku, napierała na wszystko. Cokolwiek stanęło na drodze, było zamieniane w pył. Na jego oczach wszystko rozpadało się na drobny mak. Chciał spierdalać, pewnie pobiłby swój rekord na 100 metrów sprintem, ale coś go przykuło. Na dobre.
W ostatnich chwilach życia czuł ból. Ogromny ból, który chciał go zgiąć w pół, rzucić na kolana. Widział jak jego towarzysze zamieniają się w pył. Koniec był tak kurwa blisko.
Zamknął oczy. Ostatni raz pomyślał o Catachan, jego bezkresnych dżunglach i kumplach z 146. Tęsknił za nimi. Jeśli Imperator pozwoli, spotkają się tam, na wiecznej służbie.
Zgasł w ułamku sekundy.

****


Przynajmniej tak mu się wydawało. Skrajem świadomości rejestrował otoczenie. Nie mógł widzieć, nawet nie był w stanie usłyszeć charakterystycznego pisku w uszach o wybuchu. Czuł, że coś się w okół niego dzieje. Odpłynął.

Budził się wielokrotnie. Nie wiedział, czy to jest to miejsce do którego odchodzili po śmierci. Czy spotka Imperatora, który osobiście podziękuje mu za służbę? Co się stanie z jego duszą, wiernie służącą w wiecznej wojnie i regimencie? Zero żartów i codzienności? Gdzie jego ciało.
Strach czasami przychodził. Dziwne postaci też. Kobiety ubrane w biel, z tatuażami na policzkach. Inni, którzy kradli strach.. Niepotrzebnie. On przestał się bać. Chciał tylko umrzeć, bo był prawie pewien, że ktoś kpił z niego i utrzymywał jego zewłok przy życiu. Nie tego chciał. Nie tego oczekiwał. Szybka śmierć albo służba. Ślubował coś.. tylko co?
Dziury w pamięci, wyrwane siłą przez obcych mu ludzi. Kim był? Tożsamość czaiła się na końcu.
To oni grzebali mi w mózgu?! Przecież nie widziałem, nie słyszałem, byłem kłębkiem truchła, które odczuwało końcówką życia!
Zasypiał ponownie.


Nastąpił w końcu dzień, w którym mógł znowu spojrzeć. Nie chciał tego przyznać, ale wyobcowanie jego ciała uderzyło go z ogromną siłą. Czuł, że nie jest sobą. Podniósł rękę. Serwomotory zaszumiały. Najpierw jedną, potem drugą. Ujebana do łokcia. Nogi też stracił..
Oczy? Wsadził palec w oko, musiał się przekonać. Nie stracił ostrości, nie poczuł bólu. Oko było dziwnie.. solidne. Nie tak zapamiętał to. Zawsze gdy coś w nie wpadało, odczuwało się kurewsko nieznośny ból. Było delikatne. Pewnie kolejna część.
- Jak się czujesz? - pytanie było przytłumione, jakby zza ściany, wybitnie grubej ściany. Kolejna kobieta w bieli. Rozejrzał się. Był tam ktoś jeszcze, chyba mężczyzna. Pilnował go, czekał na pobudkę.

Podniósł się, spojrzał na siebie. Fala złości i obrzydzenia zalała go w jednej chwili. Był pierdoloną maszyną! Nie człowiekiem.. to tak mu się odwdzięczali?! Odczłowieczając go?
Ścierwa.
- Co wyście mi kurwa zrobili.. - rzucił cicho. - Dlaczego zrobiliście ze mnie pierdoloną rzecz! - warknął. Najwyraźniej przestraszył kobietę, bowiem ta cofnęła się w tył. Strażnik doskoczył do niego, ale te odrażające gówno... to co teraz było jego ręką, miało o wiele więcej siły. Nienawidził siebie. Było tylko jedno rozwiązanie. Zdołał złapać strażnika za gardło, drugą ręką wyszarpnął pistolet.
Przystawił go do własnej skroni.
- Pierdolcie się, jebane ścierwa! Tak się odpłacacie? Nie jestem pierdoloną maszyną! Było mnie zabić, mnie Uriela Hinnera. Za Catachan!
To zabawne, że gniew przywrócił siłą wycieraną osobowość. Nienawidził ich. Tak bardzo ich nienawidził. Przysięgał, iż umrze w służbie Imperium, a oni z niego zakpili. Zrobili z niego pierdoloną rzecz. Pociągnął za spust. Był wolny.
 
Gveir jest offline