Elin, Agvindur
Agvindur mógł być zdziwiony, gdy zawsze nieśmiała Elin pocałowała go z tak rzadką u niej pewnością siebie przyciagając go do siebie jeszcze bliżej.
Nie miała jednak czasu by się nad niczym zastanowić, bo jarl w ramiona ją porwał i uniósł nad siebie. Teraz to ona trzymać się go musiała i pochylać w dół nad nim. Uścisku nie zwalniał, trzymając ją w swych mocarnych ramionach. Całował za to zachłannie. Jakby jakaś tama w nim pękła.
Czy to przyjemność, czy poczucie bezpieczeństwa płynące z bliskości Agvindura sprawiły, że Helleven znów usunęła się w cień, by zostawić Elin w tak kompletnie niespodziewanej dla niej sytuacji. Usta volvy zamarły na chwilę, by zaraz oddać pocałunek z jakąś dziką tęsknotą. Dłoń jej jednak powędrowała do policzka mężczyzny by pogłaskać go delikatnie i spróbować odchylić się lekko.
Nie chciał przerwać tego co się działo. Nie chciał stracić z jej ustami kontaktu. Powoli osunął ją wzdłuż swego jakby w marmurze ciosanego ciała wciąż całując. Dłonie wplótł we włosy dziewczyny i zacisnął dłoń z wolna na karku. Drugą ręką w pasie mocno trzymając przesuwał wargami od ust przez policzek po ucho i zagłębienie szyi by tę wędrówkę szybko powtórzyć z powrotem.
Poddała się z cichym westchnięciem, jej ręce znów splotły się na jego karku, by czasami tylko go muskać. Zapewne była to ich pierwsza i zaraz ostatnia taka chwila, więc Elin zamierzała ją wykorzystać. Na palcach stanęła, by twarz jego obsypać delikatnymi muśnięciami jej ust.
Mruknięciami cichymi potwierdzał odczuwaną przyjemność, twarz w zagłębieniu jej szyi chowając, delektując się delikatną chociaż pobrużdżoną po wczorajszych przeżyciach skórą. Naparł lekko na nią przyciągając jeszcze kilka milimetrów bliżej ku sobie.
- Elin… - szepnął wprost w jej ucho całując jego płatek, dłoń na podstawę pleców zsuwając.
Zadrżała cała, w kąciku jej oka pojawiła się pojedynczą łza ale ujęła jego twarz w swoje dłonie i oddała mu długi pocałunek, jakby pragnęła nacieszyć się nim na zapas.
-
Agvindurze… - Wyszeptała mu w usta znów głaszcząc policzek, druga ręka powędrowała na plecy by skryć się pod włosami i błądzić wzdłuż kręgosłupa. -
Nie zasługuję na Ciebie…
-
Co rzeczesz? - jarl nie zdawał się podzielać jej zdania. Nie tu i nie teraz.
Kolejny żarliwy pocałunek i ponownie się odchyliła patrząc mu w oczy, w jej błękitnym ślepku czułość ogromna ze smutkiem się czaiła..
-
Nie powiedziałam nic? - Wyszeptała zmartwiona. -
Co widziałam? Nie powiedziałam?
-
Mówiłaś jeno o swym stwórcy, że to od niego prezent. I że sługi Ci trzeba. - ujął jej twarz w dłonie i pocałunki lekkie zostawiał na policzkach, nosie, powiekach. -
Coś widziała, Elin?
Usta volvy zadrżały.
-
Pięć wilków w okolicach Ribe… - Wyszeptała wzrok i dłonie spuszczając. -
A ich przywódca mówił, że Ribe zapłaci za to cośmy uczynili… - łza kolejna spłynęła. -
Miałeś rację… Nie powinniśmy miasta ostawiać… Winnam Ci to od razu powiedzieć… Ona winna to zrobić… - Uniosła wzrok pełen akceptacji i smutku na niego w oczekiwaniu na wybuch.
-
Pięć wilków? W Ribe? Teraz? - uchwycił ją nagle za ramiona i lekko potrząsnął. Niedawna bliskość ulotniła się niczym dym. -
Jesteś pewna? - twarz jarla spięła się w nagłą maskę.
-
Pięć… - Potwierdziła. -
Być może już zaatakowali…
Oczy Agvindura pociemniały, szczęki zacisnęły aż skóra zbielała widocznie. Dłonie na ramionach wieszczki ścisnęły się kurczowo, gdy jarl walczył o zmysły z bestią.
-
Freyvind!!! Sighvart!!! - ryknął wciąż wzroku strasznego od Elin nie odrywając -
Gudrunn!!!
Nie zważał, że mieszkańcy spać mogą co poniektórzy. Hipnotyzował swym wzrokiem, wieszczkę.
-
Pewnaś tego co mówisz, kobieto? - usta zaciął w kreskę.
-
Jeślibym wizji pewna nie była, to pewnam co czarnowłosy rzekł. Zaatakują. Jeśli nie dziś, to wkrótce… - Nie próbowała się wyrwać, nawet strachu nie czuła. Rezygnacja i smutek były zbyt wielkie, by pozostawić miejsca na jakieś inne uczucia.
-
Czarnowłosy? Jaki czarnowłosy? - Agvindur brwi zmarszczył i twarzyczkę Elin uniósł trzymając podbródek.
-
Przywódca ich, wieszcz… ten co mnie w wizji widział.
-
Mówiłaś z nim? - zdziwienie jarla było bezbrzeżne -
Kiedy?
-
Gdy brat Twój z Volundem do kamienia się dostać próbowali… Chwilę wcześniej tą wizję z wilkami miałam… Chciałam nakłonić go do zaniechania rajdu… Nie zdołałam… - Patrzyła mu ciągle w oczy, w jej spojrzeniu dostrzec mógł, że wszystko by oddała, żeby los odmienić.
-
Czemuś wcześniej nic nie rzekła? - widać było, że jarl opanował się, bestia nie pełgała już tak blisko powierzchni -
Czemuś narażała się tak? - lekki pocałunek był jak echo niedawnego uniesienia.
-
Gdy zobaczyłam te wilki… Jeno o ratowaniu Ribe myślałam… - Zaskoczenie i nieznaczny błysk nadziei w błękitnych ślepku się pojawiły. -
Nie wiem czemu nie mówiłam… Powinnam… ale… ale nie pamiętam… Od kiedy żeśmy chaty sprawdzili… Nie pamiętam…
Rozmowę jednak przerwały dwie rzeczy: okrzyki ofiary Freyvinda i Gudrunn składanej całkiem niedaleko. I widok nadchodzących ghouli.