Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2016, 15:50   #50
trmv
 
trmv's Avatar
 
Reputacja: 1 trmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodze
Puszcza była niesamowita. Od momentu, kiedy rozbitkowie przekroczyli bramę Wielkiego Muru, Awe nie mógł się jej nadziwić. W samym akcie wyjścia za obręb muru zdawało się być tutaj coś symbolicznego. Ponieważ stanowił on relikt przeszłości i z całym swoim majestatem odcinał się od prymitywnych chałup mieszkańców wyspy niczym błysk diamentu wrzuconego do łajna. Przez to jednak jeszcze wyraźniej zdawał się oddzielać kompletnie nieokiełznaną dzikość puszczy od - prymitywnej, bo prymitywnej - ale jednak cywilizacji. Awe miał nieodparte wrażenie, że przekraczając go wkracza w nowy rozdział swojego życia. Miało to być pierwsze z setek, jak przypuszczał, na które będzie dane im się wybrać. W ten sam sposób najprawdopodobniej wkraczali na nową drogę życia również tutejsi - z chłopców stawali się mężczyznami. Albo trupami...

Kiedy rozbitkowie natrafili na pierwszą zwierzynę, okazała się ona dla wszystkich niemałym zaskoczeniem. Pierwszym co zaskoczyło piratów u samego zwierzęcia to fakt, że było już martwe. Jego dziwaczna postać nie zrobiła na czarowniku specjalnego wrażenia - bo choć bez dwóch zdań ciekawa i zasługująca na lepsze zbadanie truchła - to uwagę rozbitków przykuły ludzkie postaci żerujące nad tą karykaturą jaguara. Tak, "żerowały" - to było najodpowiedniejsze słowo. Jedli bowiem, jak wataha wygłodzonych psów, które dorwały się do tej padliny, niż jak ludzie. Domniemaną przyczyną tego stanu rzeczy, były pnącza, które zdawały się oplatać wszystkich tych nieszczęśników. Jak wszystkie śmiertelnie groźne rośliny, tak i ta była na swój sposób piękna - miała piękne jaskrawo żółte kwiaty - żółte niczym śmierć z ostrzeżeń Rapisa.

Cała ta całkowicie niespodziewana sytuacja wywołała w duży zamęt w drużynie. Każdy był pewien wątpliwości, co powinniśmy zrobić z zastanymi w takim stanie ludźmi. Sprawę komplikował fakt, że wśród ludzi, którzy się tam znajdowali byli również współplemieńcy ludzi, którym piraci zawdzięczali życie. W pierwszym odruchu większość piratów była zdecydowanie przeciwna jakiejkolwiek interwencji, jednak szybka burza mózgów pozwoliła ustalić, że oswobodzenie tych ludzi, może być dla rozbitków bardzo korzystne. W ten sposób, nie tylko dawali pokaz temu, że są w stanie przezwyciężyć niebezpieczeństwo, któremu nie dało rady 14 tutejszych, ale też chociaż częściowo spłacali dług, za uratowanie im życia przez dzikusów. W takim razie musieli jednak działać szybko, wykorzystując zaskoczenie - zanim 'zombie' skończą posiłek.

Szybko ustalono plan spalenia rośliny. Katon zaś zaoferował pomoc swojego chowańca jako zwiadowcy. Awe, który miał razem z Katonem pod osłoną magii iść na tyły wroga, zaoferował się, że popilnuje go kiedy ten będzie patrzył oczami chowańca. Plan zakładał, że we dwójkę czarami i olejem wypalą podstępne zielsko do gołej ziemi, kiedy reszta drużyny odciągnie uwagę dzikusów, na których żerowała. Zwiad w wykonaniu pierzastego węża, przyniósł informację, że wszystkie kłącza zbiegają się ku jaskini, leżącej kilkadziesiąt stóp od miejsca 'uczty'.

Obydwu magom udało się przemknąć niepostrzeżenie ku zaroślom, przez które przebiegały pędy. Niewidzialny pomocnik, którego przywołał Katon polał pnącza olejem - niezbędnym aby podtrzymać ogień w ulewie, która panowała od kilku godzin. Teraz wystarczyło zaledwie ją podpalić. Źrenice w oczach Awe momentalnie zwęziły się, podczas gdy jego tęczówki rozpaliły się czerwienią, gdy dotkną wiszącego mu na szyi pięknego fioletowego kryształu. Drugą ręką wskazał zaś na polane olejem pnącza i wypowiedział magiczną formułę. Moc użyczona mu przez demona wezbrała w jego ciele, niczym huragan. Pozwolił jej by wypełniła go całego, po czym dokładnie w momencie, kiedy skończył wypowiadać ostatnie słowo zaklęcia uwolnił ją pod postacią trzech strumieni ognia, które wystrzeliły z jego palców. Buchnął ogień, a pasożyt zaczął wić się rozpaczliwie pod jego wpływem. Nie miał jednak czasu by nasycić oczy tym pięknym widokiem - razem z Katonem odbiegł kawałek ku boku jaskini. Nie tracąc czasu, szybko dotknął dłonią kryształu i zaczął nucić śpiewną formułę kolejnego zaklęcia. Stojący nieopodal Katon robił dokładnie to samo. Po chwili oczy Awe znów rozjarzyły się czerwienią, zaś w jego dłoni wybuchł magiczny ogień, który zaraz miał być skierowany ku ocalałym pędom groźnej rośliny.
Awe Podąża za Katonem, starając się ustawić tak aby obszarem działania zaklęcia Burning Hands [z 2 levelego slotu] (stożek długi i szeroki na 15 stóp.) objąć jak najwięcej pnączy i w miarę możliwości jak najmniej wszystkiego innego co akurat nie musi koniecznie spłonąć.

 

Ostatnio edytowane przez trmv : 23-07-2016 o 16:11.
trmv jest offline