Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2016, 16:04   #2
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Dieter Dashauer - cichy mężczyzna o smutnych, wilczych oczach, które uważnie lustrowały otoczenie - siedział w pobliżu szynkwasu, co rusz zaglądając na coraz szybciej opróżniane dno swojego cynkowego kufla, długo zastanawiając się przy tym nad powodem, który zaprowadził go w te obce mu miejsce. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie pasował do otoczenia, do umięśnionych mężczyzn i półnagich kobiet, które lawirowały wokół stolików, kusząc swoimi wdziękami stałych bywalców, którzy tamtego wieczora wydawali się nie przejmować szybko opróżnianą zawartością swoich sakiewek. Na ich twarzach błyszczał szeroki uśmiech, kiedy z niekrytym pożądaniem spoglądali na roznegliżowane damy, na obliczach których widniał lustrzany grymas, lecz obiektem ich namiętności nie były umięśnione torsy wojowników, a połyskujące w świetle paleniska złoto, które skrywały ich sakiewki.
Wystarczył szybki rzut oka na Dietera, aby postronny obserwator zauważył, iż samotnik ów ani trochę nie wpisywał się w otaczającego go towarzystwo. Był szczupły, wręcz żylastej budowy ciała, lecz jego ruchy cechowała jakaś wewnętrzna siła fizyczna, rzadko spotykany wigor, który zapewne miał coś wspólnego z fachem, którym mężczyzna trudnił się przez większość swojego życia.
Dieter był zawodowym strzelcem i to nie byle jakim! W dawnych, lepszych czasach często zwykł brać udział w konkursach strzeleckich, zwykle organizowanych podczas ważniejszych festynów lub na życzenie głodnej rozrywki szlachty. Przez wiele lat był to jego sposób na utrzymanie się, a gdy brakowało wiejskich uroczystości, w których mógłby popisać się swoimi nadzwyczajnymi umiejętnościami, Dieter zachwycał gawiedź w inny sposób - polował na złoczyńców.
Zwyczajność jaka cechowała jego wygląd, pomagała mu w tym niewątpliwie trudnym fachu. Potrafił bowiem łatwo wtopić się w tłum na zatłoczonej ulicy czy w każdej miejskiej spelunie, a gdy zachodziła taka potrzeba to umiał również skradać się niczym łania; przemykać ostrożnie między gąszczami bez najmniejszego szmeru, nie odrywając przy tym spojrzenia od tropionego osobnika. Polował niczym drapieżnik, atakując z ukrycia i zwykle był to tylko jeden śmiertelny cios, którego nadejścia jego ofiara nie spodziewała się do samego końca. Nie był wojownikiem, nie krył się więc za fasadą honoru czy potrzebą doskonalenia swych umiejętności walki wręcz, więc być może dlatego był tak bardzo skutecznym łowcą nagród. Dieter był profesjonalistą w pełnym tego słowa znaczeniu.


Otaczające go kobiety były obiektem pożądania wielu męskich serc, lecz nie jego. Dobrze znał tą grę i był pełen podziwu dla żeńskiego intelektu, który przy użyciu wdzięków pięknego ciała potrafił wiele osiągnąć. Dieter zwykł mawiać, że światem władają mężczyźni, zaś mężczyznami kobiety i słowa te znajdowały potwierdzenie w obserwowanym przez niego spektaklu, który był powtarzany i doskonalony każdego wieczora.
Co uważał za szczególnie fascynujące, a zarazem zabawne, był fakt, że ofiary manipulacji dobrze o niej wiedziały i ochoczo się niej poddawały, oddając swoje ciężko zarobione pieniądze w ręce pięknych niewiast, które obiecały im jedną wspólną noc, pełną rozkoszy i zrealizowanych najdzikszych fantazji.
Szorstkie, spracowane dłonie na powrót odnalazły kufel, który w cudowny sposób wypełnił się pieniącym, bursztynowym płynem. Dieter uniósł naczynie w kierunku ust, przez chwilę spoglądając na swoje zniekształcone odbicie w rozkołysanej tafli piwa, po czym upił pierwszy, solidny łyk. W wyniku swych wnikliwych obserwacji oraz intensywnych przemyśleń, sam zapomniał się i wpadł w objęcia jedynej rzeczy, która wydawała się mieć kontrolę nad jego życiem - alkoholu.

Przez resztę wieczoru jego świeżo zdobyte podczas festynu złoto topniało w zastraszająco szybkim tempie. Dieter grał w karty o dość pokaźną stawkę z grupą wyraźnie podchmielonych najemników i ku własnemu nieszczęściu przegrał dość pokaźną sumę. Wyraźnie poirytowany tym faktem, wrócił do szynkwasu, gdzie z wytęsknieniem czekał na niego cynkowy kufel, który wydawał się być jedyną rzeczą, w której strzelec potrafił utopić swe smutki, lecz nim zdążył poprosić karczmarza o kolejną z rzędu dolewkę piwa, w gospodzie rozpoczął się długo wyczekiwany przez gawiedź spektakl.
Dieter ujrzał wtedy przepiękną kobietę, o włosach ogniście rudych i gęstych, które spływały po jej wątłych ramionach niczym morskie fale. Mężczyzna zaniemówił na dłuższą chwilę i przez cały czas trwania występu, uważnie obserwował każdy jej uwodzicielski ruch z intensywnością niewiele różniącą się od tej, gdy ze skupieniem śledził swą ofiarę.
Nie raz i nie dwa, miał nieodparte wrażenie, że tajemnicza piękność również go spostrzegła i obdarzyła pełnym zaciekawienia spojrzeniem. Przez chwilę pomyślał nawet, że ta także nie potrafi oderwać od niego wzroku, lecz szybko jednak odegnał od siebie tą absurdalną myśl, dochodząc do wniosku, że to jego natchniona alkoholem wyobraźnia płata mu figle i że powinien jak najszybciej zawiesić spojrzenie na czymkolwiek innym, zanim jego sakiewka padnie łupem przechodzącego obok kieszonkowca.

Dieter mruknął jedynie w zastanowieniu i zamachnął się ręką, aby bez słowa zamówić kolejne piwo. Wsunął wtedy wskazujący palec za kołnierz koszuli, aby nią potrząsnąć, wzbudzając tym samym odrobinę chłodniejszego powietrza, które miało ostudzić jego rozpaloną twarz. Kiedy kufel wylądował na blacie, Dieter poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
- Mam dziwne wrażenie, że skądś się już znamy - kobiecy, kuszący głos dobiegł zza jego pleców, wyrywając go z zamyślenia, a już chwilę po tym, Charlotte siedziała obok niego. Jej zielone oczy lustrowały go badawczo, zaś pełne usta przywitały miłym uśmiechem.
Na widok tak okazałego piękna, które z własnej woli zechciało zająć miejsce tuż obok niego, Dieter wciągnął powietrze ze świstem, nie mogąc tym samym znaleźć odpowiednich słów. Jego smutne, wilcze oczy pobłądziły szaleńczo po sali, omiatając szybkim spojrzeniem otaczającego go twarze, jakby szukał na ich zakazanych obliczach wytłumaczenia niekomfortowej sytuacji w jakiej się znalazł, bowiem przez chwilę myślał, że to czyiś idiotyczny wygłup, lecz nie mogąc znaleźć choćby cienia odpowiedzi, szybko dał za wygraną i cicho chrząknął, aby oczyścić gardło.
- Być może byłaś świadkiem turnieju strzelectwa, w którym brałem wcześniej udział - odparł, uśmiechając się lekko w odpowiedzi. Chciał jeszcze dodać, że był zwycięzcą owego zmagania, lecz powstrzymał się od przechwałek przy tak onieśmielającej damie. - Zwę się Dieter Dashauer i nie pochodzę stąd - dodał po chwili już nieco bardziej pewnym siebie tonem głosu.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline