Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2016, 17:31   #51
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
“Ludzie muszą ginąć, aby Ludzkość mogła przerwać”

Charakterystyczne buczenie pola stazy roznosiło się po pogrążonej w półmroku komnacie dając podkład dla symfonii dźwięków wydawanych przez pozostałe sprzęty rozstawione w komnacie. Ale ludzie nie słyszeli tego. Odziani w szatę uzdrowiciele i bio-rzemieślnicy przeglądali z zaaferowaniem wydruki, dokumenty i konsultowali między sobą wnioski jakie z tejże lektury wyciągnęli. Tylko jeden z nich stał spokojnie. Starszy oficer Medicae w okularach z lekarskim kitlem narzuconym na wysłużony mundur Inkwizycyjnych Szturmowców. Wpatrywał się w utrzymane w stazie ciało psykera, którego mu tu dostarczyli. Poprawka. Astropaty.
Ciało pacjenta zostało odarte z kombinezonu i szat, które i tak były w opłakanym stanie. Ostrożnie usunięto też czepiec i metalową maskę, która nosiła teraz paskudne ślady po szrapnelach.
Medyka zadziwiał fakt, że człowiek, którego oddano mu pod opiekę był wcale nie młodszy od niego. Oczywiście nie raz zdarzało mu się przeprowadzać operacje na ludziach liczących sobie kilka set lat, jednak oni byli poddawani regularnym zabiegom rewitalizującym, nie mówiąc już o straszliwej ilości bioniki jakimi trzeba było ich faszerować. On sam już dawno musiał wymienić parę organów, a lewą rękę wymienić na mechaniczny odpowiednik. Ba. Miał w niej zamontowany pełen przybornik potrzebny do przeprowadzania operacji w warunkach polowych. A ten tutaj… ten tutaj jedynie miał zainstalowane parę drobnych modyfikacji w mózgu i podskórne płyty pancerza. Nic poza tym. Żadnych innych zabiegów ulepszających słabą organiczną tkankę.
Teraz to się jednak miało zmienić.
Obrażenia nie były poważne, ale sam organizm był już za stary, aby sobie poradzić bez wspomagania.
Tą służbę kończyła tylko Śmierć... acz niektóre sługi Imperatora potrzebne tak bardzo, że warto było je wyrywać ze szponów Kostuchy.


Błądził po miejscach... odległych. Dla normalnych ludzi nieosiągalnych. Był uwięziony między Immaterium, a Materium.
Ku pierwszemu ciągnęła go Śmierć i pchała ku Światłu Astronomicanu… ku Światłu które zaprowadziłoby go do jego Mistrza… do Boga Imperatora.
Ku drugiemu przyciągała jakaś kotwica. Ktoś walczył o jego życie znęcając się jeszcze nad ochłapem jaki z niego został. O ironio to nie eksplozja maleteckiego Mechanizmu go zabiła, a wtórna eksplozja zgromadzonych wokół materiałów wybuchowych.
Pozostawało więc tylko czekać. Do jego duszy docierały bodźce zarówno z jednego i drugiego wymiaru. Czasem wydawało mu się że słyszy szepty uzdrowicieli. Innym razem mógłby przysiąc, że to plugawa mowa demonów, które tylko czekają, aż Astropata przeniknie do Osnowy, aby odbyć swoją ostatnią podróż. Czasem widział plamy układające się w szpitalną izbę, albo salę operacyjną. Innym razem obraz się wyostrzał ukazując koszmarną otchłań Osnowy. Gdzieś we tle stale słychać było Święty Chór Astronomicanu, który swoim zewem i blaskiem obmywał całe terytorium zajęte przez Imperium Ludzkości. Jedno było pewne… Immaterium przyciągało znacznie mocniej.
A też nie tyle Immaterium… ono było niczym mroczna kraina, którą należało przemierzyć, aby dostać się do celu… do tego z którym był związany i z którym się zjednoczy.
Złoty Blask.
Chciał udać się ku niemu, lecz nie mógł. Materium wciąż walczyło, aby utrzymać go przy sobie… i co dla Matuzalema było tym straszniejsze… wygrywało. Widmo strachu, lęku oraz bólu, które na niego zstąpiły w chwili śmierci powróciło. Bo to był dla niego samego największy lęk… że nie spotka się z Imperatorem… że coś go spęta i zatrzyma.
Tendencja się odwróciła.
Świat Materialny przyciągał i Astropata miał już pewność, że nie wyprawi się w drogę ku Imperatorowi. Wracał. Nic nie mógł począć.
Taka najwyraźniej była Wola Najwyższego.


- Jak się czujesz?
Twarz starego Astropaty spróbowała się poruszyć. Potem szyja. Spróbował poruszyć językiem. Był odrętwiały. Gardło też. Mięśnie musiały już dawno nie być używane. Minęło dużo czasu. Skupił się na swoim umyśle. Wybudzili go i ściągnęli z Z Poza. Teraz jego nadnaturalne zmysły z powrotem odbierały to co się działo wokół. Aury, plamy i kolory zlewały się, ale z każdą chwilą koncentrowały coraz bardziej. W pomieszczeniu było kilka osób… na pewno techkapłan i zwykły człowiek. Oraz kobieta, która do niego przemówiła. Siedziała przy jego łóżku. Wpatrywała się w niego. Aura się wyostrzyła nabierając głębię. Widział teraz przestrzeń. Widział też osoby, a nie tylko obłoki ich aur. To było… wyjątkowo dziwne… widział widmo Osnowy. Tak jak zawsze. Jednak pewna część przed nim była dużo ostrzejsza.. Wydawało mu się jakby obraz się nakładał. Było to dziwne połączenie.
Matuzalem zwilżył ostrożnie usta i przemówił niewyraźnie.
- Zawróciliście mnie... ze ścieżki… ku... Imperatorowi. Jak mogę się czuć… dobrze?
Kobieta z tatuażem uśmiechnęła się tylko delikatnie na te słowa.


Nie dali mu nawet odpocząć. Kiedy tylko uzdrowiciel uznał, że jest to możliwe, posadzili jego ciało na wózek i zawieźli na rehabilitację. Jego ciało… jego umysł nadal błądził gdzieś pomiędzy Rzeczywistością, a Osnową. Prawie każdemu zadawał pytania typu: “Czymż jest życie jeżeli nie drogą przez piekło, aby zasłużyć sobie na Łaskę Imperatora?”, “Czy modliłeś się już dzisiaj?”, “Wiedziałeś że tuż za woalem rzeczywistości, kryją się rzeczy, przy których twoje koszmary to dziecięce lęki?”. Szybko przypisano Astropatę na dodatkową rehabilitację umysłową, jednak w zależności do kogo trafił takie były opinie. Uzdrowiciele uważali, że Matuzalemowi odbiło. Jego Spowiednik uznał, że z psykerem jest wszystko w porządku (szczególnie po wysłuchaniu relacji z tego jak wygląda Imperialny Pałac na Świętej Terze). Tylko kiedy trafił się inny psyker z Adeptus Astra Telepathica, dało się poznać, że Astropata po prostu potrzebował się podzielić traumatycznym przeżyciem bycia zawieszonym Poza materią i niematerią.
Mijały dni, a Matuzalem przyzwyczajał się do nowego stanu rzeczy. Jego stare kości zostały wzmocnione, a jego krew nasączona eliksirami oraz pradawną technologią. W jego ciało wszczepiono nowe syntetyczne mięśnie oraz bionikę, która miała zastąpić jego niewydolny już układ trawienny. Serce też mu wymieniono. Dziwne skupienie obrazu jakie widział to było cybernetyczne oko, które wbudowano w jeden z jego pustych oczodołów. Jednak mózg przez wiele lat przyzwyczajony do odbierania widma Osnowy pokrywającego się z rzeczywistością nie był w stanie po prostu zacząć korzystać z dawno nieużywanego zmysłu. Zamiast tego tam gdzie skierował spojrzenie oka tam obraz rzeczywisty nakładał się na obraz z Immaterium. Co do kończyn i tu musiał nauczyć się używać ich na nowo. Najwyraźniej uznano, że nie są tak sprawne, jak być powinny i wymieniono na wersje mechaniczne. Aby uniknąć kłopotliwego hałasu serwomechanizmów (tak niepożądanego u asasynów) użyto synth-mięśni, jednak to nie było to co dawniej.
Dni mijały między łóżkiem, a salą rehabilitacji. Gdzieś na korytarzach widział swoich towarzyszy, którzy radzili sobie lepiej z akceptacją nowego stanu rzeczy, jednak i byli tacy którzy najwyraźniej nie spodziewali się wyrwania z okowów Śmierci… i powrotu do życia w dużo bardziej mechanicznej formie.

Jednak właśnie te przejazdy po korytarzach były dla Astropaty najprzyjemniejsze. Wyrywały go z rutyny i marazmu przygotowania do ponownego podjęcia służby, podczas których pogrążał się w modlitewnym transie. Starał się w ten sposób odrzucić znurzenie wiecznym powtarzaniem tych samych czynności.
Był jeszcze jeden pozytyw podróży od komnaty do komnaty. Zawsze jego wózek pchała jedna z Sióstr Szpitalniczek i mógłby przysiąc, że właśnie jego opiekunka jest najbardziej urodziwą ze wszystkich Sióstr jakie widział na korytarzach.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 24-07-2016 o 11:01.
Stalowy jest offline