Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2016, 04:28   #102
Balzamoon
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Tura 20 - Smok uwalnia wewnętrzne zło...

Czarnołuski dowódca wyprawy stał tak blisko wody że co śmielsze fale obmywały mu pazury u stóp. Pomimo tak wielkiej ilości cennego płynu mina smoczego szamana wyrażała smutek, gdyż było to bogactwo którego nie dało się spożytkować jako że woda była słona, nienadająca się do picia a na dodatek nic nie wskazywało na to że uda się znaleźć na wybrzeżu miejsce nadające się do osiedlenia. Znaczyło to jedno - że ponownie powróci do miasta by przekazać Mkulu złe wieści. Co prawda jeden z oddziałów zwiadowczych powrócił z wieściami że ich szaman wody wyczuł podziemne źródła, ale znajdowały się one daleko w głębi lądu, co najmniej pięć - sześć dni podróży od wybrzeża, a na dodatek odległość od najbliższego miasta była tak wielka że było wielce wątpliwe żeby kiedykolwiek założono tam miasto. Szaman pochylił głowę z rezygnacją i westchnął ciężko, jutro wyda rozkaz powrotu do domu.

Zachodnie wybrzeże.

***

Niewielka karawana zatrzymała się na szczycie wydmy. Niebieskołuski smoczy szaman spojrzał na swój oddział złożony z młodych okonda’nkhondo i syknął na nich. Wojownicy pośpiesznie podeszli do niego zostawiając za sobą zielonołuskich prowadzących objuczone wielbłądy z tyłu.
- Oto miejsce chwały w którym nasi ojcowie pokonali swych wrogów. - powiedział dowódca wskazując jakiś punkt na horyzoncie. W promieniach słońca jasny kamień obelisku był widoczny z odległości wielu, wielu kroków. Smoczy szaman zastanawiał się przez chwilę zanim podjął decyzję.
- Udamy się tam, byście zobaczyli i mogli powiedzieć że i wasze stopy dotknęły ziemi na której odbyła się Bitwa Pięciuset Kroków. - po tych słowach popędził wielbłąda a jego towarzysze ruszyli za nim.
Na miejsce dotarli dopiero następnego dnia. Teren zmienił się nieco, sypkie piaski ustąpiły twardszej powierzchni, usianej kamieniami i spękanej od gorąca. Obelisk stał na środku dawnego pola bitwy.

Obelisk Bitwy Pięciuset Kroków.
Szaman zaczął odczytywać znaki głęboko wycięte w kamieniu, opowiadające historię odrzucenia przyjaznej dłoni wyciągniętej w kierunku nomadów i walki która zakończyła ich wędrówkę.
- Może w przyszłym roku uda mi się przekonać naszego dowódcę żeby udzielił nam pozwolenia na pielgrzymkę do Kłów Tiamat tam zobaczymy czaszkę z zaklętą duszą ich wodza. - zakończył, jeszcze raz rozglądając się po miejscu w którym wojownicy jego ludu odnieśli druzgocące zwycięstwo.

***

Gdy w miastach Ankhandwe Ufumu rozeszły się wieści o ponownym przybyciu Starca prosty lud struchlał z trwogi, wiadomym przecież było że każde jego odwiedziny były zapowiedzią zdarzeń wielkich i naznaczonych śmiercią. Czyż to nie on wspomógł zbudować pierwsze miasto, dbając przy tym by okoliczne plemiona nomadów zapłaciły przy tym daninę krwi? Czyż nie był na miejscu gdy nadeszła Horda i okupowała to miasto? Czyż nie zabrał wielu wojowników i ula na zatracenie w nieznanych krainach? Wiedząc o tym wszystkim szykowano broń, sprawdzano stan zbroi i tarcz, a kobiety wybierały najzdolniejszych wojowników na ojców swych dzieci zanim ci wyruszą w podróż z której mogą nie wrócić. Nikt z pospólstwa, a wieść głosiła że nawet wielu spośród niebieskołuskich, nie było wtajemniczonych w szczegóły przygotowań, ale ludność jakimś szóstym zmysłem wyczuwała że nadchodzą ciężkie czasy. Jednakże młodzi wojownicy upatrywali w nadchodzących wydarzeniach okazję do wykazania się i zdobycia zaszczytnych blizn, po młodzieńczemu pewni swoich sił i nieśmiertelności.

Rzemieślnicy owonda’chikumba przygotowują sztandary dla armii.

***


Obróbka żelaza

Po wielu latach badań nad bronią zrobioną z kusita, a zdobytą od Hordy wreszcie zdołano poznać tajemnicę kucia czarnego metalu. Na pewno pomogła ilość ula zaangażowanych w badania jak i zbudowanie kopalni w której wydobywano rudę. Dzięki połączeniu tych dwu czynników grupa czarnołuskich smoczych szamanów mogła wreszcie zaprezentować Mkulu grot włóczni wykuty przez zielonołuskich rzemieślników korzystających ze zdobytej wiedzy. Była to wiekopomna chwila gdyż wiadomo było że niedługo każdy z wojowników Imperium będzie świetnie uzbrojony i opancerzony.

Żelazny grot włóczni.

***

W bogato zdobionych pomieszczeniach mieszkalnych Mkulu panowały przygotowania do wieczerzy. Na niskim stole ustawiano talerze z owocami świeżymi i suszonymi, na półmisku piętrzyły się plastry jagnięciny w gęstym sosie, a dzbanki z winem i sycerą wydobyto z głębin studni gdzie chłodziły się od kilku dni. Służba wiedziała że na dzisiejszą kolację przybędzie do ich wodza Starzec więc dokładała wszelkich starań by wszystko było idealnie, wiadomo przecież było że niezadowolenie gościa mogło poskutkować oddaniem winowajców w jego ręce, a po salach już krążyły mrożące krew w żyłach opowieści co działo się z wysłanymi mu zielonołuskimi. Dlatego też gdy Mkulu wydał rozkaz odejścia wszystkim i zostawienia ich samych wszyscy odetchnęli z ulgą i czym prędzej się oddalili.
Tiamat-etha-valasha pogasił większość kaganków pozostawiając tylko te na stole. Jakoś bardziej mu pasowała mroczna oprawa tego posiłku zważywszy na główne danie. Przełknął z wysiłkiem ślinę spoglądając na jajo które przyniósł. Już na pierwszy rzut oka wiadome było że to jajo Ankhanding'ono. Mkulu potrząsną głową odpędzając wątpliwości które go nagle opadły.
- Ja jestem Wybrańcem Tiamat, moje życie jest więcej warte niż dziesiątków młodych, poza tym pewnie by nie przeżył, tak wiele z nich umiera od chorób. - zamruczał nerwowo do siebie, ale nawet w jego uszach brzmiało to jak bardzo słaba wymówka.
- No co ja widzę, wszystko już gotowe, pięknie, pięknie Mkulu. Postarałeś się, jak widzę. Jajeczko pięknie się rozwinęło, nieprawdaż? - z zamyślenia wyrwał go głos dobiegający od wejścia. Zaskoczony poderwał się gwałtownie, niemal wyskakując w powietrze. Starzec zignorował go podchodząc do jaja. Przez chwilę pieszczotliwie gładził jego powierzchnię mrucząc pod nosem jakieś zaklęcia. Jajo na chwilę zabłysnęło wewnętrznym światłem ukazując dobrze rozwinięty płód w swoim wnętrzu. Smokowaty odwrócił głowę czując jak żołądek podchodzi mu do pyska.
- No, no, nie czas na takie sentymenty mój drogi. Pamiętaj że od tego zależy jak długo pożyjesz, może to nieco osłodzi ci ten posiłek. Nieważne zresztą, zgodziłeś się i nie waż się teraz wycofać. - długa biała broda Starca najeżyła się niczym sierść na grzbiecie wściekłego pasa zanim ten ukąsi. Tiamat-etha-valasha skulił się pod jego spojrzeniem, a potem posłusznie zasiadł na poduszkach przy stole. Choć nie przyznałby się do tego przed nikim to ta starożytna istota wzbudzała w nim zabobonny lęk i był gotów zrobić niemal wszystko by go zadowolić. Mag nalał sobie trunku i skosztował, mlaszcząc językiem.
- Piłem już lepsze, ale może z czasem nauczycie się jak dobrze robić wino. Na razie wystarczy to co jest. Bierz się za młotek i dłuto mój drogi, czas nagli, przede mną wiele pracy tej nocy a muszę skończyć przed świtaniem. Nie patrz tak na mnie, tylko zabieraj się do roboty. Gdybyście mieszkali na morzem miałbyś więcej wprawy w rozbijaniu skorup, ale nie martw się nabędziesz jej. - człowiek zaniósł się na koniec śmiechem. Drżącymi dłońmi Mkulu podniósł narzędzia i przyłożył dłuto do skorupy a następnie wziął niepewny zamach. Po kilku uderzeniach pośród skorup i resztek płynów na złotej tacy spoczęło makabryczne główne danie, które Starzec podzielił kilkoma silnymi ciosami na części i rozdzielił na talerze. Mag spożywał je, komentując delikatność mięsa i subtelny smak, gdy jego gospodarz z trudem przełykał każdy kęs, powtarzając sobie w duchu że jest to jedyny sposób na przedłużenie swego istnienia. Przecież życie Wybrańca jest ważniejsze niż jakiekolwiek inne... nawet życie jego potomka.

Uczta.


ula - szaman
kusita - żelazo
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 27-07-2016 o 17:00.
Balzamoon jest offline