Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2016, 12:25   #52
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Ciało to kotwica dla duszy. Gdy ciało umiera to dusza ulatuje. Do Imperatora.
Albo na pożarcie demonom bądź bogom chaosu.
Ale co jeśli od dekad ta kotwica była pół żywa? Jeśli serce nie biło już w piersi, ale pompa wprowadzała krew w ruch? Co jeśli więcej było stali niż tego ciała? Wtedy dusza błądzi… znacznie dalej niż powinna. Znacznie dalej niż którakolwiek by chciała.
Del Zero Pierwszy został wezwany.
Magos Biologis. Magos Cybernetica. Podwójna specjalizacja czyniła go doskonałym kandydatem do tego projektu. Do brutalnego wyrwania z objęć śmierci sług Imperium. Cybernetycznej ressurekcji ludzi których dusze już dryfowały gdzieś poza materium.

* * *

Durran się powoli wybudził. Ból powrócił. Świadomość też, znacznie ostrzejsza niż dziesiątki razy jak się to zdarzało. Adrenalina i elektrostymulacja płynęła w jego żyłach i po ciele. Rozrywały jego świadomość. Czuł jak mózg i pozostałe organy mu się gotują przez to siłowe wybudzenie. Otworzył oczy nie rozumiejąc… jego myśli biegły tak szybko jak jeszcze nigdy. Zobaczył twarz Dela Zero Pierwszego. I rozpoznał go. Otworzył oczy szerzej w niedowierzaniu. Zdał sobie sprawę, że go tu nie ma. Że to jedynie duchy maszyn pokazują mu wcześniej złożone nagranie.
Binarny kant rozbrzmiał w jego obwodach.
~Pozdrowienia od Lordów Smoków, zdrajco ~
- Mamy spięcie! - Okrzyk rozległ się jednocześnie na głos, w binarnym kancie oraz na voxach.
Już kilka minut później sześciu magosów, z czternastoma asystentami i jednym zabójcą w szeregach, walczyli o życie Morgensterna. Zdestabilizowana aparatura i pole stazy błyskawicznie go zabijały. Zatrzymały już serce i zniszczyły pozostałą nerkę i rozrywały płuca. Del także pracował. Robił co mógł aby sprawiać pozory, że walczy razem z magosami, ale upewniał się też, że, na koniec dnia, Durran będzie martwy.

* * *

Nie wszystko powinno być widziane. Coś poszło bardzo nie tak. Nie tylko to, że Del znalazł się w zespole. Durran sam by go wezwał w takiej sytuacji. Był najlepszym wyborem. Biorąc pod uwagę czas potrzebny na dotarcie był najlepszy w galaktyce. A tego którzy Bracia Marsjańscy przyjmują rozkazy od Lordów Smoków nie wiedział nikt poza samymi Smokami.

Ale w nieskończoności okoliczności nastąpił ten jeden z przypadków gdzie dusza Morgensterna powędrowała daleko zbyt głęboko w osnowę. I zachowała moc by być świadomą. Czuł jak “rzeczywistość” była wypaczana samą jego obecnością. Samą jego wolą, jakby była przepuszczana przez filtr jego umysłu by był w stanie pojąć niepojęte. Dostrzec nieistniejące.

Naraz znalazł się w swoim domu. Widział swoją matkę sunącą po pomieszczeniach.
Nie pamiętał jej twarzy. Nie pamiętał jej oczu. Więc miała twarz lalki i spojrzenie kamienia. A sposób jej poruszania przyprawiał o dreszcze. Z trudem odwrócił wzrok by spojrzeć w okno, ale za nim było tylko kolejne pomieszczenie. Takie samo jak to, z nim stojącym na środku. Widział swoje plecy. Za kolejnym oknem znowu to samo i znowu i znowu w nieskończonej iteracji. Tylko zjawa matki krążyła jakby wyrwana z kontekstu. Spojrzał w dół. Na swoje ręce, ale nie było ich. Nie było też nóg ani ciała. Był samym wzrokiem. I ten wzrok dostrzegł, że spomiędzy krat w podłodze coś na niego spogląda.

...nagle Ból
Zaraz potem był na Sztylecie. Fregacie Sióstr Bitwy. Siostra Anais kroczyła, ze wzniesionymi rękoma, w stronę wyrwy w poszyciu, wielkiej na dobre pięć metrów. Czuł jak wciąga go nieskończona moc kosmosu. Wyrwała go. Minął siostrę. Na ułamek sekundy ich spojrzenia się spotkały. Płakała krwawymi łzami. Nie było od niej blasku.
Wirował, lecąc w mroźną pustkę kosmosu. Sztylet oddalał się od niego. W tych półsekundach gdy go widział wydawał mu się plugawym uśmiechem. Będącym bardziej jak okrutny grymas. Za każdym razem coraz bardziej i bardziej wyraźnym. Zwalniał. Nie… to kosmos zaczynał wirować razem z nim. Gwiazdy patrzyły w niego coraz bardziej, coraz straszniej przypominając oczy.

...nagle Ból
Był zespolony z duchem maszyn. Nie potrafił rozpoznać tego momentu.
01000011 01101111 01101110 01110110 01100101 01110010 01710100 00100000 01110100 01100701 01111000 07170100 00100000 01107001 01101110 01110100 01101111 00100000 01100070 01101001 01100070 01100001 01107001 01110010 07710010 01111001 01710100…
Szybko rozpoznał, że binarny kant jest błędny. Spaczony. Plugawy. I błyskawicznie nauczył się go rozumieć. I nie potrafił oderwać od niego spojrzenia. Kant szeptał mu sekrety. Wlewał mu w umysł wiedzę której nie chciał posiadać. Ze wszelkich dziedzin tej jedynej Durran nie chciał posiąść.
07770777 07707007 07700700 07777070 77007100 70077007
00700000 07700077 07701007 77000700 70077007
"Widzę cię…"
...nagle Ból
Dziesiątki, setki scen z jego życia i wiele wiele innych. Każda wypaczona. Każda plugawa. Każda kończąca się Bólem. Wiele sekretów zostało mu wyjawione. Sekretów miażdżących wiarę.
Ale Durran nie był bezbronny. Był uzbrojony i groźny. Nie miał ciała, ale jednego podróż w osnowę mu nie odebrała. Wciąż miał swoją Pogardę. Ona była jego opoką. Ona pozwalała mu się bronić.
- Kłamstwa! - jego dusza krzyczała - Kłamstwa! Kłamstwa! KŁAMSTWA!
I to był prawda. Wśród dziesiątek sekretów które mu zdradzano na każde dziesięć siedem sam potrafił obalić. To wystarczyło by mógł się chwycić, jak tonący brzytwy, przekonania, że pozostałe trzy także są kłamstwami. Ale jednak pozostawały one z nim...

Ból.. wiele Bólu później
- DOŚĆ! - ryknął z mocą, a jego rozkaz rozszedł się po “rzeczywistości” jak kręgi na wodzie. Chwycił ją. Siłą umysłu ujął w dłonie i uformował w wielkie łańcuchy którymi przytwierdził się w miejscu, aby zakończyć ten szalony cykl Bólu, kłamstw i scen.
~WIDZIMY CIĘ~
I nagle zrozumiał, że to był błąd...

- Straciłem go - stwierdził ze smutkiem i gniewem Alkh’arim, astropata który czuwał nad duszą Durrana przez ostatnie godziny, wyrywając go z danej części spaczni i rzucając w inną gdy tylko któremuś z demonów na niego polujących udało się go zlokalizować, mając nadzieję, że w pewnym momencie narodzi się okazja by go zupełnie wyciągnąć...

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 24-07-2016 o 13:15.
Arvelus jest offline