"Umysł bez celu zwykle błądzi po mrocznych miejscach"
To co w całej tej sytuacji bawiło Astropatę to był fakt, że mało kto go rozpoznawał. Tak często nosił maskę na twarzy, że kiedy ją zdjął dla towarzyszy z ostatniej misji mógł być kimkolwiek. Jakże korzystna sytuacja dla asasyna przy innych okolicznościach.
Błądzenie myślami poza tym co się działo wokoło, modły i inne rzeczy odrywające go od spraw Materium pozwalały przystosować się do nowych okoliczności. Widział, że z innymi nie było tak łatwo. Może to też fakt, że on już swoje odsłużył w Inkwizycji? Był tylko narzędziem Gniewu Imperatora i to że musiał pozostać wśród żywych było po prostu Jego Wolą. Nie miał nic do gadania i musiał się zaakceptować nowy stan rzeczy.
Może poza bionicznym okiem. Poprosił o jego usunięcie. Nakładający się obraz rzeczywistości i widmo Osnowy rozpraszały go i irytowały na dłuższą metę.
Matuzalem siedział na wózku pchanym przez urodziwą Siostrę Szpitalniczkę. Zwykle Siostry wybitnie dążyły do eliminacji w bezpośredni czy pośredni sposób psykerów, jednak Astropaci może się do grona celów nie liczyli. Tak czy tak, Siostrę Theresę bardzo cieszyło, kiedy Matuzalem opowiadał o Imperatorze i tym jak wygląda Święta Terra. Od momentu wyrwania ze stanu zawieszenia wydawało mu się, że cały czas gdzieś słyszy wątłe echo Promienia Nadziei. Wabił go, a on nie był w stanie odpowiedzieć na ten zew. Czasem łapał się na tym że nieświadomie próbował nucić melodię Astronomicanu, a zarówno czynił to fizycznie jak i mentalnie wprost do umysłów ludzi stojących blisko niego.
W pewnym momencie nuta melodii została zafałszowana. Matuzalem natychmiast przerwał i uniósł głowę. W zasięgu jego zmysłów pojawiła się wyjątkowo wyraźna iskra Mordaxa - gwardyjskiego psykera. Gdzieś tam dalej działo się coś złego. Najwyraźniej ktoś z pacjentów ośrodka walczył o swoją duszę. Matuzalem podniósł się ciężko z wózka.
- Obowiązek wzywa. - wychrypiał cicho i ruszył naprzód, rozchwianym krokiem.
Nadal nie władał w pełni nowymi kończynami, ale cel był jasny. Mózg narzucał bionice odpowiednie ruchy. Zasuszony starzec odziany w szpitalną szatę potruchtał prędko przez korytarz.
Salę wypełniał personel medyczny. Ktoś wybiegł wołając kapłana. Mordax już toczył bój o duszę hereteckiego techkapłana, ale czuć było w powietrzu paskudny smród demonicznej influencji. On nie był do tego przygotowany. Astropata, który dyżurował przy Durranie próbował wspomagać improwizującego Esperianina, ale i od niego nie było czuć odpowiedniej aury. Matuzalem wziął głęboki oddech i przecisnął się do pacjenta. W jego dłoni pojawił się symbol Aquili, który promieniował blaskiem. Paskudna aura Osnowy zaczęła być wypierana przez ciepłą opokę pobożności.
Odznaka Pielgrzyma - pamiątka z jego rodzimego świata rozżarzyła się, kiedy Astropata położył ją na czole techkapłana.
-
Będą moimi najwspanialszymi wojownikami, ci którzy oddają się służbie mnie. Jak glinę ukształtuję ich i w piecu wojny przekuję! - głos starca poniósł się po pomieszczeniu, lecz on sam przestawał go słyszeć.
Słowa przypisywane Imperatorowi pozostały w tyle, kiedy on sam pognał wzdłuż nici świadomości w Osnowę... tam gdzie właśnie odbywała się bitwa o dusze towarzyszy.
Ognistym tunelem Durran i Mordax uciekali ku Materium. Goniąca ich Ciemność zdawała się to przybierać fizyczną formę, to zmieniać się. Jedno było pewne. Była wygłodniała i pragnęła pochłonąć dusze głupców, który śmieli wkroczyć do jej królestwa. Dla jednego i drugiego było jasne, że nie zdążą. Chaos był zbyt szybki i był na swoim terenie. Szczególnie Esperianin zdawał sobie sprawę z konsekwencji tego co się zaraz stanie.
Pożarcie przez Osnowę.
I opętanie ich cielesnych powłok.
Lecz na końcu ognistego tunelu rozbłysło Światło, a ogień formujący przejście zaczął zmieniać barwę. Z czerwieni i błękitu w złoto i biel. Gdzieś tam na końcu utkana ze Światła sylwetka podążała w ich kierunku ze wniesioną dłonią. Zbierał się w niej złocisty ogień... Ogień który wystrzelił w kierunku Mordaxa i Durrana i moment później pochłonął ich i wszystko wokół.
Starzec odjął dłoń od głowy pacjenta. Trzymał w niej rozpaloną Odznakę Pielgrzyma, która pozostawiła po sobie ślad na czole Durrana. Wyraźny symbol dwugłowego orła. Po chwili wyrwali się z transu również wojskowy psyker i dyżurny astropata.
Zebrani w pomieszczeniu uzdrowiciele stali osłupiali wykonując znak Aquili. Matuzalem przemówił spoglądając na nich pustymi oczodołami.
- Wiara jest najpotężniejszą Tarczą, zaś Jego Słowo jest naszą Siłą.
Nie mówiąc już nic więcej schował swój amulet do kieszeni i wyszedł spokojnym krokiem. Słowa z katechizmu brzmiały jeszcze długo w głowach zebranych.