Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2016, 01:08   #55
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Durran walczył… siłą woli zmieniał ‘rzeczywistość’ w broń. W pociski. W armaty. We wszystko co jego umsył znał i kojarzył z narzędziami mordu. Ale przegrywał. A łańcuch, który sam założył, był zbyt potężny. Nie potrafił go zerwać. Toczył swoją ostatnią batalię. Ryczał i wrzeszczał i miotał klątwami i nie zamierzał tanio się sprzedać. Ale gdzieś tam wiedział, że demony jedynie półserio atakowały. Bawiły się. Dręczyły go, bo słodka była im jego despercja.

Wtedy przybył Towarzysz. Durran nie rozpoznał go od razu. “To złe miejsce” także nie rozjaśniło sprawy. Dojrzał nadciągającego wielkiego demona.
Zaraz za placami postawił równie wielkiego Baneblade’a. Długa salwa z wielu dział przeszyła osnowę i przepędziła Wroga. Nie na długo. Ale w tym czasie Towarzysz zerwał kajdany, których Morgenstern nie potrafił. I pociągnął go wgłąb oka. Nie opierał mu się. Za bardzo.

Chwilę potem uciekali. W ciemnym tunelu, goniła ich jeszcze głębsza czerń. Tym razem już zupełnie na poważnie. I ta czerń miała oczy. I miała kły. I miała wolę. I chciała ich. W nieistniejącym bycie pędzili bez okreslonej prędkości. I byli doganiani.
Mieli przegrać. Bez prędkości nie można uciec. Ale można być dogonionym. Durran nie rozumiał tego. Kłóciło się to ze wszelką logiką. Ale do immaterium logika nie miała wstępu.

Wtedy, na końcu tunelu, pojawiło się światełko. Błyskawicznie się ono rozrosło i objęło ich złotą pożogą, przeganiając byty spaczni.


Wybudzony Durran dyszał ciężko, mimo, że odkąd jego płuca były pompami był to zupełnie bezsensowny gest. Ale odruch pozostał. Szeroko rozszerzone oczy łaknęły realnego światła. Sytuacja się rozluźniła.
Było już po wszystkim…
Wcale nie…

Durranem wstrząsnął spazm.
Nie miał jeszcze kończyn, jedynie na wpół przygotowane gniazda do zamontowania implantów.
Psykerzy szybko dostrzegli co się dzieje. Osnowa przelewała się przez duszę Morgensterna.
Nie demony. Nie chaos. Ale osnowa. Jej energie. Jej istota. Przelewała się przez niego i ulatywała w materium. Nieobrobiona. Surowa. Niebezpieczna.
- Wszyscy, wyjść. NATYCHMIAST! - padło polecenie od jednego z psykerów.
Odłamek… rykoszet jednego z pływów osnowy uderzył w ścianę bezgłośnie wyginając stal. Odparzając ją, wypaczając kolory i formując quasi-organiczne kształty.
Wszyscy poczuli telepatyczny napór. Nieskładną mieszaninę dziesiątek emocji, z których część nie miała nawet nazw. Czuli też strach Durrana. Jego niezrozumienie. Napór narósł. Aż zwalał z nóg co słabszych. I potem się skończył. Na chwilę po tym, jak po ciele Morgensterna zaczęły pełzać czarne płomienie. Psykerzy wspólnymi siłami je ugasili, nie pozwalając się rozprzestrzenić.

Przeciw surowym energiom osnowy wytoczyli swoje własne. By je zablokować. Zanihilować nim mogły nabrać formy w tym świecie, bo to nie mogłoby się skończyć dobrze. Pomioty chaosu nieraz po takich wypadkach. Ale nie mogli zrobić nic innego, jeśli nie chcieli pozbawiać go życia. Mogli jedynie minimalizować straty. Mogli też podziwiać. To był bardzo niebezpieczny moment. Ale też bardzo wyjątkowy. Niewielu kiedykolwiek było jego świadkiem, bo w Durranie właśnie budził się Talent.
Nie. Nie budził. RODZIŁ.


Walka umysłów skończyła się wiele godzin później. Psykerzy spisali się. Wszyscy. Włącznie z Durranem któremu udało się przeżyć, co było osiągnięciem z jego strony.

Byli teraz sami. Matuzalem, Mordax, Sejan i Durran.
Ta sytuacja wymagała omówienie. I inkwizytorskiego autorytetu.
- ZAPIECZĘTUJCIE TO! - żądał. Nie chciał tej mocy. Nie chciał być psykerem. Nie chciał stać się tak łakomym kąkiem dla demonów. Ale nie było już odwrotu.
- WIĘC MNIE SANKCJONUJCIE! JAK NA CZARNYCH OKRĘTACH INKWIZYCJI. I WYMARZCIE TĘ WIEDZĘ Z MOJEGO UMSYŁU! NIE CHCĘ JEJ!

 
Arvelus jest offline