Duncan O’Malley, Jimmy Deep, Marcus Baggins
Mężczyźnie szczęka opadła w wyrazie szczerego, głupiego zagubienia. Wpatrywał się przez chwilę w swoich więźniów, nie wiedząc najwyraźniej co powiedzieć.
-Panowie, wyniknęły chyba jakieś problemy w komunikacji. – Powiedział niepewnie. –Jaki dzień? Jaka zorza? Jakie macki? Jaka mafia? Może zacznijcie od początku, powoli i spokojnie. Dobrze? – Wyciągnął z kieszeni szmatkę i przetarł nią spocone czoło. Wyglądał na zdenerwowanego i to bardzo.
W tej chwili drzwi otworzyły się i do środka weszła znana już para mięśniaka oraz garniaka, czyli Joshua i Lucien. Obydwaj wydawali się poddenerwowani.
-A to co takiego Prosiłem was, byście mi nie przeszkadzali! – Warknął mężczyzna na ekranie.
-Pan wybaczy, szefie. Ale pan tego nie czuje.- Odezwał się garniak.
-Jeśli to jest jakiś żart o tym, że mamy tu menela..
-Gaz. Na całym korytarzy czuć zapach ulatniającego się gazu. Musimy ewakuować całe piętro, od jednej eksplozji możemy zginąć.
-Z-zginąć? – Mężczyzna w okularach rzucił ulotne, nerwowe spojrzenie Jimmy’emu. – Dobra, zakneblujcie ich i przewieźcie do drugiego laboratorium. Ja muszę jeszcze zabrać wyniki badań. I Wernera, nie zostawiłbym go przecież… – Odwrócił się i zaczął pakować jakieś papiery.
- Zaknebluj cwaniaczka, ja zajmę się pozostałymi dwoma. – Powiedział Lucjen, podchodząc z kneblem do Duncana.
Marcus, trzeci z uwiezionych, tylko uśmiechnął się rozbawiony. Phoebe Duncan
-O-obiecujesz? – Wykrztusiła Gwen, pociągając nosem. –Jesteś taka fajna. – Powiedziała cicho.
Chwilę jeszcze zajęło jej uspokojenie się, ale w końcu wróciła do siebie. Nie chciała za to dłużej gadać o kwestii swojego brata, przynajmniej na razie. Zaczęły właśnie gadać znowu o pająku, gdy do pokoju weszła Kate.
- No, wreszcie się uspokoił. Możecie już wrócić na… – Przerwała, mierząc siostrę poważnym spojrzeniem. –Wszystko w porządku, Gwen? – Dziewczynka pokiwała głową nieśmiało, ale to nie przekonało gotki. –Przecież widzę, że nie. Phoebe, mogłabyś zostawić nas same na chwilkę. – Zwróciła się do Phoebe i zręcznie wyprowadziła ją za drzwi pokoju. – Poczekaj chwilkę w salonie, dobrze? Wyjęłam dla was ciastka. –Powiedziała i zamknęła drzwi.
W czasie gdy Phoebe rozważała możliwości, jakie daje jej ta sytuacja, dostrzegła coś, co umknęło jej wcześniej. Na końcu korytarza były uchylone drzwi, całe poobklejane logami zespołów punkowych i metalowych. Raczej na pewno pokój Kate, przynajmniej zakładając, że jej brata był na dole. |