Freyvind
Weszli cicho kierując się ku łożu gdzie spała Chlotchild, dwie kobiety czuwały nad nią, a zmęczony i poraniony Grim siedział w pobliżu gotów pomagać w czymkolwiek co potrzebywałaby towarzyszka.
Stali tak chwilę nie odzywając się, Jens popatrzył parę razy ciekawie na Freyvinda. Widocznie nie rozniosło się szerzej na osadę to co aftergangerzy w halli Gudrunn mówili, a czasem i… wrzeszczeli. Chłopak zdawał się być jedynie pod wrażeniem urody ciężko rannej i nie bardzo wiedział w jakim celu skald przyprowadził go ku niej.
W końcu Frey klepnął lekko Jensa i zwrócił się ku Bjarkiemu.
- Zostaniesz z nią, prawda?
- Zostanę jeśli nie potrzeba mnie - odpowiedział Grim spokojnie chociaż twarz skakała mu tikiem jak zwykle gdy zmeczon lub zatroskan.
- Ty tez wypocznij, zmęczonyś i ranny. Ona Cię tu bardziej potrzebuje. I wyjdzie z tego, złe myśli odrzuć. - Położył dłoń na ramieniu ogromnego godiego.
Kiwnęli sobie głowami gdy Frey Jensa wyprowadzał.
- Wiesz, ze to nie woj, a godi? Choć posturą woja przypomina? - spytał w końcu chłopaka gdy znaleźli się na zewnątrz.
Jens pokręcił przecząco głową spoglądając z namysłem na skalda:
- A ta kobieta?
- Frankijska księżniczka, choć nie krześcijanka. Oboje moimi sługami, choć bardziej druhami i przyjaciółmi. Próżno choćby mieszka srebra przy mnie szukać, ich jeno mam. Oboje jak widzisz okrutnie poszarpani. A mi w las trza… Wiesz o co zechcę Cię poprosić Jens?
Cień rozczarowania przemknął przez oblicze chłopaka. Skinął lekko głową:
- Zaczynam się domyślać, jarlu. - odrzekł przełykając chłopięcą urażoną dumę.
- Bezpieczni w Twoich i Twego brata rękach będą. I prawdę rzekłem, że wpierw nauczyć się trzeba bronić, nim na wyprawę iść pożogę czynić. To kolej rzeczy. Uczynisz to dla mnie? - Skald spojrzał mu w oczy.
Jens pokiwał głową, spuścił wzrok, westchnął.
- Popilnuję ich. - Wargi zaciął jakby więcej rzec nic nie chciał. - Zadbam o ich bezpieczeństwo.
Skald kiwnął głową i ścisnął mu przedramię tak jak zwykli to czynić wojownicy.
Po czym odszedł z powrotem ku trójce aftergangerów.