Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2016, 21:41   #56
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację

Nie ma ludzi niewinnych, są tylko źle przesłuchani


Walka trwała w najlepsze. Jego ludzie, tak mógł o nich zacząć tak mówić, wychodzili z tej próby zwycięsko. Nie dali się zwieźć złudnemu poczuciu wygranej ani też pycha nie przyćmiła ich osądu, oraz ich działań. Eliminowali sukcesywnie wroga. Jeden za drugim padał, zostając w ten sposób oczyszczony ze swoich win. Zdrada była czymś niedopuszczalnym i on Jethro Sejan wiedział i rozumiał że, istnieje tylko jedna kara dla tego typu przewinienia. Sid Nitzkowski płonął w oczyszczającym ogniu Matuzalema. Piękne przesłanie. Dla każdego kto odważy się tylko pomyśleć o czymś tak haniebnym jak zdrada. Gideon Leutze miał więcej godności w sobie. Wolał sam się zabić, niż zginąć od kuli nieprzyjaciela. Szkoda, wielka szkoda, że tak odważny człowiek postanowi zboczyć ze ścieżki światła i oświecenia. Durrana pochłonęła walka z Telesholmem. Walka była wyrównana i ciężko było w pewnym momencie stwierdzić kto wygra.

Amaros. Ona została jako jedyna. Największe zagrożenie, które Mordax postanowił usunąć. Ognista pożoga, o której można było poczytać w opowieściach, pochłonęła Panią Inkwizytor. Agonia jaka towarzyszyła jej śmierci, powinna zostać uwieczniona i puszczana adeptom, by wiedzieli jaki los i koniec czeka zdrajców. Jethro z uśmiechem na ustach przyglądał się konającej zdrajczyni. Żywy płonień palił dosłownie jej skórę, przepalał mięśnie i topił stawy. Nie da się opisać zwykłymi słowami tego czego doświadczała.

A potem zaczęło się prawdziwe piekło. Ciężki psioniczny zew zamienił się w skrzeczący pisk, paraliżujący wszystkich w hangarze. Czas na chwilę zatrzymał się dla wszystkich w miejscu. Dźwięk został pochłonięty. Mechanizm znikł, zamieniając się w rozszerzającą strefę energii Osnowy. Każda żywa komórka, każdy materialna czy organiczna powłoka, zaczęła być rozbijana na atomy. Wszystko zaczęło ulegać dezintegracji. Wszystkich poza nimi. Poza ludźmi Imperatora, choć może to był by bardziej łaskawy los.

Ból. Jethro Sejan myślał że wie wiele o bólu, ale to czego doznał wykraczało poza wszelką granicę rozumowania. Widział nie raz, nie dwa jak torturuje się kogoś. Jak doprowadza się kogoś na skraj wytrzymałości czy to fizycznej czy psychicznej, ale to przy tym co teraz z nim się działo, by zaledwie dziecinną igraszką.

Ciało. Czuł jak każda komórka jego ciała jest dosłowni wyrywana z niego, by po chwili znów wróciła na miejsce, by znów coś ją wyrwało ale na inny sposób. Każda rana, która pojawiała się na jego ciele, zdawała się być zadana na inny sposób. Setki ran, a każda sprawiała inny ból. Kości. Tu uczucie było jakby ktoś je łamał, zgniatał, miażdżył, kruszył. Znów każda kość była niszczona na inne sposoby. Fala bólu była już tak potężna że w pewnym momencie wszystko łączyło się w jedno. Inkwizytor przestawał odróżniać co i jak. Po prostu wszystko było bólem.

Dusza. O ile ciało przeżywało katorgę tak dusza zdawała się być wyrywana i szatkowana na drobne kawałeczki. Czy to może boleć? Może, jak skurwysyn ale ciężko to do czegoś przyrównywać. Wyobraź sobie takie coś, gdy każda negatywna emocja przeszywa Cię i naznacza. Smutek. Rozpacz. Zwątpienie. Wszystko to co sprawia że człowiek załamuje się. Nie ma ludzi niezłomnych. Każdy ma to coś, co może złamać go i zniszczyć od środka. Nie ważne jak mocno z tym walczysz, bo koniec końców przegrywasz. A im mocniej się opierasz tym większy dostajesz wpierdol.

I tak Sejan umierał. Tak kończył swoją służbę. Wierną. Wierny aż do samego końca. Wypełnił przysięgę złożoną wiele lat temu. Tak jak jego ojciec. Koniec nadchodził, choć sekundy zdawały się trwać miesiącami. Minuty latami. Agonia. To słowo towarzyszyło umierającemu mężczyźnie, który konał tóż koło swoich towarzyszy. Amaros nie żyła. Mechanizm został uszkodzony i planeta miała ocaleć. Paru ludzi za miliony. Wkalkulowane ryzyko i straty.


A potem wszystko znikło. Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość. Czas przestał mieć znaczenie. Ból stał się niemym głosem czegoś co było. Pustka. Nie to nie była pustka. To było słowo. Słowo Imperatora, które tworzyło życie na nowo. Czuł jak napełnia jego ciało. Przypominało to budowanie zamku z piasku. To było słowo, które jaśniało. Dawało nadzieję na lepsze jutro. Na kontynuowanie swojej służby. Prawo. To słowo pamiętał. Było niczym litania i modlitwa.

Ustalamy winę. Decydujemy o karze

On był prawem. Był tym, który osądzał i wydawał wyrok. Był ręką Imperatora. Słowem Bożym. To pamiętał, choć reszta była schowana za mgłą. Nie wyraźne wspomnienia przeszłości zaczynały powoli układać się w jedną całość. Jednak był w tym wszystkim jakiś dziwny spokój. Jakby sam Imperator rzekł: “Będzie dobrze. Nie masz się czego bać”.

Ciało czuł je. Było jakieś inne ale czuł. Zdawało mu się że słyszy bicie swojego serca. Palce, zaczął powoli nimi poruszać. Oddychał. Bóg-Imperator czuwał nad nim. Łaska. Czuł ją tak mocno jak czuł jakiś dziwny zapach. Przyjemna woń dla nozdrzy.

Pytanie. Usłyszał je. Przerwało tą ciszę. Miękki głos kobiety. Delikatny niczym lilia.
- Jak się czujesz?

Sejan powoli otworzył oczy. I dostrzegł kobietę. Przyglądała mu się. Miała delikatną twarz, ale jej spojrzenie było surowe. Twarde. Siostra z Zakonu Hospitaller. Przyglądała mu się z zaciekawieniem, podejrzliwością. Czekała jednak cierpliwie na odpowiedź, która po chwili milczenia nadeszła:

-Jakby ktoś mnie wysrał i stworzył na nowo - uśmiechnął się, choć nie przyszło mu to łatwo. Ciało jeszcze nie słuchało go do końca.

Chciał wstać, ale czuł jak ciało jeszcze go nie słucha. Siostra wyciągnęła rękę ku niemu, by ten podparł się na niej. Powoli podnosił się, aż w końcu siedział na skraju łóżka. Palce u nóg poruszały się ociężale i niemrawo a reszta jego ciała.. Spojrzał na swoje ramię. A potem wskazał na lusterko siostrze. Ta podała mu je bez słowa.

Początkowo nastąpił szok, ale potem przyszło ukojenie. Żył. To było najważniejsze. Może zmienili mu ciało, może było w nim więcej maszyny niż człowieka ale dusza i serce pozostało niezmienione. Był nadal tym samym Jethro Sejanem. Inkwizytorem. Sprawiedliwym, który kroczył po mrocznych ulicach Sektora Calixis. Bioniczna dłoń nie wyglądała tak strasznie, i dobrze że tylko lewa. Prawą nadal będzie mógł łapać za tyłek Siostrzyczki. Przynajmniej czucie w tej ręce pozostało niezmienne. To co zmienili w nim nie było ważne, bowiem było to tylko ciało. Tego nauczył się w Pałacu Tricorn. Liczyła się dusza. Oddanie i serce. To było ważne. Reszta była dodatkiem do służby. Długiej i niekończącej się

-Inni? - spojrzał na swoją “opiekunkę” -Przeżyli? - padło pytanie

Potwierdziło je skinienie głowy. Imperator strzeże. Jethro raz jeszcze wziął lusterko i podniósł je na wysokość twarzy. Przyjrzał się dokładnie sobie raz jeszcze, a potem uśmiechnął się spoglądając wprost w oczy siostry.

-Nie sądziłem że jednak mogę być aż tak przystojny. To co, dostanę buziaka na nową drogę życia - jego lewe oko błysnęło jaskrawą żółcią.


Rehabilitacja. Słowo, którego zaczął nienawidzić od pierwszego dnia. Czuł się jak inwalida, któremu nic nie wychodziło. Pierwsze dni były katorgą. Nie dla ciała, ale dla ducha. Bo jak może czuć się człowiek, który umie tyle a mimo to musi zaczynać wszystko od nowa. To tak jakby raczkujący dzieciak miał umysł geniusza. Nic nie może samemu zrobić, choć wie wszystko.

Postanowił że dopóki nie dojdzie do siebie, nie będzie odwiedzał innych. Każdy potrzebował czasu by znów stać się na powrót sobą. Poza tym nie chciał by się użalano nad nim, tak samo jak oni nie chcieli niczyjej litości.

Jethro spędzał więc czas dzieląc go między powrót do rzeczywistości a Tesserą. Tak miała na imię “siostrzyczka”, która pomagała mu dojść do formy. Rozmowy. Spacery, które przerodziły we wspólne przebieżki miały służyć jednemu celowi. Powrotowi do jak najszybszej służby ku chwale Boga-Imperatora. Każdy dzień go ku temu przybliżał. Każdy dzień dawał mu nadzieję, że ponownie udowodni swoją przydatność. Tak jak cała jego kompania.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline