Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2016, 14:32   #39
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Poszukiwania Taminy były męczące i, niestety, zakończyły się fiaskiem. Być może wiedźma miała dosyć swoich gości, przynajmniej chwilowo. Tamina rozwiała się jak sen jakiś złoty. Jakby nigdy nie istniała.
Barb pobrzękiwała gdzieś w tle, chodząc za dwójką póki co najbliższych jej znajomych, zatopiona we własnych rozmyślaniach.
- Pewnie Dave ją gdzieś schował przed nami - zasugerował, zapewne niesłusznie, Jack. Ale cóż miał myśleć, skoro z Dave'em właśnie widziano wiedźmę ostatnio.
- Raczej przestraszył. To musi być męczące dostawać tyle pytań od każdego z osobno. Zwłaszcza głupkowatych pytań - zamarudziła Nela.
- Pewnie sobie wyobraziła, jak ją osaczamy i rozszarpujemy, jak wilki - kolejną sugestią rzucił Jack.
- Czy tam wilkołaki. Jeden pies. - Nela wzruszyła ramionami. - Jack - dziewczyna spojrzała na rzeczonego - tak w ogóle to dzięki.
Jack spojrzał na nią zaskoczony.
- Za co?
- Za stanięcie po mojej stronie. W ogóle przepraszam, że na niego skoczyłam. Gościu jest po prostu tak irytujący. Sam wiesz - wytłumaczyła Nela.
- Oj tam... Kiedyś mi się zrewanżujesz - odparł Jack, o naturze nie wspominając. - Poza tym on jest irytujący. I to jego słownictwo. - Westchnął Jack.
- Tak. Gada jakby miał IQ poniżej normy - Nela oczywiście zgodziła się z Jackiem.
Barbara rozejrzała się nieco nieprzytomnym wzrokiem, ale po chwili skupiła się na Jacku, dochodząc do siebie. To o czym myślała musiało ją ostro wymęczyć.
- Dave jest specyficzny - poniekąd zgodziła się z resztą. - Może w jego przekonaniu się starał i wydobył nie wiadomo co. A dla nas to po prostu za mało. Dużo za mało - wskazała ręką na siebie i cały ich ekwipunek - Myślimy o przetrwaniu i konkretnych potrzebach. Potem Dave przyjdzie się pytać, co skąd mamy, a my w tym czasie dowiemy się więcej i na spokojnie - spojrzała przy tym na Jacka - przekażemy sobie info. Nie bądźmy dla siebie wrogami. To znaczy, pokażmy klasę, wyższość, w końcu ustaliliśmy, że raczej wszyscy, nie licząc szalonej Summer, chcą wrócić. Dave jest, z tego co mi wiadomo o Polakach i bez obrazy Nel - Szarowłosa spojrzała tylko na dziewczynę wygłaszającą monolog i wzruszyła ramionami, jakby nie miała zamiaru się obrazić - typowym przedstawicielem - cham, który nie nadaję się do niczego poza bitką. Łatwo podważyć jego opinię o sobie, na co reaguje krzykami i chęcią do bójki. Wie, że za bardzo nie zrobił wrażenia. Ale zamiast starać się coś zmienić, to pogrąża się jeszcze bardziej - czarnowłosa westchnęła - Chociaż może to nie kwestia narodowości. Mam kilku takich wątpliwych “kolegów”. Po prostu nie nasz poziom. Znacie to powiedzenie… nigdy nie kłóć się z idiotą, bo ściągnie cię na twój poziom i pokona doświadczeniem.
Barbara złożyła wszystkie posiadane przez siebie w tej chwili rzeczy w rogu znanej im już jadalni. Tamina chętnie i smacznie ich karmiła, więc mogli się spodziewać, że niedługo pojawi się w okolicach kuchni.
- I nie złość się Nel. Ty jesteś urocza i nietypowa!
- Masz rację. - Jack rozłożył bezradnie ręce. - Moja wina. Ale był taki... denerwujący. Już mu słowa nie powiem. Złego - dodał. - Co do Neli też masz rację. - Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Wiem... - Nela popatrzyła na jedno i na drugie przewracając oczami. - To wszystko … - chciała powiedzieć “moja wina”, ale uświadomiła sobie, że to przed chwilą powiedział Jack - przeze mnie. Z idiotami nie rozmawia się w inteligentny sposób.
- Jak zasłuży, to sama mu powiem. Albo przywalę. - Barb pokazała Jackowi język.
- I zniżysz się tym do jego poziomu. Super - mruknęła pod nosem Nela.
- Trzymam za słowo. - Jack uśmiechnął się. - Prócz tych rękoczynów.
- Dość tej żółci! - powiedziała Szarowłosa.
Jack skłonił się nisko.
- Tak, o pani. Co wy na to - zmienił temat - żebyśmy zaanektowali jakąś sypialnię i zostawili tam wszystkie rzeczy?
- Właśnie wyrwałeś mi to z ust. Więc, świetny pomysł. - Nela wyszczerzyła się do Jacka.
Barb jęknęła cicho, rzucając rozpaczliwe spojrzenie na odłożone przed chwilą fanty.
- Nie, nie są ciężkie… jeszcze, ale mam po prostu wrażenie, jakbym nic dziś nie robiła, tylko je wciąż gdzieś nosiła i przestawiała. Lepsze ćwiczenia od ruszania tyłkiem z Mel B - oznajmiła przewrotnie, ponownie zbierając ekwipunek w ramach niemej zgody.
Czarnowłosa zastanawiała się czy uda się jej zawsze trzymać blisko tej dwójki. Polubiła ich oraz pomysły, którymi sypali, miała więc cichą nadzieję, że mimo fizycznej, nadprogramowej aktywności, którą jej zapewniali, zostanie tak na długo. Ba, może nawet jak wrócą, wciąż będą ze sobą trzymać. Przecież można było “przywozić” znajomości z obozów… a już szczególnie tych survivalowych.
- Dobra, dobra. Daj trochę tych rupieci - zaproponował Jack. - Trening treningiem, ale co za dużo, to nie zdrowo.
- Weź swój pasek. W plecaku przecież mam też twoje majty!
Nela tak zaaferowana marudzeniem na Dawida i komplementowaniem się z Jackiem, nawet nie zauważyła, że biedna Barb wszystko taszczy. Spojrzała na nią przepraszająco. I wyciągnęła dłonie po swój plecak.
- Przepraszam.
- Nie no, spoko, niesiesz pasek - wyszczerzyła się czarnowłosa - trochę fantów też masz. A co do ewentualnego spania pod chmurką, to może jak gdzieś osiądziemy na moment, zanurzymy nosy w tę knigę, którą wynalazłaś? Może jest coś o budowaniu z gałązek?
- W czasie deszczu jodła nie przecieka. - Jack pochwalił się nabytą z książek wiedzą. - A brzoza pali się nawet mokra - dodał. - Budowa szałasu też nie jest trudna, tylko pracochłonna.
- Chodźmy to zanieść do którejś sypialni - odparła Nela, skoro Barb było już lżej. - Wybieracie tą z końmi, tą z lwami czy inną? Zakładam, że jeszcze dzisiejszej nocy będziemy spali w łóżkach. - Dziewczyna ruszyła dwa kroki przed siebie i nagle stanęła, jakby co najmniej wpadło jej coś do głowy.
- Tę pierwszą, z końmi - zaproponował Jack. - Co prawda są tylko dwa łóżka, ale na noc znajdę sobie jakieś legowisko. Jeśli, oczywiście, zostaniemy tu do rana. A nuż Tamina będzie miała nas dosyć. Może lubi ciszę i samotność.
- Musimy KONIECZNIE - zaczęła Nela odwracając się by spojrzeć na towarzyszy - znaleźć jakąś lampkę, świeczkę, pochodnie… COKOLWIEK - oznajmiła z przejęciem i to być może przesadnym przejęciem.
- Po co ci lampka, świeczka, pochodnia? Chcesz czytać po nocach? - zainteresował się Jack. Nałapiemy świetlików do słoika...
Zaintrygowana Barb obejrzała się na koleżankę. Wyraźnie było słychać w głosie Neli, jak istotną sprawą dla niej było źródło światła.
- A to nie będzie tak, że w dzień będziemy wędrować, a o zmierzchu rozbijać obóz? Jeśli rzecz jasna będziemy zmuszeni wynieść się stąd - Barbara pchnęła drzwi do “końskiego” pokoju i złożyła rzeczy pomiędzy dwoma łóżkami - No i dlaczego to takie ważne? - czarnowłosa rozejrzała się po pokoju oceniająco i machnęła ręką w stronę łóżek.
- Jack, jak je ze sobą połączymy i położymy jakieś koce na sam dół, żeby łączenie nikogo nie gniotło w tyłek, to zmieścimy się tu we trójkę i nawet nie trzeba się będzie bardzo ściskać.
- Możemy spać w trójkę. Będzie bezpieczniej. No i żaden elf w nocy... - Szarowłosa spojrzała na Jacka i uśmiechnęła się lekko, najwyraźniej gotowa dodać jakąś przytyczke, ale zamiast tego przygryzła wargę i milczała.
Skoro dziewczyny nie bały się, w towarzystwie Jacka, o swoją cnotę... Mogło to o nim świadczyć bardzo dobrze, lub bardzo źle.
- W takiej... konfiguracji... będzie nam cieplej podczas noclegów pod gołym niebem stwierdził.
- Widzę, że plany masz dalekosiężne - roześmiała się szczerze Barb - I Nelka, nie omijaj pytania. Ja rozumiem, że to słoń, którego mamy nie widzieć, ale to wciąż słoń. O co chodzi z tym światłem?
Przydałoby się zaklęcie 'Lumos', pomyślał Jack, czekając na odpowiedź Neli. Ale na to nie możemy liczyć. Magia... Niesprawiedliwe.
W tym czasie “Nelka” położyła plecak i inne klamoty pomiędzy łóżka, tak samo jak Barb. Spojrzała na dziewczynę, później na chłopaka orientując się iż obydwoje czekają na jej odpowiedź.
- Eeeee… jaaaa… - mądrali i gadule zabrakło na chwilę “języka w gębie”.
- Boisz się! - niemal krzyknęła Barb, przerywając koleżance w pół zdania.
Are You Afraid of the Dark?, przemknęło przez głowę Jackowi. W co, nie da się ukryć, nie wierzył.
- Bardzo zabawne. - Nela odpowiedziała od razu po okrzyku Barb, odwracając się w stronę drzwi i od razu zakładając ręce na piersi.
- Pikuś. Ja nie WYOBRAŻAM sobie - czarnowłosa zaakcentowała wyraźnie słowo - jak mam spać pod gołym niebem. BIWAK. Kobieto, spójrz na mnie. Film przyrodniczy ze mną w akcji trwałby pięć minut, nosiłby tytuł “Klucha w buszu” i skończył się sceną, kiedy staczam się po jakimś zboczu, łamiąc sobie kark na jakimś drzewie - oznajmiła dramatycznie, machając rękami, niejako jakby markując swoje “staczanie się”.
- A ty… ty jesteś szczupłą laską, która sobie pewnie będzie hycać po mchu jak Legolas i jeszcze strzela z łuku do tego - dodała już ciszej. - Obawianie się ciemności to PIKUŚ - zakończyła swój nieco gwałtowny wywód i oklapła, siadając na łóżko.
- Którego nie mam - oznajmiła Nela niezadowolonym tonem, powoli przy tym obracając się na powrót w stronę towarzyszy. - Przestań marudzić. Dobrze wyglądasz, przynajmniej jest za co złapać. - Nelka uśmiechnęła się do Barb, no starając się żeby wyglądał ten uśmiech pocieszająco. Tak, jak kobieta kobiecie - bo zaraz zaczniecie doszukiwać się drugiego dna.
Jack stłumił uśmiech. Wolał się nie narażać dziewczynie i nie komentować w żaden sposób jej figury.
- A obawianie się eee… ciemności. Może być kłopotliwe, zwłaszcza w lesie. No i koniec tematu. Poszukamy światełka, okej? - Kontynuowała, tym razem zerkając też na politycznie (wg. niej) milczącego Jacka.
- Chwila, chwila... - Jack przeniósł wzrok z Neli na Barb i z powrotem. - Mam się wypowiadać na temat ciemności, czy też wyrazić pogląd na temat... budowy?
- Tak, konstrukcji wieżowca najlepiej - prychnęła czarnowłosa - Nie bój się Nel. Osłonimy cię, będziesz spała w środku, obozy będziemy rozbijać, jak będzie jeszcze widno, a w krzaki za potrzebą ktoś z tobą pójdzie. Choć tak, zgadzam się, możemy poszukać magicznej latarenki - skonkludowała, podnosząc się i robiąc krok w stronę drzwi - Truskawki?
- Truskawki - potwierdziła Nela, a tym samym wychodziło na to że Jack jednak nie musiał się wypowiedzieć na żaden z dwóch tematów, przeciwko czemu nic nie miał.
- Truskawki - Jack zawtórował Neli.


***

Barbara radośnie wypadła z chatki, zatrzymując się jednak dość gwałtownie i licząc na to, że nikt na nią nie wpadnie.
- Ej, w ogóle czemu zakładamy, że tu są truskawki? A tak w ogóle to gdzie? Jeśli w ogródku Taminy, to może hm, nazbierajmy dla wszystkich i przynieśmy w ramach deseru po obiedzie?
- Nie bądź taka dobra Samarytanka - powiedział Jack. - 'Dla wszystkich' to by musiało być całe wiadro. A truskawki to rzecz umowna. Z pewnością rośnie tu coś, co się nada do zjedzenia. Odróżnicie wilczą jagodę od innych jagódek? - spytał z cieniem ironicznego uśmiechu.
- Summer mówiła o ogródku ziołowym. Obejdźmy dom po prostu dookoła. - Nela wzruszyła ramionami. - A co do wilczych jagód… - urwała i pokręciła głową spoglądając na Jacka.
- Ziołowy? - Jack pokręcił głową. - Na ziołach to ja się nie znam. Miętę odróżnię od innych. Pewnie dlatego, że jej nie lubię.
- No to zobaczymy, czy Tamina ma coś więcej w ogródku, niż tylko zioła potrzebne do tworzenia magicznych dekoktów - dodał.
- I napojów miłosnych - dodała Nela.
- To jest najbardziej magiczna z mikstur - stwierdził z udawaną powagą Jack.

Po kilkunastu krokach znaleźli się przed furtką ogrodu. Jak się okazało, nie takiego małego. Podzielonego na kilka części zgodnie z tematyką roślinności która go zdobiła - kwiaty, warzywa, owoce. Widok wręcz przytłaczał różnorodnością i różnobarwnością. Już z daleka było widać, że truskawek tu nie brakuje, chociaż ziół (w tym mięty) nie było widać.

- Łał. Moja babcia by pozazdrościła - skomentowała ten widok Nela.
- A mi skóra cierpnie na samą myśl, że miałbym tym ogródkiem się zajmować - przyznał się Jack. - Siać, pielić i takie tam - dodał. - Ewentualnie mogę podlewać, podziwiać, jak wszystko rośnie i jeść.
- Daj spokój i tak pewnie część roboty, o ile nie całą, odwala tu magia. Przydatne zjawisko - stwierdziła Barb, otwierając furtkę, która broniła dostępu do tej części ogrodu.
Z radością zagłębiła się pomiędzy krzaczki i rabatki, przeglądając pobieżnie zioła, z których część tych najbardziej pospolitych, nawet kojarzyła. Zastanawiała się również ile z nich nie występuje nigdzie indziej poza Avalonem oraz czy wszystkie mają magiczne właściwości.
- Ej, pamiętajcie, żeby do ekwipunku dorzucić jakąś ilustrowaną książkę o roślinach Avalonu. Może coś się przydać, no i warto byłoby wiedzieć, czego unikać - podsunęła swoje myśli Neli i Jackowi.
- Nie czuję się jak mag. - Jack pokręcił głową. Równocześnie przypomniał sobie, jak to w jednym filmie Disney'a wszystkie naczynia się same sprzątały. Faktycznie, dobra to była rzecz. Czy raczej byłaby... - Ale na razie korzystajmy z tego, ze furtka się otworzyła, a roślinki nie wyciągają korzonków z ziemi i nie uciekają przed nami. Zapewne wiedzą, że my to 'ci dobrzy', i że nie trzeba się nas obawiać.
Pochylił się i zerwał jedną, okazałą, czerwoniutką truskawkę, którą natychmiast włożył do ust. Całkiem jakby zapomniał o trzymanej w dłoni, zabranej z kuchni misce.
- Mniam, mniam - powiedział, gdy już truskawka stała się smacznym wspomnieniem. - Przepyszne. Jeśli nie padnę trupem, to proponuję się częstować.

Nela nie czekała na dodatkowe zaproszenia. Również zerwała truskawkę nim jednak włożyła ją do ust spojrzała na Jacka.
- Trzy, dwa, jeden - uśmiechnęła się - no nie padłeś. - Dopiero po tym sama skosztowała jeszcze z pełnymi ustami dodając swoje “mniam”.
- Wolałabym jak już umieć czarować niż mieć kły i ogon - zamarudziła na powstałą przed nimi perspektywę. - Już nigdy bym nie musiała sprzątać. Hmm… - Dziewczyna najwyraźniej nad czymś się zamyśliła.
- Nie żebym jakoś często to robiła, ale nie trzeba by też pewnie zmywać… Składać ubrań. Hah, pod tym względem ta kraina jest całkiem spoko. Wszystko robi się samo.
W zasadzie w życiu Barbary i tak wszystko robiło się “samo”, jednak była ona świadoma, że w normalnym świecie ktoś zajmował się tymi obowiązkami. A tu… tu noże miały duszę.
Dziewczyna wyjęła z rąk Jacka miskę, postawiła ją mniej więcej w połowie rabatki z truskawkami, kucnęła i zaczęła metodycznie wkładać pulchne i soczyste owoce do rzeczonej miski.
- Mam nadzieję, że niepryskane magicznymi preparatami, po których wyrosną wam na przykład… królicze ogony - roześmiała się - Choć na pewno byłoby wam w tym całkiem uroczo - mrugnęła do Neli rozbawiona.
- No i nadal jestem za tym, żeby uzbierać więcej, może i innych owoców, i przynieść wszystkim. Garść jabłek, czy gruszek to nie problem, a przynajmniej nie będziemy odstawiać wielkich alienacji.
Nela parsknęła śmiechem na te słowa o alienacji, ale nie skomentowała głośno dlaczego. Zresztą jej usta zaraz po tym zajęły się kolejną truskawką.
Jack nie mieszał się do dyskusji o domowych zastosowaniach magii praktycznej, bowiem polował na truskawki, które jedna w drugą zdały mu się warte zaopiekowania się nimi. Stosował zasadę "Jedna do miski, jedna do ust", która to zasada zdała mu się aż za bardzo sprawiedliwa w stosunku do leni, którym nie chciało się przyjść do ogródka i nazbierać sobie truskawek na własną rękę.
- Jakby chcieli to sami by się najedli przychodząc tu - wytłumaczyła się Nela, która każdą truskawkę wrzucała do ust powoli delektując się jej smakiem.
- Przecież ja nic nie mówię - powiedział Jack.
- Ale… serio chcecie zbierać dla wszystkich? Pozbierajmy trochę dla siebie i chodźmy jeszcze raz poszukać Taminy. - Nela wzruszyła ramionami. - Ej i serio, po co mi króliczy ogonek, byłabym wtedy słodsza? - Z kolejną truskawką w ustach spojrzała na Barb.
- Pomyśl, jakie to będzie przyjemne, usiąść sobie w saloniku i częstować się truskawkami - zasugerował Jack. - Dlaczego króliczy?
- No właśnie. Dlaczego? - To pytanie Neli było ewidentnie do Barb.
- Oj no, skojarzyło mi się. Bridget Jones miała taki strój, jak przyszła na przyjęcie do rodziców z takim puszystym ogonkiem. - Odpowiedziała, machając ręką w okolicach pupy, zapewne imitując ową puszystość.
- Wiecie, równie dobrze możemy pokryć się jakąś tajemną wysypką. - Pokazała język dwójce przyjaciół i włożyła do ust truskawkę. - Ale raz kozie śmierć - oznajmiła po przełknięciu przysmaku. - No i skoro nie aprobujecie mojego pomysłu, żeby dać innym coś z naszych zbiorów, no to nie, nie będę się sprzeczać.
Nela wzruszyła tylko ramionami i wsadziła do ust kolejny czerwony owoc.
- Ciekawe co oni robią - stwierdziła po czym rozejrzała się na boki jakby spodziewała się kogoś zobaczyć.
- Jacy 'oni'? - Jack rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu tajemniczych 'onych', zajmujących się jakąś dziwną działalnością. - Pozostali?
Nela w odpowiedzi skinęła głową.
- Niektórzy, mądrzejsi, zapewne to, co my robiliśmy. Kompletują zapasy - zasugerował Jack. - Albo też bliżej się ze sobą zapoznają.
Dopiero gdy skończył mówić zauważył, że zabrzmiało to nieco dwuznacznie.
Barb tymczasem nie wtrącała się w rozważania tej dwójki, metodycznie układając w misce górkę z truskawek.
Jack dorzucił parę truskawek do miseczkowej górki, po czym kolejnych kilka skonsumował bez najmniejszych nawet wyrzutów sumienia.
- Gdyby to były wakacje - dodał po chwili - to faktycznie nie miałbym nic przeciwko temu, by spędzić parę dni na łonie Natury.
- Byłam kiedyś na obozie dla… - Nela urwała, wzruszyła ramionami. - Było tak sobie. Tu jest miło, póki widzimy szyby w oknach, ciepłe łóżka i wannę. Później miło może być maksymalnie jeden dzień. - Powróżyła.
- Ha, mniej więcej streściliście moje dzisiejsze przemyślenia, jak sama nurkowałam po szafach. - Barbara podniosła głowę, żeby móc spojrzeć na Nelę i Jacka, pozycja kuczna pomiędzy rabatkami nie była szczególnie wygodna.
- Nie miałabym nic przeciwko, nawet gdyby nasz obóz survivalowy miał trwać tydzień, czy dwa… Gdybym miała pewność, że po wszystkim wracam do domu, do mojego życia, do popierdolonej matki nawet, ale wracam. - Zakończyła swój wywód westchnieniem.
- W takim razie, w przeciwieństwie do Summer, zrobimy wszystko, żeby się stąd wyrwać - podsumował Jack. - Znaczy z Avalonu, a nie spod skrzydełek Taminy. Stanowiłybyście z pewnością wspaniałe towarzyszki wilkołaczego życia, ale jednak...
Nela prychnęła cicho pod nosem. Nie skomentowała jednak. Włożyła kolejną truskawkę do ust, i kolejną tym razem do miseczki.
- Najadłam się już - oznajmiła nieco tłumaczącym się tonem. - Czytaliście tyle książek. Gdybyście mieli przenieść się w świat którejś, którą byście wybrali?
- A to strzeliłaś pytanie.
Barb wstała z kucek, otrzepała kolana z wyimaginowanego pyłu i wrzuciła do ust owoc, który jeszcze miała w ręce.
- Hmm. Moje najulubieńsze serie książek, to nie jest zacny świat do życia. Harry Potter brzmi spoko. Nasz świat, ale z domieszką czegoś bardziej odjechanego. Także możesz mieć dobra popkultury nawet, a tu bach, ludzie na miotłach. Oglądam serial, a zaklęcia sprzątają mi dom.
Jack przez moment wpatrywał się w inicjatorkę krótkiej ankiety.
- Za dużo możliwości do wyboru - przyznał. - Czasami mi się wydaje, że taka wyspa Robinsona byłaby idealna. Palmy, woda, piękny klimat. Nikt się nie pałęta dokoła. Tyle tylko, że net by się tam przydał. No i zakupy na telefon, gdyby była potrzeba. - Uśmiechnął się. - Ale taka magia też ma swoje zalety. Problem zawsze z tymi wrogami, których magowie zwykle mają. A co byście powiedziały na podróże między gwiazdami?
- Ale to już bardziej filmowo! Chociaż jakaś space opera książkowa brzmi całkiem, całkiem. O ile byłabym kimś dobrze ustawionym w tym świecie… Wiecie, kwestia przyzwyczajenia - mrugnęła porozumiewawczo Barb, próbując dodać swojej wypowiedzi nieco humoru.
- Dobrze ustawionym... Dlaczego nikt nie chce być chłopem bezrolnym czy żebrakiem - roześmiał się Jack. - Ja też nie chcę - dodał.
- Luke był i zobaczcie, jak zaszedł… - zaczęła czarnowłosa, patrząc, czy któreś z nich załapie o jaki film chodzi.
- Dowcipne dziecko - rzucił pod jej adresem Jack. - On chyba miał inne korzenie. Nie chłopskie, jeśli dobrze pamiętam.
- Ojca miał chłopa. Chyba, że wierzysz w teorię, że poczęła go moc, znaczy jego ojca.
- Tego Lucas nie pokazywał. Wszak to film dla dzieci - odparł natychmiast chłopak. - Chyba że oglądałaś jakąś wersję 18+... - Przegryzł wypowiedź truskawką. - Bez względu na wszystko ojciec miał Moc. To mniej więcej jak mag, czyli już wyższa kategoria, a nie klasa pracująca na roli.
- Najgorzej, że każdy ten świat jest niebezpieczny. Są dobrzy i źli, i tak dalej. A my tu chyba na razie jesteśmy tymi złymi, przez których jest zamieszanie. - Nela westchnęła. - Ja mogłabym przenieść się do serialowego świata Stargate Atlantis. - Uśmiechnęła się od ucha do ucha. Pewnie byłabym drugim Rodney’em McKay’em, chociaż nie takim aroganckim.
- Ale to właśnie w nim było najlepsze! - roześmiała się Barb, dodatkowo ciesząc się, że zna tytuł, o którym mówi Nela.
- Tak? A nie to, że był najbystrzejszą osobą w serialu? Dobrze zadawał sobie sprawę ze swojego geniuszu, umiał z niego czerpać. No i był skromny, szczery i zabawny. - Nela spojrzała pytająco na Barb. - Fajna postać - dodała jeszcze wzruszając ramionami.
- Skromny to pasuje w sam raz do mnie. - Jack dumnie wypiął pierś. Nie zdradzał się z tym, że serial zna tylko z nazwy. - Ale poza tym... Ewentualnie szczery od czasu do czasu. Na geniusza się nie piszę. Według ajkju nieco mi do tego poziomu brakuje. - Uśmiechnął się. - O, to podchodzi pod szczerość i skromność równocześnie, prawda?
Nela popatrzyła na Jacka z rozbawieniem - widocznym nie tylko na ustach, ale też w oczach. Również wstała z kucek.
- To co, skromni i szczerzy, idziemy poszukać jeszcze raz Taminę?
- Chodźmy - zgodził się Jack, sięgając po ostatnią truskawkę. - Ogród nie zając, nie ucieknie, a Tamina... Kto wie, kiedy pozwoli nam się znaleźć. Dziwnie duży jest ten domek.
Barb wyszczerzyła się do dwójki towarzyszy i zgarnąwszy jeszcze kilka truskawek na drogę, ruszyła za Nelą i Jackiem.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline